Niekomercyjny

NIEISTNIEJĄCY PAŁAC. Pustynka. Wyspa na polu

Nieistniejący pałac w Pustynce to historia, której czas nie oszczędził w najmniejszym nawet stopniu. Budowlę rozebrano w czasach PRL-u. Dziś ciężko na miejscu, w którym stała, znaleźć choćby jedną cegłę po tym, jak wspaniały zapewne, a dziś nieistniejący pałac, stanowił centrum tej wyspy na polu.

Pustynka to zaledwie pięć domów. Teraz mieszkańcy tego przysiółka mają tam wodę bieżącą, latarnie i drogę dojazdową, ale nie zawsze tak było. O tej położonej wśród pól miejscowości dziś opowiemy. 

423

To był bardzo ciepły dzień, choć jesień powoli zaczynała się panoszyć na Dolnym Śląsku. Tym bardziej było to widoczne za sprawą suszy, która w tamtym roku dała wszystkim w kość. Ziemia spękana i spragniona wody, liście przedwcześnie zaczynały opadać, a trawa podobna do tej na sawannie w Afryce w porze suchej. Pojechałyśmy na krótką przejażdżkę po okolicy. Mieszkamy na Dolnym Śląsku, więc miałyśmy nadzieję, że przygoda sama nas znajdzie. I tak się też stało.

W Krynicznie (powiat średzki) wjechałyśmy w pola znaną nam drogą do Gozdawy. Wówczas to wpadłam na pomysł, aby odnaleźć Pustynkę. Pamiętałam, że gdzieś w tamtych okolicach, na wyspie na polu, leży mała wioska, o której dosłownie świat nie słyszał. Z Karczyc prowadzi do niej od niedawna asfaltowa droga, a do niedalekich Łowęcic jedynie ubity, poniemiecki gościniec. 

Pustynka kilkanaście lat temu. Trochę historii

Pamiętam swoją pierwszą wizytę na tym terenie. Jeszcze kilkanaście lat temu ludzie z Pustynki nie mieli tu drogi dojazdowej z asfaltową nawierzchnią. Wiosną i jesienią tonęli w błocie, kiedy pieszo maszerowali do pobliskich Karczyc. Autobusy omijały przysiółek, jedynie szkolny transport zjawiał się tam dwa razy dziennie, o ile droga była przejezdna. Kiedy zimą trakt przysypany zostawał śniegiem, Pustynka stawała się całkowicie odcięta od świata. W osadzie nie było wówczas latarni, wody bieżącej ani telefonii. To był najprawdziwszy koniec świata, do którego wtedy przyjechałam drogą, na której błoto było tak głębokie, że sięgało do połowy kół mojego roweru…

pustynka

Pustynka dziś 

Z daleka w polu zauważyłyśmy dom. Ścieżką na miedzy i wśród niczym nieskrępowanej przestrzeni kierowaliśmy się ku tej wiosce. Kiedy dojechałyśmy na miejsce, przywitała nas sfora wściekle ujadających psów. 

324

Na miejscu zastałyśmy nową drogę. Nie przybyło w Pustynce domów, jednak życie tam bardzo zmieniło się od czasu, kiedy odwiedziłam ją pierwszy raz. Tamtego dnia jednak najbardziej zainteresowana byłam wcześniejszą historią tej miejscowości. Chciałam odnaleźć plac po nieistniejącym od wielu lat pałacu pustynkowym. Pytałyśmy mieszkańców o drogę do tego miejsca, ale odpowiedzi były chaotyczne. Jedna z osób twierdziła, że po pałacu śladu już nie ma, podczas kiedy druga z osób komentowała, że coś tam jednak jeszcze można znaleźć. Zaraz potem usłyszałyśmy, że do parku pałacowego nikt nie wejdzie – takie tam chaszcze i dżungla. A ktoś inny powiedział, że owszem, można tam wejść i są w parku jeszcze pozostałości jakiegoś obelisku, który tam był, ale teraz już go nie ma. I w ogóle to nie ma po co tam iść…

Słuchałam tego z lekka oszołomiona. Ciężko było się w tym wszystkim połapać. Zaraz potem usłyszałyśmy kilka propozycji na temat tego, dokąd udać się, żeby trafić na pałac w okolicy, który jest bardziej warty uwagi. Znamy wszystkie tego typu budowle w promieniu 30 kilometrów, ale grzecznie wysłuchałyśmy informacji.  Miałam takie nieodparte wrażenie, jakby ktoś chciał odwrócić moją uwagę od podjętego tematu i starał się pozbyć nas z osady.

Nieistniejący pałac w Pustynce

Zanim weszłyśmy w tę gęstwinę parkową, rozłożyłyśmy się obozem przy nieczynnej studni. Podczas konsumowania w tym miejscu śniadania, do źródła przyszedł jeden z mieszkańców Pustynki. Ciągnął za sobą wózek, na którym wiózł kanister. Potem czerpał wodę ze studni.  Skorzystałam z okazji i zapytałam mężczyznę o pałac w Pustynce. Okazało się, że park tak do końca nie jest bez śladów swojej historii. Mój rozmówca nie mówił zbyt wiele, ale poradził uważać na głęboką studnię, która podobno jest niezabezpieczona. Gdzieś tam w tych kniejach…

318

Nieistniejący pałac. Poszukiwania

Po posiłku przypięłyśmy rowery do jednego z drzew i weszłyśmy pieszo do parku. Z marszu natrafiłyśmy na szczątki muru okalającego pałac i ogród. Mój tato dawnymi laty opowiadał mi o tym miejscu, i o pałacu w Pustynce, który po wojnie spinany był linami i rozciągany przez wozy wojskowe, bo nie chciał odpuścić podczas prób wysadzenia ładunkami wybuchowymi… Z czego był? Z żelbetu?

Były tam resztki cegieł i dachówek. Potem, idąc dalej, widziałyśmy mocno poturbowane drzewa. Zapewne to efekt ostatniej wichury, która wybrała tu dla siebie drogę do przejścia. Znalazłyśmy tę niby studnię, o której wspominał nabierający wodę mężczyzna.

343

Kilkadziesiąt metrów dalej, trafiłyśmy na coś bardziej konkretnego. Z daleka zauważyłam sporych rozmiarów kawałki budowli. Leżały między drzewami porozrzucane bez ładu i w niewielkiej ilości. Wyglądały jak żelbetonowe ściany bunkrów. Poza tym wszędzie połamany, przerażający las, jak z planu filmów na podstawie powieści Stevena Kinga.

Nieistniejący pałac

Chwilę później trafiłyśmy na kolejne znalezisko. To najprawdopodobniej była podstawa wspominanego wcześniej obelisku. Niestety faktycznie już go tam nie ma. Lustrowałyśmy park metr po metrze, co chwilę otrzepując się z kleszczy. Trafiłyśmy na olbrzymie, wycięte  drzewo. Zapewne posadzono je w czasie, kiedy zakładano tu park przy pałacu.

Po dwóch godzinach przedzierania się przez tę poniemiecką dżunglę, postanowiłyśmy wrócić do rowerów. Nic prawie nie znalazłyśmy. Z parku wyniosłyśmy kilka zdjęć lasu i kawałków niezidentyfikowanego rumowiska.  Jednak parę kroków dalej natrafiłyśmy na plac, gdzie mnóstwo było gruzu z łupka i piaskowca.

409

W drodze powrotnej zapytałyśmy kolejnych spotkanych tam ludzi o tę zagruzowaną polankę. Poinformowano nas, że stały tam budynki gospodarcze, należące ongiś do dawnego majątku. Podjęłam kolejną próbę zasięgnięcia języka w temacie nieistniejącej rezydencji. Rozmowa odbywała się przy płocie. W ogrodzie, w którym przebywali nasi rozmówcy, palił się grill i smażyły kiełbaski. Na stole ogrodowym napoje wyskokowe różnej maści. Panowie byli bardzo towarzyscy i rozluźnieni. Chętnie opowiadali, że co niektórzy z okolicy do dziś mają w łazienkach kafelki z pałacu i z cegieł co nieco sobie pobudowali. Wybuchali śmiechem, wskazują jeden na drugiego — kto rozbierał pałac i na czyje polecenie…

A potem nagle zrobiło się cicho. Jakby wszyscy w tym towarzystwie uświadomili sobie, że zbyt dużo zostało powiedziane w temacie, zbyt wylewnie. Dosłownie z chwili na chwilę straciłyśmy źródło informacji. W ogrodzie zrobiło się pusto. Wszyscy zniknęli w domu, zostawiając zastawiony pod chmurką stół samopas i nas przy parkanie… 

Ten nieistniejący pałac w Pustynce od lat rozpala moją wyobraźnię. Poszukuję bezustannie informacji o jego losach. Nie wiem, jak wyglądał, ponieważ nie zachowały się żadne zdjęcia z tamtego okresu. Teraz to legenda, która z całą pewnością zawstydza tych, którzy pomogli jej zniknąć…

Czy wiecie drodzy Czytelnicy, że autorki bloga Nieustanne Wędrowanie są również autorkami książek? Więcej o tych publikacjach przeczytacie poniżej. W naszych książkach znajdziecie historie, których nie uświadczycie na tej stronie, a więc przygoda na Was czeka! Nie przegapcie tego…

Artykuł zawiera autoreklamę

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
95
OK
42
Kocham to!
13
Nie mam pewności
5
Takie sobie
4
Subscribe
Powiadom o
guest
15 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
S.Tap.

Pustynka, tak blisko kiedyś pomieszkiwałem a tylko nazwę znam – wstyd! :) Zauważyłem, że w takich małych, całkiem małych miejscowościach, faktycznie trudno wyciągnąć z miejscowych jakieś informacje na temat zniszczonych, rozebranych obiektów typu pałac…Im mniejsza miejscowość i im później obiekt został rozebrany – tym większy problem. Myślę, że powodem właśnie jest, jak wyżej napisałaś, osobisty bądź rodzinny udział mieszkańców w „zagospodarowywaniu” materialnych pozostałości po takiej budowli. Park przypałacowy w Pustynce – koszmarnie piękny! :) świetne zdjęcia.

Bogna

Mysle, ze fascynujace sa takie poszukiwania, nawet jezeli sie nic nie znajdzie.

Mikołaj

Takie małe, skryte w gąszczu i zapomniane miejsca, potrafią „zaleźć za skórę” (w dobrym tego zwrotu znaczeniu).
Można w nich odnaleźć piękno minionych lat, wyobrazić sobie to życie, które się tam toczyło. Drobne radości i zawody ludzi, którzy kiedyś tam mieszkali. I to nadaje właśnie kolorytu całemu odkrywaniu świata – nie puste mury, fundamenty, czy inne pozostałości, a zderzenie (choćby tylko w wyobraźni) z prawdziwym toczącym się tu kiedyś lub dziś życiem.
A co do tego „nic” o którym pisze Bogna, to nie ma czegoś takiego, zawsze znajdzie się „coś”, nawet jeśli jest to ulotne, to potrafi dać radość z poszukiwania i odnajdywania.

Zbyszek

Świetny opis wycieczki,i prosty przekaz odczuć. Czyni takie wypady krajoznawcze,niesamowitymi przeżyciami.Czyta się to z przyjemnością.Sam też zapuszczam się w takie miejsca,bo te miejsca pomimo że już tam prawie nic niema,mają swoisty urok i atmosferę,jak w waszej

Elżbieta Łukowska

Z wielką przyjemnością towarzyszyłam Wam w wycieczce…nie znam tamtych stron więc tym chętniej …teraz muszę trochę wstecz poczytać o Was bo bardzo mi się podoba ta strona :)

slawek

Człowiek aż sobie to wszystko wyobraża. Jakby tam był! Powiem jedno „Szukałbym” :D

Paula

Pałacu już dawno nie ma..zostały tylko gruzy. Ta niby studnia to prawdopodobnie zasypane wejście do piwnic-podziemi pałacu. Kiedyś w Pałacu była szkoła. Sąd i piękne boisko..a tam gdzie Państwo zostawili rowery była poczta :-)

Mira

Ja również chętnie czytam te opowieści i moimi oczami wyobraźni próbuje być w tych niesamowitych miejscach
Pozdrawiam serdecznie życząc dalszych niekończących się wędrówek

renata

Pieknw wspomnienia Pustynki szkoda ze wszysto tak rozgrabili nic nie zostalo nawet drzewa wycieli rosly piekne czeresnie z ktorych je sama zjadalam mieszkalam tam a do Karczyc chodzilam do szkoly super czasy pizdrawiam

Sikor

Pamietam pamietam moja babcia mieszkala w pustynce bardzo czesto tam przebywalem a obok studni gdzie nabierali wode sam nabieralem hihi stal duzy ceglany folwark niestety zawalil sie ale biegalo sie w nim w srodku swietnie ale jak przyszedl zmrok oj to juz tak wesolo nie bylo hihi

Kategoria:Niekomercyjny

0 %