GRODZISKO NA WYSPIE. Przysiółek Zawadka
Grodziska kojarzą się z bardzo oddalonymi czasami. To zabytki pełne historii, o której dziś już się raczej nie wspomina zbyt często. Grodzisko na wyspie to nic innego jak pamiątka po osadzie obronnej.
To, o którym dziś będziemy bajać, pochodzi ze średniowiecza. Jest ich w Polsce podobno dwa i pół tysiąca. W zdecydowanej większości są chronione prawem i zostały wpisane do rejestru zabytków. Z całą pewnością te z nich, o których dużo pisze się w mediach i stanowią atrakcję turystyczną — mają się dobrze. Niestety opisywane tu grodzisko na wyspie w Zawadce, jest przykładem totalnego zaniedbania.
Od średniowiecznego grodziska do PRL — owskiego PGR — u
Małe, nieznane, niezabezpieczone przez archeologów grodziska niszczeją. Rozkopują je poszukiwacze skarbów, zamieniane są na odpowiednim gruncie w tak zwane piaskownie, z których aktywnie się korzysta. W XVIII i XIX stuleciu modne było budowanie rezydencji w takich miejscach. Stanowiły one doskonałe punkty widokowe na całą okolicę. Wtedy raczej o zniszczeniu nie było mowy, ale o zmianie przeznaczenia. Dzięki tym działaniom grodzisko miało szanse na przetrwanie. Tak było właśnie z Zawadką. Teren ten ongiś warowny, otoczony był Cichą Wodą. Wyspa powstała dzięki wykopaniu tam młyńskiego kanału. W jej centralnej części wybudowano zamek. Dużo później powstał tu pałac z tarasem. Następnie czasy się zmieniły i po II wojnie światowej dawne grodzisko na wyspie wraz z pałacem i folwarkiem zmieniło się w PRL — owski PRG.
Zawadka (dolnośląskie, pow. średzki)
Trzeba zjechać z głównej i wypuścić się na drogę w pola, która prowadzi do wioski całkiem na uboczu. Mnóstwo tam psów, które biegają sobie samopas i szczekają na wszystkich intruzów. Od razu widać, że życie w Zawadce ma zupełnie inny wymiar. Cicho tam, a kiedy przejeżdżałyśmy przez wieś, robiłyśmy prawdziwą sensację. Wszyscy przyglądali nam się z zainteresowaniem, a psy podbiegały i łapały nas za nogawki. Miejscowość jest nieduża i już z daleka widać zabudowania gospodarcze dawnego majątku. Wjechałyśmy na wielkie podwórze otoczone tymi właśnie budynkami. Na wprost widać było ścianę lasu i wąską ścieżkę. Rozgoniłyśmy sforę wioskowych psów i ruszyłyśmy ku kniejom. Weszłyśmy na betonową kładkę. Nie za szeroką, ale za to dość długą. Szłyśmy nad prawdziwą przepaścią. Zatrzymałyśmy się na środku mostu i zaczęłyśmy swoje zwiady. Nasz pies jak nigdy, zebrał się na odwagę i podszedł do krawędzi tej przepaści. Ines zdecydowała się na zejście na sam dół celem wybadania terenu. Chodziła po górze śmieci i robiła zdjęcia, komentując, że to najprawdopodobniej mogła być tama.
W budynku pałacowym znalazłyśmy wejście do piwnicy, z której można było przedostać się tajemnym przejściem na samą górę. Zdaje się, że to dawna droga ewakuacyjna dla mieszkańców rezydencji.
Pałac w Zawadce
Ines wygramoliła się z przepaści i dołączyła do nas. Zostawiłyśmy rowery pod drzewem i zaczęłyśmy węszyć. Przed nami — ruiny. Jedno pomieszczenie, które kiedyś zamykane było wrotami. Dotąd jeszcze w ścianach tkwią zardzewiałe metalowe zawiasy. W pomieszczeniu „wyposażenie”. Części komputerów i monitorów, płyt nagrobnych i plastykowych skrzynek po napojach.
W podłodze dziura i obok wejście do piwnicy. Bajzel, że ciężko to ogarnąć, a zrobiłyśmy dopiero może z dziesięć kroków od wspominanego wcześniej mostu. Postanowiłyśmy wejść na teraźniejszy dach budynku, który oceniłyśmy jako dawny taras widokowy.
Całość obiektu ciężka jest do złapania w wyobraźni. Po pierwsze przez to, że prawie nic z niego już nie zostało, po drugie dlatego, że miejsce to jest wzgórzem. Naprawdę niewielkim, ale bardzo stromym. Trudno wyobrazić sobie, że mógł tam, na tak niewielkiej powierzchni stać pałac. To bardzo nieprzystępny do zagospodarowania teren, jednak tak właśnie było.
Ta budowla stała na skarpie. Miejsce z całą pewnością było warowne i prawdziwie niedostępne. U stóp grodziska — woda. Po zejściu z tarasu ruszyłyśmy na obchód terenu. Wzgórze zostało podmurowane, i nadal mur ten podtrzymuje je przed obsunięciem. Nie miałam wątpliwości. Znaleźliśmy średniowieczne grodzisko…
Grodzisko na wyspie. Zapiski historyczne
Udało się nam odnaleźć wzmianki o Zawadce z 1366 roku, kiedy to niejaki Fryderyk S. wybudował w Zawadce dom, który utrzymywano z folwarku. W niedalekiej odległości od jego miejsca zamieszkania znajdował się staw. Czyżby ten, który widzieliśmy z góry wśród gęstwiny chaszczy? Fryderyk zapisał włości na własność swojej żonie Agacie. Kolejny trop prowadzi nas do zapisu, w którym mowa jest o tym, że Zawadka co roku płaciła czynsz na rzecz proboszcza z pobliskich Wrocisławic. Szperając dalej w mrokach historii, dochodzimy do kolejnych konkretnych informacji.
Według spisanych źródeł historycznych w Zawadce znajdowało się grodzisko na wyspie, która utworzona została przez Cichą Wodę, a konkretniej – przez ramiona tej rzeki, które najwidoczniej ją wówczas obejmowały. Z wioski na wyspę prowadził most. Czy to nie jest oczywiste, że właśnie do tego miejsca przybyłyśmy? Źródła historyczne wspominają też konkretnie o moście w formie piętrowych arkad. Mówią również, że na terenie grodziska wzniesiono zamek, a potem pałac. Na przełomie XIX I XX wieku we wiosce wybudowano młyn, który leży od grodziska przysłowiowy „rzut beretem”.
Historia takich miejsc zawsze jest podobna. Wiadomo – rozgrabiono i zniszczono, co było do sponiewierania. Pojechałyśmy do Zawadki, idąc śladami naszej bajki o starodawnym grodzisku i tajemniczym zamku oraz pałacu, który został zniszczony przez nowy, powojenny ład. Tropiłyśmy tę historię aż do samego końca, wykorzystując wszystkie możliwe źródła informacji.
Piszemy tego bloga od kilkunastu lat. Są to opowieści prawdziwe, przywiezione z dolnośląskich szlaków. Jednak nie wszystkie nasze przygody opisujemy na tej stronie. Te najciekawsze znajdują się w naszych książkach (patrz poniżej). :) Polecamy!
Artykuł zawiera autoreklamę
Na tej starej fotografii widzimy ostatni pałac – dwór, który stał w tym miejscu. Widać taras, którego fragment pozostał do dziś. Wpatrując się mocniej i wspominając opowieści mieszkańców o tarasowej konstrukcji obiektu wydaje mi się, że taras, nieco węższy, biegł wkoło budynku. Ja jednak wciąż mam wrażenie, że widziałem w sieci, inną, starszą „wersję” budynku – bardziej ozdobną, z wieżyczkami i balkonikami. Szukałem potem i już nie odnalazłem. Możliwe, że to była aukcja i ktoś nabył widokówkę a może tylko mi się wydawało…