CMENTARZE W LĄDKU ZDROJU. Komunalny, parafialny i kirkut
Nigdy nie bałem się podobnych miejsc. Chłonę ich architekturę, nazwiska, daty. To taka historia unikatowa w ludzkiej, choć martwej skali. Nie katedry i nie pałace ale to, że tu leży bednarz albo kowal. Myślę o tych ludziach, którzy zamieniają się w proch nieustannie. Tu – pod moimi stopami. Zastanawiam się jak żyli, czy byli szczęśliwi?
Chcąc dobrze poznać jakieś miasto albo wieś, najlepiej zajrzeć na ich nekropolie. Często jest to jedyne w takiej miejscowości miejsce o jakiejkolwiek ciągłości historycznej, bo czasem kościoła nawet nie ma, a cmentarz jest! Wprawdzie Lądek-Zdrój jest miastem starym, z zabytkowym zapleczem i nie musi polegać przy przekazywaniu swojej historii tylko na cmentarzach, to naprawdę warto zajrzeć na jego nekropolie.
Cmentarze w Lądku Zdroju. Komunalny
To jeden z trzech, który chcę tu przedstawić. Wychodząc z lądeckiego rynku, idąc w stronę południową, napotykamy ulicę Śnieżną, przy której umiejscowione są cmentarze w Lądku-Zdroju. Ulica wznosi się na całej swojej długości, tak jak i teren, na którym leżą nekropolie. Po drugiej stronie ogranicza je potok Rudawka.
Mijając parking przy murze i idąc dalej, znajdujemy bramę cmentarną. Jest zabytkowa, bo i nekropolia ma swoje lata. Założono ją w 1616 roku w wyniku porozumienia pomiędzy władzami miejskimi i miejscową parafią, która rozpoczęła wtedy likwidację swojego cmentarza przykościelnego. Pierwsze na co zwrócimy uwagę po wejściu, to kaplica, a raczej…
Kościół cmentarny św. Rocha z 1678
Zauważamy przy nim małe lapidarium. Sam kościółek był wielokrotnie przebudowywany, a w latach 80 – tych XX wieku strawił go pożar i zostały jedynie ściany.
Jednak to obiekt, który od 1965 roku jest na liście zabytków, więc może dlatego odbudowano go pomimo wszystko. Czyli można powiedzieć, że choć cmentarny, to chęć do życia ma.
Następną ciekawą rzeczą jest tam grupa figuralna „Ukrzyżowanie” autorstwa Michała Klahra Młodszego, wystawiona w 1822 roku. Właściwie dziś stoi tu jedynie krzyż pasyjny, inne figury przeniesiono do muzeum.
Następnym ciekawym obiektem na cmentarzu jest wystawne mauzoleum generałowej Johanny Sofii von Schutter z 1857 roku.
Nie wybudował go jej mąż, generał Arnold von Schutter, ponieważ ten zasłużony oficer pruskiej armii, bohater min walk z Napoleonem, zmarł dużo wcześniej we Wrocławiu. Ostatnie lata życia spędził podróżując po świecie.
Pomniki i inskrypcje
Spacerując po cmentarzu, można znaleźć stosunkowo wiele nagrobków z polsko brzmiącymi nazwiskami.
Tak jak ten, Adolfa Adamczyka, radcy sanitarnego. Dziś nazwalibyśmy go raczej wysokim urzędnikiem Sanepidu. Są jeszcze nazwiska von Prądzyński, Józef Dziaczko (właściciel sanatorium) i wiele innych. Okazały pomnik z czerwonego piaskowca, upamiętnia jednego z najbogatszych w swoim czasie obywateli miasta, Franza Rauera.
Był on dentystą – stomatologiem we Wrocławiu. Później w Lądku wybudował sobie sanatorium i gabinet stomatologiczny. Ten rodzaj krzyża z jego mogiły nie kojarzy mi się dziś sympatycznie. Wędrując po tym cmentarzu i dochodząc do jego północnej granicy natrafiamy na taki nietypowy nagrobek.
Widać tu fascynację starożytnym Egiptem, która wtedy panowała w Europie.
Paul Herrmann
… zginął w czasie I wojny światowej podczas walk o Focsani w Rumunii, 20 czerwca 1917 roku. Wtedy raczej nie przywożono ciał żołnierzy do domu, więc może to tylko pomnik ale nie mogiła? Zaraz obok, jest drugi, również ciekawy. Wykonany w konwencji krzyża pokutnego.
Tutaj spoczywa jego siostra, Elle Barchewitz, z domu Herrmann. Według dostępnych źródeł, rodzeństwo pochował dr Paul Herrmann, ich ojciec, właściciel luksusowego sanatorium. Śmierć dzieci to jedna z najgorszych traum dla człowieka, niezależnie od epoki. Jak widać cmentarze w Lądku Zdroju opowiadają pełne życia historie. Swoją drogą to piękna „miejscówka” na spoczynek. Widać stąd panoramę miasta. Ja pewnie tak ładnie nie będę miał…
Wychodząc z terenu cmentarza komunalnego wracamy na ulicę Śnieżną i wędrujemy dalej w jej górę. Mijamy biura Gminnej Spółdzielni, zakład pogrzebowy i zaraz objawia się brama następnej nekropolii.
Cmentarze w Lądku Zdroju. Parafialny
Jest nowszy niż inne cmentarze w Lądku-Zdroju, bo z 1881 roku. Doszukałem się tam jakieś nieścisłości. Cmentarz komunalny był częściowo komunalny a częściowo katolicki, a parafialny – katolicki, wcześniej też ewangelicki. Coś jest na rzeczy, bo niedawno wspólnota ewangelików z Kłodzka, zwróciła się o zwrot cmentarnej kaplicy.
Pochodzi ona z 1908 roku i była wcześniej zborem ewangelickim na tym cmentarzu. To skomplikowane i nie rozgryzę tego.
Kaplica wygląda pięknie. Sam cmentarz jest oczywiście używany ale po latach praktyki wiem, że w takich sytuacjach, jeśli szukamy zachowanych starych nagrobków, należy przejść się wzdłuż cmentarnych murów.
Tam mają one najwięcej szans na przetrwanie.
Aleksander Ostrowicz
Jest tu i polonicum. I to nie byle jakie! Mogiła Aleksandra Ostrowicza, polskiego lekarza z Wielkopolski i jego żony.
Przybył on do Lądka w 1875 i ukochał to miasto. Wcześniej studiował we Wrocławiu i ukończył naukę z tytułem doktora medycyny i chirurgii. Motywy jego przyjazdu do Lądka nie są do dziś znane. Zatrudnił się jako lekarz w zakładzie przyrodoleczniczym. Nasz doktor aktywnie zaangażował się w życie miasta, oraz w udoskonalanie metod przyrodolecznictwa. Na fali zainteresowania polskością oraz w odpowiedzi na coraz większą popularność Lądka wśród polskich turystów, wydał informator turystyczny w języku polskim o Lądku i okolicach. Został szanowanym obywatelem miasta, poważanym przez Niemców tu mieszkających.
Jezus przed biczowaniem
A oto jeszcze jedna, bardzo dziwna rzecz z tego cmentarza.
Nie mogłem nic znaleźć na temat tej figury. Stoi sobie po prostu między grobami, nie wiadomo czy jest stara czy nowa. Dla mnie to Jezus przywiązany do słupka przed biczowaniem. Jednak nigdy czegoś podobnego nie widziałem i pewności nie mam. Opuszczając cmentarz parafialny, jeden z trzech w Lądku-Zdroju, o których chciałem opowiedzieć, kieruję się dalej, w górę ulicy Śnieżnej. Zaraz, zaraz – powie ktoś, kto zna Lądek – przecież trzeci cmentarz jest przykościelny, a właściwie to skromne lapidarium, które pozostało po nim. To w przeciwnym kierunku! Otóż nie. Lapidarium przykościelne nie interesuje mnie. Jest jeszcze jeden cmentarz, a właściwie jego resztki. Nie opisują go ani w informatorach turystycznych ani nie pozycjonują na mapach. Bo niewiele z niego zostało i nie ma czym się chwalić. To kirkut, czyli nekropolia żydowska.
Cmentarze w Lądku Zdroju. Kirkut
Ujrzałem te dziwne słupki wychodząc z zakupami z marketu, usytuowanego naprzeciwko. Najpierw uznałem, że to nieużywana część cmentarza parafialnego, który znajduje się tuż obok. Jednak coś mi nie pasowało.
Szybko rozeznałem się w temacie i ustaliłem, że to kirkut! Na dodatek chazarski! Czyli sekty, odłamu żydowskiego wywodzącego się od tego starożytnego, wojowniczego i tajemniczego ludu pochodzącego z Krymu na Kaukazie i z Rusi Kijowskiej. Na lądeckim cmentarzu oprócz filarów bramy niby nic już nie pozostało, bo obiekt zniszczony został przez hitlerowców ale jak to ja, musiałem sprawdzić i … znalazłem.
Resztki po grobowcu i jedną obramówkę betonową grobu. Niby niewiele ale jak na obiekt, o którym mało kto wie, to całkiem sporo. To ostatnia nekropolia z sąsiadujących ze sobą na ulicy Śnieżnej, choć to słowo dziwnie brzmi przy czymś tak szczątkowym. Jednak to miejsce stało się dla mnie szczególnym. Utkwiło mi w pamięci jako symbol przemijania, podsumowanie mojej cmentarnej wędrówki i stykania się sacrum z profanum.
Cmentarze w Lądku Zdroju dały mi powody do przemyśleń. Kiedy stąpałem po suchych jeżynach szukając resztek po chazarskich grobach, oglądnąłem się w stronę dawnej bramy cmentarza. Ujrzałem taki widok między jej filarami. Cóż, życie toczy się dalej…
Ten blady czarnowłosy koleś został postawiony w drugiej połowie lat 90, pamiętam bo raz podczas spaceru, już o zmierzchało, jakoś tak zawędrowałem na cmentarz i prawie dostałem zawału na jego widok wcześniej go tam nie było i wydaje mi się że został postawiony krótko po śmierci osoby która jest tam pochowana.
Fakt, wyróżnia się. Nigdy czegoś podobnego na cmentarzach nie widziałem. Niby pomnik a nie pomnik. W każdym razie – oryginalny
Gdziekolwiek jestem i mam trochę wolnego czasu, idę na cmentarz. Do szczególnej zadumy skłaniają mnie stare cmentarze tam, skąd politycy przegonili miejscowych ludzi, których zmarli przodkowie nie mogli, jak Łazarz, wstać i iść za wypędzonymi, a wnukowie zmarłych nie mogli zapalić znicza na grobach przodków, których znali jedynie z opowiadań rodziców i ze zdjęć.