Flamingi? Larnaka! Oto dlaczego zimą warto zafundować sobie bilet na Cypr
Grudzień to w moim zawodzie jeden z najtrudniejszych miesięcy. Terminy się urywają, ostatnie budżety właśnie zostały dopięte, a sprawy trzeba wykonać najlepiej na przedwczoraj. W dodatku to wszystko krzyżuje się z przygotowaniami do świąt, szaleństwem prezentowych zakupów… Ja w tym roku na przekór wszystkiemu wcisnąłem przycisk „pauzy”, spakowałem bagaż podręczny i z biletem na podróż, obejmującą 2000 km lot w kierunku Azji, zostawiłem to wszystko za sobą. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że uda mi się zobaczyć dziko żyjące flamingi w ich naturalnym środowisku…
Cypr zimą. Czy warto? Dla tej rzeczy TAK!
Mowa oczywiście o temperaturze. Na Cyprze w grudniu pogoda jest całkiem niezła, chociaż można trafić na dni deszczowe. Na brzask trzeba liczyć okolicach godziny szóstej, a słońce zachodzi mniej więcej o szesnastej trzydzieści. Jasna pora nie jest zatem przesadnie długa, ale…
…temperatura, jak już się dzień rozkręci, potrafi być naprawdę bardzo przyjemna. Tuż przed godziną jedenastą można swobodnie przeskoczyć w krótkie spodenki i t-shirt, aby potem do piętnastej swobodnie i komfortowo się w tym stroju poruszać. Mieliśmy tylko jeden dzień deszczowy (wtedy słupki rtęci skoczyły maksymalnie do 17 stopni), natomiast cała reszta to 20-22 stopnie na plusie.
„U nas w ogóle nie ma ujemnych temperatur. No, chyba że wysoko w górach, a i to niezbyt długo”
Rzecz tym bardziej przyjemna, iż z Dolnego i Górnego Śląska napływały do nas obrazy padającego śniegu i minus dwóch na termometrach. Chociaż nasi przyjaciele w Estonii mieli jeszcze gorzej, bo dwadzieścia kresek pod zerem…
Podobno na Cyprze można jeździć zimą na nartach w górach, ale tego osobiście nie sprawdziliśmy. Natomiast podczas krótkiej pogawędki w sklepie, bardzo miła ekspedientka zdradziła nam, że w Larnace poniżej zera nie uświadczymy nigdy. No i że latem jest bardzo gorąco — na tyle, iż warto przemyśleć nie tylko wakacyjny lot, ale przede wszystkim ten na wiosnę i jesień.
Dogadasz się po angielsku bez problemu
Tym razem za mały research przed podróżą była odpowiedzialna Ines. W trakcie lotu zdradziła mi, że mogą być problemy z porozumieniem się po angielsku — trochę mnie to zdziwiło, ale „migowy podróżny” mamy w miarę opanowany, więc stwierdziłem, że jakoś damy radę. Informacje o tych kłopotach w kontakcie płynęły z kilku blogowych źródeł.
Na szczęście nie ma się o co bać. W każdym miejscu, w którym się znaleźliśmy, ludzie mówili po angielsku z pełną swobodą. Co więcej, zaczepiali nas gdy kręciliśmy nasze materiały i wciągali w rozmowę — i to nawet starsze osoby! Do tego zupełnym przypadkiem udało nam się przeprowadzić mini wywiad z opiekunką… piętnastu kotów. Ten materiał w Nowy Rok na naszym YouTube!
Ludzie są tu bardzo uprzejmi…
W październiku byliśmy na Sycylii i stwierdziliśmy, że bardzo przypadła nam do gustu tamtejsza gościnność. Cóż, Cypryjczycy jeszcze wyżej umieścili tę poprzeczkę. Ogół miłych zachowań, chęć do pomocy, niesamowita życzliwość i uśmiech — tak mógłbym w jednym zbiorze określić to, czego doznaliśmy.
Kierując się już ostatniego dnia pobytu na lotnisko, mieliśmy nasze plecaki i podróżowaliśmy główną arterią, a to dość wiadomy kierunek. Jeden z kierowców zatrąbił (Ines mało nie wyskoczyła z butów ze strachu) zjechał zamaszyście na pobocze i oferował nam bezpłatne podwiezienie. Naprawdę trudno było mu wytłumaczyć, że pomimo bagażu, mamy jeszcze dziką chęć na ostatni tego dnia spacer po Cyprze…
…i jest bezpiecznie
Sycylijskie porównanie nasuwa się raz jeszcze: tam widok bezdomnych i narkomanów był niestety dość częsty. Larnaka pod tym względem wypadła dużo lepiej. Idąc nawet po zmroku, nie mieliśmy zbyt wielu obaw. Być może to uśpiona czujność, ale Cypr nie dał nam żadnego powodu, aby zastanawiać się, czy jest tu bezpiecznie. Po prostu nikt nas w sposób niemiły nie zaczepiał, nie miał złych intencji, a na ulicach nie byliśmy świadkami żadnego przykrego bądź niebezpiecznego incydentu.
Trzeba uważać na ruch lewostronny
Paradoksalnie najtrudniejszą sprawą było dla nas przyzwyczajenie się do ruchu lewostronnego. Ja jestem kierowcą i mam dość dużo typowych nawyków — spoglądam tam, gdzie trzeba, zachowuję czujność i podpatruję znaki. Na Cyprze mój dobrze poskładany mechanizm wręcz się rozsypał, bo po raz pierwszy miałem okazję być w miejscu, w którym „jeżdżą nie w tę stronę” (np. na Wyspy Brytyjskie jakoś nigdy mnie nie ciągnęło).
Przechodzenie przez ulicę wymagało więc nieco więcej koncentracji. Głowa automatycznie w prawo, a samochody atakują z lewej. Oj, trudna to była walka, ale jakoś przetrwaliśmy. Nie mam tylko pojęcia co by było, gdybym wypożyczył tu samochód. Z pewnością pierwsze kilometry miałyby znacząco „emerycką” dynamikę…
Słone jezioro obok Larnaki i flamingi
Po wylądowaniu, zamiast pójść za resztą w kierunku autobusu (przejazd nie jest drogi, kurs do centrum to 1,5 euro) lub taksówki (tutaj już przyjdzie zapłacić nieco więcej, wybierając funkcjonującego tu Bolta jest to około 12 euro), zrobiliśmy coś po swojemu. No tak, właśnie — postanowiliśmy jak zwykle nieustannie wędrować.
Wtedy to po raz pierwszy naszym oczom ukazało się słone jezioro. Jednak tego dnia żadnych ptaków tam nie dostrzegliśmy, być może były nieco dalej, a my byliśmy zbyt rozkojarzeni. Kolejne nasze spotkanie z tym zbiornikiem wodnym miało miejsce po zmroku, gdy postanowiliśmy sprawdzić, czy znajdujący się nieopodal meczet jest w nocy ładnie podświetlony (nie był, ale i tak spacer należał do udanych, a zdjęcia w trybie nocnym zrobiły swoje).
Po raz trzeci dotarliśmy tu z misją okrążenia całego zbiornika. To świetna trasa trekkingowa! Po drodze można zobaczyć np. niesamowity akwedukt. Robi wrażenie!
Gdy wyszliśmy na plażę przy jeziorze, mój wzrok przykuł najpierw człowiek rozstawiający się ze statywem, aparatem i ogromnym obiektywem. Cóż on mógłby chcieć tutaj sfotografować? I wtedy zobaczyłem, że… chodzi o flamingi, jedną z ciekawszych atrakcji tego regionu.
Cypr zimą może być atrakcyjny nie tylko ze względu na nieco mniejszy ruch turystyczny i wciąż wysokie temperatury, ale również przez to, iż słone jezioro zapełnia się wodą, a w jego płytkich wodach z chęcią brodzą zimujące tu flamingi. Nie sprawdziłem tego faktu przed wyjazdem, dlatego ich widok był dla mnie tak ogromnym zaskoczeniem. Aby zobaczyć je z bliska, weszliśmy nawet dość mocno w głąb jeziora po drugiej jego stronie — o tym jak to wyglądało, również będzie można dowiedzieć się z nadchodzącego filmu. Co istotne, latem flamingów tu nie ma, zimowe miesiące to jedyna pora, w której można je zobaczyć i sfotografować z takiego bliska.
Tanie loty, czy zorganizowane wycieczki?
Na Cypr można dostać się na kilka sposobów. My wybraliśmy tani lot do Larnaki (jest jeszcze drugi popularny port lotniczy w Pafos), bardzo przyjemny nocleg na Bookingu i całą resztę organizowaną wedle własnego uznania. W ten sposób można tu przybyć z kilku miast w Polsce, między innymi Katowic i Krakowa.
Osoby chcące podążyć naszymi śladami, mogą zrobić to jeszcze wygodniej: poprzez ofertę biura podróży. Dość kompleksowa jest np. oferta przelotów na Cypr z Itaką, również bezpośrednio do polecanej przez nas Larnaki. Warto zwrócić uwagę na to, że na miejscu jest całkiem niezła baza hotelowa, sporo osób żyje tutaj z turystyki. Następnym razem mamy w planach odwiedzić Pafos, sprawdzimy więc, jak bardzo dwa krańce wyspy się od siebie różnią.
Cypr nie jest drogi
Ceny w Larnace miło nas zaskoczyły. Kawę „po cypryjsku” w większości miejsc można było zamówić za 1 €, podwójną za 1,5 €. Latte kosztowała 2,5 €, a porządny obiad można było zjeść w tawernie za mniej niż 15 € z piwem i deserem. Do tego porcji należy spodziewać się tu raczej solidnych. Jedliśmy zarówno street food (tutejsze souvlaki, pyszne!) za 5,5 €, jak i specjały w tawernach i za każdym razem efekt był ten sam: niemal nie do przejedzenia!
Obiekty, które chcieliśmy odwiedzić — m.in. Cerkiew św. Łazarza i Meczet Hala Sultan Tekke — były dostępne bez opłat. Nocleg, po przeliczeniu, wyszedł nas około 80 zł za głowę. To też niewiele biorąc pod uwagę wliczone w to śniadanie. Trzeba uważać jedynie na kwoty, jakie przyjdzie zapłacić za produkty kupowane w sklepach przy samej plaży. Tam jest drożej, na zakupy warto przemieścić się w głąb miasta.
Spędziłem tutaj kilka z najpiękniejszych dni tego roku. Cypr zimą mnie przekonał — nie było tłumów, ale cała gastronomia i zaplecze sklepowe wciąż funkcjonowało. Klimat spodobał mi się na tyle, że już korci mnie, aby rezerwować kolejne bilety i noclegi. Może na luty, marzec, maj? Kto wie — jeśli trafimy tu ponownie, to możecie spodziewać się kilku słów ode mnie, a tymczasem zabieram się za zgrywanie materiałów i przygotowania do montażu filmu. Tym razem będziemy mieli do pokazania kawał ciekawej historii!