„I Don’t Want To Set The World On Fire”, czyli postapokaliptyczny spacer we mgle
Ten spacer miał wyglądać inaczej. Naszym pierwotnym celem było wspięcie się na szczyt Hałdy Makoszowy przy węźle autostradowym Sośnica. Czas między świętami a sylwestrem, z uwagi na krótkie dni, nakładał wprawdzie ograniczenia czasowe, jednak w dniu spaceru naszą śląską piątą stronę świata spowiła mgła tak gęsta, że nie powstydziłby się jej sam John Carpenter. „Co to dla nas! Przecież do czasu wejścia na szczyt będzie już przejrzyście!” Cóż…
Dojazd z Rudy Śląskiej do Gliwic zajął tamtego dnia dużo dłużej niż zwykle. Drogowa Trasa Średnicowa tonęła we mgle, a tylne światła przeciwmgielne nielicznych samochodów wyłaniały się z mlecznej zawiesiny niczym niefrasobliwe, czerwone świetliki. Im bliżej celu, tym gęstsze powietrze – bloki na Sośnicy wyglądały, jakby nasz świat przeistoczył się w uniwersum „Silent Hill”. Szybko stało się jasne, że mgła wcale tak szybko nie zejdzie, a my – zamiast podziwiać widoki ze szczytu hałdy – będziemy delektować się złowieszczą szarością okrytego smogiem dnia. I że będziemy musieli to odchorować. Ostatecznie przeszliśmy ponad 30 km w rejonie hałdy, między Kłodnicą a Czarniawką, zdecydowanie nie żałując niczego.
Nowe życie powstaje na naszych oczach
Bo spacer po Las Hałdas to nie tylko wspomnienie istniejącego tu dawniej przemysłu. To także obserwacja wyłaniającej się na naszych oczach czwartej przyrody, gdy natura krok po kroku, sekunda po sekundzie, odbiera to, co od zawsze należało do niej.
Rzeki też mają problemy
Kłodnica (w języku niemieckim Klodnitz) jest jednym z prawostronnych dopływów naszej Odry, a jednocześnie należy do niechlubnego grona najbardziej zanieczyszczonych rzek we współczesnej Polsce. W ubiegłych latach media wielokrotnie nagłaśniały problem z brązową wodą w Kłodnicy, rzeki, która zasila w wodę Kanał Gliwicki oraz jezioro Dzierżno Duże – w ostatnich latach znane z zatrważającej katastrofy ekologicznej w postaci masowego śnięcia ryb. Było ono spowodowane zakwitem złotej algi, któremu z kolei sprzyjało potężne zasolenie Kłodnicy, sięgające nawet pięciokrotnie wyższego poziomu od Bałtyku! To z kolei pochodzi z odpadów przemysłowych, głównie ze zrzutu kopalnianych wód dołowych.
Również sytuacja ekologiczna Czarniawki nie należy do najweselszych. Ten prawobrzeżny dopływ Kłodnicy nie ma swoich własnych dopływów, a więc w ogromnej mierze zasilany jest opadami atmosferycznymi oraz ściekami komunalnymi i przemysłowymi. Przez wiele lat, z uwagi na przepływanie przez obszar zlikwidowanej już Kopalni Węgla Kamiennego „Makoszowy”, na odcinku za kopalnią Czarniawka była znacznie zanieczyszczona pyłem węglowym. Ciekawostkę stanowi fakt, że Czarniawka była w okresie międzywojennym rzeką graniczną.
Stepy makoszańskie?
Skąd więc wzmianka o czwartej przyrodzie? Ponieważ spacerując po sośnicko-makoszowskich „stepach” w okolicy Kłodnicy zaobserwować można zjawisko podobne do tego, które obecnie widujemy na Bytomce – choć jeszcze na mniejszą skalę. Mamy tutaj do czynienia z coraz większą różnorodnością gatunkową szaty roślinnej, jak i z coraz różniejszymi mieszkańcami – co najłatwiej odnotować w ujęciu entomologicznym oraz ornitologicznym.
Sama hałda, raz nazywana hałdą Sośnica, a raz Makoszowy, to przepotężne zwałowisko odpadów pokopalnianych o wysokości 244 metrów nad poziomem morza. Jasne, to nie rydułtowska Szarlota (400 metrów nad poziomem morza), jednak zaryzykuję stwierdzenie, że akurat tę hałdę na żywo widuje codziennie setki mieszkańców Europy środkowej, choć pewnie wielu z nich nawet o tym nie wie. Znajduje się ona bowiem dosłownie tuż przy autostradzie, a ściślej, przy monumentalnym skrzyżowaniu autostrad A4 i A1, europejskich arterii.
Inny świat na wyciągnięcie ręki
Do tej pory po wciąż usypywanych węglowych odpadach kursują pociągi. W gęstej mgle, posępnie opadającej na tworzące hałdę żużel i popiół, tory wydają się długo opuszczone, jakby żywcem wyjęte z uniwersum gry „Fallout”. Tak samo, jak w post-apokaliptycznym klasyku gamingowym, tak i w życiu rzeczywistym natura odebrała to, co jej. Usypana na dawnych polach hałda jest dziś domem dla wielu gatunków roślin i zwierząt. Widok zająca, sarny czy też dzika nie jest tu niczym dziwnym. W grze doświadczymy spotkań z różnego rodzaju bestiami – w naszych realiach będziemy po prostu obcować ze standardowymi mieszkańcami lasu.
Hałda jest dziś także miejscem… rekreacji. Napotkamy tutaj fanów off-roadu, ale także rowerzystów, biegaczy, jak również fotografów. Na widoki z „bergi” jeszcze przyjdzie tu czas, ale już teraz napiszę Wam, że przy dobrej widoczności zobaczycie z jej szczytu Beskidy, Sudety i Tatry. Mimo bardzo ograniczonej widoczności – momentami praktycznie na wyciągnięcie ręki – nie żałuję długiego spaceru w gęstej, węglowej mgle, z powodu której przez trzy dni bolała mnie głowa. Alert RCB odczytałam dopiero po powrocie do domu, chociaż tamtego dnia… nie był on bynajmniej potrzebny. Mrok, który spowił świat, mówił sam za siebie.
„Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.”
Czesław Miłosz, „Piosenka o końcu świata” (fragment)