Naturalny

ZŁOTA GŁOWA. Nieistniejąca osada między Proszkowem a Dębicami

Nieistniejąca osada o nazwie Złota Głowa istniała w przedziale czasowym od XII do XIV stulecia. Nie ma większej dostępnej dokładności w jej sprawie. Podobnie jest z jej lokalizacją. Archeolodzy umiejscowili ją na mapie, ale tylko – tak sądzę – w przybliżeniu. Nic mi nie wiadomo o tym, żeby na terenie tym kiedykolwiek podejmowano jakieś prace odkrywcze. Myślę jednak, że nikt się tym nie zajmował. Tam tylko kurne chaty były, nic poza tym. Co jeszcze wiemy o Złotej Głowie? Że stanowiła dziesięciny biskupa wrocławskiego w swoim czasie…

Złota Głowa. Nieistniejąca osada.
Fragment mapy pochodzi z Atlasu historycznego miast polskich. Środa Śląska. Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego 2003. Mapa – Osadnictwo okolic Środy Śląskiej od XII – XIII do ok. połowy XIV w. Opracowanie – M. Młynarska- Kaletynowa.

Stałam przy maszynach i wykonywałam swoją pracę. Przejście po przejściu. Rytmicznie i płynnie, tak, żeby zmieścić się w określonym czasie. Czas jest ważny. Jeżeli się go zmarnuje, nie będzie wydajności na koniec zmiany. Trzeba być zorganizowanym, szybkim ale i opanowanym. Przejście po przejściu. Spokojnie. Od maszyny do maszyny. Jak bokser na ringu. Liczy się każda minuta, wytrzymałość i efekt końcowy. I wtedy wszystko to ułożyło się w moje głowie w całość. W pamięci przeglądałam zdjęcia tej dziwnej piwniczki, pod którą ktoś na Hydralu napisał, że nie rozumie po co ona komu tam była?

Złota Głowa. Nieistniejąca osada

Tuż obok wypiętrzenie. Takie dziwnie nienaturalne. Góra na górze. Takie same jak na Popielu, gdzie byliśmy ze Sławkiem kilka dni temu. I jeszcze mapa! Wieś namierzona w tej właśnie okolicy! Głowa moja płonęła. Nie mogłam się tym podzielić z Ines. Akurat podeszła do mnie Edzia. Wylałam na nią w trzech zdaniach wszystkie moje przemyślenia. Nic chyba nie zakumała. To nic. Ale ładunek emocjonalny został osłabiony. Byłam w pracy i motyle w moim brzuchu się obudziły. Szalone jak zawsze. Pełne niezrównoważenia i euforii. Cudowne stworzenia! Ale spokoju nie dają. Takie są niby delikatne i kolorowe, ale ja wiem, że mogłyby mnie zabić…

Złota Głowa. Nieistniejąca osada

Tak to się właśnie zaczęło. Moje myśli biegły do tego miejsca, a moje ciało musiało zakładać i ściągać, zakładać i ściągać. Uszczelki oczywiście :) Po pracy gnałam do domu jak szalona. Ines z mojego opowiadania dowiedziała się tyle co i Wy teraz. Więc kumacie jak jej ciężko było. Potem czytałyśmy mapy. Gestykulowałyśmy i darłyśmy japy. Jedna przez drugą tłumacząc sobie własne teorie. Ja to widziałam tak: te trzy punkty – piwniczka na Rogali, wypiętrzenie, na którym stała karczma i zaznaczona na mapie Złota Głowa – to jedność! Był tylko jeden dynks. Ja nie widziałam na żywo owej piwniczki. Sławek namierzył ją sam i mogłam tylko fotografie pooglądać. W terenie nie byłam, a więc trzeba było mi tam iść! Wyobrażałam sobie, że to pozostałość po jakimś domostwie, które samotnie stało na terenie Złotej Głowy, tak jak i niedalekie Podewsie (być może) …

Złota Głowa. Nieistniejąca osada
Wzgórze, które uznaję za grodzisko przy Złotej Głowie.

Arka Przymierza, skarby Salomona, statek Noego, Złoty Pociąg..

Ok, ok… Wiem, że zrobiło się strasznie rozczochranie. Ale to nic. Zaraz wszystko to pięknie uczeszę. Musiałam tak zacząć, inaczej bowiem nie oddałabym prawdziwych emocji tamtych wydarzeń. To tylko kilka kilometrów od mojego domu, a wypieki na twarzy miałam takie, jakbym wpadła na trop Arki Przymierza. Albo znalazła skarby króla Salomona. Albo statek Noego… Albo Złoty Pociąg. Albo coś tam, co ludzie traktują jako niezwykle cenne. Wszystko to bardzo ciekawe jest, jednak ja na tapecie miałam Złotą Głowę i tylko ją chciałam odnaleźć. Paliłam się do tego okropnie. Spieszyło mi się, aby dotknąć tej historii. Bo choć byłam tam nie jeden raz, nigdy tak o tym nie myślałam.

Najpierw wyjaśnię słowa kluczowe, których użyłam wcześniej, abyście mogli zrozumieć o jakich nieznanych w świecie miejscach rozprawiam. Zrobię to przez pryzmat strony, którą w swoim gronie nazywamy Hydralem. Owi Hydralowcy nigdy nie linkują do nas i ta współpraca działa jedynie na ich korzyść, ale niech będzie. Słuchajcie zatem uważnie. Klikajcie w pomarańczowe linki. Piwniczka na Rogali. Wypiętrzenie, na którym stała karczma ( Hydral o tym nie wspomina, nazywa to miejsce jedynie folwarkiem, ale my wiemy z przekazów ustnych, że tam stała gospoda). Podewsie.

Czyli wiemy już wszyscy, gdzie znajduje się miejsce akcji? Mam nadzieję, ponieważ teraz dopiero będzie się działo!

Złota Głowa. Nieistniejąca osada

Nieistniejąca osada. Między siołami

Ze Środy Śląskiej do Złotej Głowy to raptem kilka kilometrów. Poszłyśmy z Frutkiem na długi spacer, po którym zostawiłyśmy go w domu i ruszyłyśmy w drogę. Było dość chłodno. Frutkowski w swoim koszyku bardzo dobrze czuje się latem, ale jesienią i zimą jest to dla niego ryzykowne. Po prostu bałam się, że mógłby złapać jakąś infekcję. Przeziębić się – co w jego wieku wiadomo czym grozi. Frutek miał gdzieś Złotą Głowę. Po wybiegu walnął się w betach i poszedł spać, a my zaczęłyśmy śledztwo…

Chociaż było chłodno, wiatr nie dokazywał. Świat dookoła cudny. Cisza, lekka mgła, słońce zmierzające do zachodu w asyście ciepłych barw. Po drodze kilka razy zatrzymywałam się żeby podziwiać. Wdychałam powietrze i syciłam oczy. Tyle przestrzeni może odurzyć. Na mnie to działa. Jestem pod wpływem :) Cudny jest ten Dolny Śląsk i ten jego kawałek, na którym mieszkam. Wsiadam na rower, pokonuję 4 kilometry i jestem pośród niczego. Wolna od toksyn.

Jechałyśmy dawną drogą gruntową do Proszkowa. Całkiem niedawno uczyniono ją asfaltową i zarządzający tym terenem teraz myślą zapewne o sobie, jakie to fajne rzeczy zrobili, a prawda jest taka, że zamienili miłą, czystą i skowronkowo-mirabelkową trasę rowerową w nieekologiczny syf. Ja nie potrafię patrzeć na to inaczej. Betonowanie i zalewanie asfaltem świata nie jest mi po drodze. Potem, za wsią skręciłyśmy w gruntową trasę do Dębic. Tam minęłyśmy zespół dworski. Ruiny spalonego pałacu.

Pałac Dębice

Dokładnie kiedy pisałam tę treść, Sławek wysłał do mnie taką wiadomość – „Noo, teraz to zdaje się, że w naszym powiecie pałac w Dębicach (ten istniejący) ma najlepszą dokumentację dawnych wnętrz 🙂 i podesłał link. TUTAJ możecie pooglądać jak to dolnośląskie cacko wyglądało przed wojną. Warto. Sławek włożył w to sporo pracy i wszystko to dla Was…

Nieistniejąca osada. Na miejscu akcji

Złota Głowa, nieistniejąca osada, położona była ongiś mniej więcej w połowie drogi między Proszkowem a Dębicami. Można to jeszcze bardziej sprecyzować i dodać do tego – między Ligotką. Otaczały ją te trzy miejscowości. Od Złotej Głowy prowadziły do nich drogi. Teraz to pole tylko, ale w jednym miejscu, gdzie teraz jest ugór, widać jak grunt jest podniesiony i wyrazie spłaszczony. Dla mnie to było podejrzane, jednak to tak odległy jest czas, że teraz już tylko można używać wyobraźni, która żadnej pewności nie daje. Nie mniej tego, właśnie na tym terenie Złota Głowa istniała i nawet jeżeli pomylę się o 100 czy 50 metrów to i tak moje będzie na wierzchu. Z pola tego, na którym zlokalizowałam wieś widać wypiętrzenie.

Złota Głowa. Nieistniejąca osada

Wyraźnie góruje na tej starej drodze. Niemcy zbudowali tam folwark i gospodę przy nim, ale cały ten plac moim zdaniem najsampierw należał do dużo starszej historii. Do Złotej Głowy…

Nie wpadłabym na to, że może to być grodzisko, gdyby nie wyprawa ze Sławkiem do pobliskiego Popiela. Popiel to polska nazwa wzgórza, które przez Niemców nazywane było Kiefer Berg. To wypiętrzenie na wypiętrzeniu. Obejrzeliśmy sobie to miejsce bardzo dokładnie. Choć teoria, że jest to grodzisko należy tylko i wyłącznie do Sławka, to podzieliłam jego zdanie. To sztuczny twór, gdzie jest miejsce na majdan, palisady, wały i nawet budowlę obronną.

Popiel

I bardzo podobnie wygląda to w miejscu, gdzie przed II wojną światową znajdowała się wspominana gospoda. Jakby wykorzystano w ten sposób ten leciwy teren, a u stóp jego, na wyciągnięcie ręki – nieistniejąca osada Złota Głowa. Jej właściciel miałby ją stamtąd jak na dłoni.

Absolutna pewność bez najmniejszych dowodów

Ja nie wiem na pewno czy tak było rzeczywiście, ale w taki sposób to się wszystko układa w moim pojęciu. Na tym wypiętrzeniu – warownia otoczona palisadami, a dalej nieistniejąca osada.

Złota Głowa. Nieistniejąca osada

W tym średzkim terenie, całkiem niedaleko Dębic jest jeszcze Zawadka, która również podobnie była skonstruowana i, że to grodzisko było – to jest pewnik. Natomiast o niedalekim Popielu i Złotej Głowie sza! Czasy, o których rozprawiam tak wszystko organizowały – grodzisko, a przy nim wieś. Przy Złotej Głowie, na tym wzniesieniu po dawnym folwarku i karczmie, wszystko idealnie pasuje. Tylko kto to potwierdzi? Jaka mądra głowa od archeologii powie, że mam rację albo, że jej nie mam? Na pewno żadna, bo nikt nawet na to nie spojrzy.

Ja jednak wszystko to widzę wyraźnie. Mogłabym usiąść na tym polu i na brystolu rysować to wzgórze. Ale zamiast poniemieckiego folwarku i karczmy na obrazie widać byłoby wieżę obronną. Całość otaczają palisady. Wiem, że ciężko jest przekonać do czegoś takiego. Złota Głowa, nieistniejąca osada, którą zmiotło z powierzchni ziemi z nieznanych nam przyczyn, leżała u stóp tego wypiętrzenia, które Niemcy wzmocnili i na nim wybudowali majątek ziemski. To klasyczny przykład średniowiecznego założenia obronnego z należącą do niego wsią. Takie jest moje stanowisko w tej sprawie, chociaż niczego nie jestem w stanie udowodnić.

Złota Głowa. Nieistniejąca osada

Popiel 168 m.npm

Żeby dobrze wyjaśnić Ines mój punkt widzenia pojechałyśmy z miejsca, które opisuję jako grodzisko i Złotą Głowę do Popiela. Wzgórze to leży pomiędzy Dębicami a Strzałkowicami. Od głównej drogi łączącej te dwie miejscowości idzie się do Popiela naprawdę długo.

Popiel

Chciałam pokazać to Ines i zapytać czy widzi podobieństwo do grodziska przy Złotej Głowie? Moja córka jednak pomimo tego, że jak sama stwierdziła, podobieństwa są duże, to pewności nie miała.

Popiel

Nawet w takich okolicznościach zostałam sama. Tak dzieje się zawsze tam, gdzie nikt nigdzie wcześniej nie napisał nic o podobnych obiektach. Popiel to niby tylko wzgórze, kogo ono obchodzi? A dawne grodzisko przy Złotej Głowie? Nie… przecież tam karczma i folwark stały! Tak, to prawda, ale w XX stuleciu! W takich okolicznościach bez wyobraźni nie zobaczy się absolutnie nic więcej. Są ludzie, którzy mają jej ogrom i to oni właśnie dokonali największych odkryć w historii, w które oprócz nich samych nikt nie wierzył. Zawsze myślę o nich w takich chwilach, kiedy święcie wierzę w coś co widzę tylko ja i nikt mnie nie popiera w stu procentach. Jestem wtedy bardzo samotna, jednak dla mnie to pikuś. Znam już chyba wszystkie rodzaje samotności, a ta wersja jest z nich wszystkich najpiękniejsza. Cokolwiek się dzieje, ja „kopię” w dziejach i robię swoje. Kiedyś być może te rozważania doczekają sią potwierdzenia, ale póki co wróćmy do mojego grodziska przy Złotej Głowie aby ruszyć dalej.

Popiel

Poniżej Rogali

Obejrzałyśmy sobie ten teren bardzo dokładnie. Jak już wspomniałam wcześniej, to wypiętrzenie na wypiętrzeniu, które z całą pewnością uformował człowiek. Po niemieckim majątku zwanym Vorwerk Hubendorf nie zostało tam absolutnie nic, nie licząc kilku cegieł.

Złota Głowa. Nieistniejąca osada

Jednak będąc tam, widziałam dokładnie gdzie stały budynki i gdzie znajdował się niezabudowany majdan. Kiedy stałam tam na szczycie, widziałam okolicę jak na dłoni. Wszystko dookoła klarowne. Gdyby znajdowała się tu wieża rycerska i mogłabym na nią wejść, moje spojrzenie byłoby jeszcze bardziej efektowne. Jeżeli był to fort, wróg nie miał szans podejść do niego niezauważonym. Stamtąd doskonale też widać byłoby Złotą Głowę. Nieistniejąca osada położona była od grodziska rzut beretem. To najwyżej 10 minut marszu. Teraz plac po dawnym niemieckim folwarku administracyjnie należy do Proszkowa, ale ongiś była to osobna osada. Taka z prawdziwego zdarzenia. Leżała między Proszkowem, Dębicami a Ligotką. Poniżej Rogali…

Złota Głowa. Nieistniejąca osada

Rogala była przez Niemców eksploatowana. Moim zdaniem to stare wyrobiska gliny, albo piachu. To właśnie tam zlokalizowana została tajemnicza piwniczka, którą uznałam wstępnie za pozostałość po jakimś domu, a Sławek potraktował jako resztki strzelnicy. Ja i Sławek często jesteśmy razem na szlaku i zdarza się, choć nieczęsto, że czasem mamy takie same zdanie ale najczęściej jest odwrotnie. A ponieważ na żywo tego obiektu nie widziałam, kompletnie nie brałam serio jego zdania na ten temat.

Poszukiwanie tajemniczej piwniczki

Ukryłyśmy rowery w krzaczorach poniżej wypiętrzenia. Między zlokalizowanym przeze mnie grodziskiem przy Złotej Głowie a Rogalą. Niby to totalne odludzie, ale i tak, na wszelki wypadek spięłam rowery. Nieistniejąca osada zniknęła nam z oczu, ponieważ zeszłyśmy w dół. Z tego miejsca do Podewsia w linii prostej było najwyżej dwa kilometry, albo może mniej, a do piwniczki? Nie miałam pojęcia. Teren był to mi nieznany. Opisywanych wcześniej miejsc po wyrobiskach też nigdy nie widziałam.

Rogala

Dopiero kiedy doszłyśmy do linii lasu i zaczęłyśmy podchodzić pod górę zobaczyłam jakie tam głębokie doły dookoła. Strome przeokropnie. Najpierw ruszyłyśmy na lewo, gdzie znajdowało się metalowa, wysoka konstrukcja.

Rogala

Po drodze minęłyśmy lizawkę dla zwierząt.

Lizawka dla zwierząt

Postanowiłyśmy zlustrować lekkie wypiętrzenie z bujną roślinnością tuż przy wspomnianej wieży, ale nic tam nie znalazłyśmy. Potem wpadłyśmy na leśną dróżkę i ona zaczęła nas prowadzić. Po górę, w coraz gęstszy las. I wtedy Ines powiedziała –Tam idzie jakiś człowiek. Oczywiście, że człowiek w lesie to na pewno grzybiarz, albo spacerowicz, albo… kłusownik, lub też zbieracz gałęziówki, kiedy nikt nie widzi. Powiedziałam tylko – może ktoś z psem na spacer wyszedł? Ale i tak obie przykucnęłyśmy. Po chwili i ja zobaczyłam postać sunącą między drzewami. Obserwowałam co się dzieje. To chyba mężczyzna, chyba był sam i chyba na szaro ubrany. Dzieliło nas ze 30 metrów. Spojrzałam na siebie a potem na Ines. Mówię do niej, że mnie w tych ciuchach to raczej nie widać, ale ona w tej białej kurtce? Ale nie! Tu mnóstwo brzóz. Jest ok…

Rogala

Basior na polu przy Rogali

Mężczyzna przesuwał się w kierunki Podewsia. Ku starej drodze. Czekałyśmy w ukryciu na wszelki wielki aż on się oddali. Z doświadczenia wiem, że najlepiej jest, kiedy jestem sama w podobnych okolicznościach, nie ujawniać się, jeżeli jest taka możliwość. Zasadę tę postanowiłam zastosować i wtedy. W lesie najbardziej obawiam się ludzi. Ich obecność nigdy nie wróży dobrze. Takie spotkanie na przykład z kłusownikiem, mogłoby źle się ułożyć. Stałyśmy na krawędzi lasu i obserwowałyśmy teren. Wycofałyśmy się tam, żeby w razie potrzeby ułatwić sobie ewakuację. Ale jeszcze nie znalazłyśmy tej piwniczki i bardzo mi było żal odchodzić stamtąd bez niczego. Facet krążył po okolicy i słychać było jak łamią się pod jego butami suche gałęzie. Widok na pola obejmował również miejsce, gdzie zostały rowery. Nagle na zaoranym wzgórzu obok pojawiło się zwierzę. Obie z Ines zamarłyśmy. To był ogromny wilk. Obie pomyślałyśmy tak samo. Słowa nie mogłam z siebie wydusić i ona też. Stałyśmy przy drzewach i gapiłyśmy się. Basior poruszał się, ale nie w naszym kierunku. Z daleka słabo było go widać, jednak i tak robił wrażenie. Zebrałam się na odwagę i głośno powiedziałam do Ines – może to tylko pies? A ona – jesteś pewna, że to pies? Odpowiadam – no jasne, przecież to owczarek niemiecki. W takim razie co robi samopas na polu przy Rogali? Nawet jeżeli to pies a nie wilk, to i tak nie jest dobrze. Mówię do Ines – masz szoker dźwiękowy? Ona zaczęła grzebać w plecaku. Obie nie ruszałyśmy się z miejsca na krok, aby ruchem nie zwabić zwierzęcia. Po chwili na polu pojawiła się postać. To ten sam mężczyzna, którego widziałyśmy wcześniej. Mówię do Ines – widzisz? To tylko spacer z psem. Od początku tak myślałam…

Złota Głowa. Nieistniejąca osada

Jestem kretynką

Jednak na wszelki wypadek odprowadziłyśmy go wzrokiem aż do drogi gruntowej. Potem zniknął całkiem. Ruszyłyśmy więc na powrót do wyrobisk, żeby odszukać piwniczkę. Nie chciałam odpuścić. Opowiadałam przy tym Ines co widziałam na zdjęciach Sławka, jednak to było za mało, aby zlokalizować cel szybko i bezbłędnie. Nosiło nas po tych dołach.

Rogala

Skanowałyśmy wzrokiem teren. Maszerowałyśmy przy samym urwisku, i wtedy w dole ją zobaczyłam. Obeszłyśmy wyrobisko, żeby znaleźć lepsze zejście. Nie chciałam się połamać. Obiekt znajdował się na dnie dawnej kopalni. Wtedy moje wcześniejsze wyobrażenia wzięły w łeb. To był jeden z kawałków układanki, ale w terenie okazało się, że jednak on nie pasuje do całości w żaden sposób. To znacznie młodsza historia.

Rogala

Według Sławka – to dawna strzelnica. Na wszelki wypadek rozejrzałyśmy się z Ines bacznie w celu poszukania dowodów na to, że wcale tak nie jest.

Rogala

Ostatecznie stanęło na tym, że jednak Sławka jest na wierzchu. No nic. Może następnym razem się uda :) Teraz, kiedy piszę ten tekst, dokładnie w tym momencie on wysłał do mnie wiadomość – mam tylko nadzieję, że nie napiszesz, że kanał – piwniczka w wyrobisku na Rogali – to wczesnośredniowieczna krypta, we wsi która powstała we wczesnośredniowiecznym wyrobisku po wydobyciu piasku i żwiru, do produkcji wczesnośredniowiecznego betonu 🙂 Ale jeśli napiszesz, to nie skomentuje – obiecuję…

Wygląda na to, że mój przyjaciel przez chwilę pomyślał, że jestem kretynką :)

Piwniczka na Rogali. To nie jest nieistniejąca osada

Cele nasze zostały namierzone. Zebrałam archiwum do tego opowiadania. Stałyśmy dość długo w tym wyrobiskowym dole, kiedy z daleka zaczął dochodzić nas dźwięk silnika od traktora.

Rogala

Zaczęłam nasłuchiwać. Ciężko było z tego poziomu ustalić gdzie pojazd się znajdował. Postanowiłam przerwać fotografowanie, wyleźć z tej dziury i spojrzeć co dziele się na zewnątrz. Wszystko to w ramach bezpieczeństwa. Tam za Rogalą, z drugiej strony jest droga gruntowa z Proszkowa do Kwietna. Po niej poperdzielał ciągnik, strasznie dużo szumu robiąc. Spojrzałyśmy, chwilę poobserwowałyśmy i wróciłyśmy do piwniczki. Dyskutowałyśmy, robiłyśmy zdjęcia, a odgłos silnika stawał się coraz bliższy.

Złota Głowa. Nieistniejąca osada

Gdzieś z tyłu głowy wszystko to notowałam. W pewnym momencie mówię do Ines, że już czas na nas. Traktor wydawał się w tym momencie jechać wprost do wyrobiska, w którym się znajdowałyśmy. Kiedy zaczęłam się wspinać ku górze, zauważyłam go tuż obok, po drugiej stronie. Wjechał do lasu. Jakieś to dziwne takie dla mnie było. Powiedziałam głośno do Ines, że idziemy w kierunku pola. Spokojnie! Tu jest za dużo drzew. Tędy nie przejedzie. I zatrzymałam się na szczycie, żeby sobie spodnie pooglądać, czy jakieś kleszcze po mnie nie chodzą. Trwało to dosłownie kilka sekund. Słyszałam turkotanie silnika i ono się nie przybliżało. A więc wszystko jest ok. Odruchowo jednak spojrzałam w kierunku pojazdu i zobaczyłam jak traktorzysta zostawił ciągnik na chodzie i dosłownie biegnie do nas. Spierdzielamy! – krzyknęłam. No to już normalne nie było! Przebiło nawet „basiora” na wzgórzu. Po co za nami gonił? Ruszyłyśmy pospiesznie przez las, biegusiem ale spokojnie, żeby nie potknąć się o gałęzie. Wołałam do Ines, że daleko za nami nie pobiegnie, bo traktora nie zostawi. I tak się stało. Nie dotarł nawet do linii lasu po drugiej stronie. Na polu nieco zwolniłyśmy. Co jest z tą Rogalą? Jakby jakiś Bies tam mieszkał…

Złota Głowa. Nieistniejąca osada

Na polu, gdzie według mnie zlokalizowałam Złotą Głowę znalazłam starą wierzbę, a obok niej leżał granitowy słup. To zapewne oznaczenie drogi. Teren tam dziś jest użytkiem rolnym. Wypiętrzenie po folwarku z daleka rzuca się w oczy. Od lat tamtędy przejeżdżam rowerem udając się w najróżniejsze wędrówki i zawsze patrzyłam na nie z podejrzeniem. Z tyłu głowy coś dzwoniło, jednak teraz dopiero tak na to spojrzałam. Średniowieczna, nieistniejąca osada z grodziskiem obok w tym miejscu to nie jest nic niemożliwego, zwłaszcza że archeologowie potwierdzają jej istnienie, a teren dookoła pięknie do tego pasuje. Brakuje mi narzędzi, aby to udowodnić, ale nie żałuję tego aż tak bardzo. Czasami tajemnica jest dużo bardziej pociągająca od twardych faktów…

Złota Głowa. Nieistniejąca osada

Więcej naszych opowieści z drogi, które nigdy nie były publikowane na tej stronie, znajdziecie w naszych książkach. Poniżej zostawiamy Wam informacje na ten temat :) Polecamy do wglądu!

Artykuł zawiera autoreklamę

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
43
OK
13
Kocham to!
4
Nie mam pewności
1
Takie sobie
0
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Jola

Niezwykla historia. Ja jestem z okolic, czesto chodzilam na spacery w te okolice. Moja ciocia mowila, ze karczma stala przy polnej drodze z Proszkowa do Dębicy w okolicy silosu. Ale dopytam ja o to. Dawno o tym mowila. Super artykuł. Dziękuję

Wojciech

Jeśli unikacie ludzi w podobnych okolicznościach, nie zakładajcie jasnych ubiorów. Nie musi być od razu moro czy co tam, ale nie należy wyrózniać sie na tle okolicznej przyrody. Nóż myśliwski do obrony np przed atakującym zwierzem i małe walkie-talkie do komunikacji miedzy sobą też byłyby wskazane. Pozostawione w terenie rowery maskujemy w miarę możliwości, ale tak, zeby dało się szybko je „udrożnić” do zrywki. Szukałem kiedyś miejsca pochówku dwóch niemieckich pilotów na nieprzyjaznym terenie i było tak, że chciano mnie wciągnąć do chałupy aby „porozmawiać” – ledwo uciekłem na rowerze w ciemny las. PS. Chętnie bym z wami pojechał na taką eksplorację, choć bardziej kręcą mnie temeaty drugowojenne, zestrzelone samoloty itp. Pozdro – Voightecq

Kategoria:Naturalny

0 %