GÓRSKIE KAPLICZKI. Lądek Zdrój i okolice
Górskie kapliczki, które pragnę Wam tu dziś przedstawić znajdują się w Lądku-Zdroju i jego okolicach. Pochodzą z Gór Złotych. Czy inne są one od tych, które spotykam w swojej okolicy – czyli między Górą Ślężą, a Odrą? Czasami wystarczy jedna fotografia, żeby zobaczyć różnicę…
Kapliczki jak to kapliczki – znamy je wszyscy i wiemy w czym rzecz. Często zdarza się, że nie zwracamy na nie uwagi, albo co gorsza – myślimy o nich lekceważąco, jak i ja kiedyś. Dawniej były dla mnie wyrazem prymitywnego, totemicznego katolicyzmu. Symbolem powierzchowności wiary typu – nabroiłem, albo źle się u mnie dzieje, więc pójdę do kapliczki i wstawię kwiatki do wazonu, albo zapalę świeczkę, być może wówczas „Bozia” pomoże mi w problemie. Dziś jednak mam nieco inne spojrzenie na te wyrazy wiary. Jest ono bardziej spokojne, tolerancyjne i na pewno więcej we mnie pokory i szacunku dla tych budowli.
Górskie kapliczki muszą być twardsze…
…podobnie jak ludzie gór, ponieważ jest im ciężej. Muszą rozpychać się i siłować z przyrodą, która w górach jest agresywniejsza, a otoczenie czasami wręcz niebezpieczne dla tych małych budowli.
Jednak najbardziej rzuca się w oczy ich rozpowszechnienie. Jest ich o wiele więcej niż na nizinach. To według mnie również wiąże się z cięższymi warunkami życia, groźniejszą przyrodą, a kapliczki to przecież niejako „domki” dla świętych, których zadaniem była ochrona przed żywiołami. Florian chronił przed pożarem (np. od groźnej górskiej błyskawicy), Nepomucen przed powodzią, a Matka Boska z Dzieciątkiem – jak wiadomo, jest dobra na wszystko.
To kapliczka górska z ulicy Wiejskiej w Lądku-Zdroju
Na pewno barokowa, odnowiona. Przyznam się, że coś mi taka za ładna, za równa była i już chciałem ją opukać, dotknąć, sprawdzić – czy czasem jej nie „ocieplono” styropianem, ale przed dom, przy którym stała wyszedł mieszkaniec i zaczął mnie dyskretnie obserwować, więc odpuściłem.
Górskie kapliczki, to nie tylko budowle domkowe czy słupowe, ale również bardzo rozpowszechnione tu kapliczki na elewacjach domów.
Patroni, którzy w nich „zamieszkali” mieli opiekować się mieszkańcami i chronić ich przed nieszczęściem. To najczęściej kapliczki tzw niszowe.
A tę tutaj na zdjęciu niżej, śmiało nazwałbym „oknową”, bo w pierwszej chwili myślałem, że ktoś bardzo religijny ma okno z tej strony budynku i uczynił z niego kapliczkę.
Również kapliczka na zdjęciu poniżej prawie uszła mojej uwadze. Niemal ją przeoczyłem. Dom stary, zabytkowy i w rozpadzie, a obok dawny wjazd na podwórze, z którego pozostał tylko jeden słup z bramy. W słupie nisza, a raczej „niszka”, a w niej figura świętego. Ktoś przychodzi do tego miejsca i dba o nie. Wstawia kwiatki i lampki do środka, a ja nie miałem śmiałości ich odsuwać, więc nie wiem jaki patron za nimi był ukryty. To był bardzo wzruszający widok.
Na elewacjach budynków znajdowałem również kapliczki w formie płaskorzeźb.
Rzeźba na zdjęciu poniżej została wykonana przez właściciela budynku, na którym widnieje. I powiem Wam, że nielicznych w Lądku Zdroju byłoby stać na jego usługę. To prawdziwy artysta.
Płaskorzeźba autorstwa Michała Klahra
… którą umieścił on nad wejściem do swojego domu rodzinnego, stojącego do dziś w rynku Lądka-Zdroju. Dopowiem tylko, że Michał Klahr, zwany starszym to najwybitniejszy rzeźbiarz śląskiego baroku, taki „Willmann rzeźby”.
Górskie kapliczki bywają również stawiane jako wota
– czyli w podzięce, jak ta tutaj, bardzo górska i bardzo oryginalna.
Wydrążona w nadrzecznej skarpie Kapliczka Powodzian z 1997 roku. Kiedy na Dolnym Śląsku szalała powódź tysiąclecia, to i rzeka Biała Lądecka pokazała swój górski pazur. Jeżeli już jesteśmy przy wodzie, to następna ciekawostka – to kapliczka, która w zasadzie nie jest kapliczką. Spójrzcie na fotografię poniżej.
To nie kapliczka, ale źródełko we wsi Lutynia dla wędrowców przemierzających drogę do granicy starym szlakiem granicznym (woda jest pyszna).
Kapliczka górska czasem po prostu daje schronienie
Taka kapliczka domkowa (kiedy jest otwarta oczywiście) może być dobrym miejscem do ukrycia się przed nagłą ulewą na szlaku.
Nawet kapliczka słupowa może zaoferować kawałek cienia i miejsce do odpoczynku w skwarny dzień.
Choć ta na zdjęciu mnie osobiście posłużyła za osłonę przed nagłym atakiem wiatru zacinającego śniegiem. Przeczekałem jednak najgorsze schowany za nią i zawróciłem z drogi. Trzeba być rozważnym w górach, zwłaszcza kiedy nagle dłonie sinieją z zimna…
Konstrukcyjnie, jest jeszcze jeden typ kapliczki na jaki tu zwróciłem uwagę. Najstarsza, najprostsza i najtańsza do wykonania forma – kapliczka skrzynkowa.
Do tej na zdjęciu przebyłem sporo kilometrów, połowę drogi wspinając się i pocąc na szlaku. Powiem szczerze, że byłem nieco zawiedziony. Na mapie turystycznej było tylko oznaczenie, że górska kapliczka jest w tamtym miejscu i tyle. Przebyłem szmat drogi, a zastałem tam tylko takie oto pudełko. No cóż, bywa i tak.