BUNKRY NAD ODRĄ — Strategiczne podejście do historii
To była ostatnia niedziela stycznia. Temperatura na plusie, słonecznie i radośnie zrobiło się na świecie. Pomyślałam, że warto wykorzystać taki piękny dzień i wybrać się nad Odrę. Nie było wiatru, nie straszyło mrozem. To najlepszy czas na to, żeby powłóczyć się nad brzegiem rzeki i poszukać sobie jakiejś ciekawej historii do opowiedzenia. Naszym celem stały się bunkry nad Odrą. Posłuchajcie…
Na celownik wzięte zostały cztery schrony bojowe na odcinku Rogów Legnicki — Kwiatkowice
Te bunkry nad Odrą leżą, podobnie jak te miejscowości, po tej samej stronie rzeki, więc tak należy je lokalizować. Ale najbliżej od nich jednak jest do Lubiąża. Opactwo cystersów leży niemal naprzeciwko tych schronów bojowych, po drugiej stronie Odry. Wyobraźcie sobie więc tamtą drogę. Zaczęliśmy od dawnej przeprawy promowej Kwiatkowice — Lubiąż.
Cudny las w bieli, śnieg czysty, biały, skrzypiący pod butami. Cisza pełna ptasich radosnych treli. Ślady bytności dzików, i to nie jednego i nie dwóch.
I oczywiście Odra. Na drugim jej brzegu Klasztor cystersów. Zabytek światowej klasy. Na rzece widoczne małe kry. Słońce rozbijało wilgoć w powietrzu. Pies radośnie pędził przed siebie. Wzrokiem szukałam pierwszego ze schronów bojowych na tym odcinku. Nie wiedziałam, gdzie się znajduje i czy nadal trwa na swoim miejscu. Wyprawa była całkiem w „ciemno”. Nie było pewności, czy cokolwiek znajdziemy w tym lesie…
Bunkry nad Odrą — Nr 129
Sławek rozróżnia je. Potrafi je zlokalizować i zna ich numery, a dla mnie wszystkie one są takie same. Niewidoczne latem, wśród gęstej roślinności zamaskowane są skurczybyki, że za Boga sama nigdy bym ich tam nie odnalazła. Zimą jest trochę łatwiej, ale i tak z daleka taki wysadzony bunkier wygląda jak niewielkie, naturalne wzniesienie. Latem zielono tam, a zimą biało.
Pierwszy z nich na tym odcinku to bunkier 129. Ucieszyłam się ze znaleziska, bo długo maszerowaliśmy i długo nie mogliśmy go namierzyć.
Pan Frutkowski bardzo był zainteresowany przygodą. Minęło już trochę czasu od jego choroby i zdążył wydobrzeć na tyle, aby powrócić na swoje stanowisko psa tropiącego Nieustannego Wędrowania. Bardzo ochoczo brał udział w poszukiwaniach.
Bunkry nad Odrą — Nr 128
Ten był następny w kolejności. Miedzy 129, a 128 był dosyć długi odcinek marszu. Zrobiłam wówczas kilka fotografii drugiemu brzegowi rzeki. Piękny widok na kościół św. Walentego w Lubiążu. Świątynia na wysokim wzgórzu w lekkiej mgle.
I Opactwo cystersów w całej okazałości…
Bunkier 128 z oddali był prawie niewidoczny. Wysadzony wprawdzie, ale było jeszcze co fotografować.
Światło sprzyjało tamtej sesji. Brak liści pozwalał na dobre ujęcia pozostałości po dawnych bunkrach. Zostaliśmy tam kilka chwil i ruszyliśmy dalej wzdłuż rzeki.
W planie mieliśmy jeszcze dwa schrony bojowe do namierzenia w tej dziczy.
Bunkry nad Odrą — Nr 127
Im dalej w las, tym więcej śladów bytności dzików. Rozryte runo działało mi na wyobraźnię. Pies co chwilę przystawał i czujnie spoglądał w dal. I ja obserwowałam teren.
Jakoś tak niezręcznie byłoby w tej głuszy spotkać stado dzików. Sławek tylko się uśmiechał, widząc moje przerażone oczy. Czasami w oddali słychać było wystrzały. Pewnie na dziki polowano.
Bunkier 127 pozwolił nam się odnaleźć. Zastanawialiśmy się, czy gdzieś go po drodze nie przeoczyliśmy, kiedy nagle dostrzegliśmy niewielki wzgórek.
Oto kolejny schron bojowy osobiście odnaleziony przez naszą ekipę.
Ostatni bunkier z tej wyprawy — Nr 126
Tuż przy nim znajdowała się porządna ubita droga. Zapewne służyła kiedyś jako dojazdowa do schronu. Przecież ktoś musiał dostarczać tutaj wojsku prowiant. Służby były tu wielogodzinne.
Wyobraźcie to sobie. Młodzi żołnierze zimą grzali się w tych betonowych norach przy małych piecykach, które pozwalały im przetrwać niejeden mroźny dzień. Latem w tym gąszczu nad rzeką do żywej kości żarły ich komary. Zabunkrowani leśni ludzie wśród dzikiej przyrody na służbie…
Zaczęliśmy wracać do przeprawy. Droga, którą przebyliśmy w poszukiwaniu schronów, nie była długa, ale kiedy idzie się po nierównościach i w głębokim śniegu to dwa, czy trzy kilometry trasy wydają się być dziesięć razy dłuższe. Powrotna droga była wygodniejsza. Szliśmy przepięknym lasem, wśród bieli pomiędzy Odrą a Cichą Wodą. Planowaliśmy wówczas, gdzie rozbić się obozem na smażenie kiełbasek. Sławek miał dobry pomysł na biwak…
Na Lisiej Górze
Tak to miejsce nazywano przed wojną. Na starej niemieckiej mapie stała tu leśniczówka, a wokół niej budynki gospodarcze.
Do tego miejsca, które kiedyś zwano Lisią Górą, prowadziła brukowana droga z Rogowa Legnickiego. Dziś niewiele zostało tutaj z tamtych czasów.
Nieduży wzgórek pokryty jest resztami dawnych budynków. Cegły i kawałki belek, studnia, dawna wędzarnia.
Bruku na drodze dziś nie widać, ale jest tam nadal. Wokół rosną stare kasztanowce, kilka owocowych krzewów i drzew.
Rozłożyliśmy się obozem przed wejściem do dawnej leśniczówki. Zaczęłam znosić chrust na ognisko. Kręciłam się przy dawnym domu i miałam wrażenie, że wszyscy jego nieżyjący od lat mieszkańcy przyglądają się mi. Cóż to takiego? Zjawiłam się i łamię suche gałęzie na ich posesji. Panoszę się jak u siebie, zaglądam do dawnego sadu, a przecież nikt mnie tam nie zapraszał…
Leśniczówkę na Lisiej Górze szerzej opisałam w tym wpisie — Tajemnica zasypanej studni — gdzie głównym wątkiem jest zbrodnia na młodej dziewczynie, którą po zamordowaniu wrzucono do tamtejszej studni. Zainteresowanych odsyłam do podlinkowanego w tym zdaniu wpisu.
Dziwne to było uczucie. Wzrok nieżyjących ludzi potrafi być bardzo ciężki. Nawet pies niechętnie węszył po terenie. Wolał siedzieć na kanapie w samochodzie, a my piekliśmy kiełbaski i piwkowaliśmy (bezalkoholowo) do samego zmierzchu. Aż słońce zaszło za horyzont…
Więcej opowieści Nieustannego Wędrowania znajdziecie w naszych papierowych publikacjach (spójrzcie poniżej). W polecanych książkach czekają na Was przygody z Dolnym Śląskiem, jakiego nie znacie! Koniecznie zerknijcie, aby dowiedzieć się, czy warto! Zapraszamy do naszego sklepu :)
Artykuł zawiera autoreklamę
:) Lubię takie wypady w nieoczywiste miejsca, a przy okazji fajne widoki na Lubiąż :) Może i na mojej stronie znajdzie się coś ciekawego? :) Pozdrawiam i zapraszam :) http://wycieczki.msystems.biz/?p=1313&lang=pl
Tak, to miejsce – leśniczówka „Fuchsberg” takie jest. Niby wcale nie wrogie energetycznie (bo jest tam całkiem miło) ale… jakby „czujne” i na straży czegoś…
Zwiedzanie bunkrów to ostatnimi czasy bardzo popularna rozrywka, nie? Sam bym się na coś takiego wybrał. To wymaga jakiegoś konkretnego przygotowania czy coś? *prosi skromnie o radę* :)
Zabierz ze sobą kanapki i termos z herbatą :) Ja wzięłam ze sobą psa i aparat fotograficzny… ale jak nie masz, to nie jest konieczne można bez :) :) :) A tak na poważnie… wygodne buty, latarka i trochę chęci… To wszystko co trzeba mieć :)
To wszystko zależy od lokalizacji i dostępności bunkra.. Do jednych można podjechać bliżej, czy dalej samochodem lub choćby rowerem ( bo istnieją dawne drogi dojazdowe, albo choć ich resztki) a do innych może być wielogodzinne przedzieranie się przez jakieś gąszcze albo wręcz wspinanie się – jeśli to np teren górski. Zawsze też bezpieczniej min. w dwie osoby :)
Jednak pocz№tkowy zachwyt megalomaсskiego wodza III Rzeszy nad potкg№ takiej pozycji bardzo szybko ust№piі dezaprobacie dla tak drogiego i w zwi№zku ze zmianami w polityce zbrojnej Niemiec niepotrzebnego juї przedsiкwziкcia. W koсcu roku 1938 gdy to nabieraіa tempa budowa OWB i przyst№piono do wznoszenia najciкїszych schronуw i pierwszych schronуw baterii pancernej Nr5 i A – werkуw przyszedі rozkaz o wstrzymaniu wszelkich prac.
Zołnierze nie pełnili służby stałej w bumkrach -bunkry były obsadzane tylko w sytuacji zagrożenia . Nie palili także ognisk ani piecyków -dym zdradzałby pozycję .W styczniu 1945 roku bunkry obsadził Landsturm z Lwówka Śl. Parchwitzer Landsturm poszedł do obrony Breslau . W rozgardiaszu cofających się wojsk między uciekinierami przez Odre przedzierały się oddziały rosyjskich zwiadowców . Załogi bunkrów były zdezorientowane kto swój a kto wróg . Zdobywanie bunkrów przez rosjan przebiegało bardzo prosto -zajście od tyłu i strzał z rusznicy ppanc w stalowe drzwi . Obsada zaraz wychodziła z łapkami w górze . Zaznaczyć należy że ruscy nie brali ich do niewoli -albo zabijali na miejcu jak koło Kohlhausu albo odprowadzali na punk zborny i tam rożstrzeliwali
Bardzo dziękuję za cenne uzupełnienie :)
Piecyki w takich schronach mogły być, były jak najbardziej. Specjalne do wnoszenia i wynoszenia. Można odnaleźć w literaturze i sieci. W zależności od okoliczności dopuszczano ich stosowanie. „Sytuacje zagrożenia’ i alarmowe mogły być zarządzane wielokrotnie i trwać różny czas. Wtedy żołnierze mieszkali w schronach
Oderstellung – wybudowano ok 650 bunkrów na linii Odry, planowano wybudowanie 780 :)
Polecam też poszukanie keszy – jest ich tam całkiem sporo a skoro tyle wędrujecie to przy okazji geocaching to świetna zabawa!