AUTOSTOPEM W GÓRY. Sama na Sowę
Wielka Sowa to królowa Gór Sowich. Jej Wysokość mierzy 1015 m n.p.m. i znajduje się na liście Korony Gór Polski. Sowa zawsze mnie do siebie wabiła i od wielu lat wracam do niej, zdobywając jej szczyt od różnych stron i o różnych porach dnia. Czasem zdarza się, że wchodzę tam nocą, ale dziś opowiem Wam o moim pierwszym z nią spotkaniu. Wybrałam się autostopem w góry. Sama na Sowę.
Na szczycie jej stoi wysoka na dwadzieścia pięć metrów wieża z żelbetonu. To punt widokowy, który dziś jest już zabytkiem. Wieżę zbudowano w 1906 roku i nadano jej imię Otto von Bismarcka. Choć później budowla zmieniała swoją nazwę dwa razy, to i tak najczęściej wspomina się ją w ten pierwotny sposób. Z jej szczytu widać panoramę gór od Śnieżnika po Śnieżkę. I wzgórza Trzebnickie i Masyw Ślęży. Teraz wróćmy jednak do początku mojego opowiadania. Wybrałam się więc sama na Sowę…
Autostopem w góry
Wędrowałam sobie z plecakiem i z wyciągniętym kciukiem po Dolnym Śląsku. Było lato i pogoda dopisywała. Ze Środy Śląskiej nie tak daleko jest do Gór Sowich, ale moja droga tam trwała bardzo długo. Przesiadałam się z jednego auta go drugiego i przemierzałam trasę krótkimi odcinkami. Nie śpieszyło mi się jednak i wcale mi to nie przeszkadzało. Miałam cały weekend tylko dla siebie.
Czasem gubiłam się w trasie, bo nie zabrałam ze sobą mapy. Nie stanowiło to jednak problemu, ponieważ bez mapy też można ciekawie podróżować. Pytałam o drogę napotkanych ludzi. Nawiązywałam nowe znajomości. Zdarzało się, że kierowca nadrabiał drogi, aby wysadzić mnie w najlepszym miejscu do dalszego łapania stopa. To był podróż na luzie. Nie gonił mnie czas. Nie gnałam przed siebie do celu, ale spokojnie przeżywałam tamtą wyprawę.
Maksymalny spontan
Kiedy Góry Sowie były już bardzo blisko i szykowałam się do wejścia na szlak na Sowę, było już popołudnie. Miałam w plecaku trochę wody i kanapkę. I nie było żadnych planów związanych z noclegiem. Nigdzie wcześniej się nie zakwaterowałam. To był maksymalny spontan.
I nie myślałam wtedy o niczym innym jak tylko o mojej drodze przez las. Ostatnie ludzkie domostwa zostały za mną na końcu polnej dróżki, w którą skręciłam według wskazówek miejscowych. Polna ścieżka prowadziła wśród łąk, na których pasły się owce i krowy, a potem zaczynał się szlak na Wielką Sowę.
Szlaki górskie kojarzą się z wycieczkami turystycznymi. Powinni tam bez przerwy mijać się z plecakami amatorzy górskich wypraw, ale wtedy na Wielką Sowę szłam sama. Ubita wygodna droga prowadziła cały czas pod górę. Korony drzew dawały sporo cienia. Powietrze było chłodne i nieco wilgotne. Podejście nie było trudne, ale i tak dostawałam zadyszki i zatrzymywałam się co jakiś czas, aby wyrównać oddech.
Wtedy słuchałam odgłosów lasu. Poruszające się ptaki w koronach drzew, przemykająca w oddali sarna, ruda wiewiórka skacząca z gałęzi na gałąź, albo ciężko poruszające się cielsko dzika w kniejach. Minęło naprawdę sporo czasu, zanim spotkałam na szlaku pierwszego człowieka.
Autostopem w góry — Wielka Sowa
Nie wiem, ile czasu trwała moja droga na szczyt. Zapewne długo, ponieważ tyle rzeczy na szlaku przykuwało moją uwagę, że pozwalałam, aby czas uciekał bez kontroli.
Zauważyłam, że Sowa bardzo choruje. Widziałam obrazy, które nie wyglądały dobrze.
A potem z oddali ujrzałam Wieżę Bismarcka.
Łatwo było ją objąć wzrokiem, ponieważ na wierzchołku Wielka Sowa nie jest zbyt mocno zalesiona, a sama wieża góruje ponad wszystkim, co ją otacza.
Byłam u celu. Pierwszy raz na Wielkiej Sowie.
Sielankowanie na szczycie
Zawsze wpadam w taki zachwyt, kiedy spełniam swoje marzenia, że czuję w duszy sielankę. Ogrania mnie taka błogość i zadowolenie z siebie. Zachwycałam się wszystkim, co mnie wtedy tam otaczało i wszystko chciałam zobaczyć i niczego nie uronić. Wieża była otwarta dla turystów, więc czym prędzej kupiłam bilet. Prawie biegłam schodami na górę, chcąc jak najszybciej dostać się na taras.
I stanęłam na szczycie wieży i spojrzałam na świat oczami Boga. Z ogromnej wysokości oglądałam roztaczającą się przede mną panoramę idealnego piękna.
Nie sposób było wówczas myśleć o czymkolwiek innym. Ludzie, którzy byli tam obok mnie, milczeli wpatrzeni w dal. Byli jak zahipnotyzowani i podobnie jak ja pod silnym wrażeniem widoków z czterech stron świata.
A potem zeszłam na dół i wygodnie rozsiadłam się pod wieżą. Godzinka relaksu, skromny posiłek i dużo głębokich oddechów. Chwile tylko dla siebie, bezcenny czas.
Autostopem w góry. W drodze powrotnej
Nie zeszłam z Sowy tą samą trasą. Zaje się, że schodziłam stokiem narciarskim.
Nie wiedziałam dokładnie, dokąd zaprowadzi mnie ta droga. Nie spieszyłam się, robiłam sobie postoje, upajam pięknem okolicy.
Kiedy już zeszłam z góry, zobaczyłam asfaltową drogę i usłyszałam jadący samochód za zakrętem. Przystanęłam i czekałam, aż nadjedzie. Zacząłem łapać stopa i samochód od razu się zatrzymał. Ucieszyłam się i zapytałam kierowcę, dokąd się z nim zabiorę, bo kompletnie nie wiem, gdzie jestem. Staruszek w rozklekotanym aucie uśmiechnął się i powiedział, że podwiezie mnie do Modlęcina. Powiedział też, że kiedy zbierał grzyby, zobaczył mnie na stoku i postanowił zabrać po drodze, kiedy zejdę. A więc starszy pan czekał na mnie. Takie są podróże za jeden uśmiech.
:) też mi się przyjemnie jeździ autostopem po polskich górach; zachęcająca ta trasa na Wielką Sowę, muszę spróbować nie zapomnieć, że chciałabym się tam wybrać.
Zapamiętaj koniecznie! :)
Wiedziałas gdzie przyjechać i zobaczyć piękno naszych gór sowich musisz jeszcze zasiegnąć opowiesci o tych górach z lat 50 i 60 tu my własnie mielismy wspaniałe dzieciństwo tu się urodziłem i jestem z tego dumny i każda opinia o moich górach mnie bardzo cieszy. Trochę człowiek już niszczy nam to wspaniałe miejsce. W dużej mierze turysci nie zdajacy sobie sprawy jak szkodzą tej naturze i to mnie najbardziej denerwuje. Mamy swoją stronę gdzie można dużo zdjęć obejrzeć ludzi i krajobrazów którzy tu jako repatryjanci przyjechali i stworzyli nam domy.
Super miałaś przygodę … ja w tym roku pierwszy raz wybieram się na majówkę na Wielką Sowę, od nie dawna mieszkam blisko tych gór i to już mój czas aby się tam wybrać. Nad miar pracy, sprzątania koło domu powoduje, że czasami zapominam, że mieszkam w górach. Czas to zmienić w tym roku i rozpocząć zwiedzanie :)
Jako tubylec (Bielawa), kochający góry muszę Ci powiedzieć że nie widziałaś najlepszego. Od Wielkiej Sowy w moim odczuciu lepsza jest Kalenica a jeśli mam Ci zaproponować super wypad w moje górki to idź od Srebrnej Góry (fort) przez przełęcz Woliborską na Kalenicę po zejściu na Zimną Polanę idź górą do schroniska Zygmuntówka (fajne zejście stokiem narciarskim) tam możesz przekimać lub jeśli wyrobisz się z czasem i moc będzie w Tobie nadal idź do schroniska Orzeł i tam prześpij. Wstań rano i wyjdź na widoczki o wschodzie słońca. Szczęka opada. Polecam także historię związaną z kompleksem Riese, co możesz choćby częściowo zrobić rano, muzeum Mölke i sztolnie Walimskie bądź Włodarz. Ja korzystam z aplikacji „mapa turystyczna” na telefonie z androidem ale na inne systemy chyba też jest. Pomoże Ci zaplanować wypad, dystans, trasę, szlaki, nocleg, itd. Nie żeby spontan był zły ale wiedzieć gdzie, co i jak pomaga nie przegapić najlepszego. Pozdrawiam.
Dziękuję :) Na pewno skorzystam z rady :)
Fajne przeżycie :-) Kto Ci robił zdjęcia z tyłu?