Komercyjny

Kolorowe Jeziorka — nie warto? Sprawdzamy to!

Ile razy wybieram się w okolice Wałbrzycha, tyle razy słyszę, że warto abym odwiedziła także Kolorowe Jeziorka w Rudawach Janowickich. Po latach namawiania mnie do stanięcia twarzą w twarz z barwną atrakcją, wreszcie postanowiłam ją zobaczyć. Spędzaliśmy weekend w górach. Pierwszego dnia przeszliśmy całą ścieżkę Hochbergów w Książu, zdobyliśmy ruiny Starego Zamku Książ (całość przypominała mi ruiny „zamku” w Kwietnie), a także dotarliśmy do zupełnie niekomercyjnego zamczyska Cisy, czy raczej tego, co z niego zostało. Na kolejny dzień nie mieliśmy pomysłu. Kiedy przeczesując mapę natknęłam się na napis „Kolorowe Jeziorka” jasne się stało, że będziemy musieli zmierzyć się z komercją.

Z Marciszowa do Kolorowych Jeziorek

Zatrzymaliśmy się w Marciszowie. Kiedy szukaliśmy noclegu, najważniejsze było to, aby właściciele obiektu nie mieli nic przeciwko obecności Pana Frutkowskiego. Villa Martini powitała pieska z otwartymi ramionami, było to jedyne takie miejsce w promieniu 15 km. Naszym gospodarzem okazał się Włoch. Oprowadził nas po całym domu, pokazując przestronną i w pełni wyposażoną kuchnię, pięknie urządzony salon i dwie łazienki. Gołym okiem było widać, że przybysz z Italii po prostu udostępnia nam własne dobra i nie ma wydzielonej strefy, gdzie mógłby być cały czas sam. Poza sypialnią oczywiście. Pobyt był bardzo komfortowy — wygodne łóżka, cisza i spokój sprzyjały wypoczynkowi.

Co trzeba wiedzieć na temat wspomnianego obiektu:

  • koszt noclegu jednej osoby to ok. 50 PLN,
  • piesek śpi za dodatkowe 20 PLN,
  • w domu mieszkają trzy koty (info dla alergików),
  • ręczniki są płatne — 5 zł.

Wracając jednak do tematu dzisiejszego wpisu. Gdy już wstaliśmy z łóżek, wypiliśmy kawę i zjedliśmy porządne śniadane, wyruszyliśmy na szlak. Było około godziny 11:00, zaraz po tym jak z nieba przestały lać się strugi deszczu. Już na tamtym etapie wiedzieliśmy, że Kolorowe Jeziorka będą jedynie przystankiem na naszej drodze, a nie jej celem. W domu ustaliliśmy, że wdrapiemy się na Wielką Kopę, ponieważ tak polecił nam jeden z Czytelników (pozdrawiamy!). Przez cały czas wędrowaliśmy zielonym szlakiem, który jak na nieszczęście w większości pokryty jest asfaltem i stanowi główną drogę dla samochodów. Pobocze było marne, a chodnik pozostawał w strefie marzeń. Z pewnością nie był to najlepszy spacer w moim życiu. Pan Frutkowski też nie był zadowolony z braku możliwości chodzenia bez smyczy.

Kolorowe jeziorka zielony szlak

Kiedy już jeden ze znaków drogowych poinformował nas, że do Kolorowych Jeziorek zostało zaledwie kilkanaście minut drogi, odetchnęliśmy z ulgą. Byliśmy spragnieni ciszy, jaka zwykle panuje w parkach krajobrazowych i narodowych. Mijaliśmy kolejne parkingi, każdy z nich oczywiście był płatny. Taki biznes najwyraźniej jest tam dość intratny, ponieważ większość miejsc była zajęta. Podobała mi się kreatywność, z jaką właściciele punktów postoju starali się zdobić więcej klientów. W jednym punkcie, tuż pod literą „P” na niebieskim tle widniała tablica z napisem: „Im dalej pojedziesz, tym więcej zapłacisz!”.

Zaplecze parkingowe na miejscu nie pozostawia absolutnie nic do życzenia. Nie dość, że miejsc jest sporo po drodze do Kolorowych Jeziorek, to jeszcze tuż przed wejściem do parku znajduje się potężny punkt postojowy. Można więc niemalże wjechać do jednego ze zbiorników wodnych.

Kolorowe jeziorka czy kolorowe kałuże?

Jedną rzecz od razu ustalmy — wybierając się nad Kolorowe Jeziorka nie miałam szczególnie wielkich oczekiwań. Widziałam je wielokrotnie na zdjęciach i instastories znajomych i nigdy nie zrobiło to na mnie efektu wow. Zawsze jednak uważam, że opinię o czymś najlepiej wyrobić sobie wtedy, gdy dotknie się tego czegoś osobiście. Sądziłam, że zastanę tam jeziorka o słabym nasyceniu kolorystycznym, ale wciąż w pełni zasługujące na to, by nazywać je jeziorami. To był błąd, który skutkował potężnym rozczarowaniem.

Pierwszy przystanek zrobiliśmy sobie przy żółtym stawiku. Przy odrobinie wyobraźni, albo będąc pod wpływem substancji psychoaktywnych, w istocie — można było doszukiwać się w tym błocie żółtego zabarwienia. Osobiście uważam, że kałuże nieopodal średzkich glinianek mają bardziej intensywny odcień żółci, no ale niech będzie! Najgorsze było jednak to, że jeziorko, o którym mowa miało tyle wspólnego z jeziorkiem, co ja z produkcją jednorazowych sztućców. Wracając na chwilę do tematu kałuż — jeśli już coś ono przypominało, to kałużę właśnie.

Kolorowe jeziorka żółte jeziorko

W poszukiwaniu kolorowych wód

Dosłownie kilka kroków dalej znajduje się kolejne jeziorko. Tym razem faktycznie w widocznie żółtym odcieniu i w porównaniu do pierwszego dość duże. Sama woda nie zachwyca tam tak, jak ukształtowanie terenu. Liczne górki, żółta glina i wszechobecna roślinność stwarzają naprawdę świetny klimat. Jeśli komuś nie przeszkadzają turystyczne tłumy, to z pewnością pokocha to miejsce. W jego pobliżu działa także mini bar, gdzie można napić się zimnego piwka i zjeść gorącą kiełbasę z grilla.

Kolorowe jeziorka bar
Kolorowe jeziorka wspinaczka

Tu powinnam zamknąć temat żółtego jeziorka i przejść do kolejnych — błękitnego i zielonego, ale nie mogę. Kiedy już mieliśmy ruszać na szlak, dostrzegłam tablicę informacyjną, na której wyraźnie napisano, że większy zbiornik z wodą zabarwioną na żółto, tak naprawdę jest… jeziorkiem purpurowym. I jak tutaj na tym świecie nie dostać świra?

Kolorowe jeziorka tablica purpurowe jeziorko
Kolorowe jeziorka purpurowe jeziorko

Jakieś dwadzieścia minut drogi w kierunku szczytu Wielkiej Kopy zlokalizowane jest kolejne z Kolorowych Jeziorek — błękitne. Miejsce jest ładne, otoczone gęstym lasem, bardzo malownicze i romantyczne. Zbiornik wodny w tym przypadku również stanowi ozdobę tego punktu wycieczki i — co najważniejsze — jego rozmiary już nie przywodzą na myśl dużej kałuży. Problem jednak z tym, że na marne szukać tam błękitu. Za to pod dostatkiem jest zielonej tafli.

Kolorowe jeziorka błękitne jeziorko

Gdzieś w lesie było kiedyś czarne jeziorko. Dotarły do nas jednak słuchy o tym, że jakiś czas temu wyschło do reszty. Na mapach Google go nie ma, a my sami nie trafiliśmy nawet w miejsce, gdzie można było je zobaczyć jeszcze kilka lat temu.

Ostatnim na liście jest zielony stawek. To kolejna kałuża, nieco mniejsza od pierwszego jeziorka. Z tą zielenią to znów ktoś mocno poszalał, bo w najlepszym wypadku można dopatrzeć się tam koloru khaki. Ja osobiście widziałam po prostu mocno zmuloną wodę w kolorze „brudnym jak święta ziemia”.

Kolorowe jeziorka zielone zeziorko

Kolorowe Jeziorka to moim zdaniem totalny przerost formy nad treścią. Są one często reklamowane i sporo się o nich mówi. Miejsce jest komercyjne i przyciąga do siebie setki turystów. To wszystko jest dobre, ale problem polega na tym, że rozbuchanie tego tematu nie jest adekwatne do tego, co znajdujemy na miejscu. Gdybym przyjechała z Warszawy, żeby zobaczyć Kolorowe Jeziorka, które więcej wspólnego mają z brudnymi kałużami, to byłabym wściekła. Dlatego uważam, że miejscówka jest spoko, ale tylko jako element trasy prowadzącej w góry. Same w sobie, dla mnie osobiście są bardziej niż słabą atrakcją i jeśli ktoś wybiera się w te tereny tylko dla nich, to lepiej żeby skosił trawnik dookoła domu…

Kolorowe Jeziorka — co to właściwie jest?

Barwna atrakcja turystyczna znajdująca się w Rudawskim Parku Krajobrazowym, dokładnie we wsi Wieściszowice. Turyści przybywają tam tłumnie żeby zobaczyć cztery jeziorka: żółte, purpurowe, błękitne i czarne (oraz zielony stawek) położone na zboczu góry Wielka Kopa. Zabarwienie słynnych wód nie jest wynikiem wyłącznego działania Matki Natury. Kolory jeziorek są związane ze składem chemicznym tamtejszej ziemi i dna wyrobisk.

W pierwszej połowie XVIII wieku rozpoczęto tam proces wydobywania łupek pirytonośnych, które występują w tej okolicy bardzo obficie. Niedługo potem pojawiła się pierwsza kopalnia pirytu — związek ten przerobiono później na kwas siarkowy. Kopalnia została zamknięta na początku XX wieku. Po jakimś czasie miejsca po wyrobiskach zaczęły podchodzić wodą, co przyczyniło się z kolei do rozwoju turystyki w tamtych rejonach.

Droga na szczyt Wielkiej Kopy

Kiedy już „zaliczyliśmy” Kolorowe Jeziorka, ruszyliśmy w kierunku prowadzącym na szczyt Wielkiej Kopy (871 m n.p.m.). Jest ona czwartą po Skalniku, Dziczej Górze i Wołku pod względem wysokości górą we wschodnich Górach Janowickich. Podejście od strony Wieściszowic jest bardzo lekkie. Z powodzeniem podołają mu rodziny z małymi dziećmi. Pan Frutkowski również nie zgłaszał większych zażaleń, więc czworonogi mogą spróbować podążania za odciskami łap psiego celebryty.

Kolorowe jeziorka droga na Wielką Kopę

Ostrzejsze podejścia są po drodze dwa, ale jeśli nie zanieczyszcza się płuc nikotyną tak jak ja, to z pewnością można je pokonać bez większej zadyszki. Tuż przed szczytem, po prawej stronie znajduje się naturalny taras widokowy. Można tam na chwilę przysiąść na głazach i oddać się przyjemności oglądania górskich szczytów z wysokości.

Kolorowe jeziorka taras widokowy Wielka Kopa

Powiecie: „Ale po co zatrzymywać się tam, gdy do szczytu zostało kilka minut drogi?”. Pytanie jest słuszne, jednak w tym przypadku rzeczywistość i logika nie idą w parze. Na wierzchołku Wielkiej Kopy jest kilka potężnych głazów, dwie ławki ze stołami, podstawa od nieistniejącej już wieży widokowej i mnóstwo bardzo wysokich drzew. Słowem — nie ma tam najmniejszych szans na podziwianie pejzaży.

Kolorowe Jeziorka Wielka Kopa szczyt
Kolorowe jeziorka Wielka Kopa

Chwilę posiedzieliśmy na szczycie, ale szybko zebraliśmy się do drogi powrotnej. Szła ona znacznie szybciej niż wędrówka w górę — nie dość, że w dół po prostu idzie się bardziej żwawo, to jeszcze nie robiliśmy postojów na sesje zdjęciowe kolorowych kałuż. Znaczy tych, Kolorowych Jeziorek. Ewentualne zwolnienia tempa marszu miały miejsce ze względu na to, że Pan Frutkowski miał lekką kontuzję łapy i nie mógł zasuwać z prędkością światła, jak robi to zazwyczaj. Jeśli mu się chce, ma się rozumieć. W Marciszowie byliśmy z powrotem o godzinie 18:00. Cała trasa zajęła nam więc 7 godzin. Wsiedliśmy do samochodu i w totalnej ciszy, które była manifestacją zupełnego zmęczenia, wróciliśmy do Środy Śląskiej.

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
15
OK
53
Kocham to!
11
Nie mam pewności
6
Takie sobie
9
Subscribe
Powiadom o
guest
16 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
antekwpodrozy.pl

Widzę, że mało ludzi :D
Jak byłem w maju to były tłumy :D

Ines Ormańczyk

Mało ludzi? To aż ciężko mi sobie wyobrazić co znaczy „dużo” :) PS. Robiliśmy zdjęcia tak, żeby było widać jak najwięcej przestrzeni, a jak najmniej turystów :)

Wychowanietoprzygoda.pl

NIgdy nie bylam nad Kolorowymi Jeziorkami, ale zapowiada sie ciekawie. Nawet jesli nie zawsze widac ich barwy tak, jak to sobie wyobrazamy :). Pozdrawiam!

Ines Ormańczyk

Wszelkie opinie warto wyrabiać sobie na bazie własnych doświadczeń :)

TosiMama

Byliśmy w Kolorowych Jeziorkach cztery lata temu. Nie było tłumów, a miejsce przypadło nam do gustu. Może przez ten czas trochę się zmieniło.

Ines Ormańczyk

Każdy oczekuje czegoś innego od swoich podróży :)

Irek "blurppp" Wis

Byłem całe dekady temu, verapamil je jako większe. A tak przy okazji to ważne jest by być aktywnym, a cel wyprawy i jego atrakcyjność ma mniejsze znaczenie

Ines Ormańczyk

Też prawda :)

Aleksandra Załęska

Słyszałam wiele pozytywnych opinii o Kolorowych Jeziorkach. Mam w planach się tam wybrać

Ines Ormańczyk

I bardzo dobrze! Warto wyrobić sobie własną opinię :)

Jerzy Czajkowski

Zaskoczył mnie Wasz opis „Kolorowych Jeziorek” gdyż moje wrażenia, sprzed dekady (może z małą nawiązką/) są skrajnie różne. To naprawdę urokliwe miejsce. Może „jeziorka” to szumne określenie, lecz na pewno nie zasługują(zasługiwały) na miano kałuży. Moje fotki, gdzieś „dobrze schowane” na karcie pamięci, starego telefonu mogły by być widocznym znakiem, niestety znajdą się gdy nie będą potrzebne. Wszystko wskazuje na to, że zmiany klimatu (obniżenie się wód gruntowych) i komercja zmieniają nawet tak wydawało by się mało znane miejsca jak Wieściszowice (ja szedłem od małej stacyjki Ciechanowice).

Ines Ormańczyk

Nie wątpię, że w przeszłości jeziorka prezentowały się atrakcyjniej. Dziś jednak są mocno przereklamowane. Gdybym przypadkiem trafiła na takie miejsce w środku lasu, zapewne byłabym zachwycona. Jednak w sytuacji gdy miałabym przyjechać tam TYLKO dla jeziorek np. z daleka, to byłabym mocno rozczarowana.

Karolina

Zaciekawił mnie tytuł wpisu, ale te jeziorka jakieś takie niemrawe chyba co? Może po deszczu wyglądałyby ciekawiej?

Uwielbiam jeziora i takie kolorowe wydają się być ciekawą atrakcją, chociaż szkoda, że w realu wygląda to słabiej. Nie stawiam jednak na nich krzyżyka, bo okolice i klimat wydają się ciekawe, więc jeśli będziemy w pobliżu, pewnie o nie zahaczymy.

Jan Łęcki

W złym dniu trafiłyście do Kolorowych Jeziorek, bo po ulewnych deszczach.
W dane miejsce należy trafić w odpowiednim czasie.
Ja tam byłem kilkakrotnie, proszę porównajcie:
Moja pierwsza relacja…
i następna

[…] Nasza trasa zaczęła się w Wieściszowicach. Prowadził nas zielony szlak. Tamtędy idąc w góry, przechodzi się przez słynną atrakcję turystyczną zwaną Kolorowe Jeziorka. […]

Kategoria:Komercyjny

0 %