Naturalny

POZA SZLAKIEM. Baśniowy las pełen dziwów

W tym lesie biegnie szlak, jest nawet zaznaczony na mapie i namalowany ręcznie farbą na drzewach przy nim, jednak trzymając się go, wędrowiec zobaczy jedynie piękną drogę, która przeprowadzi go przez duży, zalesiony teren. To dość ciekawa perspektywa i można przy niej zostać. Tak jest bezpieczniej. Człowiek się nie zgubi…

Poza szlakiem

Jednak, kiedy zejdzie się z turystycznego szlaku i zaryzykuje, droga ta stanie się przygodą, o jakiej na „pomalowanej” trasie można jedynie pomarzyć. W tym lesie jest trochę tak jak w życiu. Kto się boi, siedzi w domu, a kto odważniejszy — smakuje przestrzeni.

Poza szlakiem

Przemierzałam go wiele razy, nurkując w bezdrożne knieje. Sama, z Frutkowskim tylko, w pełnym składzie Nieustannego Wędrowania i z przyjaciółmi, którzy czasem do mnie dołączali. Zeszłam go wszerz i wzdłuż starając się nie używać nawigacji z telefonu. Dzięki temu bazowałam na swojej pamięci. Używałam jej po prostu. Teraz, w czasach gdy wystarczy włączyć smartfona i od razu wiadomo, gdzie się znajdujemy, często dzieje się tak, że przestajemy korzystać z bardzo wartościowej funkcji naszego mózgu. Nie zwracamy uwagi na otoczenie, nie pamiętamy dróg albo nie dróg, które przeszliśmy. Nie musimy tego robić, ponieważ z telefonem w ręce jest bardzo wygodnie. Podobnie jak niemal wszyscy dziś i ja wychodzę w teren z tym urządzeniem. Mam go zawsze w kieszeni bojówek. Zdarza się, że korzystam z map elektronicznych, ale tylko wtedy, kiedy naprawdę się zgubię. Do tego momentu jednak zawsze staram się bazować na swojej pamięci. Dlatego właśnie są na mapie Dolnego Śląska takie miejsca jak to, które tu opisuję. Dzicz tam i bezdroża między drzewami, a ja czuję się tam jak w domu.

Las

Posłuchajcie mojej opowieści…

Las ten jest wspaniały o każdej porze roku. Zimą, wczesną wiosną i późną jesienią jest bardziej przejrzysty. Latem gęstwina tam straszliwa, że świata nie widać między drzewami. Idąc wspominanymi wcześniej szlakami turystycznymi ciężko się tam zgubić. Pomimo ogromnego terenu, w godzinę albo dwie każdy pogubiony w końcu gdzieś wylezie. Kiedy wybraliśmy się tam w pełnym składzie NW, smartfony były cały czas w użyciu. Daniel albo Ines na zmianę prowadzili przez las. Ja jednak z uporem maniaka nie wyjmowałam podobnego sprzętu. Obserwowałam teren po swojemu. Dlatego też wróciłam tam potem nie raz, w te same miejsca, bez wsparcia mapy. Nauczyłam się tego lasu na pamięć…

Poza szlakiem

Szukaliśmy tamtego dnia kilku punktów, które gdzieś w tych kniejach się znajdowały. Kiedyś, w przeszłości zarówno ja i Ines już tam dotarłyśmy do co niektórych z nich, ale to było bardzo dawno temu i z przewodnikami, więc w zasadzie wyprawa to była odkrywcza dla nas. Chcieliśmy odnaleźć miejsca ze starych map i z opowieści lokalsów. O zamkach, stawach, grobach.

Osada obronna poza szlakiem

Kiedy zeszliśmy ze szlaku i skierowaliśmy się — na pierwszy rzut oka — w bezdroże, po chwili wyczułam, że pomimo wszystko idziemy jednak po drodze. Jest ona leciwa, częściowo zarośnięta, bo mało używana, ale nadal istnieje. Oko samo ją wyłapuje w terenie, jeżeli człowiek się skupi. Tak właśnie szliśmy do osady, która osiem wieków temu tętniła życiem i rokowała na rozbudowę. Nie jest to miejsce nieznane i niezbadane, ale wiedzą o nim nieliczni. To nie Biskupin, że tłumy zjeżdżają na grupowe zwiedzanie, ale stanowisko archeologiczne ukryte poza szlakiem w wielkim lesie.

Kurhany

Nasza niemal niewidoczna ścieżka często nas zawodziła. Rozmywała i pojawiała się, zaskakując nas co kilkadziesiąt metrów. Później zniknęła i trzeba było chwilę pomyśleć. Ines z Danielem patrzyli na ekran telefonu, ja rozglądałam się w terenie. Z naszej prawej strony teren nieco się unosił, a na wprost rysował się widoczny spadek. Poznałam to miejsce i zaczęliśmy iść w dół. Wtedy już wiedziałam, że osada znajduje się o pięć minut drogi od nas, a widoczne kopce przed nami to kurhany.

Że to starożytne mogiły, przyszło mi do głowy dokładnie w tamtym momencie. Wcześniej, kiedy byłam tam po raz pierwszy, pomimo że widziałam je, nie skojarzyłam tego, ponieważ nie miałam pojęcia, jak blisko jest gród. W tych okolicznościach jednak wątpliwości nie było. Wiedziałam, z czym mam do czynienia.

Nieznane cmentarzysko. Kurhany

To cmentarzysko widoczne gołym okiem w tym miejscu może być znacznie większe. Teraz rośnie na nim las, nie wiemy jednak, co jest pod ziemią. Podobne miejsca winny być wyłączone z działań takich jak uprawa ziemi albo sadzenie drzew. Kurhany są czytelne w terenie na tym odcinku, dalej to tajemnica. Nie znalazłam o nich żadnych informacji, nawet na starych mapach poniemieckich. Dodam tutaj jeszcze, że to drugie takie cmentarzysko odkryte przez nas, i o tamtym też zero treści.

Spójrzcie, pochowano tu ludzi żyjących w grodzie powyżej. Setki lat temu.

Kurhany

Stan kurhanów sugeruje, że kopano w nich. Być może badali je archeolodzy, a może wcale nie. Niestety nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. To odkrycie potraktowałam jako osobiste osiągnięcie. Tym bardziej że tuż obok, na wypiętrzeniu znajduje się dwumetrowa dziura w ziemi. Rozprawialiśmy o tym czym jest ta wyrwa. Na starym mapach nazwano ją Norą Wilka, ale może to pozostałość po niewielkim meteorycie? Potem puściliśmy wodze fantazji i przyszło nam do głów, że to miejsce spalania zmarłych. Te trzy punkty leżą bardzo blisko siebie. Osada, cmentarzysko i ta niby nora. Ciężko oprzeć się wrażeniu, że są ze sobą połączone. Jednak oczywiście to tylko lustracja terenu i burza mózgów. Nie jesteśmy naukowcami. Wgłębienie w ziemi kiedyś najwyraźniej było wyłożone kamieniami, bo nadal to widać.

Las

Z cmentarzyska droga ponownie zaczynała się objawiać. Prowadziła wyraźnie pod górę. Wokół nas gęstwina drzew. Zdarzało się, że widzieliśmy sarny. Mówiłam wtedy, że to dobry znak, bo można liczyć na to, że nie ma tu wilków. Ale i tak wszyscy wiedzieliśmy, że są. I to niemało. Ślady dzików, które ryły w ziemi, były częstym widokiem. Słyszeliśmy również bielika, strasznie się wydzierał. Tego dnia nie było silnego wiatru, więc las był bardzo spokojny. Ines mówiła, że jest przerażający. Danielowi się podobał, a ja byłam zachwycona.

Grodzisko średniowieczne

Średniowieczna osada obronna

Kiedy weszliśmy na słuszną wysokość, skręciliśmy w prawie niewidoczną dróżkę. Najprędzej wydeptały ją zwierzęta, ale może i myśliwi, bo turyści to chyba najmniej. Tam wkroczyliśmy na teren osady.

Grodzisko średniowieczne

To był naprawdę duży gród. Otoczony do dziś czytelnymi i wyraźnymi wałami ziemnymi. Fosę częściowo wypełniała woda z pobliskiego strumienia — który do dziś wybija, choć już nie z taką mocą — a częściowo fosa była sucha.

Grodzisko średniowieczne

Choć po zabudowie śladów nie ma już od wieków, to nadal widać resztki muru, który wzmacniał wały. Obeszliśmy ten plac. Znaleźliśmy tam skórę dzika.

Skóra dzika

Na terenie osady leżały kamienie. Obejrzeliśmy wszystkie dokładnie, licząc na to, że znajdziemy na nich jakieś wyryte znaki. Po drugiej stronie wału ustawiono kamienną tablicę.

Grodzisko

Najpierw powstało grodzisko, a potem osada. Strumień, który ongiś zasilał fosę, pamięta tamte dzieje.

Wędrując dalej, odbijając od tego miejsca w stronę rzeki, dotarliśmy do terenu, który najwyraźniej bobry dopasowały do swojego stylu życia. To było zjawiskowe.

Staw w lesie

Taka ujmująca cisza i ta woda rozlana dookoła, w której rosły drzewa. Powstał w tym miejscu staw, o którym ludzie opowiadają, że raz jest, a raz go nie ma. Szukaliśmy tam, nie wiadomo czego. Znaleźliśmy ogromne kamienie, które wyglądały jak oszlifowane, resztki murowanych obiektów. Przy wodzie słychać było ptactwo. Mają tam prawdziwy raj w tej głuszy.

Staw w lesie

Dalej spotykaliśmy małe, podejrzane kałuże. Wyglądały jak bagna. Było ich mnóstwo. Sprawdzaliśmy, czy są grząskie. Kij wchodził w dno jak w masło.

Bagno

Grodzisko. Zamek z legendy

W tej wędrówce czekało na nas jeszcze jedno miejsce, które planowaliśmy namierzyć w tym lesie. Według bardzo leciwych źródeł stał tam kiedyś zamek. Jest do niego ciekawa legenda, ale to opowieść na osobny wpis. Do tego obiektu również o drogę z prawdziwego zdarzenia było ciężko. Na początku nas prowadziła, ale potem zniknęła w lesie. Znowu byliśmy poza szlakiem.

Polana w lesie

Musieliśmy sobie radzić sami. Wtedy prowadził Daniel, który maszerował z telefonem w dłoni, wyprzedzając nas o dobre kilkadziesiąt metrów. My natomiast lustrowałyśmy wzrokiem teren, próbując odnaleźć w nim szczegóły z legendy, ponieważ podanie to zawierało naprawdę sporo informacji. Weszłyśmy na polanę, dokładnie tak jak napisano i kierowaliśmy się do pierwszego wału. Grodzisko to położone jest w terenie słabo zalesionym, więc bardzo czytelne. Zauważyliśmy je wszyscy już z daleka.

Grodzisko średniowieczne

To również stanowisko archeologiczne, które zostało przebadane. Typowe rycerskie motte. Widać wyraźnie ścięty stożek, który powstał na wskutek wykopania pierwszej fosy. Na szczycie stała wieża obronna, czyli zamek z legendy. Są tam duże kamienie, więc możliwe jest, że był to obiekt murowany, przynajmniej częściowo. Fosa do dziś jest dość głęboka, ale już sucha, podobnie jak ta druga, która okalała podgrodzie. To też była sporych rozmiarów osada obronna. Niestety na miejscu nie zastaliśmy nawet tablicy z informacją o tym, że to grodzisko. Swoim zwyczajem rozeszliśmy się każde w swoją stronę. Przeczesywaliśmy teren, oglądaliśmy kamienie. Spędziliśmy tam sporo czasu, zanim zdecydowaliśmy się powrócić na namalowany szlak…

Las

Kto zamiata ścieżki w lesie?

W tym lesie jednak zostało jeszcze sporo do odkrycia. Wiem, że nie wszystko jeszcze widziałam. Pewnego dnia, kiedy ponownie tam przybyliśmy, natrafiliśmy na dziwną konstrukcję. Wszyscy zauważyliśmy to coś już z oddali, ale tylko Ines zdecydowała się tam podejść. Z daleka zarówno ja jak i Daniel oceniliśmy to coś jako paśnik, jednak nie mieliśmy racji.

Las

Po chwili dołączyliśmy do Ines i wspólnie zaczęliśmy kminić. Byliśmy w środku wielkiego lasu, w totalnej głuszy i znaleźliśmy coś takiego. Zauważyłam, że konstrukcja wykonana została bez użycia materiałów wiążących ją w całość. Żadnych sznurków, gwoździ, drutów. Wewnątrz pieniek, miotła, grabki i rękawiczki bez dwóch „palców”.

W lesie

Wokół pozamiatane leśne ścieżki. Kto robi coś takiego? Tamtego dnia, nieco wcześniej, kiedy sobie tak wędrowaliśmy w najlepsze, Ines zauważyła kogoś między drzewami. Niestety zaraz zniknął i potem już go nie widzieliśmy. Przypomniałam sobie o tym kiedy oglądałam tę dziwną klatkę i zaczęłam rozglądać się wokoło. Po chwili wszyscy to robiliśmy. Skanowaliśmy wzrokiem las. Nie stanowiło to problemu, ponieważ nie był jeszcze zielony. I wtedy nagle Ines wskazała ręką na wzgórze i zawołała — co to jest? Była przerażona. Spojrzeliśmy więc i my. Między drzewami poruszało się zwierzę. Białe jak śnieg…

Jednorożec!

To wszystko nas nakręciło. Dziwaczna konstrukcja jakoś nikomu nie skojarzyła się dobrze, a zaraz potem takie spotkanie. Co może być białego w lesie? Oczywiście Ines od razu — To biały wilk! No nie. Nie przyklasnęliśmy temu stwierdzeniu. No to dalej! Teraz ja — to może koń? Może komuś uciekł…

Atmosfera zrobiła się nerwowa. Danielowi przyszedł do głowy jednorożec.

Ogólnie przygoda ta nie bardzo nam się podobała, jednak opanowaliśmy emocje i próbowaliśmy ściągnąć zwierzę zoomem w aparacie. Bo trzeba wiedzieć, że ono nadal stało na swojej ścieżce i patrzyło na nas. Nie uciekało. Podobne trochę do kozła, ale bez rogów i bródki i trochę do sarny, ale mniej zgrabne. W każdym razie bez rogu jak u jednorożca. Bialusieńkie, że aż w oczy kłuło. Kiedy już nieco się uspokoiliśmy, ciekawość zaczęła brać górę i postanowiliśmy, że podejdziemy bliżej i zobaczymy, co to takiego jest. Nie udało nam się jednak zbliżyć za bardzo, bo zwierzę zorientowało się, że go podchodzimy i rzuciło się do ucieczki. W tym momencie widać go było najwyraźniej, bo przebiegało w dół, mijając nas bokiem. Wtedy przypominało daniela. W sensie, że białego daniela. Kiedy zniknęło nam z oczu, nastąpiła chwila ciszy. Tylko staliśmy nieruchomo i patrzyliśmy w dal, gdzie stworzenie zniknęło. I wtedy Ines powiedziała — No przerąbane jest być białym danielem w lesie pełnym wilków…

Leśne pochodnie

Mogłoby się wydawać, że coś takiego na jedną wyprawę wystarczy, ale nie w naszym przypadku. Ruszyliśmy dalej w las i rozprawialiśmy na temat tej przygody. Droga nasza była bardzo zarośnięta. Ines po spotkaniu z białym danielem(?) była roztrzęsiona i wszędzie widziała dzikie zwierzęta, a ponieważ tak naprawdę ich na naszej trasie nie było akurat wtedy, trochę z niej sobie żartowaliśmy, w konsekwencji czego obraziła się na nas i zaczęła wypominać nam, czego my się boimy, i że ona się nie nabija. Dyskusja zrobiła się poważna. Każde z nas wyrażało swoje zdanie mówiąc o tym czego nie warto się bać, a co jest naprawdę straszne… i wtedy właśnie mijaliśmy to drzewo.

Miejsce ogniskowe

Wszyscy spojrzeliśmy na miejsce ogniskowe i obojętnie ruszyliśmy dalej. Pewnie na tym by stanęło, gdyby nie Ines, która zapytała — a co to jest?

Las

Ja nie zauważyłam tych wbitych palików, bo zlewały się z otoczeniem. Zatrzymaliśmy się i podeszliśmy bliżej. Wskazałam palcem na miejsce wewnątrz. Było wyłożone świerkowymi gałęziami. Od razu wyraziłam pogląd, że to może być pułapka na zwierzęta, zrobiona przez kłusowników. Przyglądałam się temu miejscu, a Ines w tym czasie wycofała się i po chwili powróciła ze sporym kamieniem. Uniosła go i wrzuciła do środka między paliki. No ale nic się nie wydarzyło, kamień nie wpadł do dołu, czyli chyba go tam nie ma. Na wszelki wypadek Daniel przytargał długą gałąź i posprawdzał głębiej, ale jednak to nie pułapka. Zaczęliśmy oglądać paliki. Suche były i na końcu opalone. Wysnuliśmy teorię, że może był tu biwak przy ognisku i na miejscu tym spali w nocy wędrowcy, bo gałęziami ze świerka dobrze się izoluje od gruntu. Ale po co te paliki i do tego opalone? Jeszcze było czuć spaleniznę.

Pochodnie

Trochę trwało, zanim Daniel wpadł na pomysł, że to pochodnie.

Pochodnie

Już prawie odchodziliśmy, kiedy Ines zaczęła liczyć nacięcia. Na każdej z pochodni było osiem wypustek. Przeliczyłyśmy je wszystkie bardzo dokładnie.

Potem krokami odmierzyłam odległości między palikami. Było wszędzie po dwa metry. Razem osiem. Coś mnie tchnęło i podeszłam do miejsca po ognisku. Stały tam o drzewo oparte kijki po pieczeniu kiełbasek. Policzyłam je. Było ich osiem. Czy to przypadek?

Poza szlakiem. Kamienny Fort

Chociaż historia ta również urodziła się w tym samym lesie, nie przeżyłam tej przygody z Nieustannymi. Tym razem wybrałam się tam ze Stefanem. Mój znajomy podobnie jak ja lubuje się w pieszych wędrówkach i chętnie mi towarzyszył. Przy tej okazji pokazałam mu wszystkie opisywane wcześniej miejsca, ale nasza wyprawa obejmowała również nowe odkrycie. Gdzieś tam, w tych kniejach ukryty był przynajmniej jeszcze jeden fort.

Las

To wtedy jeszcze nieznane mi miejsce. Nie miałam pojęcia, czy do niego trafię. Ktoś był tam przede mną i oznaczył je na mapie. Grodzisko z jednej strony otoczone wodą strumienia, a z drugiej sztuczną fosą. To były jedyne informacje o nim. Znacznik jednak nie koniecznie musiał być dokładny. Szliśmy po niewłaściwym brzegu rzeczki, jak się potem okazało.

Nieustanne Wędrowanie

Mokradła tam straszliwe. Żadnej drogi, tylko ścieżki zwierząt. To był prawdziwy rajd po bezdrożu. Przeskakiwanie cieków, chodzenie po zwalonych drzewach. Byliśmy całkowicie poza szlakiem. Teren tam często na brzegu strumienia podwyższa się, więc sprawdzaliśmy każde wzniesienie. Poszukiwania były przez to nieproporcjonalnie długie do tego odcinka drogi, który mierzy się od ścieżki w lesie do obiektu. Tak to jednak jest, kiedy idzie się w ciemno.

Leśny strumień

Miałam dobre towarzystwo. Stefan nie narzekał, a na miejscu zrobił mi sporo pamiątkowych zdjęć. Znaleźliśmy ten średniowieczny fort, zwany w przeszłości Kamiennym.

Grodzisko średniowieczne
Grodzisko średniowieczne

To wzniesienie nie koniecznie do końca jest sztuczne. Grodziska często budowano w miejscach, gdzie naturalne zalety terenu wspierały podobne założenia. W tym wypadku zadecydował strumień, a górka została prawdopodobnie jedynie wzmocniona i podwyższona. Majdan jest kwadratowy i sporych rozmiarów. To także stanowisko archeologiczne, i również badane jedynie powierzchownie albo wcale. Przez wzgląd na ukształtowanie terenu i liczne wzniesienia przy rzeczce, wygląda jak coś naturalnego, zwłaszcza że otacza je bujna roślinność. Żeby dopatrzeć się tam grodziska, należy bacznie się przyjrzeć. A kiedy się to zobaczy, nie ma już wątpliwości.

Las

Z wysokości fortu, gdyby nie drzewa, widać byłoby całą dolinę poniżej strumienia. Gdyby stała tam dodatkowo wieża obronna, widok byłby jeszcze szerszy. To wymarzone miejsce na grodzisko.

Teraz wiem, że ongiś, wiele wieków temu w tym wielkim, baśniowym lesie na pewno stały trzy zamki. Nie mam pewności czy znalazłam już wszystkie, bo może jest ich tam więcej. To się jeszcze okaże… :)

Więcej naszych opowieści znajdziesz drogi Czytelniku/Czytelniczko w książce autorek bloga Nieustanne Wędrowanie — O rycerzach, śmiertelnych intrygach i bajecznych majątkach. Książka jest dostępna w naszym sklepie (patrz poniżej). Polecamy!

Artykuł zawiera autoreklamę

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
58
OK
22
Kocham to!
7
Nie mam pewności
0
Takie sobie
0
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

[…] formach. W samym środku tego dzikiego terenu porośniętego gęstwiną leśną znajduje się gród Chwalimierz, a obok niego grodzisko średniowieczne. Na miejscu stoją dwie tablice informacyjne. Po drugiej […]

[…] moja trzecia wizyta w tym miejscu. Pierwsze podejście, zupełnie odkrywcze było ze Stefanem. Wiosna dopiero zamierzała się rozgościć na Dolnym Śląsku, znaleźliśmy się po […]

[…] I w stronę lasu chwalimierskiego.  […]

Marcin

Witam,
Lubię ten las i wielokrotnie po nim spacerowałem ( poza szlakiem, traktową drogą, na rowerze lub z nim .. ;) itd. ) Tak jak wspomniałaś po dwóch godzinach czlowiek w końcu gdzieś wyjdzie, mimo tego często zdarzało mi się używać nawigacji – z perspektywy czasu łatwiej później ocenić w których miejscach byłem a które warto jeszcze odwiedzić. Niestetyten las niknie w oczach, przynajmniej takie są moje odczucia. Wszędzie wycinka, nasadzen jak na lekarstwo a nawet one nie zrekompensują straty kilkudziesięcio letnich drzew. Cóż.. Pozdrawiam:)

Kategoria:Naturalny

0 %