DEKORACJA SGRAFFITOWA. Cuda prosto z Gałowa
Dekoracja sgraffitowa nie jest rzeczą łatwą do wykonania. Przez wzgląd na małą trwałość takich zdobień, dziś ta „sztukateria” jest raczej rzadko spotykana. Tak ozdobione ściany budynku nie lubią zbyt dużej ilości związków węgla w atmosferze. Łączą się one z wodą podczas deszczu i tworzą cząsteczki kwasu węglowego, i to one właśnie niszczą bez litości sgraffito. Można temu przeciwdziałać ale jest to trudne, czasochłonne i kosztowne. Stąd właśnie tak małe zainteresowanie w dzisiejszym, brudnym świecie tego typu dekoracjami.
Dekoracja sgraffitowa powstaje podczas nakładania na ścianę kilku warstw tynku lub gliny, a warstwy te różnią się od siebie kolorami. Potem niewyschnięte jeszcze skorupy zeskrobuje się jedne z drugich tak aby powstały pożądane wzory. Praca to twórcza i wymagająca niesamowitego fachu. Kiedy zostaje zakończona sukcesem, na ścianach budowli tak ozdobionej można podziwiać kolorowe wzory, które są dziełem nie byle jakiego tynkarza.
Nawet w czasach starożytnych, kiedy znano już tę technikę zdobień, nie była ona zbyt często stosowana. Renesans był bardziej zakochany w sgraffito, zwłaszcza w Italii. W Polsce również dekoracja sgraffitowa miała swoich fanów, ale czasy się zmieniły. Kiedyś w atmosferze nie było tyle brudów i był sens tak pracochłonnie ozdabiać budynki. Zniszczenie przychodziło znacznie później i nie trzeba było stosować dodatkowych warstw ochronnych, aby utrzymać takie cudo w dobrej kondycji przez długi okres czasu.
Dekoracja sgraffitowa. Cudeńka warte uwagi
Nie wiem jak to się stało, że kiedy pierwszy raz przybyłyśmy do Gałowa (dolnośląskie, pow. średzki, gm. Miękinia) nie zainteresowaliśmy się innymi obiektami w tej miejscowości, jak tylko tamtejszym pałacem.
Nie ogarniam jak do tego doszło, ale było tak. Musieliśmy więc tam powrócić…
Zwabiła nas do Gałowa tym razem tamtejsza świątynia i jej nietuzinkowej urody, w kondycji rewelacyjnej – dekoracja sgraffitowa. Prawdziwe cudo po gruntownym remoncie. Zapewne porządnie zakonserwowane. Doprowadzenie tej elewacji do takiego stanu jest wyczynem godnym szacunku. Restauracja pochłonęła zapewne majątek, ale warto było i sama wrzuciłabym na tacę dla takiego celu.
Kościół w Gałowie. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny
Świątynia jest leciwa. Pochodzi z samego początku szesnastego stulecia. Od roku 1600 do 1930 wielokrotnie była dotkliwie przebudowywana. Kościołek jest niewielki, sylwetkę ma zgrabną, ale bardzo jest „wstydliwy” i przez to niefotogeniczny. Ciężko było złapać go w kadrze tak, aby pokazać jego największe zalety architektoniczne. To cecha wielu wiejskich kościołków. Nie ma jak stanąć, żeby zrobić naprawdę atrakcyjne dla budowli zdjęcia.
Teren świątynny jest ogrodzony. Rzucają na niego cień dębowe korony. Obiekt ten jest niezwyczajny. W początkach swoich należał do pobliskiego dworu. Z łaski panów panujących ongiś w Gałowie został wybudowany. Stąd taki jest piękny i raczej nieskromny. Dlatego też na nim dekoracja sgraffitowa, na którą wykonanie wyłożono spory kapitał. Nazywam to po swojemu, dworskim budownictwem sakralnym. Jego wnętrze pełne jest przeszłości. Znajdują się tam epitafia familii von Wolf. Płyt jest aż pięć i pochodzą z A.D 1600. Cztery kolejne epitafia należą do rodziny von Seiditz oraz jedna trochę późniejsza – Anny Marii von Niebelschietz.
Na cmentarzu przykościelnym
Gałów był bardzo „emocjonalnie” związany również z rodziną Roederów, którzy rządzili tu w swoim czasie pełną gębą. Dlatego też na terenie cmentarza przykościelnego do dziś spoczywają doczesne szczątki członków tej familii.
Karol Heinrich Ferdynand von Roeder osiadł w Gałowie w 1840. Nie był to żaden błękitnokrwisty panicz, ale żołnierz. Królewski generał dywizji. W rękach jego potomków Gałów pozostał do końca II wojny światowej.
To był dobry czas na buraka. Nasz Heinrich wyniuchał, że na białym cukrze można się nieźle dorobić. Służba służbą, ale na swoje potrzeby trzeba mieć. Uprawiano więc tam, na gałowskiej ziemi wówczas buraka cukrowego na skale przemysłową. Trzepano niemałą kasę, rozbudowywano rezydencję czyniąc ją jak z baśni tysiąca i jednej nocy, tarzano się w luksusie…
Buraki transportowano po zbiorach do Leśnicy, a stamtąd do cukrowni w Malczycach. W majątku naszego „Henrysia” hodowano również owce. Zarzynano je na pieczenie i golono na wełnę. Normalnie jaskiniowcy jacyś…
Dolnośląski Burak
Oprócz majątku dworskiego w tamtym czasie na terenie Gałowa dobrze się miały i inne, chłopskie gospodarstwa, gdzie zapewne również uprawiano buraki cukrowe. Cóż to był za czas! Jakiś naukowiec odkrył, że z tej niedocenianej rośliny można zrobić prawdziwie „złoto”.
To właśnie w tamtym okresie w dziejach cukier trzcinowy padł na pysk w Europie, bo mieliśmy już swój, biały, europejski, „cywilizacyjny”. Zanim świat zorientował się, że to trucizna – ziemia rodziła ochoczo i pozwalała na zbijanie fortun – nie mniejszych i nie gorszych od tych bawełnianych, kauczukowych czy agawowych. I między innymi „gałowych”. Buraków ci u nas było dostatek…
Dekoracja sgraffitowa. Spojrzenie na Gałów przez pryzmat historii ogólnej
O Gałowie pierwszy raz wspomniano w dokumentach A.D 1245. Wówczas były to dobra należące do biskupa (jakiegoś tam). W czasach późniejszych różnie to bywało. Gałów najpierw należący do kleru, potem dostał się w ręce Seidlitz – ów. Później przyszła wojna trzydziestoletnia i robi z Gałowem to co z innymi miejscowościami. Niszczy, wyludnia i pali żywym ogniem.
Pod koniec XVII stulecia majątek w Gałowie powraca na łono familii von Seidlitz. Hans kupił go i jego krew utrzymała dobra te przez prawie 200 lat. Imponujące, że udało im się to bez buraków.
Rezydencję rodową panów na Gałowie oficjalnie nazywano zamkiem. W czasach, kiedy ziemie te zamieszkiwali Niemcy, we wiosce znajdowała się nie tylko świątynia ale i dom parafialny. Była też szkoła i gospoda. Nie brakowało też warsztatów rzemieślniczych. Na spalonych pałacowy murach zostały do dziś ślady po rządach wielkopańskich. Herby rycerskie, daty wyryte ku pamięci.
Wszystko to utonęło w mrokach historii. Zostały ruiny jako ślady przeszłości. I jedynie ta dekoracja sgraffitowa pozwala na wyraźną i doskonałą projekcję sprzed wieków…
Przepiękne. W naszym świecie „szybkich jednorazówek” taki kunszt jest niemożliwy. Nie tylko dlatego, że nie ma już takich majstrów. Zwyczajnie nikt nie miałby cierpliwości, aby tyle czekać na efekt…
Dobrze powiedziane :) Też tak o tym myślę. Dziś nikomu nie chciałoby się tak trudzić… Dlatego to takie cenne jest. :)