Historyczny

PAŁAC PROSZKÓW. Wszystko o czym świat zapomniał

Pałac Proszków nie wygląda dziś najlepiej. To obiekt, w którym nie dzieje się zbyt wiele, jeżeli chodzi o zachowanie jego kondycji w stanie właściwym. Jednak, pomijając ten fakt, zastałam go w jednym kawałku. Jest gotowy do wszelkich prac mających na względzie jego dobro. Otacza go, tak jak przed wiekami, naprawdę sporych rozmiarów folwark. W tym wszystkim widać zmęczenie czasem, ale nadal jest też dużo możliwości.

Pałac Proszków

Mówiąc szybciej i prościej – jest tu co ratować. Nie często zdarza się takie cudo, które przetrwało trudne czasy wojny i powojenny ład, nadal zachowując swoją pierwotną formę. Jest więc to obiekt niezwykle cenny dla ziemi średzkiej. Jego historia jednak słabo udokumentowana. Wiadomo o nim w zasadzie tyle, co widać gołym okiem i trochę znaleźć można informacji na starych mapach po Niemcach. Szukając danych o tym miejscu, przez kilka lat tworzyłam zaplecze do mojego wpisu. Jestem bardzo uparta i zawzięta jeżeli chodzi o podobne zmagania z historią. Teraz poszukiwania w zasadzie się zakończyły i ta treść ma ukoronować pracę, która tu została przeze mnie wykonana. Jak to jednak będzie, czas pokaże. Nie jeden już raz kończyłam jakąś moją opowieść, a potem wracałam do niej, ponieważ na horyzoncie pojawiały się kolejne wątki. Zacznę od tego co widać na mapach tego terenu z XIX i XX stulecia. 

Pałac Proszków

Proszków

Proszków jest bardzo leciwy. Jego najbardziej historyczne punkty w tej chwili to kościół, pałac, leśniczówka, gospoda, szkoła ewangelicka, budynek po dawnej, nazistowskiej fabryce broni i stacja kolejowa. Wszystkie te obiekty są do dziś absolutnie czytelne. Zaświadcza to o tym, że wieś ta nie ucierpiała od II wojny światowej zbyt mocno. Obiekty wyliczone przeze mnie wyżej nie zawsze współistniały ze sobą. Powstawanie ich przeplata się w czasie tworząc niesamowity wachlarz dziejowy. Z Proszkowa więc czytać można o przeszłości tej dolnośląskiej ziemi jak z otwartej szeroko książki. Uwierzcie mi – widziałam już tak dużo zrujnowanych historii, że wieś tę traktuję jak prawdziwy cud. Tutaj na wszystko są namacalne dowody…

Pałac Proszków

W Proszkowie od czasów jego powstania istniał majątek rycerski. Mapy, z których korzystam, choć są  zbyt młode aby mogły to pamiętać, wyraźnie przekazują nam tę odległą historię. Ritter Gut – Dobra rycerskie. Zaświadcza o tym również kościół świętej Anny z roku 1311. Ten późnoromański przybytek wzniesiono zapewne w czasie, kiedy pierwszy rycerz z Proszkowa postawił na tej ziemi swoją stopę. Wieki temu była to standardowa kolejność. Oczywiście chciałabym o tym gdzieś przeczytać, ale w sieci to ciężka sprawa. Dawne gospodarstwo w Proszkowie jest jednak bardzo dobrze rozrysowane na mapach z dwóch ubiegłych stuleci i układ jego do dziś pozostaje niezmienny. Rozmiary Ritter Gut obejmowały więcej niż połowę wsi. Był to ogromny teren. 

zardzewiały pałac Proszków

Pałac Proszków 

Obiekt ten wybudowano w drugiej połowie XIX wieku. Patrząc na to z perspektywy odleglejszej nasuwa się wyobrażenie o tym, że w tym miejscu wcześniej coś musiało stać. Wieża rycerska? Zamek? Dwór obronny? Osobiście śmiało puszczam wodze wyobraźni i pozwalam sobie na myślenie, że ta rezydencja nosi w sobie pozostałości po tych średniowiecznych murach, tylko że niestety nie wiemy gdzie one się znajdują. Może dopiero w piwnicach natknęlibyśmy się na nie realnie. Z drugiej zaś strony nie zauważam na tym terenie żadnych znanych mi konkretów, które określałyby to miejsce jako choć trochę obronne. Średniowieczne forty projektowane były tak, aby w razie potrzeby mogły spełniać swoje przeznaczenie. Nie widzę reliktów fosy, wzniesienia najmniejszego. Nic po prostu. Jednak – uwaga – to, że tego teraz nie widać nie oznacza że ongiś nie istniało. Mapy wyraźnie przekazują, że w przeszłości była to posiadłość rycerska. I tego należy się trzymać, ponieważ nie mamy niczego lepszego do wyboru. Z drobin takich historycznych, z okruchów i strzępów dziejowych tworzyłam już rekonstrukcje najróżniejsze. Jedno zapisane słowo, jakiś przekaz ustny, kawałek cegły – dawały początek moim historiom na tym blogu. 

zardzewiały pałac Proszków

W bardzo odległych czasach

Tak jak mówiłam wcześniej, pałac Proszków nie pozostawił po sobie zbyt wiele zapisanych informacji z przeszłości. Trzeba więc spoglądać na ten obiekt z bardzo wielu stron, kombinując i zestawiając dane, których jest jak na lekarstwo. W kościele w tej miejscowości znajdują się dwie płyty grobowe. Niestety nigdy ich nie widziałam, korzystam jedynie z bazy danych w sieci. Wyobrażam je sobie jako epitafia. Należą do zmarłych dzieci Donigesa von Sedanitz. Córki, której imienia nie znam i syna, również mi nieznanego. Płyty grobowe pochodzą z A.D 1621 i 1622. Sam Doniges, jak zanotowano, był panem na Ścinawce Średniej i Suszynie. To już okolice Kłodzka. Tu trop się urywa. Mogę jedynie przypuszczać, że to jeden z epizodów dziejowych Proszkowa. Zapewne von Sedanitz bytował na tych dobrach w tamtym czasie. W kościele znajduje się jeszcze jedno epitafium pochodzące z roku 1575, ale zdaje się, że jest nieczytelne, ponieważ nigdzie nie znalazłam informacji do kogo należało. Śledztwo to zaprowadziło mnie w kozi róg. Niby coś wiem, ale tak naprawdę to nic. 

zardzewiały pałac Proszków

Pałac Proszków i jego przedwojenny właściciel

Po II wojnie światowej do Proszkowa przybyło mnóstwo przesiedleńców z różnych stron świata. Budynek dawnej rezydencji zajęty został przez miejscową ludność. Na terenie folwarku urządził się PRG. W pałacu mieszkała moja nieżyjąca już ciotka Iza z mężem, który był mi ojcem chrzestnym. Potem, kiedy PGR się skończył – zapewne nie od razu, ale po niedługim czasie – obiekt ten został kupiony przez osobę prywatną. Od tamtej pory dostęp do zabytku jest bardzo trudny, choć nie ma tam szczególnych ogrodzeń. Po prostu właściciel nie jest zbyt gościnny. Wydawałoby się, że w sumie to już koniec tej historii. To dobre miejsce, aby tak zwyczajnie opuścić ten temat, jednak okazuje się, że dopiero teraz zaczyna robić się naprawdę ciekawie. Dzięki wsparciu ze strony jednej z moich czytelniczek, udało mi się wpaść na trop ostatniego, przedwojennego właściciela tego majątku. Wszystko wskazuje na to, że wiem kto tu rządził w czasach przed i w tracie II wojny światowej…

zardzewiały pałac Proszków

Emil Paul Friedrich Ullmann

Znika i pojawia się w dziejach pałacu, jednak żeby go namierzyć potrzeba nieco się natrudzić. Gość urodził się w 1870 a umarł w 1952 roku. Historia zapamiętała go w pewnym momencie jako rolnika z Proszkowa. Landwirt aus der Schöneiche (Piękny Dąb, dziś Proszków), niedaleko Neumarkt (Środy Śląskiej) blisko Wrocławia i na Śląsku. To bardzo konkretne dane, w moim pojęciu dające 100 % pewności, że nie chodzi tu o Schöneiche – krainę w Brandenburgii. Skoro to już wykluczyłam, stoję bardzo mocno na tropie Ullmana, który nawiasem mówiąc nie był żadnym szlachcicem. Jego losy i są i nie są związane z Proszkowem. Emil Paul Friedrich w 1898 roku ożenił się z Wandą Wilhelminą Heuser i w tym samym roku wyemigrował do Brazylii, zajmując się zawodowo handlem. W 1905 mieszkał w Potro Alegre i tam urodziła mu się trzecia córka – szeroko znana w tamtym świecie jako „Chinita”. Państwo Ullman doczekali się sześciorga dzieci, i wszystkie one urodziły się w Brazylii. Po wielu latach, w1944 roku powrócili niby już na stałe do Niemiec, na Śląsk gdzie – jak podkreślają źródła – byli zarejestrowani jako rolnicy. Nie mam pewności co do tego toku myślenia, ponieważ brakuje mi danych, ale całkiem od siebie dodam tutaj, że jestem skłonna stwierdzić, że majątek ziemski w Proszkowie mógł należeć do Ullmanów przez kilkanaście lat, tyle, że nie przebywali oni na stałe na jego terenie. Najprawdopodobniej w pałacu mieszkał ich zarządca. Co jakiś czas zjawiali się na Śląsku, i zostawiali po sobie w tym czasie ślady na listach pasażerów, kiedy kursowali między Brazylią o Niemcami. Taka wizja pojawia się w dokumentach bardzo konkretnie od 1933 roku. Pani Wanda Ullman zmarła w tym samym roku, w którym powróciła na stałe na łono ojczyzny. Miała wówczas 63 lata. Pan Emil Ullman po śmierci żony ponowne wyjechał do Brazylii, do Porto Alegre. Tutaj zwolnię. Trzeba złapać oddech i podsumować sprawę. Wygląda na to, że namierzyłam ostatniego, przedwojennego właściciela dóbr w Proszkowie. 

zardzewiały pałac Proszków

Pani Wanda z Proszkowa 

W murze okalającym teren pałacowy jest taki akcent. Widać go wyraźnie na samym środku fotografii poniżej. Nic tam nie znalazłam, choć buszowałam pod murem jak dzik. Nikt nigdzie nie wspominał, że w tym dokładnie miejscu cokolwiek, kiedykolwiek odkryto, dlaczego więc moja intuicja od zawsze podpowiadała mi, że tam właśnie  znajdował się grobowiec rodzinny ostatnich, przedwojennych właścicieli tego majątku ziemskiego? Powiem Wam dlaczego tak myślę. Ponieważ słucham tego, co mi w duszy gra, mam nosa do takich historii i nawet jeżeli się mylę, potrafię wytłumaczyć skąd u mnie podobne przypuszczenia. Pani Wanda umarła w tym samych roku, kiedy powróciła do Proszkowa. Jej zgon miał miejsce dokładnie 29 kwietnia 1944 roku we Wrocławiu, w szpitalu na dzisiejszej ulicy Traugutta. TUTAJ możecie zobaczyć obiekt, w którym dokonała żywota. Potem trop się urywa. Ani słowa o tym, gdzie została pochowana. 

Na zdjęciu poniżej – na samym środku w jasnej sukni pani Wanda Ullman, z domu Heuser, obok niej po prawej brunet z wąsami – jej mąż pan Emil Ullman. Ostatni przedwojenni właściciele majątku w Proszkowie.

Pałac Proszków

Źródło – https://gen-db.heuser.pro.br/en/getperson.php?personID=I316&tree=heusers

Widziałam już coś podobnego. Taki grobowiec przy murze w parku przypałacowym. Wygląda to tak samo jak w Proszkowie. Zobaczcie sami – TUTAJ można zerknąć. Takie rzeczy to nie bajki wyssane z palca. Myślę, że patrzymy centralnie na mauzoleum Ullmanów. Nie ma po nim śladów. Nie ma żadnych ustnych przekazów. Nie ma dowodów na to, że to co teraz napisałam jest prawdą. Jednak spoglądając w dal za staw i analizując odejście z tego świata pani Wandy oraz to, że dobra te należały do niej – to cóż tak dziwnego byłoby w tym, że zostałaby pochowana na terenie własnej posiadłości? Czyż nie tak czyniono na tej ziemi od wieków? Nie wiemy prawie nic o tej rodzinie, jednak domyślam się, że zarówno dwór jak i wszystkie budowle przy nim Ullmanowie zakupili, nie wybudowali. Grobowiec po prostu już tam zastali. Może był całkiem pusty, a może go dostosowano? Czasy stawały się niestabilne dla Rzeszy, nie sprzyjały nowym inwestycjom. Przyszłość Niemiec zaczynała być wyrazista. Co bystrzejszy przeczuwał, że nadchodzi koniec. Czy tak było? Nie wiem. To tylko moje luźne myślenie, przecież nie kopałam pod murem …

015

Chinita Ullmann

Dziś zapewne zdecydowanej większość z Was nic nie mówi ten pseudonim z nazwiskiem, jednak kiedy Chinita robiła karierę, słyszał o niej cały świat. Naprawdę miała na imię Frieda. Urodziła się jako trzecie dziecko Ullmanów, miała pięcioro rodzeństwa. Chinita była w swoim czasie sławną, gorącą, brazylijską  tancerką. Prezentowała świat tańca w sposób niezwykły, w tamtych czasach całkowicie nowoczesny, nieznany, szokujący i uwielbiany. Internet pełen jest jej fotografii. Kariera to była wielka. Życie ekspresyjne, jak marzenie. Wygooglujcie sobie jej pseudonim i poczytajcie o tym jak się zrealizowała. Jak wykorzystała czas, który spędziła na tym świecie. Naprawdę niezwykła to rzecz, że tropienie historii wiejskiej rezydencji zaprowadziło mnie do takiej gwiazdy. Miałam 6 lat kiedy umarła. Byłyśmy sobie współczesne.  

zardzewiały pałac Proszków

Pałac Proszków i Olimpiada 40

W tym miejscu, po tych wszystkich opowieściach o tajemniczym, nieznanym właścicielu z Schöneiche niedaleko Środy Śląskiej i o grobowcu, o którym nikt nic nie wie, i o tancerce z Brazylii moglibyście pomyśleć, że to koniec mojej opowieści. Bo czyż na jeden tylko, niewielki w sumie pałac dolnośląski to nie wystarczy? Otóż nie. Nie mam zamiaru Was jeszcze wypuścić, ponieważ na koniec zostawiłam sobie całkowicie nieznaną w wielkim świecie historię, a właściwie dwie, ponieważ zacznę opowiadać w Proszkowie, a potem będziemy przemieszczać się w czasie. Pałac Proszków w 1980 roku stał się prawdziwym planem filmowym. Miejscowi o tym wiedzą, co niektórzy nawet na własne oczy widzieli, jednak było to wystarczająco dawno, żeby większość zapomniała. A to błąd, ponieważ jak najbardziej jest co wspominać…

Żeby była jasność, jestem na świeżo po obejrzeniu Olimpiady 40, bo to właśnie ten film był kręcony na terenie pałacu i folwarku w Proszkowie. Teraz to już zapomniana produkcja, naprawdę ciężko o dobrą kopię tego materiału. Nakręcony został w 1980 roku, jego reżyserem jest Andrzej Kotkowski. Zdjęcia do filmu częściowo realizowane były w Proszkowie, w zespole dworsko-folwarcznym. Można więc oglądając go, raz czy dwa razy znaleźć się na pałacowych pokojach albo wypić herbatę z głównym bohaterem na tarasie nad głównym wejściem. Jest tam też sporo zdjęć z wnętrz budynków gospodarczych dawnego folwarku. Olimpiada 40 przenosi nas chwilami do kamieniołomów, i ja wiem na pewno, że to nie są sceny z tego terenu. Mieszkam tu od urodzenia, znam każdy kawałek tej ziemi i wiem, że u nas takich kopalni nie ma. Stało się tak, ponieważ nie chodzi w tym filmie o pałac Proszków, ale o inną historię, która wydarzyła się naprawdę, a pan Kotkowski opowiedział ją w swoim filmie w sposób powalający na kolana…

zardzewiały pałac Proszków

Pałac Proszków. W samym środku prawdziwej historii

Skoro mogłam grzebać w karierze zapomnianej już teraz tancerki brazylijskiej, a Wy nadal tu jesteście, to mogę też zanurkować z lubością w produkcji filmowej, która prawie nikogo dziś nie obchodzi. Być może dla niektórych to żaden temat, ale dla mnie bomba! Przeszłość stworzyła tego bloga, i wszystko co pokryło się patyną czasu. Olimpiada 40 to film, którego podstawą jest prawdziwa historia. W niemieckim stalagu spotykamy więźniów różnej narodowości. Są tam też Polacy. Obóz jest piekłem. Praca niewolnicza w kamieniołomach, brak żywności, tyrania nazistów. Film zaczyna się od przyjazdu do obozu porucznika Schultze. Został tam przysłany do pomocy komendantowi, który wydaje się być raczej ciepłą kluchą. Jest zmęczony wojną, interesuje się życiem kulturalnym Berlina a obóz traktuje jako zło konieczne. Natomiast porucznik Schultze jest bardzo zaangażowany w plan Hitlera i mocno przejmuje się rolą. Monitoruje życie obozowe i sprawia, że staje się ono jeszcze trudniejsze dla jeńców. Taki prawdziwy faszysta. Dzieją się tam na oczach widzów ludzkie tragedie. Psychika i ciała więźniów wystawiane są na najcięższe próby. Później zaczyna się mobilizacja wewnętrzna i 1 września 1940 roku więźniowie stalagu rozpoczynają Jenieckie Igrzyska Olimpijskie. Kiedy się to ogląda, przestaje być ważne co nas w życiu gnębi. Każda krzywda staje się błahostką a wszystek problem niebolesny. Sposób, w jaki Kotkowski pokazał zawody olimpijskie, które odbywały się w ukryciu przed nazistami i pod groźbą straszliwej kary jest fenomenalny. To była prawdziwa walka z niewolą. Jeńcy stali się sportowcami i nikt nie był w stanie temu zapobiec. Nie da się tego opisać, to można tylko obejrzeć. W tym filmie jest tak potężny przekaz i taka moc, że profanacją byłoby próbować jedynie słowem Wam to przekazać. Moje pisanie nie jest godne tej historii.  Znajdźcie ten film w internecie. Zobaczcie o czym mówię i pozwólcie tamtym dziejom zrobić swoje w Waszych głowach – a w ciężkich momentach życia będzie Wam to wsparciem ogromnym. Dla mnie jest. Tylko należy pamiętać…

Jak widzicie pałac Proszków nie jest aż tak ogołocony ze swojej historii, jak się może wydawać na pierwszy rzut oka. Oczywiście nie opowiedziałam Wam wszystkiego, ponieważ wszystkiego nie wiem. Jest to jednak w moim pojęciu wystarczająco dużo, aby kiedyś wybrać się tam, popatrzeć z daleka i przypomnieć sobie, co na ten temat miałam do powiedzenia. A teraz na koniec „dołożę do pieca” na całego i zdradzę Wam tajemnicę. Mój tato był statystą w Olimpiadzie 40. Nosił na głowie niemiecki hełm i pilnował jeńców w obozie, spacerując po folwarku z karabinem. Brał udział w produkcji, której fabuła porusza serca do głębi. To była niesamowita przygoda. Przybiegałam tam, żeby na niego popatrzeć. Wdrapywałam się na mur, aby lukać na majdan podczas zdjęć. Mój tato lubił historię. Uwielbiał przygody. Kochał drogę i życie. Kiedy opowiadał, wszyscy go słuchali z otwartymi gębami. Nie żyje od kilku lat…

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
174
OK
33
Kocham to!
27
Nie mam pewności
3
Takie sobie
2
Subscribe
Powiadom o
guest
16 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Radek

Bardzo ciekawy wpis. Mieszkam w Proszkowie i mógłbym uzupełnić, że jeśli chodzi o sadzawkę to była ona kiedyś obmurowana, a w środku stała fontanna, jednak ludzie to rozebrali, a cegły użyli do własnych celów. Zarybił ją właściciel, który jest fanem ryb. Wątpię, żeby miał wobec niego jakieś plany, póki co ogranicza się tylko do napraw. Ostatnio w folwarku obok pałacu zapadł się kawałek dachu i mimo że budynek jest opuszczony, wszystko zostało przez właściciela naprawione.

Paweł

Mieszkałem obok tego pałacu , ten aktualny stawik wykopał nowy właściciel, widziałem na własne oczy . Może kiedyś tak był inny ale od kiedy pamiętam były w tym miejscu ogródki warzywne. Sam osobiście z dwoma kolegami odmawialiśmy ten pałac ,czyli tynkowanie i malowanie . No ale było to już 22 lata temu . Gdy jeszcze żył właściciel to dbał o to , po jego śmierci została tam jego starsza już żona z dwoma synami . Jak widać przestali już tak dbać bo pewnie finanse się skurczyły.

Andrzej

w dzieciństwie (lata 70) buszowaliśmy po pałacu i wokół niego i pamiętam pozostałości fontanny, natomiast w miejscu gdzie teraz jest sadzawka teren był porośnięty gęsto krzewami a wśród nich pień po ściętym drzewie którego obwód wskazywał na wiek zbliżony do pałacu

Tomek

Mieszkałem także w Proszkowie i pamietam sadzawkę tak jak Radek wspomniał ludzie ja rozebrali dla odzysku cegiel również pamiętam stała przy pałacu piękna studnia która później również została zasypana super zabytek tylko potrzebuje renowacji bo zostanie ruina jak w chwalimierzu :(

Radek

Z tego co wiem, żadnej altanki raczej tam nie było, za sadzawką rosły drzewa i kiedy jeszcze w pałacu były mieszkania, ludzie mieli tam ogródki. Mieszkała tam moja babcia, prababcia i mama. Same mieszkania były typowe, jak w PRL-u, jednak było tam kilka ciekawych pomieszczeń. W piwnicy, która wtedy była też świetlicą, było coś w rodzaju sejfu, na którym było wygrawerowane nazwisko właściciela. Krążą również legendy, że istnieje podziemny tunel prowadzący od kościoła do pałacu, jednak nie za bardzo chce mi się w to wierzyć.

Radek

To pewnie nimi była obłożona sadzawka. Ogólnie macie szczęście, że nie zauważyli was właściciele, bo byście prawdopodobnie nie obeszli tak dokładnie tego pałacu. Nie są zbyt przyjaźnie nastawieni do do przyjezdnych, w sumie do miejscowych również.

Ania

Byłam tam 30.07.2016. Pałac był co prawda zamknięty, ale na podjeździe stał traktor, a w środku trwały jakieś prace remontowe bo słyszałam radio, ściszone głosy ludzi i zapach farby. Drzwi były zamknięte, ale przez szybę zauważyłam zgrzewki wody i napojów i stół, przy którym niedawno ktoś jadł pewnie śniadanie. Więc coś się jednak dzieje w sprawie odnowy. Oczywiście cały metalowy „skarb” nie wystarczy tylko odmalować, ale może za jakiś czas będzie lśnił :) Oby…

Dorota Owczarek

No i z niewielkiej ilości informacji o jakich pisałaś wyszła cudna opowieść o pięknym pałacu. Niejeden pasjonata pałaców będzie Ci wdzięczny. Pięknie opisane. Dziękuję.

Aneta Ormańczyk

Nie było to łatwe do wykonania. Ale teraz bardzo się cieszę, że opowiadanie się podoba i porusza tak wielu :) Warto było się natrudzić. :)

Radek Bernacki

Witam,

Chciałbym podzielić się dwiema ciekawymi informacjami związanymi z pałacem w Proszkowie oraz filmem Olimpiada 40. Sceny przedstawiające kamieniołymy w tym filmie kręcone były w Strzegomiu, gdzie cała ekipa była przewożona. Druga ciekawostka związana jest z piwnicami pałacu, w których, według przekazów ustnych, jeszcze w latach 80-tych znajdował się bardzo solidnie wykonany sejf, w którym od środka wygrawerowane było nazwisko. Prawdopodobnie mogło być to nazwisko któregoś z właścicieli pałacu, jednak nikt go już niestety nie pamięta. Myślę, że sejf ten istnieje do dzisiaj, jednak z wiadomych względów dostanie się do piwnic i sprawdzenie tej informacji jest raczej niemożliwe.

Mam również pytanie odnośnie fabryki broni, która miała się tutaj znajdować. W którym to było miejscu? Wiem jedynie, że zaraz po wojnie w jednym z rowów we wsi znajdowała się wielka sterta broni, którą później zajęło się Wojsko Polskie, nigdy jednak nie słyszałem o żadnej fabryce.

Aneta Ormańczyk

Informacja o fabryce broni również pochodzi z przekazów ustnych. Według tego co usłyszałam o tym miejscu, fabryka znajdowała się tuż przy dzisiejszym stawie z wyspą od strony stacji kolejowej. Teraz jest tam jakiś zakład. Pojechałam tam i przyglądałam się tym budynkom. Oczywiście nie mam dowodów, ale nie wydaje mi się, żeby było to niemożliwe, że to jest właśnie to miejsce. Opowieści o znalezionej broni znam, słyszałam również o niewybuchach, które znalezione po wojnie pozbawiły życia tych, którzy je znaleźli. Można usłyszeć od mieszkańców wioski o tajemniczej fabryce. Ale to tylko jedno zdanie, że tam się znajdowała nic więcej.

Krzysztof

Wspaniała historia , pięknie opowiedziana

[…] wpis, w którym zebrałam wszystkie informacje, jakie udało mi się zdobyć na jego temat. Pałac Proszków ma swoje tajemnice, o których niechętnie opowiada. Jest bardzo niedostępny jako punkt na mapie do […]

Kategoria:Historyczny

0 %