Niekomercyjny

Adrenalina po dolnośląsku. WEDŁUG PRZEPISU NW

Adrenalina towarzyszy człowiekowi podczas całego życia. Od początku do końca swego istnienia – boimy się, uciekamy i walczymy. To właśnie wówczas wykształcają się u każdego żyjącego stworzenia mechanizmy odpowiedzialne za stres. Adrenalina pozwala nam właściwie reagować na wszelkiego rodzaju zagrożenia. Każdy z nas zna te uczucia – serce bijące w piersi jak młot, krew uderzająca do głowy, rozszerzone źrenice… 

Żeby wprowadzić się w podobny stan, nie trzeba wiele w dzisiejszym świecie. Szczególnie ostatnio zagrożeń nie brakuje nawet w najspokojniejszych miejscach na globie. Jednak te naturalne dawki adrenaliny nie będą tematem mojego wpisu. Chcę opowiedzieć Wam o czymś więcej. 

Adrenalina. Urbex dolnośląski

Są osoby, które nieustannie poszukują adrenaliny. Potrzebują ogromnej ilości tego „hormonu”. Więcej niż inni. Czasami przeobraża się to w ekstremalny styl życia. Dlatego też ludzie niekiedy wchodzą na bardzo wysokie i niebezpieczne góry, pływają z rekinami albo skaczą na  bungee. Zdają sobie sprawę, że to może ich zabić, ale jednak to robią. Dlaczego tak się dzieje?

To co odurza

Na to pytanie każdy może sobie odpowiedzieć sam, biorąc pod uwagę własne zapotrzebowanie na adrenalinę. U mnie sprawa ta wygląda na pierwszy rzut oka bardzo spokojnie, ponieważ jestem raczej zrównoważona, rozsądna i takie tam inne nudy. Jednak głęboko we mnie siedzi takie coś, czego nie potrafię nazwać, a co bardzo lubi się bać. Jednak strach ten nie jest z tych normalnych. Z marszu automatycznie przerabiany jest w moim mózgu na substancję odurzającą, która bardzo szybko mnie uzależniła. W efekcie tego bez przerwy rozmyślam o tym, co sprawiłoby mi taką właśnie radochę. Wpadam na odpowiednie pomysły, które wprowadzą mnie w ten konkretny stan odurzenia. 

Adrenalina. Urbex dolnośląski

Adrenalina wg mojego przepisu

Czasami wychodzę nocą z domu, wsiadam na rower i jeżdżę po okolicy. Żeby było bardziej z dreszczykiem – nikomu o tym nie mówię. Na ścieżce rowerowej za miastem, gdzie panuje całkowita ciemność, taka samotna wyprawa, jedynie ze światłem rowerowym pozwala mi na doładowanie adrenaliny. Od kiedy zrobiłam to pierwszy raz, nie mogłam przestać o tym myśleć. Podobnie czuję się, kiedy funduję sobie wiele godzin z dala od miast i wsi. Samotny pobyt w lesie i poddanie się tej samotności bez reszty daje podobne efekty. Od jakiegoś czasu rozmyślam z lubością o samotnej nocy pod namiotem w środku lasu. Jak to będzie, kiedy zostanę na łasce losu z dala od świata? W dziczy i ciemności? Już od samych takich myśli zaczyna kręcić mi się w głowie…

Urbex dolnośląski

Fascynujące ryzyko

Wymyślanie podobnych rzeczy nie przychodzi mi zbyt ciężko. Lubię wdrażać swoje pomysły w życie w tajemnicy przed innymi, ponieważ wtedy jest jeszcze bardziej niebezpiecznie. We wszystkim pomaga mi pewna zmiana, która nastąpiła u mnie na początku tego roku. Dosłownie z dnia na dzień przestałam odczuwać lęki w tradycyjny sposób. Przeważnie każdy człowiek, kiedy czuje strach – wycofuje się w bezpieczne miejsce. U mnie dzieje się na odwrót. Ja chcę spoglądać swoim lękom w oczy. I nawet więcej – poszukuję ich. Poza światem, w ciemności albo w opuszczonych miejscach. Wiem, że tam gdzie idę, może spotkać mnie coś złego, a jednak chcę ryzykować. Jest w tym ryzykowaniu coś fascynującego. Moja mama czasem prosi, żebym powiadamiała ją o tym dokąd się wybieram i gdzie jestem. Ona się o mnie boi, a ja uwielbiam, kiedy nikt nie wie co się ze mną dzieje. Kiedy znikam tak bardzo, że aż robi się to niepokojące – wtedy pierwsze skrzypce gra adrenalina. 

Adrenalina. Urbex dolnośląski

Boję się

Oczywiście, że moje życie nie jest jakieś tam mega niebezpieczne. I nie o to chodzi aby takie było. Rzecz w tym, że potrafię z niego wykrzesać tę potrzebną mi dawkę adrenaliny. Żeby prawdziwie poczuć cokolwiek – trzeba się temu oddać w całości. Na co dzień życie moje przeżywam na pół gwizdka, ale czasami przygotowuję sobie prawdziwą, emocjonalną ucztę. Warto żyć dla takich chwil. Znajduję je najczęściej w samotności i w ciemności. Pozwalanie sobie na rzeczy, które wywołują taki rodzaj stresu nadaje życiu smak. Czasami, kiedy o tym opowiadam znajomym, pytają mnie czy się boję? Często też nie znajduję w nich zrozumienia.

Urbex dolnośląski

Nie. Nie boję się tego, co może spotykać mnie w mojej drodze. Boję się jedynie tego, że mogłoby mnie to ominąć.

Godzina w urbexie doskonałym

Ines weszła do tej piwnicy pierwsza. Jeszcze przez chwilę widziałam światło jej latarki i słyszałam jak szepce. Potem rozpłynęła się w ciemności.

Urbex dolnośląski

Siedziałam przy tym urbexsie na czatach. Spojrzałam na zegarek. Była 15 30. Trzeba było to zapamiętać, żeby orientować się dokładnie ile czasu jej nie będzie. Minuty płyną jak godziny, kiedy na coś się czeka. Warowałam tam ukryta w gęstej roślinności i otoczona kamuflażem swojego ubrania. Byłam cicho. Co chwilę spoglądałam w okno, szukając światełka. Wkładałam tam głowę i nasłuchiwałam kroków. Spoglądałam na zegarek. Minęło zaledwie trzy minuty. Jednak nic się nie działo. Z oddali dochodziły mnie tylko jakieś rozmowy, szczekanie psów i warkot silnika samochodu. Ona była w środku, a ja na zewnątrz, jednak już samo to wystarczyło, że krew zaczynała gotować mi się w żyłach. Potrzeba opanowywania tych emocji stwarzała pole do popisu dla adrenaliny. Musiałam być spokojna. Opanowywać panikę i strach. A to nie do końca było proste. W końcu w piwnicach tego leciwego pałacu zniknęło moje jedyne dziecko.

Urbex dolnośląski

„Żyję. Zaraz wychodzę…”

Nie mogłam pójść za nią. Tak się umówiłyśmy, że ona idzie a ja czekam i pilnuję. A w razie czego – wzywam pomoc. Gdybym zmieniła ten plan, mogłybyśmy się pogubić. Znowu spojrzałam na zegarek. Mięło 8 minut. W nogach i rękach zaczęłam odczuwać nieprzyjemne mrowienie. W żołądku pojawiały się skurcze, a oddech stał się szybszy. Ciężko było mi już wytrzymać w jednej pozycji. Zaczęłam spacerować przy okienku, zaglądając w nie co kilka sekund. Patrzyłam i nasłuchiwałam. A tam tylko ciemność i cisza. Kolejne spojrzenie na zegar. Minęło dziesięć minut. Odczuwalne tak, jak przynajmniej jedna godzina. Zdecydowałam się na kontakt telefoniczny. Jednak nie dzwoniłam, tylko napisałam sms – a. Wiadomość tekstowa jest cicha. Tak było rozsądniej. Zapytałam w niej czy żyje? Tak niby pół żartem pół serio. Że wcale się nie denerwuję, tylko tak pytam. Chwilę to trwało, zanim dostałam odpowiedź. Znowu serce zaczęło walić w piersiach jak szalone. „Żyję. Zaraz wychodzę…”

Urbex dolnośląski

Adrenalina a’la urbex. Podano do stołu

Światełko, które pojawiło się gdzieś daleko w korytarzu piwnicy, powoli stawało się coraz jaśniejsze. Po chwili zobaczyłam Ines przy okienku. Szeptałyśmy. Kazała mi wchodzić do środka.

Urbex dolnośląski

Przelazłam przez dziurę i postawiłam stopy na cegłach po drugiej stronie. Panowały tam ciemność i wilgoć. Włączyłam latarkę. Kapało z sufitu i kropla wody spadła mi na czoło. Szłam prowadzona przez Ines. Ona już znała drogę. Podziemia wyglądały jak w starym zamczysku. Okrągłe sklepienia w niskich pomieszczeniach przypominały grobowce.

 Urbex dolnośląski

Mury, te w najniższych partiach wykonane były z kamienia. Cegły były dopiero wyżej. W niskich piwnicznych korytarzach ciemność rozpraszały tylko światła naszych latarek. Wszędzie mnóstwo gruzu. Pomieszczenia bez drzwi. Zakamarki, w których czaił się mrok…

Adrenalina. Urbex dolnośląski

Doszłyśmy do betonowych, wysokich schodów, które doprowadziły nas na wyższy poziom, gdzie było nieco jaśniej. Nie wiem skąd wpadało tam światło, nie zarejestrowałam tego. Byłam już w tym stanie, kiedy adrenalina zaczynała działać. Czułam się odurzona. Skupiona na tym miejscu tak, jakby świat nie istniał, jednak zbyt rozbujana żeby zwracać uwagę na szczegóły.

Urbex dolnośląski

Trupa znaleźć…

Rozmawiałyśmy szeptem. Ines mówiła do mnie, że kiedy szła tymi korytarzami wcześniej, modliła się, żeby tylko nie zastać tam jakiegoś trupa. Robiłyśmy fotografie. Weszłyśmy na kolejne schody. Tym razem były drewniane i konkretnie uszkodzone. Najpierw poszła ona, a dopiero potem ja, żeby nie obciążać ich podwójnym ciężarem jednocześnie.

Adrenalina. Urbex dolnośląski

Na piętrze zastałam spustoszenie. Podłogi powyrywane, drzwi i okna całkowicie zniszczone. Gruz i kurz. Chodziłyśmy po tych pomieszczeniach w sporej odległości od siebie, żeby było bezpieczniej, a i tak wszystko skrzypiało i falowało pod naszymi stopami.

Urbex dolnośląski

Podłogi uginały się złowrogo. Były w nich ogromne dziury, największe tam, gdzie kapało z dachu. Na najwyższy poziom już nie dało się wejść. Z dołu widziałam, że ani schody nie nadają się do użytku ani podłoga. Wszystko zgnite…

Urbex dolnośląski

Miejsce, które może zabić

Tam na górze, gdzie tak wyraźnie widać było jak bardzo niebezpieczny jest ten budynek, karmiłam się emocjami do syta. Widok był to przerażający. Kiedyś nastąpi ten moment, i coś się tam zapadnie najpierw. Mogło się to stać wtedy, kiedy tam byłam.

Urbex dolnośląski

Wiszący nad głową sufit, z dziurą tak wielką, że widać było niebo i ogromne wyrwy w podłodze działały na wyobraźnię. Uginające się belki stropowe i hulający po pokojach wiatr robiły klimat. To urbex nie do naprawienia. Ruina totalna. Takie miejsce może zabić. 

Urbex dolnośląski

Nie chciałabym umrzeć przykryta gruzami walącej się potężnej budowli. Byłaby to straszliwa śmierć. Być może również bardzo bolesna i długa. Najprawdopodobniej pomoc nie przyszłaby na czas. Nie chciałabym zostać zamordowana gdzieś na pustkowiu, ponieważ znalazłam się sama w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Nie chciałabym, żeby moja pasja mnie zabiła, choć często z nią pogrywam. Wiem jednak, że to czym się zajmuję, to nie zbieranie znaczków i nie hodowanie rybek w akwarium. Adrenalina kiedyś może zażądać więcej…

 

 

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
48
OK
26
Kocham to!
9
Nie mam pewności
4
Takie sobie
6
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

O wow! Ja uwielbiam urbex, oglądam na YT ale sama bym się nie zdecydowała, moje serce by tego nie wytrzymało ;)

Ines Ormańczyk

Adrenalina skutecznie zagłusza zdrowy rozsądek podczas urbexowania :)

Aneta Ormańczyk

To prawda :)

[…] lekko napisaną relację, ale w rzeczywistości często są to podobne chwile strachu. Na przykład Ines znikająca w podziemiach opuszczonego dworu, a ja z Frutkiem na warcie pod okienkiem piwnicznym. Fajnie się o tym czyta i pisze, ale […]

Kategoria:Niekomercyjny

0 %