MOCZYDLNICA KLASZTORNA. Nie tylko pałac opatów
Moczydlnica Klasztorna ongiś należała do zakonu Cystersów z pobliskiego Lubiąża. Trwało to wiele lat, bo od XIV stulecia aż do 1810 roku, czyli do czasu sekularyzacji. Po tym okresie majątek stał się własnością bogaczy, którzy korzystali na okolicznościach sprzyjających osłabieniu religijnych wpływów i zakupywali od państwa dobra zakonne za ceny okazyjne. W tamtym czasie na tych ziemiach, w ten sposób rodziły się fortuny.
Tak więc w Moczydlnicy, niegdyś miejscowości klasztornej, zagościli „vonowie” – Reimnitzowie, Gerlachowie i Seeligerowie. Po II wojnie światowej posiadłość pocysterska stała się własnością PRG -u. Trzeba tu podkreślić, że siedemnastowieczny pałac, będący centrum majątku, nie został zniszczony podczas zawieruchy wojennej i w momencie przejęcia go przez państwo, był w stanie idealnym. Obiekt ten stał się wówczas domem dla pracowników gospodarstwa rolnego.
Ruiny…
Kiedy Państwowe Gospodarstwo Rolne upadło, dawny pałac opatów zaczął popadać w ruinę. Działo się z tym budynkiem coś okropnego. Rozniesiono go dosłownie w perzynę. Nikt go nie ratował, nikt nie zatrzymał procesu, który sprawił, że dziś na miejscu wspaniałej ongiś rezydencji, zastaliśmy zgliszcza. Początkowo myślałam, że to wojna mu to uczyniła. Jakże byłam zdziwiona, zbierając informacje do tego wpisu, że to czasy powojenne tak go sponiewierały…
Ale zacznijmy od początku, aby nie dać porwać się emocjom, które mogą zaprowadzić nieład do tej historii.
Moczydlnica Klasztorna. Pierwsze wrażenie
Przybyłyśmy tam latem. Zastałyśmy ciszę i spokój utulone w sennej niedzieli. Tyle historii do ogarnięcia, że w pierwszym momencie nie mogłam się zdecydować, od czego zacząć. To prawdziwa bomba dziejowa, po której nie wiele zostało.
Jednak trzeba chwytać, co się da, ponieważ czasy zaczynają się zmieniać i zapewne już za chwilę nikt z Was nie będzie mógł w pełni zobaczyć reliktów tamtejszej przeszłości. Doszły mnie słuchy, że w parku dominialnym zaczęły się prace porządkowe, a to może oznaczać, że teren dawnego majątku zostanie ogrodzony i stanie się niedostępny. Coraz częściej zdarza mi się przybywać do takich miejsc na „ostatnie namaszczenie”. Albo obiekt się wali, albo staje się nieosiągalny.
Kościół Niepokalanego Poczęcia NMP
W Moczydlnicy Klasztornej najpierw obejrzałam sobie świątynię. Ze wszystkich pamiątek historii wsi, kościół ma się najlepiej. To standard, więc nie dziwi mnie doskonały stan tego sakralnego budynku. Jak widać przybytek jest barokowy. Powstał na samym początku dwudziestego stulecia. Teraz stanowi centrum życia religijnego wsi, ale nie zawsze tak było. Zastąpił kaplicę, która znajdowała się w dawnym pałacu. W owym czasie cystersi udostępniali ją dla osób świeckich i nawet przez jakiś czas nazywano ją kościołem parafialnym. Niestety nie udało mi się zajrzeć do wnętrza obiektu. To urocza wiejska świątynia. Zadbana i pełna życia religijnego.
Kapliczka dolnośląska
Te niewielkie obiekty sakralne znajdują się w każdej wsi dolnośląskiej, nie może ich więc zabraknąć w Moczydlnicy Klasztornej. Kapliczki zawsze mnie wzruszają. Zapisane w nich historie powodują, że spoglądając na nie, w mojej głowie przewijają się jak film. Na tym właśnie polega fenomen przydrożnej kapliczki. Ma ona za zadanie przypominać. Spoglądając na postaci, którym są poświęcone, wędrowiec skłania się ku odtwarzaniu sobie ich historii. Spotkałam tam Nepomucena, który od razu przypomniał mi o tajemnicy spowiedzi, za którą święty ten oddał życie. Ta opowieść gruntuje przekonanie o ważności tego sakramentu.
W innym miejscu zastałam Jezusa z Nazaretu. Od razu pomyślałam o tym, że to On właśnie sprawił, że mogę być wolna i szczęśliwa. Oczywiście tylko wówczas, kiedy tego zechcę…
Kapliczka wiejska to fenomenalny wynalazek. Nie sposób przejść obok niej obojętnie. Czasami wpływa na wędrowca bardziej aniżeli budynek świątyni, który najczęściej jest pozamykany na cztery spusty i niedostępny.
Pałac opatów
Budynek wzniesiono w siedemnastym stuleciu. Sam Wilmann, pędzlem swoim i geniuszem malował stropy w pałacowych wnętrzach. Między innymi we wspominanej wcześniej kaplicy, którą uczyniono kościołem. Kiedy pałac stał się własnością pruskich grafów, wiele w nim zmieniono. Wówczas to obiekt ten był wielokrotnie przebudowywany, jednak nikt mu tak nie zaszkodził, jak gospodarz powojenny. Teraz nie ma już czym się zachwycać. Wiem to, ponieważ byłam i widziałam. To ruiny grożące zawaleniem. Nie widzę tam szans dla uratowania tego obiektu. No, chyba że jedynie cudem…
Ruiny stoją w otoczeniu budynków gospodarczych dawnego folwarku, i one też są bardzo interesujące.
Wiele z nich, podobnie jak sam dawny pałac, znajduje się w rejestrze zabytków.
Gospodarstwo było naprawdę ogromne, na jego teren wchodziło się przez bramy.
Cały ten kompleks na zapleczu swym posiadał enklawę zieleni. To park dominialny ze stawem. Na jego terenie również zapisana jest historia.
Zrujnowana rezydencja
Podchodzenie do murów tego obiektu jest decyzją pełną ryzyka. Buszowanie tam może skończyć się tragicznie. Nie mogłam sobie jednak tego odmówić, nawet za taką cenę, jednak Wam odradzam.
Nie zapuszczajcie między mury pałacowe, bo tam dziury w ziemi po piwnicach, ściany ledwie się kupy trzymają. Nie można wierzyć, że nie zawalą się akurat w tym momencie, kiedy będziecie robić lustrację, bo jest to jak najbardziej możliwe. Czas zwiedzania tego miejsca dawno minął.
To już agonia. Nigdy nikogo nie zachęcam, żeby chodził moimi ścieżkami, zwłaszcza tymi, na których można zrobić sobie krzywdę. Takie wędrowanie jest naprawdę fascynujące. Potrafi porwać człowieka i sprawić, że zacznie się w tym zatracać. Jednak należy pamiętać, że to bardzo niebezpieczna pasja…
Moczydlnica Klasztorna. W parku dominialnym
Ta podworska enklawa zieleni jest dziś dżunglą dolnośląską. Wszystko tam pochłonięte zostało przez naturę. Park i to, co znajduje się na jego terenie, również jest pod ochroną prawa. Dziwne to nasze prawo. Chroni w sposób dla mnie niezrozumiały, ale co ja tam wiem? Ja tylko się temu wszystkiemu przyglądam.
Czasami cieszy mnie, że taki teren nie jest zadbany, bo tylko wtedy mogę prawdziwie się mu przyjrzeć. Nikogo nie obchodzi, że się tam znajduję. Zapuszczam się w ostępy parkowe, światu znikam z oczu, oddaję się swojej pasji i randkuję z zapomnianą historią. Kiedy dobrze się przyjrzeć otoczeniu, można zauważyć, że roślinność parkowa była i nadal jest niezwykła. Przechodziłyśmy przez zwalone drzewo. Jednak nie było ono pospolite. To stary platan, rodem z Italii. Sadzono go tam, gdzie najwięcej było hajsu. W małych mająteczkach zastać można dęby, kasztany i lipy. W dużych — przede wszystkim platanowce.
W parku pocysterskim szukałam grobowca, który czasami nazywany jest kaplicą cmentarną. Nie rozumiem jednak dlaczego, skoro nie stoi na terenie nekropoli. Mauzoleum należało zapewne do Jaśniepaństwa. Czy teraz jeszcze spełnia swoją rolę? Nie potrafię tego ustalić, ponieważ grobowiec jest starannie zabezpieczony. W sumie to jest zasadne, tyle że wszystko to już trochę za późno.
Mauzoleum
To bardzo smutne miejsce, ale nie dlatego, że zarasta go parkowa dżungla. Domyślam się, że grobowiec był plądrowany. Spoczywali tam przecież bogacze, a więc było z czego ich oskubać. To musiało się tam wydarzyć, ponieważ wydarzyło się w setkach innych miejsc.
W czasach powojennych budynek ten był też wykorzystywany do jakichś celów gospodarczych. Tę historię czyta się z jego ścian. Nie dotarłam do żadnych informacji na ten temat. Opisuję jedynie tylko to, co widzę i mówię o swoich przemyśleniach.
Dla mnie jest to zawsze porażka, jednak takie to były czasy. Powojenne zachowania ludzkie wobec zastanych tu reliktów przeszłości, nie należały do najpiękniejszych, ponieważ nie stanowiły one dla nich wartości. Nikt wówczas nie patrzył na te rzeczy z szacunkiem, ponieważ wszyscy byli głodni, wyniszczeni wojną i biedą. W krypcie razem z kośćmi leżały złote zęby i kosztowności, a te mogły sprawić, że co niektórzy przestawali być głodni. C’est la Vie! Takie jest życie i czasem taka jest śmierć.
Tajemnicza willa
Moczydlnica Klasztorna ma wiele znanej historii, ale tajemnic też jej nie brakuje. Willa w parku dominialnym pozostaje całkowicie poza spisanymi dziejami wsi. Nie jest to leciwy budynek, co widać gołym okiem. Skromny dom dla skromnych ludzi.
Wymyśliłam sobie takie opowiadanie dla tego obiektu, że być może mieszkał tu ogrodnik z rodziną, którego zatrudniono do służby u jaśniepaństwa. W ramach swojego zatrudnienia dostał służbowe mieszkanie. Być może nie jest to zgodne z prawdą, jednak chyba nie mamy niczego lepszego. Tak więc niech na razie tak pozostanie, że to dom ogrodnika.
Parkowa willa jest opuszczona. Stoi wśród buszu roślinności. Dostęp do niej nie jest niemożliwy, ale trudny. Nie wiem, do kogo należy ten budynek — bo z całą pewnością ma właściciela — jednak dom niszczeje tak, jakby był niczyj.
To bardzo piękne miejsce do zamieszkania. Ta cisza i otaczająca ją historia nadaje klimatu wszystkiemu dokoła. Mogłabym tu zamieszkać i uczynić z tego budynku centrum Nieustannego Wędrowania. Byłaby to baza dla wędrowców dolnośląskich. Szkoda, że to dla mnie nieosiągalne w najmniejszym nawet stopniu.
Moczydlnica Klasztorna. Stary cmentarz
Nekropolia jest niewielka. Prawdopodobnie ewangelicka. Przylega bezpośrednio do dużego budynku gospodarczego. Jest dosłownie wciśnięta między zabudowania, co jest w sumie niezwyczajne dla tego rodzaju obiektów.
Cmentarze zazwyczaj były oddalone choć trochę od ludzkich siedzib. Tutaj jednak jest inaczej. Nie wiem, czy teren cmentarzyska jest kompletny, ponieważ podejrzane są jego rozmiary, nawet jak na poniemiecką, wiejską ziemię umarłych. Wszystko tam zastałyśmy zarośnięte.
Grobowce w całkiem dobrym stanie, pozwalające na dokumentację. O tym cmentarzu też nie mogłam odnaleźć żadnych informacji, a więc opowiadam Wam tylko o tym, co widziałam na miejscu. Pochowano tu również kilku Polaków w czasach przed końcem II wojny światowej. To jedyne co udało mi się ustalić, i to by było na tyle…
Moczydlnica Klasztorna to prawdziwa bomba historyczna. Na terenie wsi znajduje się kilka zrujnowanych domów i gospodarstw. Czas tam zwolnił. Po upadku Państwowego Gospodarstwa Rolnego życie zmieniło rytm. Robię, co mogę, aby ocalić tę historię od zapomnienia. Jednak to nie ja o tym decyduję, co przetrwa, a co do końca się zawali…
W linku poniżej z fotografią książki — O rycerzach, śmiertelnych intrygach i bajecznych majątkach — znajdziesz nasz sklep, gdzie można nabyć tę publikację. W książce autorek bloga Nieustanne Wędrowanie przeczytasz niepublikowane na tej stronie historie. Więc jeżeli lubisz nasze wojaże — Polecamy Ci nasze dzieło! Daj się skusić przygodzie! :)
Artykuł zawiera autoreklamę
„Po II wojnie światowej posiadłość pocysterska stała się własnością PRG -u” /PGR-u
Dziękuję :) Literówka się wkradła. Zaraz poprawię :)
Całość bardzo ciekawa. Ten region to kopalnia przygód, jak widzę :)
Niezaprzeczalnie tak jest :)