CHMIELÓW. Cała prawda o von Richthofenach
Dlaczego cała prawda? Ponieważ sądzę, że jej nie znacie. O najsłynniejszym z tej rodziny — Czerwonym Baronie słyszał chyba każdy, kto choć trochę interesuje się historią. Co niektórzy mają świadomość również tego, ile majątków ziemskich na Dolnym Śląsku należało do tej familii. Osobiście robiłam fotograficzne archiwum w niejednym z nich. Przykładem tego jest tytułowy dziś Chmielów. Jednak podczas kopania w historii tej wsi i wspomnianego rodu dotarłam do jeszcze innych informacji, które prawdziwe mnie zadziwiły…
Żeby płynnie zbudować to opowiadanie, jestem zmuszona najsampierw wprowadzić Was do tej miejscowości i przedstawić pokrótce obiekty, o które opierać będę swoją opowieść. Nie przywiązujcie się jednak do nich zbyt mocno, ponieważ wbrew pozorom nie o nie tutaj chodzi. A więc teraz krótki i zwięzły rys wsi Chmielów, położonej w powiecie średzkim, w gminie Kostomłoty. Czyli na moim podwórku…
Chmielów w powiecie średzkim
Na moim podwórku dzieje się ostatnio najwięcej. Czasami jedziemy pierdyliard kilometrów, uganiając się za jakąś historią, a pod nosem mamy temat, że klękajcie narody. Tak było w przypadku Lipnicy, położonej rzut beretem od mojego miasta i tak jest w przypadku Chmielowa. Byłam tam nie jeden raz. Patrzyłam, ale nie widziałam. Ale… teraz już murowane konkrety. Posłuchajcie!
Pałac w Chmielowie powstał w XVIII stuleciu
Na terenie wsi tuż przy nim — budynki folwarczne. Dawny majątek nadal jest czytelny w terenie, choć rezydencja zrujnowana.
Jednak wieś jako majątek najpierw (XIII — XIV w.) była własnością książęcą. Dopiero potem przechodziła z rąk do rąk kolejnych prywatnych właścicieli. Byli to Waczinrode, Seidlitz, Abschatz, Jaromirsky, Lembhaus. Wszyscy z von przed nazwiskiem. Większość z tych niemieckich panów z tamtego okresu spoczęło na poświęconej ziemi tamtejszego kościoła. Do dziś można znaleźć tam płyty grobowe z wyrytymi ich imionami, nazwiskami i datami urodzin i śmierci, ale o tym w następnym, krótkim opisie świątyni. W dziewiętnastym wieku, po kolejnych zmianach właścicieli dóbr w Chmielowie pojawiają się tam Richthofenowie. Gospodarują oni i mieszkają w pałacu do końca drugiej wojny światowej nieustannie.
Kościół w Chmielowie
Kościół św. Marcina to leciwy obiekt sakralny, który pamięta czternasty wiek, jednak dzisiejsza jego bryła jest już późniejsza. Zbudowano go A.D. 1500 w stylu gotyckim, który szybko został zbarokizowany, co widać gołym okiem.
Ta dolnośląska świątynia w dziejach swoich ma epizod protestancki. Ongiś otaczał ją sporych rozmiarów cmentarz, po którym nie ma już niemal śladów. Wewnątrz obiektu sakralnego — zabytkowe elementy wystroju.
… a epitafia tamtejsze, całopostaciowe, skrupulatnie wymieniają kolatorów – Niklasa von Seidlitza (zm. w 1579 r.), Barbarę von Seidlitz (zm. w 4. ćw. XVI w.), Johanna von Jaromskiego (zm. w 1664 r.), Johanna von Lembhausa (zm. w 1679 r.), Helenę von Lembhaus, (zm. w 1680 r.), Friedricha von Abschatza (zm. w 1595 r.) Niclasa von Seidlitza (zm. w 1558 r.). Takie buty!
Kaplica cmentarna
Kaplica cmentarna w Chmielowie położona jest w słusznej odległości od wsi na tamtejszym starym cmentarzu. Z wszech stron otacza ją dzika już teraz roślinność, dlatego nie widać jej z szosy i dostęp do niej jest utrudniony.
Kiedy byłam tam po raz pierwszy, kilka lat temu, szybko zorientowałam się, że w podziemiach jej znajduje się krypta.
… ale nie dotarłam wówczas do dokładniejszych informacji o tym, kto w niej spoczywał. Nie byłam jeszcze wtedy wystarczająco dobra w research.
Upiorne opowieści
Minęło kilka lat i pewnego dnia ktoś opowiedział mi straszną historię o tym, że jakiś szalony traktorzysta pod wpływem, orał pole z mumią przy boku, którą wytargał z tejże z krypy. I jeszcze, że co niektórzy z okolicznych miejscowości robili między sobą zakłady, kto i jaką kość z Chmielowa przyniesie…
Wtedy też inna osoba napisała do mnie, że na drugiej części starego cmentarza — dziś cały czas będącego w użyciu — znajduje się grobowiec rodziny Richthofen. A właściwie zwyczajny grób po prostu.
Pojechałam tam i odnalazłam tę mogiłę. Żadnych imion, jedynie informacja, że to członkowie familii.
Grób całkiem świeży.
Nie dotarłam do żadnych informacji dotyczących jego powstania i ekshumacji. Kompletna dziura w temacie. Myślę jednak, że przenieśli ich, a raczej to, co z nich zostało, z kaplicy na cmentarz, bo przecież w kościele ich nie znalazłam.
Chmielów i jego tajemnice
Oczywiście zrobiłam wtedy solidne archiwum i planowałam niedługi wpis o zabytkach w Chmielowie. Dotarłam do osób, które najprawdopodobniej spoczywały w krypcie i jak to w takich okolicznościach bywa — poczytałam sobie nieco o Czerwonym Baronie. Według mnie, kości zebrane i złożone na cmentarzu to szczątki baronowej Mari von Richthofen i jej męża barona Eugena von Richthofen. Oboje zmarli najprawdopodobniej przed 1930 rokiem, a po nich w majątku gospodarował ich syn — Hans Horsta baron von Richthofen, który niekoniecznie zmarł na łonie swojej fortuny. Oczywiście osoby te nie są tak słynne jak Czerwony Baron z tym samym nazwiskiem, jednak wszystko to wyrasta z jednego pnia, dlatego wymieniam je z imienia.
Czerwony Baron. Manfred von Richthofen
Manfred to prawdziwa legenda. Choć logicznie rzecz biorąc, jedno drugiemu trochę przeczy. Postać to jednak legendarna i nie sposób pisać o Richthofenach i nie wspomnieć o Manfredzie.
Bohater swoich czasów, któremu całkiem śmiało można deptać po piętach nawet teraz. Urodził się w 1892 w Borku. Dziś to osiedle we Wrocławiu. Był chlubą niemieckiego lotnictwa podczas I wojny światowej. W powietrzu 80 razy zwyciężał podczas bitew. Imię jego, a raczej pseudonim bojowy wydaje się być nieśmiertelnym, jednak TUTAJ zostawiam Wam namiary na jego historię (Wikipedia też daje temu radę). Dlaczego to zaznaczam? Ponieważ, kiedy opowiadałam o nim koleżankom z pracy, ze zdziwieniem odkryłam, że nic o nim nie wiedzą. Czyli są ludzie, którzy nie znają tej historii. Nie rozumiem jak to możliwe, ale tak właśnie było.
Teraz kiedy mamy już niemal cały sakralno-dominialny obraz wsi Chmielów, mogę poruszyć inne tematy związane z rodem von Richthofen. Familia ta zmusza mnie do pracy, jeżeli chcę o niej napisać. Czerwony Baron, choć słynny w świecie jak greckie czy rzymskie bożyszcze, nie zaspokoi moich ambicji. Mnie teraz ani nie o niego chodzi, ani nie o Chmielów tak do końca. Wzięłam do rąk „łopatę” internetową i zaczęłam „kopać” w sieci ile sił! To, co tam znalazłam, naprawdę bardzo mnie zajęło. Czytałam kilka razy sama, a potem jeszcze czytałam na głos mojej córce, bo uwierzyć nie mogłam. Może się mylę… może tak być, ale według tego co udało mi się znaleźć w internecie na temat rodziny Richthofen sądzę, że Richthofen z krwi i kości w dziejach tej rodziny był tylko jeden. Był nim Paulus Praetorius żyjący w XVI wieku.
Cała prawda o Richthofenach!
No dobrze. Teraz jest czas na wyjaśnienia. To będzie jazda bez trzymanki!
Ród ten wywodzi się od wspomnianego wyżej Paulusa. Urodził się on w 1521, a zmarł w 1565 roku. Niedługo przed swoją śmiercią, bo w 1562 roku Paulus zaadoptował Samuela Schmidta, który był synem jego zmarłego przyjaciela — Sebastiana Fabera Schmidta. Zostawił on przybranemu dziecku w spadku herb rodzinny i szlachectwo, które nadał mu sam cesarz Ferdynand I. Wszystko to zostało prawnie potwierdzone. Do dziś rodzina Richthofen za swoich przodków uważa zarówno Paulusa jak i syna jego adoptowanego Samuela. Nie ma najmniejszej wzmianki o tym, że Paulus miał inne dzieci. Wygląda na to, że Samuel Schmidt był jego jedynym synem. Więc…
Zresztą, po co mam to mówić? Sami do tego dojdźcie. Teraz to już nic trudnego.
To odkrycie jest dla mnie prawdziwie zaskakującym. Według źródła, z którego czerpałam, z krwi i kości po Paulusie żadnych już Richthofenów nigdy nie było. Od czasu jego śmierci rodzili się sami Schmidtchowie. Fakt ten jest jawny i można o tym przeczytać TUTAJ. Historia jest naprawdę niesamowita i jeżeli poświeci się jej czas, odda serce i zaprzeda duszę, może ona wypełnić człowieka swoją treścią bez reszty. Wiedza bezużyteczna podobna jest w swej budowie do miłości między kochankami. Niewiele z niej pożytku, a jednak pali od środka i domaga się spełnienia …
Jak więc sami widzicie, Chmielów prawdziwie mnie zaskoczył. Chociaż na samym początku przygody z dziejami tej miejscowości niewiele na to wskazywało.
Jeżeli ta historia porwała Cię drogi Czytelniku/Czytelniczko, mamy dla Ciebie więcej podobnych, nigdy niepublikowanych na tym blogu. Nasze książki są już dostępne w sprzedaży i… szybko znikają z półek w naszym sklepie. Patrz poniżej, żeby wgłębić się w temat. Polecamy!
Artykuł zawiera autoreklamę
A o używaniu popiołów po kremowanych więźniach obozu do użyźniania pól przez ten „wspaniały” ród Pani słyszała? Albo o zasadach walki bohaterskiego czerwonego Barona? Albo o rozkazie zabijania cywilów podczas września 39 wydanym przez stryjka tegoż czerwonego bandyty?
Owszem słyszałam, ale to nie był temat tego opowiadania.;) Trzymałam się swojego celu. Jeżeli kiedyś podejmę temat, w którym podane przez Pana wątki będą dla niego istotne, wówczas o tym na pewno napiszę. ;)
Kolejna ciekawa historia. Bardzo mnie historia Dolnego Śląska ciekawi, z przyjemnościa czytam Waszego bloga. Mieszkałem na Dolnym Śląsku 3 lata, w Szklarskiej Porębie a w latach 80 szukałem szlachetnych i półszlachetnych kamieni na całym Dolnym Śląsku stąd mam jaką taką znajomość tych terenów. Szkoda że teraz mieszkam w Holandii, korzystając z Waszego bloga mógłbym lepiej poznać te tereny. Pozdrawiam Panie!
Mam stara książkę o czerwonym baronie i zdjęcia – 73100577
Manfred Frhr. von Richthofen był kawalerzystą ,porucznikiem 1 Pułku Ułanów z garnizonem w Miliczu i Ostrowie.Pilotem został z nudów, nie chciał siedzieć w okopach i być oficerem ordynansowy
m w 18 Dywizji Piechoty. Walczył i zginął w mundurze ułana 1Pułku.
Jeśli chodzi o całkiem świeży grób Richthofenów, to powstał chyba ok. 30 lat temu. Po tym jak wywleczono szczątki z krypty.