Niekomercyjny

LASKI, LASKÓWKA, JANOWIEC. Długa, piesza wędrówka.

Ta historia zaczęła się nieco wcześniej, w Podzamku, gdzie przybyłyśmy zwabione tamtejszym pięknym zabytkiem. Opowiadałam Wam o tym w poprzednim wpisie o cudach dolnośląskich. Po tych wydarzeniach w tej małej wiosce, postanowiłyśmy wyruszyć dalej w drogę autostopem. Naszym celem były Laski, Laskówka, Janowiec. Trzy niewielkie miejscowości w powiecie ząbkowickim…

Laski, Laskówka, Janowiec.

Nie miałyśmy tamtego dnia szczęścia do stopowania. Stałyśmy na poboczu z 30 minut, a potem ruszyłyśmy do Lasek na piechotę. Po drodze cały czas próbowałyśmy zatrzymywać samochody, ale jak pech to pech. Moja zwichnięta kostka, dopiero co cudownie nastawiona w Podzamku, miała się nad wyraz dobrze. Pokonywałam kilometr za kilometrem z psem na ręku, co jakiś czas zmieniając się z Ines. Frutek nie był w stanie maszerować po rozgrzanym asfalcie. 

Laski, Laskówka, Janowiec.

Laski, Laskówka, Janowiec. 

Nasza trasa zaczęła się tamtego wakacyjnego dnia od Barda. Stamtąd pojechałyśmy do Kłodzka, a następnie do Podzamku.  Potem w planie były kolejno Laski, Laskówka, Janowiec. Wędrówka pociągowo – autostopowo – piesza, z lekkim naciskiem na to ostatnie. Ale jak się ostatecznie okazało, z ogromną jednak przewagą długiego marszu po polnych drogach Dolnego Śląska.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Dotarłyśmy do Lasek w pocie czoła. Co chwilę mijały nas pędzące auta.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Żar lał się z nieba, widoki poza drogą zapierały dech w piersi, humory nam dopisywały i miałyśmy naprawdę sporo wolnego czasu.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Nie szkodzi, że nikt się nie zatrzymał. Dałyśmy radę drodze i bez wsparcia autostopowego. 

Laski, Laskówka, Janowiec.

Laski.

W trasie do tej wioski zużyłyśmy spory zapas wody. Wcześniej zjadłyśmy wszystko, co przygotowane było na drogę. Nie byłam zmartwiona tym faktem, ponieważ w Laskach podobno miał znajdować się sklep, a nawet jakiś zajazd. To była dobra wiadomość w naszej sytuacji. Ruszyłyśmy więc na poszukiwanie wody i jedzenia.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Laski są bardzo długą wioską. Przemierza się ją w nieskończoność.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Tak właśnie nam się wydawało, kiedy pragnienie zaczęło dokuczać, ponieważ woda się skończyła.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Powoli zaczynałam wątpić czy o tej porze tutejszy sklep będzie czynny.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Nie namierzyłam nikogo idącego z zakupami. Zdecydowałyśmy się poprosić o kranówkę w jednym z domów, kiedy Laski zaczynały jawić nam się jako Sahara. Lepsza taka woda niż żadna w tej sytuacji.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Oaza. 

Trzeba wędrować tak jak my na zasadach „bez trzymanki’, żeby zrozumieć jaką radość może w drodze uczynić widok wiejskiego sklepu. Ten, do którego przybyłyśmy zwał się „Roma”. Od razu przyszedł mi do głowy fragment wiersza Adama Mickiewicza – „Ta karczma Rzym się nazywa…”

Laski, Laskówka, Janowiec.

To było fantastyczne miejsce. W sklepie była woda i nic więcej czym mogłybyśmy być zainteresowane, ale to nie było istotne. Za sklepem altanowe zadaszenie, a tuż obok mini ogródek z trawą i stolikiem dla gości sklepowych. Konsumowano tam więc najróżniejsze napoje, w tym również wyskokowe i gwarno tam było jak w ulu. Byłyśmy zachwycone. Woda, wygodne siedzenia i dach nad głową dający cień. Postanowiłyśmy odpocząć, jednak szybko z tego zrezygnowałyśmy. Okazało się bowiem, że swoją obecnością zwróciłyśmy uwagę miejscowych lowelasów. Trzeba było natychmiast się ewakuować i to by było na tyle w temacie chwili wytchnienia w drodze. 

Laski, Laskówka, Janowiec.

Laski, Laskówka, Janowiec. Świątynia na wzgórzu.

Kościół w tej miejscowości góruje nad wioską. Położony jest przy drodze, na sporym pagórku, dzięki temu bardzo pięknie się prezentuje.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Tam najpierw szukałyśmy azylu po opuszczeniu Romy. Świątynia jest barokowa, pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i pochodzi z 1910 roku.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Obiekt jest dobrze utrzymany i teren przykościelny zadbany. Panuje tam bardzo dobra atmosfera. Pozytywna energia, która natychmiast pozwoliła mi się odstresować.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Frutek zażył ochłody przy cmentarnej studzience, a ja zrobiłam kilka zdjęć.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Zastałyśmy na terenie nieistniejącego dziś starego, przykościelnego cmentarza, trochę pozostałości po nagrobkach, murowaną kamieniami polnymi kapliczkę i bardzo sfatygowaną figurę Nepomucena.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Podstawa do niej jest w jakiś sposób przerażająca. Zobaczcie sami. Przyjrzyjcie się… 

Laski, Laskówka, Janowiec.

Laski, Lasówka, Janowiec. Droga na przełaj. 

Kierowałyśmy się ku miejscowemu zajazdowi. Po całym dniu wędrowania marzyłyśmy o obiedzie, bo jakby na to nie patrzeć, na samej wodzie ciężko będzie iść dalej.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Jednak tak właśnie miało być. Gospoda była nieczynna. Pocałowałyśmy klamkę i ruszyłyśmy polną drogą wśród pól w kierunku Lasówki. 

Laski, Laskówka, Janowiec.

Ten skrót pokazał nam pewien tubylec. Dokładnie określił trasę w kilometrach i dzięki temu zaoszczędziłyśmy sporo czasu.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Było już późne popołudnie, byłyśmy głodne, ale nie brakowało nam wody i ochoty do wędrowania. Za wioską zrobiłyśmy sobie krótki postój…

Laski, Laskówka, Janowiec.

…podczas którego Pan Frutkowski uciął sobie drzemkę łamaną przez nieustające czuwanie.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Cudne są to okolice. Malownicze i pełne dzikiej przyrody.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Nie spotkałyśmy na tej drodze żywej duszy. Maszerowałyśmy do Lasówki godzinę i byłyśmy wówczas całkowicie poza cywilizacją.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Dokoła pola, na niebie ptaki, dzikie zwierzęta przemykały w oddali.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Przestrzeń i wolność na modłę dolnośląską. 

Laski, Laskówka, Janowiec.

Laski, Lasówka, Janowiec. Wilczy głód.

Zbierało się już ku wieczorowi. Byłyśmy zmęczone, a w plecaku tylko woda i psie suche jedzenie.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Byłyśmy konkretnie przegłodzone.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Ines wyczytała w internecie, że w Lasówce znajduje się kolejne gospodarstwo agroturystyczne, a więc miałam nadzieję, że tam uda nam się załapać na jakiś ciepły posiłek.

Laski, Laskówka, Janowiec.

We wiosce zastałyśmy jedynie pokoje do wynajęcia bez wyżywienia i piękny, stary kościół pod wezwaniem św. Mikołaja.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Nie byłyśmy już w stanie zająć się gruntownie tym zabytkiem, bo kiszki nam marsza grały niemiłosiernie. W jednej z dwóch noclegowni w Lasówce, gospodyni nie mogąc nas wesprzeć inaczej, zrobiła dla nas pakuneczek, w którym znalazłyśmy świeży chleb i dwa pętka swojskiej, przepysznej kiełbasy. Potem wskazała nam skrót do Janowca. Polny, rowerowy szlak przez las… 

Laski, Laskówka, Janowiec.

Droga do Janowca. 

Gdyby nie ta dobra kobieta, umarłybyśmy tam zapewne z głodu i wyczerpania. Z workiem wypełnionym jedzeniem ruszyłyśmy do Janowca. Frutek był skonany i trzeba było zapakować go ponownie do plecaka.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Piesek słaniał się już na nogach. Przed nami był wieczór i długa droga, która przestała być miła i zaczęła trochę nas przerażać. Na szlaku tym rowerowym nie spotkałyśmy żywej duszy. Ines dźwigała Frutka, a ja zagadywałam na rożne tematy, byle tylko odwrócić uwagę od mroku lasu, śladów dzików i czarnych chmur nad nami, z których zaczynało kropić. Te trzy kilometry dosłownie przebiegłyśmy. Dopiero w Janowcu poczułyśmy ulgę, kiedy zaczęły się pierwsze zabudowania. 

Laski, Laskówka, Janowiec.

Z Janowca droga prowadziła najpierw do Przyłęku, gdyż tam znajdował się most, po którym można było przekroczyć Nysę. Dopiero stamtąd kierowałyśmy się bezpośrednio do Barda. Wówczas już maszerowałyśmy asfaltem.

Laski, Laskówka, Janowiec.

Po całym dniu wędrówki, dopiero w Przyłęku zrobiłyśmy zakupy w tamtejszym sklepie, który zawierał w swojej treści coś więcej aniżeli tylko alkohole. Posiliłyśmy się i napoiłyśmy przez ostatnim kawałkiem drogi. Tamtego dnia przeszłyśmy 28 kilometrów, z czego najmniej dziesięć z psem w plecaku i na rękach. Byłam skonana na maksa…

Laski, Laskówka, Janowiec.

Laski, Laskówka, Janowiec. Piękna trasa do długiej, pieszej wędrówki. Było kilka utrudnień. Brak prowiantu, kręcona kostka i dziesięciokilogramowy pies w plecaku. Jazda bez trzymanki! Dla mnie był to ostatecznie wysiłek do granic wytrzymałości. Porównywalny do wejścia na K2. Żartowałam… 

Taki jest właśnie Dolny Śląsk, kiedy się go nie ogląda przez komercyjne okulary. 

 

 

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
14
OK
8
Kocham to!
3
Nie mam pewności
0
Takie sobie
1
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Kategoria:Niekomercyjny

0 %