PAŁAC W ZABOROWIE. Pogoda dla bogaczy
Pogoda dla bogaczy już dawno opuściła wspaniałe miejsca, w których kiedyś bogaci i dobrze urodzeni budowali swoje majątki na dolnośląskiej ziemi. Mówię tu o czasie, w którym stawiano tutaj bajecznie piękne rezydencje, ogromne folwarki i zakładano romantyczne parki i ogrody z licznymi atrakcjami. Pałac w Zaborowie był jednym z bardziej luksusowych pomników Fortuny.
Działo się to w roku 1725, kiedy von Nostitzowie wybudowali w Zaborowie (gmina Ścinawa) nieduży, ale bardzo elegancki pałac, który służył im jako kolejna rezydencja. Rodzina ta bowiem w tamtym czasie pławiła się w dostatkach, budowała gustowne pałace na rozległych ziemiach swoich dóbr i nie oszczędzała na sobie ani trochę. Wówczas to pogoda dla bogaczy miała najlepsze notowania. Świat tamtejszy pozwalał pomnażać się fortunie i sprzyjał najlepszym jej prognozom. Burak cukrowy zaczynał robić karierę i dawał szansę wszystkim błękitno-krwistym Burakom.
Pałac w Zaborowie. Prognoza dla bogaczy z XVIII I XIX stulecia
Familia von Nostitz gospodarowała w Zaborowie do 1792 roku. Na samym początku wieku dziewiętnastego Zaborów został sprzedany bądź odstąpiony albo przegrany w karty lub też podarowany czy też zastawiony… ? W każdym razie dostał się w kolejne ręce błękino-krwistych i majętnych tym razem von Prittwitz – ów.
Owo „von” przed nazwiskiem oznacza tyle, co „z”. Czyli nazwisko powinno ściśle przylegać do miejsca urodzenia, majątku itd. Jednak wielcy panowie zwykli zmieniać swoje rezydencje. Kupować, sprzedawać i przesiadać się z jednej do drugiej robiąc przy tym sporo zamieszania. Takie to były właśnie wiercidupki. I teraz ciężko mi dociec, który „von Dupenstein” skąd tak naprawdę pochodził…
Pałac w Zaborowie. Ballada o burakach
Przyglądam się Dolnemu Śląsku od kilku lat. Nie patrzę na niego przez pryzmat najpiękniejszych miejsc, które mają zaplecze komercyjne. Lustruję go bez biletów wstępu, bez przewodnika, bez ubezpieczenia na życie, choć przydałoby się w niejednym wypadku. I zauważyłam, że wszystko niemal, co dziś możemy wyczytać z dolnośląskich ruin pałacowych i dworskich — to ballada o burakach. To w zdecydowanej większości przypadków, buraki są w fundamentach dawnych rezydencji dolnośląskich, które powstały na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Temu zjawisku sprzyjała wówczas pogoda dla bogaczy i odkrycie wartości tej ziemi, która doskonale sprawdzała się pod tę uprawę.
Andreas Marggraf jako pierwszy wyprodukował cukier z buraka cukrowego. Ten eksperyment niemieckiego chemika zapoczątkował wielki boom na Dolnym Śląsku w 1802 roku, kiedy to w Konarach powstała pierwsza fabryka, która zajmowała się przetwórstwem buraka cukrowego. Cukrownia ta była dziełem Franza Karla Acharda, którego mogiłę znaleźliśmy całkiem niedawno w Moczydlnicy Dworskiej.
Rosja od razu zwróciła uwagę na to odkrycie, jakim był cukier z buraka, a Napoleon zwolnił wszystkich wytwórców białego cukru we Francji z podatków — taki widział w tym potencjał. A przecież był niegłupi podobno. I nie przewidział, że biały cukier będzie szkodził?
Pałac w Zaborowie i białe złoto
Cukier z buraków cukrowych ostatecznie wyparł cukier trzcinowy i stał się „białym złotem” w Europie. Białym złotem na Dolnym Śląsku. Dziewiętnasty wiek uczynił z byle dorobkiewicza — Pana! A z zubożałego szlachcica — magnata! Burak niczym żyła złota napełniał kiesy każdemu, kto umiał ten czas wykorzystać. Budował się więc niejeden Burak na buraczanej ziemi i „rosły” w tym czasie jak grzyby po deszczu, dolnośląskie dwory i pałace z tych czasów. Piękne, wygodne, otoczone majestatem parków i ogrodów. Zewsząd otulone żyznymi polami, które rodziły obficie. A że burak cukrowy dobrze czuje się w umiarkowanym klimacie, lubi długie, gorące lato, które nie cierpi od suszy — to na Dolnym Śląsku czuł się wyśmienicie i uprawa jego dawała pożądane, potężne rezultaty.
Ziemia obradzała w buraki, ale transport ich nie był opłacalny. Roślina ta w długiej drodze znacznie traciła na wartości. Cóż więc uczyniono z tym fantem? Budowano liczne cukrownie. I tak dziś, na naszym starym, poczciwym Dolnym Śląsku dawne dziewiętnastowieczne „pomniki” świetności buraków cukrowych widzimy również w zrujnowanych fabrykach cukru. Obieg stawał się więc na tyle zamknięty, aby wszystko, co w buraki zainwestowano — zwracało się na miejscu.
Pałac w Zaborowie. Koleje losu
Czy na zaborowskich polach uprawiano ongiś buraki cukrowe? Tak przypuszczam i zakładam, że się nie mylę. Po rezydowaniu w pałacu w Zaborowie von Prittwitz wyprowadził się zeń, a na jego miejsce przybył kolejny jaśnie pan, niejaki Gustaw Brüstlein, który był kapitanem. Potem, na samym początku dwudziestego wieku, do pałacu wprowadził się kolejny jego właściciel, Herman Pratsch, rotmistrz. Ten rezydował tam jedynie cztery lata i zaraz po nim pałac stał się domem kolejnego kapitana — Gottharda Wirtsch. Ten to posiedział w Zaborowie kilkanaście lat, podczas których dokonał przebudowy budynku.
On to zamienił pałacowe wejście główne na ogrodowe a ogrodowe na główne. Dzięki temu oba wyjścia były bardzo reprezentacyjne.
W tym czasie na terenie dziedzińca pałacowego powstała fontanna. W parku zrobiło się romantycznie. Rosły w nim liczne gatunki drzew. Graby, platanowce, dęby i trochę egzotycznych roślin — tuje i cyprysy. Dziś to starodrzew, który swoim majestatem rzuca na kolana. Drzewa są wspaniałe. Ogromne i zdrowe. Zachwycają!
Pałac w Zaborowie. Pogoda dla bogaczy łaskawa dla pana
Stać go było na wiele i nadal to widać, chociaż sporo się tutaj zmieniło…
Pałac w Zaborowie to bardzo piękne i romantyczne ruiny. Dziś stoją otoczone siatką ogrodzeniową, a w ich ścianach tylko gruz i rośliny. Widok to naprawdę i straszny i piękny zarazem. Pałac zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jego główne wejście (to po przebudowie rezydencji) nadal zachwyca i przyciąga uwagę. Bogato zdobiony portal, nad którym widoczny jest balkon, i jeszcze wyżej — herbowy kartusz — działają na wyobraźnię.
Kiedyś, w początkach wieku dwudziestego, do pałacu przylegał bezpośrednio Dom Kawalerów. Czym był? Klubem dla najlepszych partii w okolicy? Siedzieli tam niezamężni i bogaci, zbijali bąki, palili cygara, pili gorzałkę z lodem, grali w bilarda i gratulowali sobie tego, że są panami świata? No niech tam! Przecież tego nie wiem, uruchamiam tylko wyobraźnię…
(…nagabywali pokojówki?! – Sorry — ponosi mnie…)
A może to byli kawalerowie orderu? W końcu panem w pałacu był kapitan…
Pałac w Zaborowie. Rok 1945
Niecałe pół wieku potem nastały ciężkie czasy dla tego sielankowego świata. Pogoda dla bogaczy skarlała ze strachu przed zmianami, jaki nadchodziły. Styczeń 1945 – Zaborów stał się miejscem walk frontowych. Walczące strony odbierały sobie pałac na przemian podczas bitew. To delikatne i wypieczone cudeńko zostało wówczas zniszczone. Po wojnie nikt się nim nie zajął i od tamtej pory kona powoli. Nikomu nie przyszło do głowy, aby go wyremontować.
Ale umiera tak pięknie. Wśród cudnego starodrzewia parkowego, w którym skrywa się dawny staw.
Nadal przejezdne są parkowe mostki…
Bardzo romantyczne…
W parku niedaleko pałacu znajdują się ruiny dawnej ptaszarni. Dwie ściany stoją nadal i widać na nich miejsca, w których ptaki zakładały gniazda. Ongiś miejsce to przykryte było szklanym dachem.
Jakże dobra energia płynie z tego dawnego zbytku. Zieleń pełna jest tam życia, światło, choć wrześniowe i jesienne — to jednak wesołe. Oczy stają się pełne zachwytu, serce rośnie od wyobrażeń o tym miejscu. W ustach czuje się słodki posmak pogody dla bogaczy, a burak cukrowy domaga się odszkodowania za zmarnowany potencjał… Ech życie!
Jeżeli interesują Cię losy dolnośląskich rezydencji, które czas zmienił w ruiny, zapraszam do mojego kolejnego opowiadania — Mutant z Bielan Jaworskich.
Więcej opowieści Nieustannego Wędrowania znajdziecie w naszych książkach. Polecamy gorąco!
Pięknie…
Super wpis, zazdroszczę widoków. 3majcie tak dalej….
Tomasz
A syn ostatniego właściciela sprzed 1945 roku żyje ale nie jest zainteresowany by choć raz odwiedzić to miejsce.