KOMORNIKI NA DOLNYM ŚLĄSKU. O Zającu Szaraku i Napoleonie Bonaparte
Komorniki na Dolnym Śląsku, o których będzie ten wpis to wieś leżąca niedaleko Środy Śląskiej. Odwiedzam je codziennie. Każdego dnia przybywam do nich i spędzam tam całe osiem godzin pięć razy w tygodniu. A niekiedy sześć, kiedy wpada mi „setka”. Czasem przebywam tam w nocy, na trzecich zmianach. Kiedy mam pierwsze zmiany, jestem tam o świcie. Kiedy drugie – spędzam tam czas do późnych godzin wieczornych.
I tak przez ponad siedem lat nieustannie wędruję co dzień ze Środy Śląskiej do Komornik. Pomyślałam więc, że czas już o nich napisać.
Dziś Komorniki w mojej okolicy nazywa się potocznie „Strefą”. Każdy kto pracuje w pobliżu tej wioski – pracuje „na strefie”. Mówią tak niemal wszyscy zatrudnieni w tutejszych zakładach pracy, które swój adres mają w Komornikach. A jest ich tam naprawdę sporo. Strefa aktywności gospodarczej w Komornikach na Dolnym Śląsku to ogromna ilość miejsc pracy. Dzięki jednemu z zakładów „na strefie” moja egzystencja od wielu lat jest stabilna. Komorniki więc zagrały w moim życiu ważną rolę. Dlatego też opowiem Wam o tej wiosce przy ruchliwej drodze 94. Ale zacznę od początku, tak jak lubię, z nutką historii, ze szczyptą teraźniejszości i węszeniem po kątach. Tak więc będzie zmysłowo. Nastawicie uszy, poznajcie smak przygody i poczujcie „pismo nosem”…
Komorniki na Dolnym Śląsku – historia w pigułce
Komorniki swoje korzenie zapuściły w średniowieczu. Podobno wioska powstała w 1210 roku. Drogi 94 jeszcze wówczas tutaj nie było, i zapewne ciche było to sioło wśród pół, niepodobne do tego dziś, przez które bez przerwy z „prędkością światła” przemykają samochody, a dokoła mnóstwo fabryk. W czasach średniowiecza Komorniki na Dolnym Śląsku były wioską bogatą, w której pierwsze skrzypce grali sołtys i majętni gospodarze. Jest taka legenda, że w szesnastym stuleciu Komorniki poważnie wkurzyły Środę Śląską. Rzecz poszła o chleb. Piekarze z Komornik piekli pieczywo i sprzedawali je okolicznym miejscowościom, robiąc konkurencję piekarzom średzkim. Podobno straszna wówczas zadyma była z tego tytułu.
Komorniki na Dolnym Śląsku w pierwszej połowie siedemnastego stulecia funkcjonowały na prawie średzkim
W drugiej połowie tego wieku wieś została sprzedana i stała się częścią Wrocławia. W 1757 roku do Komornik przybyły wojska austriackie, które szykowały się do bitwy pod Lutynią. Po bitwie tej stacjonowały tam wojska pruskie. Wtedy Komorniki stały się jednym wielkim obozem wojskowym i z tego tytułu poniosły ogromne starty materialne i jak to zwykle bywało w podobnych okolicznościach – moralne.
Wieś to była bardzo bogata w żyzną ziemię, na której najlepiej udawały się zboża, cukrowe buraki, ogórki i ziemniaki.
Gospodarstwa tam były wielkie i było ich kilka, ale jedno z nich szczególnie się wyróżniało. To był majątek rodziny Huck z okazałym budynkiem mieszkalnym.
Przed wojną ziemię tam uprawiali bogaci chłopi. Lasy dokoła pełne były zwierzyny, więc polowano nagminnie. Wówczas był to raj na ziemi. We wiosce stał młyn, funkcjonowała mleczarnia, działał kołodziej, kowal, i handlowano tu bydłem. Była tam też szkoła ewangelicka. Potem wszystko się zmieniło, kiedy wybuchła II wojna światowa. Chłopów powołano do wojska i zaczęły się „chude lata”.
Dzisiejsza ulica Średzka w Komornikach to fragment dawnego, średniowiecznego, bardzo ważnego szlaku handlowego. AD 1776 na jej zakręcie, wybudowano okazały gabarytem budynek. W połowie XIX stulecia droga ta łączyła Śląsk z Prusami i ruch był tam jak w Rzymie. Wspomniana wcześniej budowla stała nieustannie na gastronomicznym posterunku w tamtym miejscu.
Gospoda pod Cesarskim Kwiatem
Kiedy przybyliśmy do Komornik po materiały do tego wpisu, w dawnej Gospodzie pod Cesarskim Kwiatem zrobiliśmy zakupy. Pani za ladą podliczyła nam rachunek i wraz z towarem podała paragon z kasy fiskalnej. Dziś na tym historycznym zakręcie znajduje się wiejski sklep spożywczy. Być może na wyższych jego kondygnacjach mieszkają ludzie. Robiliśmy fotografie. Widoczne duże okna na piętrze dowodzą, że dawnymi laty w domu tym znajdowała się sala zabaw. Można dojść do takich wniosków w dwojaki sposób – poczytać o tym budynku w kronikach, albo po prostu go obejrzeć…
Dawnymi laty w gospodzie tej zatrzymywali się ogrodnicy z Legnicy, którzy jechali na wrocławski targ ze swoimi plonami. W tym domu wiejskie święta były hucznie obchodzone. Co roku odbywał się tutaj bal strażaków.
Budynek na zakręcie ulicy Średzkiej codziennie mijany jest bez zainteresowania przez tysiące aut pędzących drogą 94. Dla większości kierowców to tylko wiejski sklep na zakręcie. W rzeczywistości jednak to już prawie 250 lat dziejów…
Rzecz o Zającu Szaraku i Napoleonie Bonaparte
Wielowiekowa historia wsi mocno wiąże się z tym budynkiem. Urządzano tu dożynki, święcono pokarmy w czasie Wielkiej Nocy. Odbywały się tutaj narady wiejskie, ale przede wszystkim była tam gospoda, w której pachniało gotowanymi potrawami i piwem.
Sam Napoleon, którego szczerze nie lubię, zasiadł raz przy stole w tym miejscu i zjadł pasztet z biednego zająca, którego upolowano na okolicznych polach. I bardziej mi szkoda tego zająca niż Napoleona, który w ostatecznym rachunku również poległ, żeby zadość stało się sprawiedliwości. Śmierć bowiem sprawiedliwa jest. I jak Bonaparte zeżarł zająca w Komornikach tak potem i jego „pożarli” pod Waterloo. Po tamtej właśnie cesarskiej uczcie dostała się tej wiejskiej karczmie nazwa – Gospoda pod Cesarskim Kwiatem. Zająca nikt jednak nie wziął tu pod uwagę, choć jego rola była znacząca. Ostatecznie, jakby nie patrzeć, życie oddał dla tej historii…
Gospoda funkcjonowała w tym miejscu przez bardzo wiele lat. Przyjmowała gości i przynosiła zyski swoim właścicielom. Po wojnie jednak budynek zaczął tracić swoje znaczenie. Utworzono tutaj świetlicę wiejską. Wybierano tam sołtysa i urządzano okolicznościowe imprezy.
Po roku 1945 mieszkańcy Komornik zaczęli ewakuację. Wojna się skończyła, a Niemcy musieli odejść
Odchodzili całymi rodzinami. Pieszo, albo odjeżdżali wozami zaprzęgniętymi w woły. Wypędzano ich i tylko najwytrwalsi pozostali na tych ziemiach. Niedługo potem przyszedł tyfus i dziesiątkował ludzi. Polaków i Niemców bez różnicy, jak to śmierć – sprawiedliwie i bez uprzedzeń.
Na szczęście zające zostały oszczędzone…
Niektórzy z niemieckich mieszkańców tych ziem nie godzili się z planem wysiedlenia i popełniali samobójstwa umierając tam, gdzie się urodzili. Rozpaczy więc był tu urodzaj i dostatek, a cierpienie zbierało żniwo…
Po wojnie w największym z gospodarstw w Komornikach, w domu rodziny Huck, Polacy ustanowili zarządcę pochodzenia niemieckiego. Dom ten nadal stoi w Komornikach, ma się nad wyraz dobrze i wygląda kusząco, tak więc nie mogłyśmy się opanować i zaczęłyśmy węszyć jego historię. Wszystko zaczęło się od tego, że widząc dawny majątek z ogrodem, jak w hipnozie wparowałyśmy na teren gospodarstwa i zaczęłyśmy panoszyć się tam jak na swoim, robiąc zdjęcia bez pytania…
Oczywiście takie rzeczy nie zawsze kończą się miło, więc niedługo potem z domu wyszli jego właściciele i zadali nam pytania w temacie naszych fotografii.
Kto nam pozwolił? Po co to robimy? Kim jesteśmy?
Udało nam się szczęśliwie wytłumaczyć i wybaczono nam to najście. Jak widać, miałyśmy więcej szczęścia od zająca.
Wiele lat temu dom i jego teren został zakupiony przez osoby prywatne. Rodzina ta zamieszkała w Komornikach i wspaniale zajęła się zabytkiem. Przy budynku mieszkalnym, z przodu i z tyłu założony został ogród.
Widać, że dzisiejsi gospodarze kochają to miejsce. Dowiedzieliśmy od nich bardzo wiele o jego historii. Budowla ta, choć przypomina niewielki dworek, była jedynie domem bogatego chłopa, pracującego nie tylko u siebie, ale również jako zarządca ziem, należących do Dominusa, który rezydował w pobliskim Juszczynie. Wybudowano go w roku 1844.
Gospodarze wybaczyli nam nasze najście do tego stopnia, że zaprosili nas do domu i pokazali stare zdjęcia obiektu. Spędziłyśmy przy ich stole sporo czasu słuchając ciekawych opowieści.
Wnętrza tam wbrew pozorom nie są duże, ale bardzo przytulne. Urządzone klimatycznie i gustownie. Miejsce to jest prawdziwą ozdobą tej małej wioski. Dobra energia z niego płynęła. Byłyśmy pod silnym wrażeniem naszej przygody…
Niedaleko domu, do którego zostałyśmy zaproszone, wśród budynków gospodarczych stoi niewielka willa. Widać gołym okiem, że to już dużo młodsza historia. Można zaobserwować ją z drogi 94.
Komorniki na Dolnym Śląsku na pierwszy rzut oka nie przyciągają uwagi. Kilka starych, przedwojennych obiektów, kilka gospodarstw, kapliczka, przy której ludzie zbierają się i odmawiają różaniec. Wokół wioski – fabryki. Przez miejscowość drogą 94 pędzą samochody. To jedno z tych miejsc na Dolnym Śląsku, które turystycznie nie liczy się wcale. A jednak my przeżyłyśmy tam wspaniałą przygodę i nawet trafiliśmy na trop Zająca Szaraka, wielkiego nieprzyjaciela Bonaparte…
:)
Szanowne Panie!
Jesteście kapitalne, a Wasza strona jest arcyciekawa! Na dodatek Frutek!(nie muszę chyba dodawać, że kocham psy). Wspaniale opisujecie historię codziennego życia bardzo ciekawych rejonów Polski (teraz Polski a kiedyś.. no właśnie, i także dlatego jest to takie ciekawe). Żałuję, że inne rejony naszego kraju nie są tak „eksplorowane”. A może są tylko ja o tym nie wiem?
Bardzo dziękujemy za dobre słowo :) Cieszymy się, że nasze wyprawy i opisy interesują naszych czytelników i wzbudzają emocje :)
Często tamtędy przejeżdżam i zawsze zawieszam wzrok na tej willi, która jest na ostatnim zdjęciu. Miałam nadzieję, że coś o niej od Was się dowiem :) Na zakręcie, po prawej, jadąc w stronę Lubina, tak wykręcam głowę w stronę przecudownej jak dla mnie bryły ceglanej stodoły/ budynku gospodarczego, że aż mnie potem szyja boli :) Oczywiście jadę jako pasażer ;) Uwielbiam Was <3
Dzięki za dobre słowo :) a co do willi, to nie podjęłam tego tematu, ponieważ mam za mało informacji na ten temat. Kiedyś zapewne jeszcze do niego wrócę. Willa nie jest leciwa, to historia niedaleka. :) Pozdrawiam Cie wraz z całą ekipą Nieustannego Wędrowania :)
Bardzo ciekawe ….
Całą historię Komornik po przetłumaczeniu jej przez p.Alę Nagel (mieszkankę tej miejscowości) dodałem do Wikipedii osobiście. Jak mogłem się domyśleć po wpisach – korzystaliście z niej…Sam prowadzę kronikę , mam ogrom zdjęć , także historycznych. Wystarczył kontakt ze mną , aby dowiedzieć się więcej o naszej wsi…Pozdrawiam
Witam Cię Rafaelu :) Miło mi dowiadywać się, że czytujesz naszego bloga :) Jeżeli chodzi o fotografie i historię Komornik – bardzo chętnie skorzystam z Twoich osiągnięć w zdobywaniu informacji. Może dzięki Twojej pomocy, na temat Komornik powstanie jeszcze jeden wpis? A może Ty sam chciałbyś napisać własny tekst poparty fotografiami z Twojego prywatnego archiwum i pod swoim nazwiskiem opublikować coś u nas gościnnie? To taka moja propozycja – daj znać co o tym myślisz?
O jezuniu kochany, nie wierze, że w koncu ktoś napisał o tej willi! Czy tam ktoś mieszka? Od kilku lat węsze w tej sprawie i nie wiem jak się dowiedzieć szczegółow o niej. Co przejeżdżam obok, to az zapiera dech w piersiach. Wiele razy widac tam samochody na posesji ale w domu ciemno. Czy mogłabyś zdobyć jakieś informacje na jej temat? Pozdrawiam
[…] zobaczyłam tę jego drogę między tymi miastami. Leśnica, Żar, Wróblowice, Błonie, Źródła, Komorniki. Nie wątpię, że wszystkie one istniały już w tamtym czasie, przy tej starej drodze, którą […]