Historia zaklęta w betonie i schowana w lesie, czyli dzieje pewnej bazy rakietowej
Czym są dla Ciebie „leśne skarby”? Co widzisz, słysząc pojęcie „dary lasu”? Oczywiście, większość z nas odruchowo pomyśli o grzybach, owocach, ziołach, aromatycznych korzeniach, a może o fotografiach, które można wykonać mieszkańcom gęstych kniei. Ja wyróżniam jednak specjalną kategorię skarbów z lasu. Są to wszelkiego rodzaju tajemnicze, zaszyte pośród liści i mchu betonowe szkielety, czasem odsłaniające wejście do przepastnych podziemi, a czasem do hal, których znaczenie dla historii po prostu muszę poznać. Nie inaczej było w przypadku starej bazy rakietowej, zlokalizowanej w lasach w pobliżu Kuźni Raciborskiej.
Jest to miejsce niezwykle spokojne, wręcz odludne, schowane dość głęboko w gęstym lesie. W chwili mojej wizyty, którą odbyłam w 2019 roku, było nieogrodzone i mógł się na nie napatoczyć każdy przypadkowy spacerowicz. Oczywiście, nie brakowało także świadomie wracających do betonowych hal amatorów spędzania wolnego czasu z dala od zgiełku ludzkich zabudowań. Jeszcze parę lat wcześniej niepozorna dziś leśna droga wyłożona była betonowymi płytami, dzięki którym dojazd do obiektu nie narażał tak bardzo zawieszenia samochodu. Dzisiaj to jedna z wielu ścieżek prowadzących w las. Rzecz jasna, ja i tak wybrałam (i wybrałabym zawsze!) drogę pieszą.
Wstęp tylko dla wybranych
Do 1990 roku sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Stacjonujący na uważnie strzeżonym terenie 11 Dywizjon Rakietowy Obrony Powietrznej istniał od 1962 roku. Uformowano go na mocy decyzji szefa Sztabu Generalnego z dnia 9 lutego 1962 oraz dowódcy 1 Korpusu Obrony Powietrznej z dnia 26 marca 1962 roku. Zarządzenie nie dotyczyło wyłącznie dywizjonu stacjonującego w okolicach Kuźni Raciborskiej, lecz zakładało utworzenie całej dywizji śląskiej. 11 dywizjon ogniowy artylerii rakietowej powstał z rozformowanych wcześniej 89. i 96. pułków artylerii przeciwlotniczej. Major Ryszard Rząsa został ustanowiony pierwszym dowódcą jednostki, piastując urząd aż do 1968 roku.
Przerażający arsenał
Na uwagę zasługuje sprzęt bojowy jednostki, czyli PZR SA-75 Dźwina, w krajach zachodnich oznaczona SA-2A, natomiast model produkowany na licencji w Chinach sygnowano oznaczeniem HQ-2. Była to pierwsza wersja produkcyjna radzieckiego systemu rakietowego ziemia-powietrze, którą zaczęto opracowywać jeszcze w 1957 roku. Kolejne wersje S-75 zostały oznaczone kolejno jako S-75 Desna i S-75M Wołchow (SA-2C w nomenklaturze zachodniej). W Polsce rakiety S-75 w pełni wycofano dopiero w 2001 roku, natomiast to nie tutaj zyskały najmroczniejszą sławę. Powszechnie używano ich bowiem przeciwko USA w trakcie wojny w Wietnamie, a także na Bliskim Wschodzie przeciwko Izraelowi – zwłaszcza w trakcie konfliktu pomiędzy Izraelem a koalicją egipsko-syryjską.
„Ale co się skończy, gdy symbole się rozpadną?”
Decyzja o rozformowaniu dywizjonu zapadła w 1990 roku, a jego ostatnim dowódcą był kapitan Krzysztof Fabianowski. Wojsko całkowicie porzuciło teren byłej bazy rakietowej, a pozostałe do dzisiaj obiekty zarastają kolejnymi warstwami roślinności. Niewiele zresztą przetrwało. Najbardziej charakterystyczną budowlą, z pewnością budzący spory niepokój wśród spacerowiczów nieświadomych swojej lokalizacji w lesie, jest magazyn rakiet. Został on wybudowany z betonu na tyle solidnie, że pewnie przetrwa całe multum współczesnych multipleksów i tekturowych osiedli deweloperskich budowanych w kapitalistycznym pośpiechu. Jego cechą charakterystyczną są dwie bramy, przy czym jedna z nich jest przelotowa.
Drugim charakterystycznym budynkiem są boksy kabinowe stacji naprowadzania rakiet. Łącznie jest ich sześć. Znajdują się przy schronie dowodzenia i są połączone z pomieszczeniami zmiany dyżurnej. Na terenie bazy zachowały się także kompletne ruiny pomniejszych obiektów, takich jak kotłownia czy portiernia przy bramie wjazdowej (pozwalam sobie tutaj na luźny domysł, ponieważ sama w sobie brama oraz ogrodzenie zostały już dawno zlikwidowane), czy też pojedyncze schrony przeciwlotnicze. Całość wygląda jak pozostałości po wymarłej cywilizacji.
Tonąc we wspomnieniach
Obiekt jest z pewnością bardzo cenną pamiątką, zwłaszcza dla młodszego pokolenia, któremu coraz bardziej obce stają się realia minionej epoki. Absolutnymi reliktami są wszechobecne napisy przypominające obywatelom, jak w danym miejscu pracy należy się zachować i w jaki sposób najkorzystniej budować socjalistyczną ojczyznę. Chociaż slogany typu „pracuj bezpiecznie – unikniesz wypadku” wydają się truizmami, to czasy zimnej wojny i PRL raczyły pracowników rzeczonymi hasłami na każdym kroku. Kilka z nich udało mi się uchwycić na wykonanych pospiesznie zdjęciach. Nie miałam jeszcze wtedy aparatu i nie śmiałam nawet śnić o tym, jak bardzo rozrośnie się projekt Sassy Silesian.
Chociaż fotografie nie są zatem zbyt wysokiej jakości, to wiernie oddają atmosferę mojej wizyty. Jakie tajemnice kryje w sobie ziemia wokół byłej bazy rakietowej? Dzisiaj jedynymi wskazówkami do odszyfrowania przeszłości obiektu są betonowe trupy rozsiane chaotycznie po lesie, jednak przez 28 lat był to teren aktywnej działalności militarnej. Stanowisko kabiny antenowej stacji naprowadzania rakiet to dzisiaj resztki betonowej posadzki porośnięte krzakami, a dawne stanowiska startowe wyrzutni rakiet wyglądają dzisiaj jak… kopce. Pamiętaj – nigdy nie wiesz, na co właśnie nadepnąłeś lub nadepnęłaś w lesie!