BROWAR W ŚRODZIE ŚLĄSKIEJ. Mały Polny Zamek
U nas w mieście częściej mówi się (jeżeli w ogóle ktoś to wspomina) – Polny Zameczek, ale ja wolę bardziej wierne tłumaczenie tego obiektu z języka niemieckiego – Feldschlösschen. Mały Polny Zamek. To był browar w Środzie Śląskiej, wokół którego zrobiło się ostatnio u nas trochę zamieszania, pomimo, że tak naprawdę nikt nic o tym miejscu nie widział…
Wszystko zaczęło się od tego, że ktoś w sieci dodał zdjęcie średzkiej stacji kolejowej, która mieści się w zasadzie już w Szczepanowie i podpisał to miejsce – Polny Zameczek. Nie zajmowałam się tym tematem, ale w pamięci mi to zostało. Później tą samą nazwą Sławek podpisał na hydralu dawny młyn średzki wrzucając „do jednego worka” dwa niezależne od siebie obiekty. Znalazł się tam wspominany młyn i stary browar w Środzie Śląskiej jako jedność, a to nie jest prawda. Następnie, jakiś czas temu doszły mnie słuchy, że przy domu, przy nieistniejącym już dziś browarze ktoś zlikwidował kolumnę stojącą w ogrodzie. Na prośbę Sławka poszłam to sprawdzić i ustaliłam, że nic złego się nie stało. Kolumna z bezgłową postacią nadal tam jest… I wtedy się zaczęło!
Browar w Środzie Śląskiej
Tak to właśnie u nas wygląda. Zaczyna się niewinnie, ale jak już połkniemy bakcyla, rodzi się śledztwo i nie ma że boli, że czegoś nie wiemy, że może odpuścimy. Nic z tych rzeczy. Temat jest realizowany, wałkowany, rozszyfrowywany aż do skutku. Browar w Środzie Śląskiej nie był jeden, ale nam chodziło tylko o Mały Polny Zamek. Miejsce tajemnicze. Od lat odkładane do lamusa, bo blisko, bo się zdąży…
Mijałyśmy ten dom, kiedy wyruszyłyśmy w teren po fotografie do wpisu o Lipnicy. Spojrzałam do ogrodu i mówię do Ines – Zobacz, ta kolumna nadal tu stoi, a Sławek mówił, że chyba już jej tam nie ma. Zrobię zdjęcie i mu wyślę. Obiecałam.
No i wiadomość poszła. W odpowiedzi dostałam zaspanego smsa, z którego przede wszystkim przeczytałam, że on nie ogarnął o co caman. Wytłumaczyłam o co chodzi i wtedy narodził się w mojej głowie plan. Skoro tak długo ta historia na nas czeka, zróbmy to! Bo w końcu naprawdę figura zniknie i będzie pozamiatane.
Potem już wszystko co robiłyśmy, podporządkowane było tej sprawie. Cały wieczór spędziłyśmy czytając mapy i przeszukując sieć. Później napisałam wiadomość z zapytaniem o postać na kolumnie do Średzkiego Muzeum. Następnego dnia postanowiłyśmy zrobić lustrację terenu. Wejść na posesję…
Temat zdążył urosnąć już przez ten czas do gigantycznych rozmiarów, a jego treść stała się maniakalna. Nie opowiem Wam jak wyglądały nasze rozmowy, bo można byłoby od nich oszaleć. Jednak faktem jest, że we dwie, bez muzealnego wsparcia w jeden wieczór i jeden dzień rozpracowałyśmy browar w Środzie Śląskiej i Polny Zameczek we wszystkich możliwych wątkach. Posłuchajcie…
Mały Polny Zamek
Zacznę od wykluczenia stacji kolejowej w Szczepanowie ze związku z Polnym Zameczkiem. To poważny błąd w sztuce. Nazwa ta – oprócz browaru i gospody – nadana była ongiś przystankowi kolejowemu, który znajdował się nie w Szczepanowie jak sugerowano wcześniej, ale na zakręcie tuż przed browarem. Dokładnie w tym miejscu…
To było strategiczne zagranie. Ludziska wsiadali w kolejkę na rynku i wysiadali przy Małym Polnym Zamku. Kto chciał, jechał dalej do stacji oczywiście. Dlaczego jednak przystanek ten był taki atrakcyjny? Ponieważ miejsce to nie było jedynie zakładem produkcyjnym. Piękny, stary dom na dzisiejszej ulicy Kasztanowej z kolumną, na której stoi bezgłowa postać, to dawna gospoda zwana ongiś Mały Polny Zamek. Tam można było się zabawić pijąc lokalne piwo i wino, jak kto lubił. Przystanek kolejowy wyliczony był perfekcyjnie. Tutaj historia zaczyna się rozpędzać. Trzymajcie się mocno, bo to będzie jazda bez trzymanki…
Weszłyśmy na teren prywatny. Obeszłyśmy ten wielki dom. Z drugiej strony znajduje się ogród i tajemnicza kolumna. Sławek pytał wcześniej – Czy (ta postać) to jest bardziej świeckie, czy bardziej sakralne? Wtedy nie wiedziałam. Ale kiedy już byłam w temacie – on nie powtórzył zapytania, więc nic nie mówiłam. Ines nacisnęła dzwonek przy drzwiach. Ja nie miałam siły tamtego dnia na porażkę. Może nas wyrzucą na zbity pysk? Trzeba było zrobić foty i spadać… Ale ona nie! Ona chciała wszystko na legalu. Jak pan Bóg przykazał. Chwilę czekałyśmy w napięciu. Słychać było ruch w domu i oczekiwałyśmy niecierpliwie reakcji na naszą wizytę. Wyszła do nas bardzo miła kobieta. Ines zadawała pytania szybko i konkretnie. Na każde z nich dostałyśmy wyczerpującą odpowiedź – Postać na kolumnie to Gambrinus. Tutaj, w tym domu kiedyś była restauracja, a dalej w górę na przeciwko młyna – to pomieszczenia po browarze.
Zapytałam o to, czy browar po wojnie przerobiono na młyn? Okazało się, że dziadek tej miłej pani zaraz po przesiedleniu najął się do pracy we młynie, a zamieszkał w dawnej gospodzie należącej do browaru. Oba te obiekty istniały w tym miejscu na przeciwko siebie, a więc – Sławek! Masz robotę z poprawkami u siebie :)
Motyle w grudniu
Duży, piękny dom, który dawniej był gospodą „pod wezwaniem Gambrinusa” ma ciekawy ryzalit, który dobrze widać od strony ulicy. Zawsze myślałam, że to jakiś sakralny akcent. Kaplica domowa albo coś w ten deseń.
Na miejscu dostałam cenną informację. To była scena. Stał tam być może fortepian albo po prostu było to miejsce dla kilku muzyków i śpiewaka. Niesamowite odkrycie! Być może, albo nawet na pewno na piętrze mieszkał właściciel gastronomii, a w ogrodzie stawiano latem stoliki. Osoba, która z nami rozmawiała pokazała nam stare zdjęcia z tego przybytku. Dzięki nim złapałyśmy trop źródłowy i dotarłyśmy do publikacji Środa Śląska na starej widokówce, skąd pochodzą zdjęcia poniżej.
Odkrycie to spowodowało, że wszystkie motyle w moim brzuchu obudziły się w grudniu, tuż przed świętami. Zakochałam się w tej historii na zabój…
Mogłoby się wydawać, że wtedy już będziemy miały dość. Nic mylnego. Gambrinus bardzo rozpalił moją wyobraźnię. Od razu wysnułam (całkiem intuicyjną) teorię, że głowę odstrzelili mu Rosjanie. Uszkodzili również jedną nogę, przez co teraz jest nie tylko bezgłowy ale i chromy. Ktoś potem napisał do mnie wiadomość – Czterdzieści lat wstecz znałem człowieka, który opowiadał, że pamiętał czas kiedy postać na kolumnie miała jeszcze głowę. Mówił że na terenie posesji u zbiegu ulic Żytniej i Kasztanowej mieszkał właściciel winnicy. Pozostałością są piwnice gdzie leżakowało wino. Wracając do postaci na kolumnie mówił, że został w ten sposób przedstawiony właściciel winnicy z opowiadań mojego znajomego rozmówcy wynikało, że głowę strącili Rosjanie, którzy wkroczyli do Środy Śląskiej. Sama głowa rzekomo jest zakopana przy kolumnie. Wszystko to opowieści mojego, niestety nie żyjącego kolegi. Czy prawdziwe ? Nie wiem.
Browar w Środzie Śląskiej. Co wiedziałam o Gambrinusie?
Że to patron piwowarów jest i to by było na tyle. Ines powiedziała mi, że jest takie piwo o tej nazwie, ale nigdy go nie kosztowałam. Więc zaproponowałam, żeby przy tej niezwykłej okazji zafundować sobie takie na wieczór. Przeszukałyśmy wszystkie monopole w mieście, a jest ich sporo, i ani jednego Gambrinusa nie udało się kupić. Totalna porażka! W drodze powrotnej do domu wstąpiłyśmy do biblioteki i wypożyczyłyśmy kilka książek w temacie, a potem ruszyłyśmy do miejscowej pizzerii, bo mocno zgłodniałyśmy. Tam w oczekiwaniu na obiad przeglądałyśmy publikacje i wałkowałyśmy temat, gratulując sobie w międzyczasie, którego nie ma, osiągnięć w rozpracowaniu tematu. Ja jednak notorycznie wracałam do pytania – dlaczego to był Mały Polny Zamek? Dlaczego zamek? Może tam kiedyś w przeszłości znajdował się jakiś fort? Niemcy lubili tak nawiązywać do historii w nazwach. No znikąd się to nie wzięło. Dlaczego zamek? No dlaczego?
Ines odpaliła neta. Wpisała w wyszukiwarkę imię Gambrinusa. I zaczęła czytać – Postać to niemal mityczna, którą kojarzy się z Janem Primusem, władcą Brabancji, który podobno żył w XIII stuleciu. Opowiadają o nim głównie legendy. Podobno ważyć piwo nauczyła go sama egipska bogini Izyda… No to dalej! Sprawdzamy kim był ów Primus. Monarcha ten postrzegany jest za jednego z wybitniejszych w Niderlandach XIII wieku. To był król!
To król… Dlatego browar w Środzie Śląskiej nazwano Mały Polny Zamek…
Wiedziałam, że znikąd się to nie wzięło! Czułam to w kościach :) Jak jest król, to musiał być i zamek! Posąg na kolumnie przy dawnej gospodzie jest bez głowy. Gdyby ją miał, widziałabym, że jest koronowana, bo tak Gambrinus jest przedstawiany i byłoby łatwiej. Ale skąd TAKI akurat król na tej ziemi? Myślałam – mam intuicję! – ale nie wiedziałam wówczas, że to dopiero początek…
Jednak powoli! Wróćmy się o kilka kroków, bo to ważne. Władca w Niderladnach. Konkretnie w Brabancji. Skoro tak – to mowa jest nie inaczej jak tylko o Brabancji Północnej, która to jest prowincją Holandii. Dajesz, dajesz Aneta! Złapałaś trop… I co to ma wspólnego z Małym Polnym Zamkiem, gdzie królował browar w Środzie Śląskiej? No co? No co do cholery!? Odpaliłyśmy stare mapy na geoportalu. Nosy nasze w smartfonach, a pizza stygnie. „Smacznego” – życzy nam przemiła kelnerka, która postawiła przed nami posiłek. Yhy yhy – odpowiadamy- i dalej wałkujemy temat, nie odrywając oczu od mapy. Dokładnie na dzisiejszej ulicy Malczyckiej w Środzie Śląskiej, która prowadzi – jak w mordę strzelił – do Małego Polnego Zamku, który ongiś był gospodą – w XIX wieku osiedlili się Holendrzy, a dzielnica ta wówczas po niemiecku zwała się Neuholland. Nowa Holandia! Bingo!!!
Energia wydostała się z naszych głów i eksplodowała poprzez machające dłonie, aż sztućce pospadały na podłogę, wypadając nam z rąk bez kontroli. Nasza kelnerka zbierała je z miłym i wyrozumiałym uśmiechem na twarzy, Ines za wszystko przepraszała a ja wstałam i przemawiałam głośno, rozgorączkowana i kompletnie oderwana od rzeczywistości – To była holenderska meta! Browar w Środzie Śląskiej! Mały Polny Zamek! I ich mityczny król na kolumnie! Z brzuchem od piwa rozdętym…
Takie odkrycia na moim podwórku!
Kiedy emocje opadły przeczytałam książkę, w której napisano kilka zdań o Małym Polnym Zamku oraz czasach, kiedy miejsce jego było niezabudowane. W XV wieku dzisiejsza ulica Malczycka zwana była Bydlęcą Drogą. Prowadzono nią krowy na pastwiska, które znajdowały się tam, gdzie potem wybudowano browar w Środzie Śląskiej. W XIX wieku drogę tę nazwano ulicą Holenderską, przez wzgląd na jej mieszkańców.
Po średzku zwany – Polny Zameczek należał najsampierw do Keilów. O postaci Gambrinusa wiemy z przekazów ustnych. Kim była postać stojąca na kolumnie opowiadali ci, którzy ostatni byli wysiedlani z miasta. Nie ma więc pisanych źródeł, są tylko niemieckie opowiadania. Czy rzeczywiście posąg miał rysy któregoś z Keilów? Pierwszego z nich, średzkiego tytoniowego bogacza – Karola Fryderyka? Czy też tego, który w kolejnym pokoleniu postawił gospodę przy browarze? Tego już chyba nie dowiemy się nigdy…
Takie oto są to odkrycia na moim podwórku. Zawsze odsuwałam ten temat, ponieważ jako, że był na wyciągnięcie ręki, wydawał mi się łatwy. Jednak teraz widzę, jaka to jest ciężka praca, żeby stworzyć takie opowiadanie. Musiałam przeczytać dwie książki, aby dokopać się do wszystkich tych informacji, które Wy przeczytacie w pięć minut. Czasami słyszę, że moje wpisy blogowe czyta się lekko, że informacja podana jest przystępnie. To efekt takiej właśnie żmudnej pracy. Czytanie po nocach z braku czasu, studiowanie starych map, że o lustracji terenu i zbieraniu archiwum fotograficznego nie wspomnę. Każde moje opowiadanie na tym blogu jest pełne poświęcenia. Oddaję się tej pracy bez reszty…
Dzieci z plantacji tytoniu
Tak jak już wcześniej wspominałam, browar w Środzie Śląskiej, o którym tu rozprawiam najsampierw należał do rodziny Keilów. Pojawiają się oni w mieście na przełomie wieków XVIII i XIX. To znaczy, nie koniecznie należy rozumieć to dosłownie, ponieważ mówię tu o pojawieniu się ich na scenie interesów. Karl Friedrich Keil, zwyczajny w sumie mieszczanin zajął się w Środzie Śląskiej produkcją tytoniu, bo od tego właśnie zaczęła się fortuna tej rodziny, co z czasem mocno zaprocentowało i Keilowie stali się najpierwsi w mieście.
W latach 30 i 40 XIX wieku w w Środzie Śląskiej zanotowano pewne ciekawe, acz niepokojące zjawisko. Otóż w czasie tym niewiele rodzin średzkich posyłało swoje dzieci do szkoły. Nie było ich tam, ponieważ pracowały na tytoniowych plantacjach. U Keila? Bardzo prawdopodobne. Nie dziwi mnie to wcale. W podobnych przypadkach zawsze cel uświęcał środki. Dzieci na plantacji tytoniowej były zapewne tańsze od osób dorosłych, a przedsiębiorca przeliczał koszty. To musiało mu się opłacać. Natomiast jego pracownicy, przyciśnięci przez biedę sprzedawali się za chleb codzienny jedynie, podczas kiedy Keilowie byli już bardzo bogaci.
Kolejnym w dziejach rodziny, który przejął interes tytoniowy był Curt Keil, zwany jako producent cygar i tabaki. Curta odnalazłam również w innych, ciekawych okolicznościach. W czasie między dwiema wielkimi wojnami istniało w mieście Męskie Towarzystwo Gimnastyczne, które po 1935 roku zostało poddane kontroli ówczesnych władz, czyli nazistów. I w tym właśnie czasie przewodniczącym tego Towarzystwa był Curt Keil. Producent wyrobów tytoniowych. Rodzinny majątek Keilów rósł w siłę. Gdzieś po drodze pojawił się pomysł z Małym Polnym Zamkiem, który po 1922 roku został sprzedany. Jednak nowy właściciel niczego nie zmienił. Wszystko tam zostało po staremu. Z gospodą, kolumną w parku i z piwem i winem w sprzedaży. Jak to w takich miejscach bywa…
Browar w Środzie Śląskiej po wojnie
Nic mi nie wiadomo o tym, aby browar po II wojnie światowej jeszcze funkcjonował.
Z całą pewnością jednak uruchomiony został młyn, który położony jest po drugiej stronie drogi. Budynki browaru najprawdopodobniej zostały zaadoptowane na potrzeby młyna. Wszystko się przemieszało i po latach nikt już o browarze nie pamiętał. W jego podziemnych magazynach po wojnie nowo przybyli przesiedleńcy znajdowali też beczki z winem.
Trunek miał stałą konsystencję. Był jak galareta. To musiało być bardzo stare wino. Kiedy słuchałam tej opowieści, przypomniało mi się – po tylu latach! – jak moja babcia opowiadała mi, że ktoś przyniósł mojemu dziadkowi takie wino jako zapłatę za buty. Dziadek był szewcem w mieście, po wojnie otworzył zakład na ulicy Świdnickiej.
Człowiek był to bardzo rozrywkowy i przysłowie – pije jak szewc – było mu dobrze znane. Od babci wiem, że bez problemu przyjął taką zapłatę. Wino potem krojono na małe kostki i nie wypijano, ale zjadano. Teraz myślę, że to mogła być ta sama beczka, o której słyszałam. Ta z Małego Polnego Zamku…
Browar w Środzie Śląskiej i gospoda zwana po średzku – Polny Zameczek – powstały w swoich czasach konkretnie pod osiedle Holendrów. Mieszkańcy Neuholland mieli tam blisko i to oni byli najpierw głównymi klientami tego gastro przybytku. Tak podpowiada mi intuicja. W parku przy gospodzie na kolumnie stał ich mityczny władca. Klimat był podkręcony po królewsku. Jeżeli kiedyś przyjedziecie do mojego miasta, pójdźcie do tego miejsca i sami zobaczcie. Bezgłowy posąg nadal opowiada tam tę historię…
Bardzo ciekawe! Swoją drogą podziwiam Waszą dociekliwość i pasję poznawania dziejów.Jesteście nieocenieni, uchronicie przed zapomnieniem historię tych miejsc.Pozdrawiam i życzę dalszych ciekawych odkryć! Jacek Zalewski (NL)
Dziekuje, fascynujaca opowiesc :)
Głowa Gambrinusa powinna znajdować się w Średzkim muzeum.Znaleziona została przezemnie ( pierwszy podniosłem ją z wykopu) i Mariana Burzyńskiego, który poprosił mnie o pomoc przy awarii.Nastepnie została przekazana do muzeum.W przekazaniu ”palce maczał” podobno Wiktor Kalita,ale to z nim trzeba porozmawiać,..dla pewności.Mnie przy tej operacji już nie było.