Niekomercyjny

PAŁAC DOBROCIN. Nieturystyczny raj dolnośląski

Pałac Dobrocin już od bardzo dawna był na mojej liście miejsc do odwiedzenia, jednak jakoś się nie układało, żeby przybyć do tej miejscowości. Dochodziły mnie słuchy, że piękna rezydencja w Dobrocinie została kupiona przez osobę prywatną, a teren wokół niej ogrodzony, co rzecz jasna oznaczałoby, że wstęp będzie tam  wzbroniony…

Pałac Dobrocin

W tym roku, kiedy przyszedł maj, postanowiłam wyruszyć w tamtą drogę. Pojechaliśmy pełną ekipą Nieustannego Wędrowania. Ja, Ines, Daniel i Pan Frutkowski. Wybraliśmy się tam w ciemno, mając świadomość tego, że nasz wysiłek może pójść na marne, i że będziemy musieli pocałować klamkę dworskiej furty, zamiast zwiedzać i fotografować dawny dom dominialny.

Dobrocin

Pałac Dobrocin – Wstęp wzbroniony

Wyobrażałam sobie to trochę tak, jak jest dziś w Kwietnie, niedaleko Środy Śląskiej. Obiekt kupiony, wyremontowany, albo w trakcie podobnych zabiegów, ogrodzony i niedostępny. Kiedy jednak zaparkowaliśmy przy dworskiej bramie wjazdowej, okazało się że jest otwarta. Pałac Dobrocin zastaliśmy zamkniętym, a park wokół niego zarośniętym. Na słupach bramy wjazdowej farbą olejną ktoś machną napis, że to teren prywatny i wstęp wzbroniony. Mur sprawiał wrażenie, jakby został tym napisem zdewastowany. Tak pędzlem i od ręki namalowana na zabytku informacja nie kojarzyła się jednoznacznie z chęcią chronienia go przez wandalami. Kojarzyła się raczej z nieposzanowaniem jego wartości. Potem widzieliśmy jeszcze kilka takich na samym pałacu. 

Pałac Dobrocin

Kochasie w zaparowanym aucie

Ogólnie teren zastaliśmy uporządkowany. Pałac zabezpieczony jest w miarę dobrze, choć wiem, że gdybym się uparła, zdołałabym tam wejść od piwnic.

Pałac Dobrocin

Bezpośrednio przy rezydencji znajdują się trzy stawy. Na tym najbliżej obiektu namierzyliśmy sztuczną wyspę. Byliśmy tam ze dwie godziny i nie spotkaliśmy nikogo. Nasze auto stało tuż przy olejnych zakazach, bez żadnych zabaw w chowanego.

Pałac Dobrocin

Buszowaliśmy wokół pałacu, obchodziliśmy akweny dookoła, spacerowaliśmy w parku w poszukiwaniu kaplicy i nikt nam w tym nie przeszkadzał. Po drodze jedynie czytaliśmy kolejne zakazy. Nie tylko wstępu i zwiedzania ale również wyrzucania śmieci i wycinania drzew. Dopiero na samym końcu, kiedy zdecydowaliśmy się na powrót do samochodu, mając już całe potrzebne archiwum, pierwszy raz natknęliśmy się tam na ludzi. Była to para kochanków, która wjechała autem na parkową alejkę. Ale o tym potem. Najpierw opowiem Wam o Dobrocinie…

Pałac Dobrocin

Dobrocin. Trochę historii, ale bez zanudzania

Dobrocin jest bardzo leciwy i bardzo nasz. Kiedy po raz pierwszy wspomniano o nim na piśmie, ziemia ta należała jeszcze do Piastów Śląskich. Zwano go wówczas Gytchwini. Miejscowość ta na samym początku miała należeć do Templariuszy. Wówczas jeszcze na terenie tym nie było rezydencji, którą widzicie na zdjęciach. Jednak z całą pewnością musiała mieścić się tutaj siedziba braci zakonnych, którzy zarządzali Dobrocinem. Nawet jeżeli nie przebywali w tej wsi cały czas, to na pewno ją odwiedzali, a wówczas musieli mieć gdzie nocować. 

Pałac Dobrocin

To historia bardzo słabo opisana, więc bazuję najbardziej na wyobraźni. Jej obraz bardzo wyraźny jest na tle pewnego miejscowego podania. Do dziś żywa jest w Dobrocinie stara opowieść o wiejskiej dziewczynie, skazanej na śmierć przez Templariuszy, którzy oskarżyli ją o zamordowanie dziecka. Legenda głosi, że dziewczę było niewinne. Jednak nie o tę historię mnie tu idzie, ale o podkreślenie tego, kim byli jej kaci. Musiała więc stać tu ongiś co najmniej wieża rycerska, z przeznaczeniem do mieszkania. Być może budowla ta znajdowała się dokładnie w tym miejscu, gdzie teraz stoi pałac. Być może nawet w fundamentach jego tkwią jej kamienie z podstawy. Któż to wie, co też kryją podziemia tej rezydencji? Może nikt…

Hochberg i Portatius 

Pod koniec XV stulecia wieś wraz z wieżą rycerską bądź zamkiem, lub dworem obronnym zakupił Friedrich von Hoberg. Potem zwany Hochberg, z TYCH Hochbergów. Po Fryderyku i jego potomkach  przez wieki całe w Dobrocinie zmieniali się właściciele tego majątku. Pod dosłownie sam koniec XIX stulecia, Dobrocin trafił w ręce Kunona von Portatiusa, który to wybudował tam to cudo neogotyckie, które można podziwiać do dziś, choć od tamtej pory wiele się tam zmieniło. TUTAJ możecie luknąć jak bardzo… 

Pałac Dobrocin

Rezydencja w fazie końcowej przybrała kształt przypominający podkowę. Skrzydła pałacowe przylegają do najstarszej części budowli, i tam właśnie szukałabym fundamentów po siedzibie Templariuszy. Portatius urządził się na swoich włościach na modłę buraczaną. Miał hajsu jak lodu, masę upraw na cukier i ogrom zwierząt hodowlanych, stawów, łąk, pastwisk i lasów. Stać go było na taką chatę, że klękajcie narody. Najwyraźniej miał zamiar stworzyć tam rodową siedzibę, ponieważ w ogromnym parku, tuż przy pałacu urządził również cmentarz dworski i postawił kaplicę imponujących rozmiarów. 

Pałac Dobrocin po II wojnie światowej 

Po zakończeniu II wojny światowej, wszystko co vonowe przestało istnieć. Majątek w Dobrocinie został skonfiskowany przez państwo. W pałacu znajdowała się siedziba dyrekcji Ośrodka Hodowli Zarodkowej, mieszkali tam pracownicy tego przedsięwzięcia, prosperował sklep i przedszkole. Jedenaście lat temu rezydencja trafiła w ręce prywatne. Były plany remontowania obiektu, ale jak widać na samym planowaniu się skończyło. Doszły nas też słuchy, że podobno w 2015 roku pałac Dobrocin płonął, ale nie mamy pewności, czy info jest pewne. Póki co jednak, bryła i otoczenie znajdują się w jakimś tam ładzie. Namierzyliśmy również monitoring na terenie obiektu, który z pewnością odstrasza wandali, a to zawsze działa na plus. Wszystko na miejscu jest do ogarnięcia, ale potrzebne są naprawdę potężne pieniądze, chęci i dużo miłości do tego terenu. Żeby mieszkać po Hochbergu i Portatiusie trzeba być jak oni, a to niełatwa rzecz…

Pałac Dobrocin

Nie oceniam właściciela tej nieruchomości, ponieważ wiem, że nie łatwo jest dziś aż tyle posiadać. Kiedyś na warownie nacierali zbrojni, dziś oblegają je konserwatorzy zabytków. Teraz remont podobnego obiektu nie wiąże się tylko z pieniędzmi niestety, a wiadomo, po drodze do celu wiele może się innych kłód pod nogami przytrafić. Ważne, że zabytek został zabezpieczony, a co będzie dalej? Tego dziś nie potrafię Wam powiedzieć. 

Rezydencja jak z bajki. „Wolę te mniej ładne”, tak jak Sławek 

Nie mogę kłamać Wam w żywe oczy i mówić, że wolałabym, żeby obiekt był wychuchany jak z bajki i zamknięty na cztery spusty. Bo nie wolałabym…

Teraz mogę go dotknąć, chociaż napisy olejną farbą mówią co innego, ale ja jednak byłam tam, przy tych leciwych murach i widziałam wszystko. Przy pałacu nad stawem stoi urocza altana. Cały teren wokół jest cudny.

Trzy stawy. Przy tym z wyspą położona jest rezydencja, przy drugim ruiny rzeźni, a trzeci jest nieco oddalony, i taki bardziej dziki. Wszystko to było dla mnie osiągalne. Gdyby Pana na tych dobrach stać było na podniesienie tego terenu z ruiny – ja nie miałabym możliwości wszystkiego tego przeżyć.  Prawda jest taka, że cieszy mnie każdy uratowany zabytek, a jeszcze bardziej raduje ten, który jest dla mnie dostępny. A więc uśmiecham się na myśl o tym, że zdążyłam na czas.

Dobrocin

Podobnie było z pałacem na wodzie w Mierczycach. Przybyłam tam któregoś lata ze Sławkiem. Wszystkiego mogłam dotknąć, wszystkiemu się przyjrzeć. Rok później przyjechałam tam z Ines, żeby jej pokazać to cudo i zastałam tam wysokie ogrodzenie. Wstęp nie tylko wzbroniony, ale i niemożliwy…

Pałac Dobrocin – zwiedzanie

Obiekt ten, choć w niezbyt dobrej kondycji, ciągle jest w jednym kawałku i robi niesamowite wrażenie. Przede wszystkim jest bardzo fotogeniczny. Tu duży plus dla niego stanowi otoczenie. Budynek jest ogromny i bez specjalnej jakiejś uniwersyteckiej wiedzy każdy pozna, że to bryła przez stulecia rozbudowywana. Poszczególne lata coś tam do pałacu dodawały. Kolejne – odejmowały. Dziś rezydencja nie ma już tak wspaniałego zwieńczenia wieżyczki od strony altany nad wodą.

Dobrocin

Wcześniej odniosłam Was do linku, gdzie można to sobie dokładnie pooglądać. Archiwalne zdjęcia to prawdziwy skarb. Często są dla mnie ogromnym wsparciem podczas opisywania podobnych miejsc. Przy pałacu jest dużo wody. W części parkowej do dziś zachowały się trzy akweny, ale kiedyś podobno było ich więcej, choć mapy tego tereny z XIX i XX wieku nic o tym nie mówią. Z drugiej strony, tam gdzie znajduje się niezamknięty dziedziniec, płynie rzeczka, częściowo pod ziemią. Ustaliłam to, ponieważ zajrzałam do dziury w ziemi i nie tylko zobaczyłam podziemne, murowane koryto, ale i usłyszałam jak rzeczka płynie wartko. Tam też w czasach świetności tego miejsca znajdował się ogród dworski. O tym wspomniane wcześniej mapy mówią już nad wyraz sporo.  

Dobrocin

Bezgłowy demon

Tuż obok rezydencji łatwo namierzyć wzrokiem ruiny dawnej rzeźni. Położona jest ona prawie nad samym drugim stawem i choć lubimy urbexy, nie mieliśmy ochoty buszować po jej wnętrzach, za dużo tam azbestu.

Dobrocin

Tym razem przybyliśmy w te rejony po inną historię. Nie filmowaliśmy, ale czytaliśmy z gruntu. Tam między rzeźnią a dawnym domem pańskim, czyli pomiędzy dwoma akwenami biegła wąska, ludzką nogą wydeptana ścieżka.

Dobrocin

To tym szlakiem obeszliśmy stawy i trafiliśmy na cudny, granitowy szlak, który przebiegał przez cały ten teren łącząc ze sobą dawny majątek z wsią.

Dobrocin

Przy samym pałacu do dziś zachowała się urocza altana nad samą wodą. Stworzony został tam taras, do którego idzie się po schodach. Trudno być w takim miejscu obojętnym na ducha historii. To magiczny teren, pełen zabytków i legend.

Dobrocin

Spojrzałam do góry, żeby dosięgnąć wzrokiem wieżę pałacową i przypomniałam sobie opowieść o straszliwej bestii, która starszy tam nocą. Kiedy w Dobrocinie nastaje burza z piorunami, na dachu rezydencji pojawia się czarny, ogromny, bezgłowy pies, który skacze po dachu jak demon, przerażając tych, którzy przebywają w dworze i słyszą jego obecność. Z jego szyi wydobywają się płomienie…

Dobrocin

Kaplica pałacowa

Po drugiej stronie stawów, tam gdzie kiedyś znajdował się wypielęgnowany park dominialny, a dziś jest busz dolnośląski szukaliśmy ruin kościoła. Na starych niemieckich widokówkach obiekt ten opisano jako pałacową kaplicę. TUTAJ zostawiam Wam link do strony, na której znajdziecie sporo jej archiwalnych fotografii. (Link może nie działać z telefonu, próbujcie z komputera – powinno bez problemów się udać). 

Dobrocin

Pomimo tego, że ta enklawa zieleni nie przypomina już dworskiego parku, nadal jest tam bardzo przyjemnie. Przy odrobinie uwagi bez problemu można podążać alejami sprzed lat, choć są nieco pozarastane. Rosną przy nich leciwe drzewa najróżniejszej maści, przy niektórych zatrzymywałam się, żeby nazachwycać się ich kondycją i gabarytem. Jednak doszły nas słuchy, że starodrzew częściowo się spalił podczas pożaru kaplicy, do której pielgrzymowaliśmy. Tam też, na terenie tym zielonym ongiś znajdował się stary cmentarz dworski.

Kaplica pałacowa w Dobrocinie

Dziś to totalna ruina

Kiedy kościółek palił się kilka lat temu, też była to już ruina, a więc choć starty są, to jednak nie kolosalne. To co zastałam na miejscu, pozostałości po tym obiekcie sakralnym, pozwoliło mi ustalić zaledwie kilka rzeczy.

Kaplica pałacowa w Dobrocinie

Gdzie znajdowała się wieża kościelna. Można zauważyć na jej terenie resztki schodów na górę.

Kaplica pałacowa w Dobrocinie

Że to przybytek był katolicki. Nie ma wątpliwości co do tego, kiedy patrzy się na ten portal. Ewangelicy nie zrobiliby tego w ten sposób.

Kaplica pałacowa w Dobrocinie

Jak duża była kaplica. Ponieważ zarys jej jest do dziś całkiem wyraźny, oraz to, że podejrzewam, że jej podziemia to grobowiec. Tyle tam miejsca i tyle dziur, że myśl ta sama do mnie przyszła i była bardzo pewna siebie. 

Kaplica pałacowa w Dobrocinie

Spędziliśmy w tym miejscu naprawdę sporo czasu. Bardzo nas ono zajęło. Przyglądaliśmy się szczegółom, które zachowały się na tych leciwych murach. Kościółek był wzniesiony z cegły, ale z zewnątrz obłożono go kamieniem. Był wystylizowany na budowlę znacznie starszą i zapewne robiło to niesamowite wrażenie. Sądzę, że przybytek ten nie był dostępny dla nikogo spoza dworu i myślę, że stanowił on miejsce spoczynku dla wysoko urodzonych jego mieszkańców. Cmentarz, po którym prawie nie ma już śladów (nie licząc dziur w ziemi i bujnego bluszczu) mógł przeznaczony być dla wszystkich blisko związanych z rodziną Portatiusów, ponieważ to był ich grobowiec i ich nekropolia. 

Dobrocin

Pałac Dobrocin. Miłośnicy dolnośląscy

Zrobiliśmy sobie taki dziki rajd po zarośniętych parkowych alejkach. Ruiny prawdziwie nas zauroczyły. Każde z nas rozeszło się samotnie w terenie w poszukiwaniu własnych wrażeń. Do mnie dołączył Frutkowski i razem buszowaliśmy po parku. Doszliśmy do końca enklawy zieleni i z zachwytem oglądaliśmy panoramę. Park otoczony był ziemią, która właśnie zaczynała rodzić. Był maj…

Dobrocin

Dotarliśmy do krawędzi założenia ogrodowego i wyszliśmy na drogę, którą z powodzeniem można było poruszać się samochodem. Nie spodobało nam się to, bo chcieliśmy, żeby Frutkowski miał więcej swobody. Przeszliśmy więc kilka metrów dalej i zauważyliśmy kolejną dziką ścieżynkę, która dyskretnie wbijała się w parkowe ostępy.

Dobrocin

Ucieszyło nas to, ponieważ lepsza wąska ścieżka w buszu dla małych psich łapek niż asfaltowa droga nagrzana od słońca. Po kilkunastu metrach na alei tej ze zdziwieniem namierzyliśmy auto. Dróżka była bardzo wąska, na obu jej stronach rosło sporo krzaczorów. Naprawdę ciężko było ominąć ten samochód, unikając wejścia do tego buszu. Pamiętam co sobie wówczas pomyślałam. Że zapewne ktoś przyjechał na zwiedzanie, ale wystraszył się malowanych farbą olejną napisów i tak zaparkował, żeby uniknąć namierzenia. To było dla mnie tak oczywiste, że nie miałam najmniejszych co do tego wątpliwości i jak w dym szłam w stronę pojazdu, szykując się do omijania przeszkody. Ines i Daniej podążali za mną. W parku panował mrok, my zachowywaliśmy się cicho, po naszemu, w stylu NW. Całkowicie więc niespodziewanie znaleźliśmy się przy aucie, gdzie okazało się, że w jego wnętrzu znajdują się pasażerowie. Zrobiło się tam naprawdę spore zamieszanie. Okropna kotłowanina. Widziałam jak dwoje ludzi zostało zaskoczonych na maksa. Próbowali ogarnąć co się stało, bo nagle w oknach pojawiły się ich twarze, nie do końca wprawdzie widoczne, bo szyby były zaparowane. Machali rękami, jakieś ciuchy latały w powietrzu, samochód nagle odpalił. Totalna panika…

Byliśmy w szoku. Szybko złapałam Frutka i wzięłam go na ręce w obawie, że mi psa rozjadą. Wszyscy troje minęliśmy samochód. Cicho, gęsiego i bez gapienia się. Po chwili usłyszeliśmy jak stamtąd wyjechał, wycofując się do drogi dla aut. 

Dobrocin

Kurczę… Szliśmy potem tak chwilę w całkowitym milczeniu. Dopiero po kilku minutach Ines delikatnie skomentowała, że chyba w czymś tam im niechcący przeszkodziliśmy. No nie da się ukryć, że chyba jednak tak było, no ale cóż? Przecież nie planowaliśmy tego. Samo tak wyszło.

Trzeci staw, śluza i pałacowa chłodnia

Ostatnim naszym celem na terenie parkowo-pałacowym był trzeci staw. Mieliśmy zamiar obejść go dookoła, ale przeszkodziła nam w tym śluza. Nie było niemożliwe przeprawić się tam na drugą stronę, ale nie było też aż takiego na to ciśnienia.

Dobrocin

Ten akwen jest bardzo urokliwy, a do tego ciekawy, ponieważ przy jego brzegu namierzyłam ruiny. Sądzę, że to pozostałości po dawnej, dworskiej lodowni. Dziś to jedynie strzęp tej budowli, ale i tak miałam wielką frajdę, że ją znalazłam. Żeby namierzyć to miejsce, należy wejść w krzaczory gdzie nie ma żadnej drogi i gdzie teren dziś podmokły. Mnóstwo tam kleszczy i komarów. Nie każdemu by się chciało, dlatego też nie znalazłam nigdzie w sieci fotografii resztek chłodni w Dobrocinie. Mnie się chciało, a więc mogę Wam to pokazać na moim blogu. Ale ja to ja. Wszędzie pójdę. Wam tego nie polecam. 

Dobrocin

Przy pałacu znajduje się również sporo budynków pofolwarcznych, które są w stanie nieciekawym. Z nad stawów widać budynek dawnej gorzelni, zapewne również ongiś dworskiej…

Dobrocin

Wybraliśmy pałac Dobrocin jako cel tej wyprawy, ponieważ zaczął się majówkowy weekend. Potrzebowaliśmy przestrzeni i dobrego tematu na bloga, ale bez tłumów. Wszyscy wtedy pojechali w góry. W naszej najbliższej okolicy – na Sowę i na Ślężę. Do Książa…

Dobrocin

Ludzie oblegali wszystko co komercyjne, ponieważ nie byli chyba nigdy w Dobrocinie, w Pątnowie, w Piotrkówku. Miejsca te nie są rozchwytywane, dlatego mamy gdzie się schronić, kiedy przychodzi majówka. I oby tak zostało. Nie mówicie o nich nikomu… :)

Dobrocin

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
109
OK
35
Kocham to!
27
Nie mam pewności
1
Takie sobie
1
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Mar

Hej. Tam przez kilkadziesiąt lat to było Państwowe gospodarstwo. PRL zmienił raczej dużo. Staw obok rzeźni to świeżak, który powstał jak miałam kilka lat bo była bardzo bagienna łąka, kostka na drodze to nówka a śluza totalnie do przejścia i super miejsce do zabawy z dzieciństwa. W latach 80/90 pałac tętnił życiem i szkoda, że komuś to przeszkadzało. Kiedy działało przedszkole i trochę później, przy rondzie pałacu był park dla dzieci z huśtawkami, piaskownica itd. można by tak długo wymieniać, że dla nas historia tego miejsca to normalne, codzienne życie.

Malina

Witam. Mieszkalem w tym palacu 18 lat i za moich czasow palac byl piekny i kosciol na gorce byl caly. Byl tam oltarza i piekny niebieski sufit ze zlotymi gwiazdami. W palacu niestety nic straszylo a POHZZ Dobrocin dbaolo o palac i bylo to centrum zycia kulturalnego. Byly tam wielkie zabawy i piekne sluby ma ktorych moja Mama Julia byla kelnerka. Zdjecie rzezni to nie rzeznia tylko nasze komorki gdzie trzymaslismy razem z sasiadami domowe zwierzeta.Rzeznie chyba widac z tylu, taki bialy duzy budynek. Ogolnie fajna relacja i ciekawie napisana. Gratuluje i pozdrawiam. „Malina”

Diabeł

Jednym zdaniem”Cudowne lata”.Jak to czytam i oglądam łezka w oku się kręci. Fantastyczne dzieciństwo mieliśmy w Dobrocinie.Tak latem jak i zimą.Można by książkę napisać.Wielu przyjaciół już nie ma. Super relacją.

Kategoria:Niekomercyjny

0 %