Kuźnia wspomnień, czyli jak dotknąć przeszłości
Cofnijmy się do czasów przed pandemią, gdy jeszcze nikomu nie śniło się spustoszenie, jakie zasieje niewidzialny wróg. Do Strzybnika, niekwestionowanego raju historyków i archeologów, docieramy w pewną parną, lipcową niedzielę. Naszym celem są ruiny dziewiętnastowiecznego, neoklasycystycznego pałacu. Wszakże okolice Raciborza są pełne takich perełek. Nikt z nas nie spodziewa się jednak emocji, które będzie nam dane przeżyć. Już po kilku krokach trafiamy do starej kuźni, której wnętrza widziały zmieniające się epoki, ustroje, pokolenia…
Strzybnik to urocza wieś leżąca w powiecie raciborskim. Pierwsze wzmianki na jej temat pochodzą już z 1305 roku. Zanim zostanie ona zapisana na kartach historii jako Silberkopf, będzie funkcjonowała pod nazwą Strebrnikop. Jak sugerują dawne nazwy, przed wieloma wiekami wydobywano tutaj srebro. Dzieje górnictwa na tej ziemi wciąż wymagają głębszego poznania, zwłaszcza, że proces wydobywczy mógł sięgać bardzo zamierzchłych czasów. Pierwsze ślady osadnicze znalezione w Strzybniku datuje się nawet na X-XIII wiek.
Z ręki do ręki, ale z czułością…
Kolejne wieki istnienia Strzybnika cechowały nieustanne zmiany właścicieli majątku. Do 1496 okoliczne ziemie stanowiły własność raciborskiego klasztoru dominikanek. Wykupił je Jerzy Szilhan, jednak nie na długo. Już w pierwszej połowie XVI wieku ziemia strzybnicka zaczęła przechodzić z rąk do rąk, począwszy od rodu von Reiswitz. Istotne w historii Strzybnika jest przejęcie go przez ród von Kloch (1792) oraz mariaż Hedwig Louise Wilhelminy von Kloch z Johanem Gottlieb Frederikiem von Eickstädt Heer von Silberkopf, który miał miejsce rok później. To właśnie temu małżeństwu zawdzięczamy wybudowanie pałacu, który dziś w zasadzie już nie istnieje. Dziedziczą go potomkowie małżonków w kolejnych pokoleniach: syn Frederik Leopold Gottlieb von Eickstädt Heer van Silberkopf oraz wnuk Hugo Julius Freiherr von Eickstedt.
Pieniądze na budowę pałacu w Strzybniku przekazała Jadwiga Zofia von Drechsler, za pomocą stosownego zapisu w testamencie z 1792 roku. Była ona krewną Johanna Gottlieba. Budowlę wzniesiono na początku XIX wieku, jednak nie był to koniec zmian w kwestii posiadaczy strzybnickiego majątku. Kolejną właścicielką dóbr została Helena von Bischoffshausen. W 1919 rodzina von Bischoffshausen zdecydowała się na przebudowę pałacu, nadając mu kształt, który przetrwał aż do wybuchu drugiej wojny światowej. Niestety, jego dalsza historia to już tylko manifestacja smutku.
…aż wkroczyło 300% normy
W 1944 Isabella oraz Fritz von Bischoffshausen-Eickstädt zostali zmuszeni do opuszczenia swojego majątku. Już rok później przejął go na własność – jakżeby inaczej – Skarb Państwa! Pałac oraz należące do niego budynki stały się kolejnym Państwowym Gospodarstwem Rolnym. Obiektu nie był w stanie uratować nawet remont wykonany w 1961 roku. Pałac poddano wówczas ogromnej przebudowie wewnątrz, aby lepiej służył „ludowi pracującemu”. Tamte czasy nie sprzyjały poszanowaniu dóbr historycznych.
Tę gorzką lekcję historii lekko osładza fakt, że 30 grudnia 2020 roku pałac w Strzybniku, jako część zespołu pałacowego, został wpisany do rejestru zabytków nieruchomych województwa śląskiego pod numerem A/740/2020.
Nie tylko pałac, lecz także folwark i przyroda
Malownicze otoczenie pałacu skrywa również cały kompleks zabudowań folwarcznych. Znajdują lub znajdowały się tu stajnie połączone z neobarokową kuźnią, młyn (nieistniejący), jak i gorzelnia (również nieistniejąca). Widzimy także wieżyczkę dawno nieczynnego zegara, która nadal jest jednak przepiękna. Głęboko w dawnym parku, a obecnie gęstym lesie, znajduje się również mauzoleum – jakiś czas temu sprofanowane przez wandali. Ze wszystkich zabudowań przypałacowych udaje nam się odwiedzić kuźnię ze stajnią, zaś z zewnątrz obejrzeć spichlerz dworski oraz, oczywiście, część zabudowań mieszkalnych.
Wspomnijmy jeszcze o lokalnej florze, gdyż dzisiejsza dzika roślinność to dawny park przypałacowy. Stąd na jego obszarze znajdziemy egzemplarze drzew i krzewów zadomowionych tutaj w wyniku nasadzeń. W Strzybniku napotkamy okazy gatunków drzew takich, jak kasztan jadalny, buk czerwonolistny i platan klonolistny. Jeden z okazów buka czerwonolistnego został mianowany pomnikiem przyrody. Jest to prawdopodobnie najgrubszy buk tej odmiany w całej Polsce, liczący sobie około 250 lat.
W lesie znajdziemy także skromny grób chłopaka, który został siłą wcielony do Wehrmachtu. Żeliwny krzyż ciężko dzisiaj dostrzec, ukryty pomiędzy gęstymi liśćmi.
Spichlerz pełen historii
Spośród zabudowań folwarcznych naszą uwagę przykuwa imponujący spichlerz z 1815 roku. Obecnie stanowi on własność prywatną i od 18 października 1966 roku jest wpisany do wojewódzkiego rejestru zabytków pod aktualnym numerem A/745/2021. Solidnie zabezpieczono monumentalny dach, a cały budynek jest zadbany i utrzymany w należytej kondycji. Jest to prosta, oszczędnie wybudowana konstrukcja, zamykająca od strony zachodniej układ podwórza. Kawałek dalej znajduje się drugi spichlerz, tym razem murowany, wzniesiony w 1905 roku. Na jego ścianach widać jeszcze ślady po pociskach z czasów drugiej wojny światowej. Ponieważ zewsząd otaczają nas tabliczki, że jesteśmy na terenie prywatnym i nawet przechodzenie nie jest zbyt mile widziane, powracamy do parku przypałacowego i do kuźni.
W tej kuźni wykuwa się czas
Piękna, murowana kuźnia w stylu neobarokowym została wybudowana w 1912 roku. Tak głosi zresztą wyryty w kamieniu napis na zdobionym filarze. Na nim właśnie znajdowała się dawniej tabliczka informująca o wpisie do gminnej ewidencji zabytków. Dzisiaj kuźnia może cieszyć się wyższym statusem ochrony prawnej, jakim jest wpis do wojewódzkiego rejestru zabytków. Tak jak w przypadku pałacu, aktualny wpis pod numerem A/740/2020 wprowadzono do rejestru 30 grudnia 2020 roku. Jak wspomniałam, do budynku kuźni przylegają dawne stajnie, które mogły pomieścić kilkadziesiąt koni. Wewnątrz wielkiej hali, przy jednej ze ścian, wisi pobrudzona polska flaga. Ile ma lat? Kto ją powiesił? Czego była świadkiem? Z tymi pytaniami opuszczamy piękny Strzybnik i kierujemy się w stronę pobliskiego Rudnika. Ale tutaj zaczyna się już inna opowieść…