Całkiem zapomniany dwór. Historia, której nikt nie chce
Buczki fascynowały mnie od dziecka. Często przejeżdżałam rowerem przez ten przysiółek Ciechowa, kiedy jechałam nad wodę do Ujazdu Górnego. Przy starym, wielkim, tajemniczym domu z drewnianą werandą zatrzymywałam się nie jeden raz, kiedy złapała mnie w trasie letnia burza. Ten budynek przemawiał do mnie, odkąd pamiętam…
Nie wiem, dlaczego nigdy wcześniej nie poruszyłam tego tematu, ale widać musiał dojrzeć we mnie. Buczki istnieją, jednak prawie nikogo nie interesują historycznie. Od jakiegoś czasu osada ta mocno się rozbudowuje. W kierunku Cesarzowic…
I w stronę lasu chwalimierskiego.
Staje się coraz większa dlatego, że to całkiem niezłe miejsce do życia. Mam dobrego znajomego z Buczków, który wybudował sobie tam drewniany dom i cieszy się życiem tuż przy lesie. Osada rzeczywiście ma wyjątkowy klimat, jednak mało kto wie, że to wszystko przez niesamowitą historię, którą od wieków skrywa.
Buczki dawniej były samodzielną miejscowością. Teraz to jedynie część Ciechowa. Położone są na Dolnym Śląsku, w powiecie średzkim i w gminie Środa Śląska.
Buczki. Poszukiwania
Zanim zaczęłam pisać to opowiadanie, wpisałam w wyszukiwarkę frazę Buczki, w celu zorientowania się ile zdjęć z tego przysiółka znajduje się w sieci? Korzystam w takich wypadkach z konkretnych, sprawdzonych źródeł, gdzie zwykle wszystko jest osiągalne. Jednak nie tym razem! Zaprawdę powiadam Wam, Buczki nie mają brania nawet wśród najwytrwalszych, współczesnych kronikarzy. A więc pomimo tego, że są bardzo dostępne, bo leżą przy trasie z Ciechowa do Cesarzowic, to zdjęć Buczków w internecie jest jak na lekarstwo.
Byłam tam w tym roku z Ines na specjalnej, gruntownej lustracji terenu. Wjechałyśmy cichaczem na rowerach na teren dawnego folwarku, a potem podeszłyśmy do dworu z tyłu, przekraczając dawną fosę. Rów jest to szeroki i podmokły, dlatego ścieżka po nim wyłożona jest gruzem. Znajduje się tam również drewniany mostek. Za dawną rezydencją jest skarpa, a tuż obok za budynkami gospodarczymi płynie strumień. Nie trzeba być historykiem czy archeologiem, aby z terenu tego wyczytać, że wszystko to ongiś było ufortyfikowane.
Całkiem niezauważany dwór
Ten stary dom nie jest zwykłym budynkiem mieszkalnym. Jest pokaźnych gabarytów i zajmuje centralne miejsce na terenie tego dawnego majątku. Bliżej szosy w krzakach znajduje się stara lodownia dworska. Nie widać jej, ponieważ roślinność całkiem ją zdominowała.
Buczki są bardzo stare, wspomina się o nich w dokumentach Śląska w pierwszej połowie XIV wieku, jednak nie od początku są jasno rysowane przez historię. Najpierw łączy się je z pobliskim Bukówkiem, ponieważ wszędzie pojawia się jedynie nazwa Buchwald. Dopiero z czasem wyłaniają się z dziejów jako Mały Bukówek, czyli Buchwalden. Z upływem lat Ciechów wchłonął tę leciwą osadę i w ten sposób doszło do całkowitego na nią zobojętnienia. Oczywiście po drodze działo się jeszcze mnóstwo innych rzeczy, jednak o tym przeczytacie więcej w mojej książce, która już niebawem stanie się dostępna. Póki co jednak rozsmakowujmy się w tej prawie nieznanej historii o osadzie sprzed wieków, która w sumie cały czas istnieje. Ślady po niej są bardzo wyraźne, czytelne w terenie i dostępne dla każdego. To fascynujący relikt dziejów osadnictwa na tych ziemiach, a nikomu nie chciało się nawet zamieścić w internecie fotografii z Buczków.
Uwielbiam takie historie! Te, których nikt nie chce…
Jednak fakt, że wiemy mniej więcej, kiedy Buczki zyskały tożsamość, ponieważ zapisano ich nazwę na papierze, nie oznacza wcale, że to jest najciekawsze w ich historii. Pomimo że teren dawnego folwarku zamyka fosa, budynki te pochodzą co najwyżej z początków XX stulecia. Chcąc ujrzeć tam coś starszego, trzeba by zejść do piwnic dworu. Fundamenty z całą pewność pamiętają XIV wiek. Jednak nawet gdybym dostała pozwolenie na takie zwiedzanie, to i tak nie byłyby to fajerwerki w tym opowiadaniu. Buczki bowiem nie narodziły się w tym miejscu, gdzie zastajemy je teraz. One powołane do życia zostały w wielkim lesie, do którego prowadzi ta sama droga co przed wiekami. Kiedyś rosły przy niej drzewa, teraz stoją nowe domy…
Widzicie linię tych wielkich kniei na wprost? To tam powstały pierwsze Buczki. Wtedy jednak nikt ich tak nie nazywał.
Kiedy przybyłam do tego miejsca po raz pierwszy, szłam bezdrożem, albo po ścieżkach zwierząt.
Ta nieistniejąca, ongiś ufortyfikowana osada jest nadal czytelna w terenie. Otaczają ją dwie fosy i napisano o niej legendę. Z tych przekazów — trochę ustnych, a trochę spisanych można wiele dowiedzieć się o losach jej mieszkańców. Poznać imiona tych, którzy tam gospodarowali oraz dowiedzieć się o przyczynie zmiany jej lokalizacji.
Pierwsze Buczki w wielkim lesie
Żeby jednak wszystko to zobaczyć, trzeba wyruszyć w drogę przez ostępy. Nie liczyć na wygodę i cierpliwie wypatrywać reliktów tych dziejów…
Ten las jest niezwykle piękny. Rosną w nim grzyby, najróżniejsze gatunki drzew i żyją dzikie zwierzęta. Jest ich mnóstwo. To dziki, jelenie, sarny, wilki, bobry i ptaki drapieżne, a wśród nich bieliki. W czasach, kiedy przybywali tu niemieccy koloniści, których zapraszał serdecznie już sam książę Henryk Brodaty, aby zasiedlali oni te dzikie tereny, karczowali drzewa i uprawiali ziemię, w obrębie tych kniei powstawały wsie. Było ich tu sporo, niektóre z nich ocalały i do dziś mają się dobrze, a po innych zostały jedynie wały.
W lesie tym stały zamki, a obok nich znajdowały się cmentarzyska. Niektóre z dróg, które wyglądają zwyczajnie, pamiętają tamte czasy, ponieważ wybudowano je z kamieni jako dojazdowe do fortów. W terenie tym można namierzyć liczne akweny, z którymi związane są lokalne podania. Ta cudna zielona przestrzeń pełna jest niesamowitych, często solidnie udokumentowanych dziejów.
Przychodzę tam często, żeby badać kolejne partie tych ostępów. Za każdym razem odkrywam coś nowego. Idę do tego lasu często całkiem sama i przemierzam go, lustrując wzrokiem każdy kawałek ziemi i przyglądam się wszystkim większym kamieniom. Jeszcze rok, najdalej dwa i poznam wszystkie tamtejsze tajemnice…
To tutaj zaczęły się Buczki. Osada otoczona była podwójną fosą, co widać wyraźnie na zdjęciu powyżej. Po wieży rycerskiej (stoję z Ines na jej terenie) została tylko podmurówka, rozniesiona wprawdzie w perzynę, ale cały czas leży blisko gródka. Kiedy zaczynają się jesienne deszcze, fosa ponownie napełnia się wodą tak jak przed wiekami.
W mojej książce opisałam między innymi losy mieszkańców wspominanej tu zaginionej osady. Tam znajdziecie wszystko, co udało mi się wyłowić z mroków dziejów tej okolicy – O rycerzach, śmiertelnych intrygach i bajecznych majątkach…
Materiał zawiera autoreklamę.
Uwielbiam takie historie a Ty opowiadasz je zjawiskowo. Uważaj na siebie kobieto :-)
Cieszę się, że Ci się podoba w Nieustannym Wędrowaniu :) Polecam również moją pierwszą książkę, już niedługo będzie dostępna :)