KOMORNIKI. U pana Vona za piecem i w ogródku…
Przyznam się od razu, na samym początku mojej opowieści, że kolejny raz biorę się do opisywania miejsca, o którym w sieci prawie niczego znaleźć nie można. Komorniki w powiecie legnickim, to dolnośląska czarna dziura. Znalazłam zaledwie kilka fotografii wsi z początku dwudziestego stulecia, i to byłoby na tyle. Prawdopodobnie nikt nie zamieścił w internecie żadnych treści, które opisywałyby historię tej miejscowości. Zdaję się, że będę pierwsza…
Komorniki Górne i Dolne
Wiem, bo tyle udało mi się ustalić, że Komorniki dawnymi laty podzielone zostały na Górne i Dolne. Z całą pewnością nie było tak od samego początku ich istnienia, jednak w pierwszej połowie dwudziestego stulecia, na terenie wioski powstały dwa ogromne gospodarstwa. Dwóch „vonów” najprawdopodobniej podzieliło wówczas Komorniki na dwie części. Oba folwarki do dnia dzisiejszego są jak najbardziej do namierzenia, wraz z pałacami w ich centralnych punktach. Nie dotarłam do ich metryk. Mogę jedynie zakładać, że rezydencje w Komornikach powstały na samym początku XX wieku. Jednak pewności w tym temacie nie mam żadnej. W fundamentach ich może ukrywać się przecież historia znacznie starsza.
Wiejski kawałek zieleni
W pewnym sensie wieś dzieli się na dwie części nawet teraz. Na samym jej środku znajduje się bardzo ładnie zagospodarowany staw. To prawdziwa enklawa zieleni i takie małe centrum z placem zabaw dla dzieci i sklepem spożywczym tuż obok.
Mieszkańcy Komornik chętnie spędzają tam czas. Frutkowi też bardzo się tam spodobało, i szybko się zaaklimatyzował.
Teraz jest to miejsce publiczne i zdaje się, że chyba od zawsze tak było, ponieważ tuż przy nim stoi dawna remiza strażacka, która obecnie wykorzystywana jest jako kaplica pogrzebowa.
Strażacy blisko mieli stamtąd do zbiornika wodnego, a więc dawne przeznaczenie stawu tłumaczy się samo. To tylko jedna wersja wydarzeń. Być może ten zielony teren był dawniej częścią parku dworskiego, dla majątku z dolnej części wsi? Obie teorie można sensownie uzasadnić.
Niewybudowana świątynia
Komorniki przedstawiane na starych, przedwojennych widokówkach, to wieś tętniąca życiem. Dwa sporych rozmiarów folwarki na obu jej krańcach, gospoda, szkoła, masarnia i zajazd. Ulica we wsi była brukowana.
Dokoła pola urodzajne. Wielcy panowie na włościach uprawiali zapewne buraki cukrowe i dawali pracę potrzebującym zarobić, korzystając na tym i bogacąc się do obrzydliwości. Nie był to „koniec świata” albo dziura zabita dechami, a jednak czegoś w tym wszystkim brakowało.
Wydaje mi się, że miejscowość ta nigdy nie posiadała świątyni. Nie znalazłam jej na żadnej starej fotografii, a to byłoby raczej mało prawdopodobne, aby niemiecka pocztówka z czterema polami nie ukazywała kościoła, jeżeli znajdowałby się we wiosce. Świątynie przeważnie wzmiankowane były w dokumentach i daty te dawały duchowy początek każdej niemal miejscowości, nawet jeżeli istniała ona dużo wcześniej przed wybudowaniem w niej sakralnego przybytku. Dlatego też nie znajdując tam chrześcijańskiego serca wsi, brakowało mi w Komornikach historycznego punktu odniesienia.
Komorniki Dolne. Pałac i folwark.
Gospodarstwo to było naprawdę sporych rozmiarów. Położone po dwóch stronach drogi, z bardzo piękną, luksusową rezydencją w swoim centrum. Przed pałacem dziedziniec (dawniej z roślinnością).
Parku bądź ogrodu nie potrafię zlokalizować. Jakby nigdzie go nie urządzono na taką skalę, aby mógł pełnić rolę choćby z lekka krajobrazowego, jak to było wówczas w modzie. Jedynym takim miejscem, które mogłoby pasować do tego obrazu, jest wcześniej wspomniany teren ze stawem, który praktycznie graniczy z folwarkiem. Oczywiście istnieje możliwość, że zielone płuca majątku znajdowały się jedynie na tyłach pałacowych, na niewielkim obszarze. Tak czy inaczej, ostatecznej wersji wydarzeń nie ustaliłam. Po prostu nie widziałam tam pozostałości po starodrzewiu. Więc albo go nigdy nie było, albo czas zabrał go w taki sposób, że najmniejszego śladu po nim nie zostawił.
Pałac Dolny
To bryła w doskonałym stanie, choć zaniedbana. Nadaje się do restaurowania w stu procentach.
Ma cudne gzymsy, drewniany ganek na froncie, ryzalit zwieńczony tarasem i niektóre okna z dziesięcioma szybkami.
Na fotografii z 1921 lub 1925 jeszcze takich nie było, a więc wstawiono je później. Stare zdjęcia z okresu między 1940 a 1942 też nie ukazują wspomnianych dziesięciu szybek. Jest więc to dzieło powojenne najwyraźniej. Odkryłam również, że w okresie między wspomnianymi latami rezydencja była ostro remontowana. Sporo przerobiono w skrzydle pałacowym. Wszystkie okna, również dachowe, zmieniły całkowicie swój wygląd.
Szansa na przetrwanie
Drewniane akcenty nadają charakteru tej styranej czasem bryle. Sporo tam dekoracji, które przetrwały do dziś w taki sposób, że można je całkowicie odtworzyć, bez najmniejszych wątpliwości. Wejście główne zostało przebudowane, jednak nawet teraz nie byłoby trudno powrócić do pierwotnej jego formy.
Są warunki aby działać w tym kierunku. W korytarzu pałacowym zachowała się w doskonałym stanie oryginalna posadzka.
Są też schody, które również wiernie trwają przy obiekcie od bardzo dawna. Odniosłam jednak bardzo mocne wrażenie, że hol pałacowy także został przebudowany. Jest teraz wąskim korytarzykiem, i nie sądzę aby tak go zaprojektowano. Najprawdopodobniej postawiono tam ścianę działową, aby na potrzeby chwili urządzić dodatkowe, choć mniejsze pomieszczenia.
Po drugiej stronie rezydencji znajdowało się i nadal znajduje wyjście ogrodowe. To jest przepiękny, wiejski pałac, z ogromną szansą na przetrwanie.
W budynku tym, w latach między 1937 a 1940 znajdowała się placówka Służby Pracy Rzeszy. Niestety nie udało mi się ustalić czy było to żeński czy męski RAD.
Komorniki. Pałac Górny
To bardziej willa aniżeli pałac. Obiekt jest niewielki, bryła jego karłowata. Ciężko nazywać go pałacem czy dworem. Według mnie to taki przerośnięty dom. Być może nawet nie pański, ale jedynie dla zarządcy górnego majątku. Metraż to niewielki, wieżyczka z imitacją balustrady, mansardowy dach z ciasnymi pomieszczeniami. Na parterze co najwyżej dwa większe pokoje. Obiekt posiada dwa wyjścia. Jedno skierowane wprost na majdan ogromnego, dawnego folwarku, a drugie na sporych rozmiarów park. Było to zejście z mini tarasu z balustradą, która obecnie nie istnieje. Zastąpiła ją metalowa poręcz. Budynki dawnego gospodarstwa istnieją do dziś, podobnie jak ogród przy majątku, tylko teraz wszystko to wygląda zupełnie inaczej.
Jako willa ten przedwojenny schloss prezentuje się naprawdę uroczo. Jest słodki i bardzo tajemniczy z tymi kamiennymi schodami na froncie. Nie ma już tam wprawdzie poręczy z tralkami, ale ogólny kształt wejścia zachował się do dziś. Na zdjęciu niestety tego nie widać. Nie miałam takiej możliwości, aby sfotografować obiekt solidniej.
Teraz nadszedł czas na podsumowanie. Opowiedziałam Wam wszystko co widziałam, komentując według własnego uznania. Czy moja historia jest całkowicie prawdziwa? Tego nie wiem na pewno, jednak wiele w niej to rzeczywiście fakty. Reszta to jedynie moje wnioski. Nie miałam zbyt wiele możliwości, aby naświetlić tę historię bardziej precyzyjnie, jednak wysnuwanie osobistych teorii to naprawdę wielka frajda, a więc nie żałuję, że podjęłam się tego wyzwania. Teraz zapewne znajdzie się ktoś, kto zechce połowę moich wywodów obalić, albo też nikt nigdy niczego tu nie skomentuje. Któż to wie? Lub też nie wie nic…