DREWNIANY KOŚCIÓŁ. Z wizytą w Kuźniczysku
Kuźniczysko to malowniczo usytuowana, bardzo klimatyczna wieś dolnośląska, gdzie prawdziwie czuje się ducha historii. Na jej terenie znajduje się skarb, o który najwyraźniej nie ma komu zatroszczyć się jak należy. Drewniany kościół w Kuźniczysku to cenny zabytek, a nietrwały jego budulec czyni go tym bardziej unikatowym.
Podróżowałyśmy rowerami po powiecie trzebnickim i obiekt ten sakralny był na naszej liście miejsc do odwiedzenia na tym terenie. Przybytek jest opuszczony od bardzo wielu lat. Powstał jako ewangelicki dom modlitwy A.D 1746. To prawdziwie leciwa konstrukcja, której należy się pełnia uwagi i troski. W zamian tego Kościół Niepokalanego Poczęcia NMP niszczeje sobie w najlepsze. Czas wyciska na nim swoje piętno bez pardonu.
Drewniany kościół bez przyszłości
Może nie jest to nawet niczyja wina i może rzeczywiście nic więcej nie da się w chwili obecnej dla tej świątyni uczynić. Takie mamy czasy, że dla inwestora liczą się korzyści, a tam, w Kuźniczysku raczej nie powtórzy się historia z Kościołem Pokoju w Jaworze, gdzie tłumy zjeżdżają się notorycznie. Ten drewniany przybytek ma niewielkie szanse, żeby na siebie zarobić w przyszłości. Dla mnie stanowił on niesamowitą atrakcję, jednak przede wszystkim dlatego, że jest opuszczony…
Teoretycznie kościołek jest zamknięty. Cały teren świątynny, wraz z nieistniejącym już tam cmentarzem ewangelickim okala mur, a brama wjazdowa jest zabezpieczona i broni dostępu do całości tego założenia. Wszystko to wygląda bardzo ponętnie, jeżeli kogoś pociągają takie klimaty.
Cmentarz w chwili obecnej praktycznie nie istnieje. Rośnie na nim dżungla dolnośląska, w której mnóstwo jest głębokich dziur po grobowcach. Jedna wąska ścieżyna, wydeptana przez „turystów”, wije się po tej ziemi umarłych i prowadzi wprost do świątyni.
Dzwonnica
Jednak żeby dostać się na ten teren, trzeba najpierw uzyskać pozwolenie. Jeżeli ominie się tę formalność, pozostaje tylko zwiedzanie na własne ryzyko. W takim wypadku należy liczyć się z konsekwencjami, których nie da się tak do końca przewidzieć. Urbexowanie to bardzo interesujące zajęcie, jednak trzeba pamiętać, że nie ma na Dolnym Śląsku miejsc niczyich, i kiedy wchodzimy na teren urbexu, wkraczamy również na teren prywatny.
Dzwonnica kościoła, nieco młodsza od samej świątyni, jest w agonalnym stanie. Ten drewniany kościół był remontowany w swojej historii dwa razy. W XIX i w XX wieku, zaraz po drugiej wojnie światowej. Dzwonnica od czasów powstania obiektu mogła być już ze dwa razy stawiana od nowa. Wyraźnie widać, że budulec wieży jest dużo gorszej jakości aniżeli reszty obiektu. Wiszący w niej dzwon za każdym razem, kiedy biło głośno jego serce, naruszał i uszkadzał tym samym całą konstrukcję, więc nie było sensu inwestować w nią zbyt mocno wiedząc, że za jakiś niedługi czas i tak trzeba będzie całość wymienić.
Obszar pełen zabezpieczeń
W zasadzie cały obiekt sakralny jest zabezpieczony w takich sposób, że nie ma najmniejszych szans, żeby dostać się do jego wnętrza. W murze, na tyłach cmentarza jest ogromna wyrwa, którą zarastają krzaczory. One to pilnie strzegą wejścia na świątynny obszar. Krzaki są gęste i wysokie. Pokonanie ich graniczy z cudem. Natomiast sam drewniany kościół to już prawdziwa forteca. Prawie każde okno jest zafoliowane i broni wstępu do obiektu. Folia jest gruba i mocno przymocowana zszywkami. Trzeba by prawdziwego fachowca, żeby usunąć taką przeszkodę. Zadanie to przerasta każdego laika…
Szybko odkryłyśmy, że przed nami już ktoś próbował lustrowania wnętrza kościółka, więc poszłyśmy w jego ślady, korzystając z możliwości, które pozostawił. Bez tego zapewne nigdy nie ujrzałybyśmy świątynnego wnętrza.
Legalnie zwiedzanie
A teraz poważnie. Drewniany kościół w Kuźniczysku można podejść bez większych problemów. Wyrwa w murze znana jest zapewne każdemu z okolicy. Gorzej z przyjezdnymi. Okna są bez skrzydeł, więc nic nie stanowi problemu, żeby sobie przez nie przeskoczyć. Kiedy przybyłyśmy do tego miejsca, na bramie wjazdowe j wisiała kartka z numerem telefonu do opiekuna obiektu. Zadzwoniłyśmy tam i dostałyśmy legalne pozwolenie na wejście do świątyni, a że nikomu nie chciało się dla nas specjalnie fatygować, podano nam namiary na dziurę w murze.
Drewniany kościół. Wnętrze
Zamiast podłogi zastałyśmy tam piach i kamienną kostkę. Wyżej drewniany chór i empory. Kilka ławek po bokach. Wewnątrz nie było śladów bytności ludzi. Żadnych śmieci. Żadnych przykrych zapachów. Pachniało tam drewnem i kurzem. Starością i historią. Światła bardzo mało. W pomieszczeniu było ciepło i bardzo przytulnie. To bardzo klimatyczne i przyjemne miejsce.
Zachowywałyśmy się bardzo cicho. Czułam się jakbym była na bezludnej wyspie. Zza muru dochodziły nas dźwięki rozmów przechodzących ludzi, ale my byłyśmy niewidoczne. „Płynęłyśmy” wraz z kościołem po „nieznanych wodach” historii tego miejsca.
Oglądałyśmy wnętrze stąpając bezszelestnie. Szeptem mówiłyśmy do siebie. Było w tym wszystkim coś niesamowicie ekscytującego. I świętego zarazem…
Zapomniałam na chwilę, że żyję w XXI wieku. Czas cofnął się o wiele lat i stanął w miejscu. Chodziłam na palcach po balkonach i w wsłuchiwałam się z dźwięk skrzypiących desek. Opowiadały one swoją historię. Powietrze, którym oddychałam pełne było ludzkich modlitw i śpiewów ku chwale Boga. Światło, które wpadało do wnętrza, pochodziło z zachodu słońca. Cienie przemykały po emporach i znikały za filarami. Dotykałam drewnianych poręczy, siedziałam na zakurzonych ławach, upajałam się tamtą chwilą, wdzięczna za to, że mogę tam sobie posiedzieć, chłonąć tę historię, poczuć ją całą sobą…
Kondycja i losy obiektu
Drewno to dość nietrwały materiał budowlany, a jednak drewniany kościół w Kuźniczysku ma się naprawdę dobrze. Schody i balkony w nim są drożne, i nie widać tam śladów zaawansowanej próchnicy. Większość desek jest w zaskakująco dobrym stanie.
Po II wojnie światowej wyposażenie kościoła zniknęło w bliżej nieokreślonych okolicznościach. Znajdowały się tam cenne rzeczy. Ludzie wspominają w szczególności tamtejsze ograny, które były podobno nieprzeciętnej urody i jakości.
Wieża kościółka była zegarowa. Z trzech stron widać było na niej czasomierze. Trzeba było nakręcać je co 48 godzin. Ich mechanizm działał na korbę. Czasowe to ustrojstwo funkcjonowało jeszcze długo po wojnie.
Po roku 1945 drewniany kościół Niepokalanego Poczęcia NMP był wykorzystywany przez miejscową ludność, która przybywała tam na msze święte. Niedługo to jednak trwało i obiekt ten został całkowicie porzucony. Dzisiaj wieś zbiera się na niedzielne modlitwy w niedużej, murowanej, pochodzącej z początku XX stulecia kaplicy znajdującej sie tuż obok.
Aż chciałoby się poczuć klimat tamtego miejsca. Wyobrażam sobie, że „zwiedzanie” takich opuszczonych miejsc to prawie jak dotykanie duchów.
Byłem tam trzy-cztery lata temu i jak widzę – odrobinę się tam zmieniło: klepisko w nawie głównej było usłane petami (wobec tego nie wiem, jakim cudem ten kościół nie poszdedł z dymem), dostęp do kościoła był o ile przesadziło się susem okalający mur (w wielu miejscach uszkodzony), a wejść do kościoła można było każdym otworem. Teraz widzę, że ktoś to posprzątał i choć trochę zabezpieczył. Wciąż jest więc nadzieja.
Przed laty bylam z krotka wizyta u rodziny w Kuzniczysku.Musze przyznac, ze budynek koscielny wzbudzil we mnie przemozna chec zwiedzenia rowniez go od srodka ,ale jestem mniej odwazna i przebojowa od was ,wiec nic z tegogo nie wyszlo.Bardzo dziekuje za umozliwienie mi realizacji owczesnego zamiaru i mozliwowsci zwiedzenia kosciolka od wewnatrz, dzieki waszym doskonalym zdjeciom iopisowi krok po kroku.Niestety mieszkam od lat w Australii,ale jesli bede jeszcze kiedys w tych okolicach w Polsce,skokrzystam z waszej wskazowki , jak to zrobic,bo na prawde warty obejrzenia i opieki.
Dziękujemy I polecamy się na przyszłość z relacjami o innych miejscach, do których przybywamy :)
Pierwszy raz przejeżdżałam obok tego kościoła tej zimy. Jest piękny i bardzo żal mi się zrobiło, że niszczeje. Tak jest jest napisane w artykule „Bóg go nie porzucił”, gdyż znalazłam niedawno informację, że będzie remontowany!!! Tu link: https://samorzad.pap.pl/klub-samorzadowy/trzebnica/kategoria/aktualnosci/trzebnica-zabytki-renowacja-starego-kosciola
Empory, kolumny, i sufit przypominają kościół, do którego szliśmy się modlić w dzieciństwie. Tyle, że tamten (również poewangelicki) nie jest z drewna. Drewniany w tamtym kościele jest szczyt wieży, ale nie mieści ona dzwonu. Nie wiem dlaczego, ale dzwonnica jest postawiona obok budynku i jest niska.
Niebywałe, że tak zaniedbuje się wspaniałe dziedzictwo. Kiedyś w 1987 byłem w Niedźwiedziu(?) w wałbrzyskiem i w drewnianym kościółku za ołtarzem oglądaliśmy akt erekcyjny (?)