DZIEWIĘĆDZIESIĘCIU TRZECH WIĘŹNIÓW. Zamordowanych w Środzie Śląskiej…
Napiszę o tej historii, pomimo, że brakuje mi informacji. Dziewięćdziesięciu trzech więźniów obozowych zamordowano w Środzie Śląskiej przy dzisiejszej ulicy Malczyckiej. Postawiono im tam pomnik z inskrypcją. Chciałam dowiedzieć się więcej. Niestety w sieci o tym cisza.
Historia ta bardzo mnie poruszyła, głównie z powodu braku dostępu do informacji na jej temat. Udało mi się przeczytać coś o tym wydarzeniu w książce Roberta Primke i Macieja Szczerepy – Operacja Brunhilda. Poza tym do niczego więcej nie dotarłam, a i w tej książce nie było wszystkich potrzebnych mi wskazówek.
Dziewięćdziesięciu trzech więźniów
Ale żeby dobrze opowiedzieć tę historię, najpierw zacznę od faktów, czyli od tego co wiemy na ten temat z konkretnych źródeł (Operacja Brunhilda). Następnie poprowadzę swoje prywatne śledztwo. Będzie to opowiadanie pełne nieprawdopodobnego błądzenia po ciemku w najprawdziwszych mrokach historii. Dziewięćdziesięciu trzech więźniów z obozu w Brzegu Dolnym, wymordowanych w tym mieście w styczniu ’45, pochowano w zbiorowej mogile na szybko, a potem… trop się urywa. Nie ma w sieci żadnych odpowiedzi na pytania – czy nastąpiła ekshumacja i gdzie przeniesiono zwłoki? Napisałam z zapytaniem w tej sprawie do średzkiej bazy danych historycznych, czyli do rodzimego muzeum, gdzie pracują ludzie kompetentni, zajmujący się zawodowo historią miasta, ale odpowiedzi nie otrzymałam. Być może to moja wina, bo zadaję za trudne pytania, no już sama nie wiem…
Pomnik Bohaterom o Wolność
Napisano na tej tablicy, że w tym miejscu zamordowano dziewięćdziesięciu trzech więźniów obozu koncentracyjnego. Pomnik powstał ku ich pamięci. I z tego miejsca zacznę opowiadać…
Po drugiej stronie Odry, w Brzegu Dolnym w czasie II wojny światowej prosperowały zakłady produkujące chemię, której Niemcy używali do celów bojowych. Od roku 1943 do 1945 w fabryce tej pracowali więźniowie z Rogoźnicy. Utworzono dla nich w Brzegu Dolnym dwa obozy, w których przez cały ten czas przebywali. Byli oni różnej narodowości. Pracowali w nieludzkich warunkach, z góry skazani na unicestwienie. Nie było takich planów, które obejmowały opuszczenie obozu przez więźniów za ich życia. To co robiono w fabryce było tajne. Chemia bardzo szybko wykańczała uwięzionych, powodując zatrucia i nieodwracalne uszkodzenia zdrowia. Kiedy takie przypadki miały miejsce, chorzy więźniowie byli od ręki likwidowani, jako już bezużyteczni. Nieustannie kursowały transporty z Brzegu do Rogoźnicy z wytypowanymi do komór śmierci. Niemcy używali też swoich niewolników do eksperymentów z gazami trującymi. Sprawdzali na nich ich moc rażenia. W obozach panował głód. Zamordownie te przeznaczone były dla mężczyzn, ale pracowały w nich również kobiety i dzieci.
Styczeń 1945
Zbliżał się front i Niemcy spanikowali. Zaczęła się ewakuacja więźniów z obozów w Brzegu Dolnym do Rogoźnicy. Po przeprawie na drugi brzeg Odry, celowo uszkodzono prom. Przez krótki czas Niemcy i więźniowie przebywali w Lubiatowie, w dawnym majątku ziemskim w tej wsi, gdzie urządzono postój. Tam działy się straszliwe rzeczy zanim zaczęto kontynuować dalej ten marsz śmierci. Zamordyzm nie z tej ziemi. Męka i tortury. Ludzie ci byli chorzy, zatruci toksynami, głodni, w lichych pasiastych ubraniach i bez butów, w siarczystym styczniowym mrozie maszerowali pędzeni przez zbrojnych SS. Ci co padali bez sił, byli po drodze rozstrzeliwani. Ponad trzy tysiące zniewolonych wyruszyło z Brzegu Dolnego, z czego dwa zostało na tej drodze bez życia. Odpalcie sobie teraz mapę i zobaczcie tę trasę. Z dawnego promu w Głosce to 16 kilometrów do Środy Śląskiej, bo przez to miasto prowadziła trasa męczenników…
Dziewięćdziesięciu trzech więźniów zamordowanych w średzkiej rzeźni
Pochód ten zatrzymał się kolejny raz w Środzie Śląskiej, ponieważ więźniowie już nie reagowali na rozkazy. Byli bez sił, zmaltretowani i całkowicie niekontaktowi. Nie było już kogo prowadzić do Gross Rosen. Potwory ze zbrojnych oddziałów SS spędzili swoich „podopiecznych” do jednej ze szkół, jakiejś stodoły i do rzeźni, która jako budynek zachowała się do dziś…
Wspomniana szkoła i stodoła najprawdopodobniej mieściły się po drodze na tej samej ulicy Malczyckiej, gdzie ustawiono pomnik Bohaterów tej historii. Esesmani nie bardzo wiedzieli co w takiej sytuacji zrobić, ponieważ ziemia paliła im się pod stopami. Rosjanie byli już bardzo blisko. Początkowo postanowili pozostawić więźniów i ratować się ucieczką, jednak potem zmienili zdanie. Zapadła decyzja o ich wymordowaniu. Zaczęto wywlekać ich z rzeźni, na mróz, takich umęczonych. Mówi się, że zaczęto do nich strzelać, ja jednak słyszałam wersje starych ludzi, którzy opowiadali o wieszaniu ich na haki rzeźnicze i torturowaniu. Zabito wówczas dziewięćdziesięciu trzech więźniów, resztę uratował jakiś niemiecki oficer Wehrmachtu, który zahamował tę egzekucję. Ci, którzy wtedy ocaleli, zostali zawiezieni do Gross Rosen.
Średzka piaskownia
Trudno dziś ustalić, mając tak niewiele dostępu do informacji, dlaczego oficer ten przerwał to mordowanie, ale być może uczynił to przez wzgląd na konsekwencje tego działania wobec nadchodzącego frontu. Rosjanie zbliżali się nieubłaganie, a w mieście leżały trupy, również ich pobratymców. Zamordowani i w pasiakach. Oficer ten zaraz po tym wydarzeniu zasugerował ludności Środy Śląskiej, że dla ich dobra lepiej byłoby gdyby pozbyto się ciał. Obawiano się bowiem straszliwej zemsty za to wydarzenie ze strony Sowietów, których nie obchodziłoby, kto jest winny zbrodni. Ukaraliby wszystkich obecnych. Mieszkańcy miasta pozbierali więc zabitych dziewięćdziesięciu trzech więźniów, zapakowali ich na wozy i wywieźli na Piaskową Górę, przy basenie. Ten zakład kąpielowy istniał w czasach tu opisywanych i był używany jeszcze jakiś czas po wojnie przez przybyłych do Środy Śląskiej Polaków, a wspominana Piaskowa Góra to tak zwana piaskownia za akwenem „Kajaki”.
Zbiorowa mogiła
Tutaj samo nasuwa się pytanie, gdzie dokładnie znajdowała się zbiorowa mogiła na Piaskowej Górze. Nie mam wątpliwości, że to tam właśnie wywieziono zwłoki straceńców. Nie ma bowiem innego miejsca w okolicy miasta, które pasowałoby bardziej do tej historii. Dziś z Piaskowej Góry został ogromny dół z wysokimi skarpami.
Na zarośniętej ścieżce, która do niej prowadzi, zaraz za pierwszymi drzewami stoi krzyż pokutny. Poszłam tam z Panem Frutkowskim specjalnie na lustrację terenu. Znam to miejsce od dziecka, ale tę historię rozbieram na części pierwsze dopiero teraz. Obeszłam piaskownię dokoła. Dziura to w ziemi ogromna. Zarośnięta i zaśmiecona. Na jej dnie dwie groble. Ciężko byłoby zgadnąć, gdzie w tym miejscu pochowano zamordowanych. Jednak czułam, że to za daleko.
Prawie setka trupów wieziona do tego miejsca, zapewne na wozach zaprzężonych w konie albo i w ludzi jedynie. Ciężko im było. Czyż nie wystarczyło jedynie skryć się na ścieżce do krzyża i wykopać dół? U stóp góry?
Krzyż pokutny
Ścieżka ku wzniesieniu prowadzi wzdłóż rzeczki Rokitnej. Zawsze tam była, ponieważ zawsze stał tam krzyż pokutny, który Niemcy zaznaczyli dużo wcześniej na starym planie miasta, więc było tam do niego dojście. Nie wiadomo, czy w tamtym czasie góra również była eksploatowana tak jak po wojnie. Może wzniesienie było wykorzystywane jedynie do niedzielnych pikników? Dotarłam do kamiennego krzyża, który stoi tuż przy piaskowni i tego lata jest dziesięć razy bardziej zarośnięty niż kiedykolwiek.
Przyjrzałam się drzewom rosnącym obok. Wyglądają na rośliny ozdobne. Na przeciw pomnika pokuty, w wysokiej trafie od wielu lat trwa w tym miejscu sporych rozmiarów blok betonowy albo kamienny. Niejednokrotnie wcześniej przystawałam przy nim, szukając odpowiedzi na pytanie – co tu robi? Myślałam, że to pozostałości po rozebranym basenie abo muszli koncertowej, które kiedyś w tej okolicy istniały. Jednak znajdowały się one po drugiej stronie rzeczki. Natomiast ten samotny blok, stojący obok krzyża pojednania, w otoczeniu – zdaje się – jakiś ozdobnych drzew, wygląda jak cokół…
Cokół po pomnikowy?
To miejsce wydaje się być idealne do pochowania zmarłych w zbiorowej mogile, a i krzyż był tam jak znalazł. Przestraszeni Średzianie mieli tu dość łatwy dojazd i osłaniały ich już drzewa. W piachu kopało się w miarę lekko. Nie było potrzeby targać nieżywych wyżej.
Czy po ekshumacji – bo zakładam, że się odbyła – już po wojnie postawiono tu pomnik z opisem tego wydarzenia, i to po nim pozostał tutaj ten cokół? Czy ozdobne rośliny posadzono dla dekoracji, jak to zwykle bywa w takich miejscach? Czy może to pozostałości po innej historii? Ale jeżeli nie, to co stało się z pomnikiem?
Sławek jest w opozycji do mojej teorii, sugerując, że jednak trupy wrzucono do wyrobiska i zasypano na szybko. Jest w jego opinii jakaś prawda. Kopać grób na sto osób to ciężka praca, w mieście zostali sami starcy, dzieci i kobiety, a wszystko to działo się podczas mrozu. Swoje opinie poparł pytaniem, czy kopałam kiedyś grób dla stu osób w siarczystym mrozie? Moja hipoteza wydaje mu się przerobiona na romantyczno – dramatyczną. Jednak bez względu na to, które z nas ma rację, oboje jesteśmy bardzo blisko tej mogiły, a sprzeczanie się o historię to nasz chleb codzienny…
Zakładam, że odnalazłam miejsce po zbiorowej mogile na Piaskowej Górze. Zakładam nawet, że być może wcześniej było ono otoczone symbolami pamięci związanymi z tym wydarzeniem. Teraz ponownie następuje „podwyższenie poprzeczki” i pojawia się bardzo ważne pytanie…
Czy była ekshumacja?
To wydaje się być logiczne, skoro zabici zostali policzeni. Więc dlaczego nigdzie nie mogłam o tym przeczytać? Przyjmuję jednak tę prawdopodobną wersję wydarzeń i pytam, gdzie przeniesiono tych dziewięćdziesięciu trzech więźniów? Nigdzie nie mogę znaleźć odpowiedzi.
W mieście jest tylko jedno miejsce, gdzie znajdują się zbiorowe mogiły. To cmentarz poległych żołnierzy Armii Czerwonej.
W kwaterze tej wojennej spoczywa ponad 800 dusz. Wszyscy to żołnierze, którzy zginęli na tej ziemi podczas wojny. O ile pojedyncze groby opatrzone są inskrypcjami, to dwa zbiorowe milczą. Oczywiste jest, że nie wszystkich można było zidentyfikować. W mogiłach tych więc pochowany może być każdy żołnierz, który zginął walcząc o miasto i na przykład o wolność. Tak jak wszyscy ci dziewięćdziesięciu trzech…
Droga dedukcji
Stałam tam i dumałam zastanawiając się, czy pod ziemią na tym cmentarzu spoczywa tych dziewięćdziesięciu trzech więźniów zakatowanych na Malczyckiej. Bo jeżeli nie tu, i jeżeli nie na Piaskowej Górze, to gdzie? Wiem, że przy podobnych ekshumacjach zdarzało się, że zabierano szczątki w inne miejsca, poza miejscowość, w której zostały wykopane, jednak dotyczyło to pojedynczych grobów, a tu mamy do czynienia z prawie setką ludzi. Jest to wprawdzie niewykluczone, choć wydaje się mało prawdopodobne. Dokopałam się też do informacji o tym, że pomordowanych w Lubiatowie przywieziono na pochówek do Środy Śląskiej. Też bez głębszych szczegółów dotyczących miejsca ich spoczynku, jednak to ta informacja intuicyjnie prowadziła mnie na cmentarz wojenny.
Zakładam więc, że to tutaj przeniesiono pomordowanych więźniów po tym jak wykopano ich z piaskowni. Jednak zakładać, nie oznacza mieć stu procentową pewność. Doszłam do tych wniosków drogą dedukcji. Idąc za tą historią po bardzo „zarośniętej i wąskiej ścieżce”. Nie było chętnych, żeby mi pomóc znaleźć właściwy kierunek…
Wśród tych dziewięćdziesięciu trzech więźniów, znajdowało się 56 Polaków. Napis na płycie, na miejscu zbrodni jest pełen żałości. Katów nazwano tam zbirami hitlerowskimi.
Codziennie pomnik ten mija bez emocji wielu ludzi. Jest też nieco zarośnięty chwastami i walają się tam śmieci. Obok, w dawnym budynku rzeźni obecnie mieści się bank PKO. To tam spędzono ich z drogi i zamknięto. Dalej w głębi podwórka – zabudowania należące do tego dawnego zakładu i plac, na którym prawdopodobnie umierali ci ludzie, po tym, jak ich tam wywleczono.
Mijamy to wszystko bez emocji. Przebiegamy bez zastanowienia. Odwiedzamy bank i załatwiamy swoje interesy. Wchodzimy w podwórko, bo tam znajduje się sklep. Tuż obok jest monopolowy. Sporo osób do niego przybywa, często przechodząc obok pomnika, który w sumie niczym nie przykuwa uwagi. A historia ta ciągle tam jest. Nie widać już jej, ponieważ…
Panta rhei kai ouden menei