Moczydlnica Dworska ma swoich bohaterów, o których warto poczytać. Poznaj historię największego pijaka oraz słynnego cukrownika
Moczydlnica Dworska, choć dziś mocno zrujnowana historycznie, to nadal dzieje jej potrafią zafascynować. Miejscowość ta ukrywa swoje tajemnice przed światem w ruinach dworu i na starym cmentarzu.
Wieś jest dolnośląska, leciwa i z ciekawym zapleczem historycznym. Turystycznie nie jest zbyt mocno znana, jednak może jest to bardziej zaleta aniżeli wada. To doskonały przystanek w trasie rowerowej albo podczas pieszej wędrówki. Jeżeli jednak ktoś zdecyduje się odwiedzić to miejsce samochodem, z parkowaniem też nie będzie żadnych problemów.
Moczydlnica Dwoska
Dawniej, kiedy we dworze mieszkali jaśniepaństwo, gospodarowało się tam również w folwarku. Pobliska gorzelnia, która jest dziś ruiną, również dobrze sobie radziła. We wsi był ruch jak w Rzymie. Wszyscy mieli zajęcie zarobkowe na miejscu. Dzisiaj jest tam bardzo cicho. Ludzie inaczej teraz żyją. Moczydlnica Dworska zmieniła się nie do poznania. Po wszystkim tym jednak, po w sumie nie aż tak odległej przeszłości pozostały pamiątki. Mniej lub bardziej wyraźne, ale jeszcze dość czytelne. Posłuchajcie…
Stara gorzelnia
Budynki dawnej gorzelni są dzisiaj w stanie ruiny. Mnóstwo wokół nich dzikiej roślinności. Przyroda zagarnia je i powoduje, że z każdym rokiem dostęp jest do nich trudniejszy. Dzikie jeżyny mają tam prawdziwy raj.
Ciężko teraz to sobie wyobrazić, ale kiedyś miejsce to pełne było ludzkiej pracy. Zapewne wrzało tam jak w ulu. Dzisiaj to już jak widać całkiem niepotrzebne.
Pomimo że wieje tam smutkiem, ruiny są interesujące. Robią wrażenie, zwłaszcza z daleka, kiedy na horyzoncie pojawia się Moczydlnica Dworska z tym kominem na pierwszym planie.
Stary dwór
Obiekt historyczny znajdujemy w chwili obecnej w stanie agonalnym. Nie jest on przeznaczony do zwiedzania, ponieważ jego kondycja stanowi zagrożenie dla każdego, kto zdecydowałby się wkroczyć na jego teren.
Podczas II wojny światowej pałac został uszkodzony, a potem nie znalazł się nikt chętny do jego odbudowy. Od tamtej pory rozsypuje się powoli. Rezydencja wzniesiona została w drugiej połowie XVIII wieku.
Pomimo tego, że zabytek znajduje się w takim stanie, a jego mury są już leciwe, to fundamenty, na których stoi wydają się być dużo starsze. Z miejscem tym związana jest pewna, zajmująca legenda.
Pijacki turniej w Moczydlnicy Dworskiej
W XVIII wieku w Moczydlnicy Dworskiej rezydował pan Jerzy Świnka. Majątek ten bowiem znajdował się w rękach tej szlacheckiej rodziny. Jerzy był bardzo słynną personą. Znano go dobrze na całym Śląsku z tego, że to straszliwy pijak był. Zdarzyło się razu pewnego, że do Moczydlnicy przyjechał pewien zamożny szlachcic. Przybył do dworu w pięknej karocy. Pan Świnka zaprosił go na pałacowe pokoje i urządził suto zakrapiane przyjęcie na jego cześć. Na stole było mnóstwo potraw i wina bez miary. Objadano się więc i alkoholizowano w tamtym dniu na umór. Po kilku godzinach zabawy, Gość zaczął przechwalać się głośno, że nikt nie dorówna mu w piciu. Wychwalał swoje umiejętności i pojemności tak żarliwie, że w końcu pan Świnka przyjął wyzwanie.
Zawody dwóch moczymordów
Ostatecznie doszło do zakładu o to, który z jaśniepanów jest większym opojem. Świnka postawił tysiąc dukatów, a jego znajomy — karetę, którą przyjechał. I zaczęły się zawody moczymordów! Gospodarz rozkazał przynieść dwadzieścia butelek wina i postawił je przed swoim rywalem. Ten zaś zaczął opróżniać je jedną po drugiej, bez najmniejszej przerwy aż do samego końca, do ostatniej kropli. Wtedy gospodarz nakazał sługom pobiec po wiadro, takie, do pojenia koni. Kiedy już je otrzymał, polecił po brzegi napełnić go winem, po czym uchwycił je i przyłożył do ust, i nie oderwał, póki wiadro nie stało się puste. Potem rozkazał napełnić je po raz drugi i podał swojemu kompanowi do picia. Teraz była jego kolej.
Kolejna runda!
Jednak on już wówczas opadł z sił i stanowczo odmawiał. A ponieważ pan Świnka nie przyjmował tego do wiadomości, szlachcic wstał od stołu i zabrał się do opuszczenia dworu. Gospodarz jednak szedł za nim do samego końca, aż do bramy, cały czas nakłaniając go, żeby wypił jeszcze, choćby strzemiennego. Na nic to jednak się zdało. Gość opuścił Moczydlnicę Dworską na piechotę, zostawiając panu Śwince swój piękny pojazd, który przepił w tym miejscu. Wspominano te okoliczności jeszcze bardzo długo w tej posiadłości. Podobno nawet na budynku stajni na pamiątkę tego wydarzenia stworzona została płaskorzeźba, na której przedstawiony został ów szlachcic, pijany straszliwie, idący pieszo do bramy…
Moczydlnica Dworska. Stary cmentarz
Nekropolia położona jest w pewnej odległości od wsi, na wzgórzu. Otacza ją zrekonstruowany stosunkowo niedawno mur cmentarny.
Cmentarz jest mocno dotknięty czasem i zniszczeniem, ale w chwili obecnej uporządkowany. Uratowano tam widocznie to, co można było ocalić.
Niezaprzeczalny jest ogrom wykonanej pracy w tym miejscu, dlatego tym bardziej warto odwiedzić ten pomnik historii Moczydlnicy Dworskiej.
Teren cmentarny jest sporych rozmiarów. Znaleźć można tam kilka inskrypcji pomnikowych. Zarówno na tych leciwych jak i na tych najnowszych. To bardzo interesujące miejsce dla każdego, kto rozumie jego wartość dziejową.
Ciekawostką jest zachowana tabliczka z nazwiskiem kamieniarza, który tworzył tamtejsze nagrobki. To rzadkość, żeby coś takiego ocalało na starym, poniemieckim cmentarzu. Gustav Richter reklamował się w taki sposób. Dzięki temu znamy go z imienia i nazwiska. Niełatwo dojrzeć ten akcent historyczny na starym pomniku. Na zdjęciu widać to wyraźnie, w rzeczywistości jest to niewielki detal, który łatwo przeoczyć.
Ziemia umarłych potrafi opowiadać niesamowite historie, prawda? Jedyne co należy zrobić, żeby je poznać, to nauczyć się jej słuchać. Być spostrzegawczym i ciekawskim. Przeszłość tak naprawdę wcale nie mija, to ludzie o niej zapominają.
Mogiła Franza Karla Acharda
Jeżeli ktoś nie kojarzy Acharda, to niech przypomni sobie swoją ostatnią wizytę u dentysty. Ten dźwięk wiertła, które już niemal dotyka nerwu. Ból przeszywa mózg, a z oczu płynął słone łzy. Jęki mimowolnie wydobywają się z przepony. A to dopiero początek, bo ubytków jest więcej. Próchnica zbiera żniwo. No dobrze, jeżeli jednak ktoś nie chciałby tak, to w takim razie niech pomyśli o słodkościach z ulubionej cukierni. To przepyszne rarytasy, które sprawiają, że przybieramy na wadze, a ryzyko zachorowania na cukrzycę i zawał rośnie. To przypomina wyczekiwanie w jednej kolejce po dwie rzeczy naraz …
No niestety, do tego wszystkiego przyczynił się właśnie Achard. Więc nawet jeżeli ktoś rzeczywiście o nim nie słyszał, to skutki jego osiągnięcia życiowego są dla niego odczuwalne. Franz Karl Achard pierwszy w historii ludzkości wyprodukował cukier z buraka cukrowego, a jego doczesne szczątki spoczywają na starym cmentarzu w Moczydlnicy Dworskiej.
Pierwsza w świecie cukrownia, pozyskująca cukier z buraka powstała na Dolnym Śląsku, w Konarach niedaleko Wołowa i Moczydlnicy Dworskiej. Wtedy świat bardzo się zmienił. Wcześniej słodkości bez ograniczeń dostępne były jedynie dla najbogatszych, których stać było na cukier trzcinowy, sprowadzany z egzotycznych krajów. Biedniejsi mieli do dyspozycji tylko miód. Achard poświęcił życie, żeby to zmienić.
Moczydlnica Dworska to prawdziwa kopalnia niesamowitych historii, choć na pierwszy rzut oka nie jest to tak oczywiste. Nie zobaczy tam nic ciekawego ten, kto widzi tylko rozniesiony w perzynę dwór czy stary cmentarz. Dostrzeże to wszystko jedynie ktoś, komu historia leży na sercu…
Jeżeli drodzy Czytelnicy nasze opowiadanie z drogi przypadły Wam do gustu, polecamy Wam również nasze książki. Historie w nich zawarte nie są dostępne na tym blogu, więc zainteresowanych tematem odsyłamy do naszego sklepu internetowego. Linki znajdziecie poniżej. Zapraszamy!
Artykuł zawiera autoreklamę
Bardzo ciekawa historia. Bardzo lubię zwiedzać Dolny Śląsk. Tej historii jednak nigdy nie słyszałam. Z chęcią odwiedzę to miejsce będąc następnym razem. Pozdrawiam autora tej niesamowitej opowieści
I ja pozdrawiam serdecznie :)