KAPLICA CICHEGO CIERPIENIA. Śmiertelnie pozytywny mikroklimat
Kaplica Cichego Cierpienia stoi na jednym z cmentarzy w Brzegu Dolnym. Jest to budowla ledwie kupy się trzymająca, zapominana podczas opisów tego miejsca, usunięta w cień Kaplicy św. Jadwigi.
Obie te sakralno — cmentarne budowle tworzą jedność, wraz z dwoma cmentarzami. Cały ten niewielki, ale bardzo treściwy historycznie kompleks położony jest w Brzegu Dolnym przy ulicy Aleje Jerozolimskie. Miejsce to pochłonęło mnie bez reszty. Na tej ziemi umarłych zapisała się historia, która jest zbyt mała, zbyt lokalna, aby znana była światu, a jednak ja tylko takie historie przygarniam z prawdziwą miłością. Posłuchajcie…
Kaplica św. Jadwigi
Idąc ulicą Aleje Jerozolimskie w Brzegu Dolnym już z daleka przykuła moją uwagę zgrabna, barokowa i całkiem odświeżona bryła Kaplicy św. Jadwigi. To zabytek o wielkiej wartości, pełen żywych przekazów o tej Świętej z dolnośląskiej ziemi. Wspaniale było uchwycić tę budowlę wzrokiem, połknąć bakcyla, dać pociągnąć się historii i przygodzie. Nie spodziewałam się jednak, że to będzie aż taka uczta dla tej części mojej osobowości, która nie żyje w czasach teraźniejszych.
Stary cmentarz dolnobrzeski
Byliśmy tam troje. Ja, Sławek i Pan Frutkowski. Jedno „rzucenie okiem” za płot sprawiło, że zrozumiałam, z czym mamy do czynienia. To był stary cmentarz, a mogiły na nim prawie nienaruszone przez dewastację. To zjawisko niezbyt częste. Nie widziałam dotąd takiego leciwego cmentarzyska w tak dobrym stanie. Szliśmy wzdłuż parkanu szukając wejścia na teren nekropolii. Minęliśmy kaplicę i stary cmentarz, i mur jego, aż ostatecznie trafiliśmy na furtkę drugiej nekropoli, tuż obok. Obie ziemie umarłych były leciwe, ale ten drugi cmentarz młodszym był. Dzielił oba tereny cmentarne stary mur. Weszliśmy tam wszyscy troje, nie było tam żywej duszy…
Dziwnie dobrze poczułam się, kiedy znalazłam się na tej ziemi umarłych. Bez słowa tłumaczenia rozproszyliśmy się natychmiast. Sławek robił swoje, a ja swoje. Nie potrzebowaliśmy żadnego kontaktu ze sobą, żadnych rozmów. On zniknął nagle wśród grobów i roślinności, Pan Frutkowski został ze mną. Tuż obok, na ruchliwej ulicy słychać było rozmowy, odgłosy jeżdżących aut, a my przedostaliśmy się do innego świata, który oddzielony od rzeczywistego był wiekami historii i niezliczoną ilością żyjących dawno temu dusz.
Kaplica Cichego Cierpienia. Poza światem
Między cmentarzem, a ulicą znajdował się parkan, wygłuszający wszystko, co znajdowało się w ramach tej ziemi umarłych. Czułam to, kiedy zaczęłam od niego odchodzić, wkraczając głębiej na teren nekropolii. Jakbym nagle znalazła się na bezludnej wyspie, w całkowitej ciszy, poza światem. Wystarczyło tylko oddalić się od tego ogrodzenia kilkadziesiąt kroków.
Mój aparat zaczął działać. Szukałam dat, nazwisk i dobrego światła. Frutkowski czekał, aż skończę i pójdę dalej. W tym czasie leżał spokojnie w jednym miejscu. On wie, że na cmentarzu nie wolno mu zachowywać się w psim stylu. Nauczył się tego przez te wszystkie lata naszych nieustannych wojaży. Był w pełni świadomy, po co tam przybyliśmy i starał się w niczym nam nie przeszkadzać. Frutkowskiego nie trzeba pilnować. Zachowuje się na wysokim poziomie.
Obeszliśmy Kaplicę Jadwigi i na tyłach cmentarza ujrzałam prawdziwe cudo. To Kaplica Cichego Cierpienia. Robiłam fotografie z sercem pełnym zachwytu. Ta niewielka cmentarna kapliczka jest w stanie fatalnym. Dotąd nietknięta remontem, dzielnie trwa i oczekuje na swój czas renowacji. Jest piękna i bardzo fotogeniczna. A nazwa jej czyni ją miejscem świętym…
O kapliczce tej nie ma za wiele informacji. Zbudowana na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego stulecia. Jest znacznie młodsza i mniejsza od kaplicy Jadwigi. Jej funkcja najprawdopodobniej obejmowała już tylko pośmiertne ludzkie odwiedziny. Sądzę, że powstała jedynie do tego celu, aby zmarły miał gdzie oczekiwać na pochówek. Kaplica św. Jadwigi bowiem ze zwykłej budowli cmentarnej z czasem stała się bardziej kościołem aniżeli kaplicą. Wybudowano ją w tym miejscu w 1665 roku. Zafundował budowę tę Dyhern, założyciel miasta Brzeg Dolny. Kapliczka powstała jako barokowa, na planie ośmioboku. Nie była zbyt dużych rozmiarów. Dopiero w kilkadziesiąt lat później dobudowano do niej nawę. Wówczas to, ta budowla sakralna zaczęła pełnić funkcję kościelną.
Gromadziła wiernych w swoich dobudowanych murach. Wtedy to właśnie zaistniała potrzeba powstania kolejnej kaplicy, typowo cmentarnej, w której więcej będzie umarłych aniżeli żywych. To Kaplica Cichego Cierpienia.
Kaplica Cichego Cierpienia. Śmiertelnie pozytywny mikroklimat
Mikroklimat to zespół zjawisk, które zachodzą dwa metry nad ziemią, zaczynając od podłoża. Mając na myśli to zjawisko, mówimy o małej jakieś części środowiska, dla którego jest on charakterystyczny. Odrębność jakiegokolwiek mikroklimatu wynika z jego specyfiki. Zależy również od tego co jest pod ziemią. To, z czego składa się dany mikroklimat, powoduje bezpośredni wpływ na samopoczucie wszystkiego, co żywe i co akurat znajduje się w jego zasięgu. Działa to zarówno na profanum jak i na sacrum.
Kaplica Cichego Cierpienia. Rzecz o umieraniu
Tamten mikroklimat był śmiertelnie pozytywny. Czułam się tam jak u siebie w domu. Jakkolwiek to brzmi i cokolwiek to znaczy. Nie ma się co jednak przerażać. Należy do tego typu rzeczy podchodzić z dystansem i nawet z humorem. Przecież czyż nie jest prawdą, że każdy z nas prędzej czy później na cmentarz trafi z zamkniętymi oczami?…
Dobrze jest się zatem wcześniej trochę oswoić i poczuć ten właśnie mikroklimat. Bo być może co niektórym nie będzie on przykry i nawet podpasuje.
Miasto umarłych
Robiłam fotografie w ciszy i jakby w transie. Byłam całkiem pochłonięta starym cmentarzem i obecnością na nim tylu martwych ludzi z całkiem innej epoki. To takie zabytkowe Miasto Umarłych. Każdy grobowiec zachowany był na tyle dobrze, aby czytać z niego jak z otwartej księgi. Po drugiej stronie obu kaplic znajduje się sektor dziecięcy. Jeden mały grób obok drugiego. Również po rozmiarach mogił można było mniej więcej określić wiek tych dzieci. Nie wszystkie bowiem mogiły były opatrzone tablicami. Niektóre z nich były naprawdę maleńkie.
Mój Boże, ileż tu cierpienia na tym kawałku cmentarnej ziemi. Ile matczynych łez spadło na nią przy tych mogiłach. Rozpacz rodziców, modlitwy na kolanach i żal w sercach, którego dziś już nikt nie widzi, bo groby pochodzą z innego świata, i tak jak nie żyją te maleństwa, nie żyją również już ich rodzice. Wierzę, że teraz są już razem…
„…I otrze (Bóg) z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie”
Przy tych właśnie małych grobach spotkaliśmy się ze Sławkiem ponownie. Stał tam zamyślony, podobnie jak ja.
Rozmawialiśmy o tym, jak kiedyś śmierć szybko zabierała dzieci. Nie było szczepionek i leków na wiele chorób. Te małe groby, jeden obok drugiego w takiej ilości sprawiały, że nie mogłam o tym nie myśleć. Spoczywały tu maleństwa, które odeszły za szybko. A może wcale nie? Może ominęły ich cierpienia, wojny i zarazy, które przecież nawiedzały te ziemie w czasie, kiedy one już nie żyły? Nie mamy wpływu ani na życie, ani na śmierć. Możemy jedynie o tym tylko pomarzyć.
Cmentarna baza danych
Kaplica Cichego Cierpienia, Kaplica Jadwigi, dwa stare cmentarze i spora ilość dziecięcych mogił. Wszystko to nas dotyczy, choć to dawne dzieje. Nekropolie to niesamowita baza danych. Czyta się ze starych cmentarzy jak z otwartej książki. Takie miejsca są jak tunele łączące nowe i dawne czasy. Opowiadają o ludziach znanych nam z imienia i nazwiska, opowiadają o długim życiu i o przedwczesnej śmierci. Stopień ich zniszczenia bądź dobrego zachowania mówi wiele o żywych, którzy mieszkają w tej miejscowości. Tu na tym dolnobrzeskim cmentarzu kości zmarłych zostały potraktowane z szacunkiem. Otoczona opieką ta ziemia umarłych jest wpisana do rejestru zabytków...
Jeżeli masz ochotę na więcej Nieustannego Wędrowania, koniecznie zerknij poniżej :) Znajdziesz tam opisy książek, które napisały autorki tego bloga. Historii zawartych w tych publikacjach nie znajdziesz na tej stronie, a więc nie zwlekaj. Przygoda czeka!
Artykuł zawiera autoreklamę
Całkiem możliwe, że przetrwało tak dużo starych grobów, bo po wojnie cmentarz powiększono o sąsiednią parcelę i dzieki temu nie likwidowano poniemieckich. Później zaś, wybudowano w mieście nowy, duży cmentarz komunalny i wiekszość pochówków odbywa się teraz tam.
Pięknie piszesz. Bardzo lubię czytać to co napisałaś.Treść i forma znakomite. Robicie znakomitą robotę.Jakby w ostatniej chwili. Gratuluję!!!
Cieszę się bardzo, że Ci się podoba w Nieustannym Wędrowaniu :) Polecamy się na przyszłość.
Dzień dobry, przez przypadek trafiłam na opis Twojej wyprawy do Bogdanowa, tak mi się spodobało to o czym i w jaki sposób piszesz, że zagłębiam się z przyjemnością już w kolejne Twoje opowieści. Pozdrawiam serdecznie