Tych zgwałconych kobiet nikt już dziś nie zliczy. Patrzyły na to wszystko ich dzieci
Romnów to niewielka wieś dolnośląska. Odwiedziłam ją jedynie przejazdem. Zatrzymałam się w tamtejszym parku tylko dlatego, że zadzwonił mój telefon i potrzebowałam zaparkować rower na tę chwilę rozmowy. W tym czasie zrobiłam kilka zdjęć i znalazłam coś takiego pod starym drzewem…
Dolny Śląsk jest jak leciwa, rozłożysta jabłoń. Każdego dnia wdrapuję się na nią i zbieram owoce do kosza. Są takie chwile, kiedy wydaje mi się, że zebrałam już wszystko i robię sobie przerwę. Wówczas niechcący dotykam jakieś przypadkowej gałęzi, i nagle spada z niej owoc, który przeoczyłam. Jest dojrzały i soczysty. Tak właśnie było w Romnowie…
Romnów na szlaku
Park wiejski nie jest duży, ale od razu zauważyłam, że w przeszłości swojej był jednością z ładnym domem, którego schody wychodziły ku tej enklawie zieleni. Na terenie tym znajduje się ciek wodny okalający całość założenia parkowego. Dworek jest pięknie zachowany. Poprosiłam właścicielkę o pozwolenie na fotografowanie.
Nie miałam jeszcze wtedy pomysłu na to opowiadanie, ale archiwum robiłam. Machinalnie. To już chyba wypracowany, dobry nawyk. Lustrowałam teren po swojemu, skanując go wzrokiem podczas rozmowy przez telefon. Nie traciłam czasu. Byłam w drodze od świtu. Zawitałam wtedy do Małkowic i Sadowic, gdzie polowałam na zdjęcia tamtejszej dawnej rezydencji dominialnej.
Wyprawę tę uznałam za udaną i owocną.
Sadowice leżą na Dolnym Śląsku, w powiecie wrocławskim i w gminie Kąty Wrocławskie. W miejscowości tej znajduje się zabytkowy park i dawna rezydencja dominialna. Obiekt historyczny jest w doskonałej kondycji.
Romnów – po niemiecku Rommenau
Romnów nie bardzo mnie interesował, jednak skoro los mnie tam zatrzymał, potraktowałam to z automatu zadaniowo. O miejscowości tej jest w sieci niewiele informacji. Wikipedia mówi jedynie, że Romnów położony jest na Dolnym Śląsku, w powiecie wrocławskim i w gminie Kąty Wrocławskie. Dodaje również, że teren ten to Park Krajobrazowy Doliny Bystrzycy. Wieś jest leciwa, bo założona już w XIII stuleciu. Nigdy nie mieszkało tam dużo ludzi, raptem około setki. Niemcy zwali tę osadę — Rommenau. I w sumie na tym się wtedy skończyło. Informacje z Wikipedii, kilka zdjęć terenu, tajemnicza kamienna płyta…
Rok później
Ja mam tyle materiałów do zrealizowania na blogu, że leżą one w lamusie czasami kilka lat, zanim się do nich dokopię. Jestem bardzo pracowitą blogerką i płodną pisarką, ale niestety zawsze są jakieś zaległości. Romnów wrócił do mnie znowu przypadkiem. Jedna z moich Czytelniczek skomentowała opowiadanie o Małkowicach w taki sposób, że zaprosiła mnie do Romnowa. Bo to bardzo blisko i po drodze. Napisałam w odpowiedzi, że już tam byłam. Po kilku dniach, kiedy przeglądałam swoje archiwa fotograficzne, trafiłam na zdjęcia z tamtej samotnej wyprawy. Udało mi się znaleźć w sieci jedną tylko starą widokówkę z tej wsi i porównałam ją z moimi fotkami. To jest ten sam dworek…
To odkrycie mnie zaintrygowało. Poczułam dreszczyk emocji. Oho! Czyli będzie z tego temat na bloga! — pomyślałam i wiedziałam już, że to porwie mnie na kilka godzin i przykuje do klawiatury mojego laptopa.
Romnów jest trudny, ponieważ mało o nim jest wiadomości, jednak udało mi się trafić na ciekawe miejsce w internecie, gdzie historia tej wsi została opisana i całkiem niedawno przetłumaczona z języka niemieckiego. To ta kronika właśnie będzie źródłem, z którego zaczerpnę do tego opowiadania. Natomiast tutaj — Kronika wsi Romnów — znalazłam więcej szczegółów, które tu przytoczę, jako że historia ta prawdziwie mnie zafascynowała i uznałam ją za wartą opowiedzenia.
Rodzina Lederów. Rok 1945
Nie mam stu procentowej pewności, że Lederowie mieszkali w tym właśnie dworku w Romnowie, jednak wszystko na to wskazuje. W kronice, o której wcześniej wspomniałam spisane zostały historie z życia rodziny Jaochima Ledera, który był żołnierzem, podpułkownikiem rezerwy i właścicielem majątku ziemskiego w tej miejscowości. Opisy końca II wojny światowej są częściowo dostępne na stronie wyżej podlinkowanej. To straszliwe opowieści. Posłuchajcie…
Joachim Leder uciekał wraz z rodziną przed Armią Czerwoną. Znaleźli się w tej wojennej zawierusze w Kowarach. Stamtąd wielu Niemców ratowało się ucieczką do Czechosłowacji. Kronika opisuje to wydarzenie bardzo drobiazgowo. Po przekroczeniu granicy spotkało ich tam nieszczęście. Byli bici, obrabowywani i więzieni. Wykorzystywano ich do pracy niewolniczej. Rodzina pana Joachima została w Kowarach i czekała na Rosjan. Przybyli tam 9 maja 1945 roku. Wojsko było mobilne. Żołnierze przyjechali w samochodach i na motocyklach. W kronice jest opis ich kondycji. Młodzi i silni mężczyźni.
Gwałciciele i złodzieje
Niby przyszli w pokoju, wołali „że koniec wojny jest i żeby nie strzelać”, ale zaraz potem zaczęły się gwałty na kobietach i rabunki. Wówczas też po kilku dniach zwolnieni zostali z niewoli niemieccy żołnierze i maszerowali przez Kowary, chcąc dostać się do Prus Wschodnich albo do Hamburga czy na Górny Śląsk. W tym czasie państwo Lederowie postanowili powrócić do Romnowa, gdzie została ich córka. W pieszej tej wędrówce mijali pola leżące odłogiem. Był maj, a na roli nikt nie pracował. Pasło się tam jedynie bydło, które rosyjscy wojacy pędzili na wschód. W Bukowie Lederowie zastali zdewastowany kościół. Na tamtejszym cmentarzu — świeże mogiły. Pochowano tam rosyjskich żołnierzy. Zamiast krzyży wbite były paliki owinięte czerwonym materiałem.
Pani Maria Luiza z domu Leder
Kronika zawiera również wspomnienia córki państwa Lederów, Mari Luizy, która pozostała w Romnowie. Kobieta była ciężarna. Próbowała uciec w lutym tamtego roku, gdy zbliżał się front. Bagaże spakowane zostały do samochodu, czuwał nad nimi zarządca majątku i operator maszyn. Auto pojechało do Pisarzowic blisko Kamiennej Góry, do zaprzyjaźnionych von Schacków. Pani Maria miała podróżować nieco później, koleją z dworca w Sadowicach. Niestety szybko okazało się, że jest za późno. Wojska Armii Czerwonej zbliżały się i w Kątach trwały już walki. Maria Luiza opisuje swoją beznadzieją sytuację. Była przerażona. Razem ze swoimi pracownikami — zarządcą Hundtem i mleczarzem Schunke naradzali się co robić dalej. Niestety kobieta musiała pozostać w Romnowie, jako że już nie sposób było się stamtąd wydostać. Czekała na swój los.
Rosjanie…
Niedługo potem do wsi przyjechały czołgi. Było ich osiem. Następnie Rosjanie zaczęli przybywać na motocyklach od strony pobliskich Bogdaszowic. Rozłożyli się z telegrafem. Wchodzili do domów, demolowali wszystko w poszukiwaniu cennych przedmiotów. Strzelali do zwierząt. Zabierali konie i krowy. Kradli zapasy ziarna, te potrzebne do obsiania pól. Gwałcili kobiety. Młode dziewczęta ukrywały się po stryszkach, piwnicach i uciekały do lasu. Pani Maria wspomina też, że Rosjanie płacili kobietom za pracę przy młóceniu zboża, które oni potem zabierali ze sobą. Dostawały one za ten trud jeden litr mleka dziennie i pół chleba raz na 10 dni. Mężczyźni z Romnowa również byli zatrudniani do różnych zajęć. Rosjanie ich wywozili i nikt nie wiedział co się z nimi dzieje. Żołnierze zabrali wszystko, co nadawało się do jedzenia. Również każde zwierzę. Starcy i kobiety musieli pracować przymusowo przy kopaniu okopów niedaleko Kostomłotów. Nie dostawali tam pożywienia. Umierali z wyczerpania. W marcu żołnierze rosyjscy przyprowadzili do gospodarstwa Lederów 200 krów. Kazali im je karmić zapasami z majątku. Ziemniakami, burakami, sianem. Trwało to kilka tygodni. Pracowały wtedy przy zwierzętach wszystkie kobiety ze wsi. Nie miały wyboru.
Kobiety bezwstydne
Uprawa roli była niemal niemożliwa. Brakowało ziarna do zasiewu, brakowało koni, żeby orać. Rosjanie zabrali wszystkie ziemniaki z kopców, które musiały pozbierać dla nich kobiety ze wsi. Prawie nic z tych zapasów nie zostało dla mieszkańców Romnowa. Na gospodarskim polu urządzili lotnisko. Stało tam kilkadziesiąt maszyn. Jednak ze wszystkich tych okrucieństw, najgorsze były gwałty. Żołnierze nie ustawali w polowaniach na kobiety. Nie krępowali się zniewalać ich na oczach dzieci. Zachowywali się jak zwierzęta. Gwałcone były nie tylko młode dziewczyny, ale również i starsze — matki i babki. Często wielokrotnie przez kilku mężczyzn. Jeden po drugim. Pewna starsza kobieta błagała swoich oprawców, żeby zostawili ją w spokoju, bo ona urodziła już dziesięcioro dzieci. Ale oni tylko się śmiali i nie odstąpili.
W kronice Romnowa wspomina się również o „bezwstydnych kobietach”. One to dobrowolnie układały się z Rosjanami. Dzięki temu nie były głodne i gwałcone. Miały swoich chłopaków i nie dotykali ich inni.
Romnów. Kamienna tablica w dawnym ogrodzie dworskim
Napis z kamienia przetłumaczył Stefan. Poniższe fotografie płyty również należą do niego. Bardzo jestem wdzięczna, że mogę z tego skorzystać.
„Twardy kamieniu przekaż wieść o trudnym losie naszego ukochanego, jedynego syna i brata, Jürgena Ledera, podporucznika i dowódcy kompanii w 3 Regimencie Grenadierów Pancernych, odznaczonego Krzyżem Żelaznym II klasy i odznaką „Panzer Sturm-Abzeichen”.
„Ur. 8.8.1923 w Schmiedeberg in Riesengebirge (Kowary w Karkonoszach), zginął 21.08.1943 na zachód od Charkowa. On niezmiernie kochał swoją ojczyznę! W Rommenau bei Breslau (Romnów k. Wrocławia) wzrastał ku naszej radości”.
W armii niemieckiej po wybuchu II wojny światowej wprowadzono tzw. Sturm-Abzeichen. Były to odznaki, które nosili żołnierze oddziałów walczących na froncie. Do nazwy odznaki dodawano nazwę formacji. W tym wypadku Panzer oznaczało wojska pancerne, czołgistów. Oznaki te pozwalały identyfikować żołnierzy i były dla nich przedmiotem dumy.
W Romnowie zatrzymałam się przez przypadek i tylko na kwadrans. Całe to opowiadanie ma w tamtej chwili swoje korzenie. Czasami myślę, że to nie ja łowię te wszystkie historie, ale one mnie. Polują na mnie na dolnośląskich szlakach rowerowych…
Jeżeli interesują Was moje historie z czasów II wojny światowej, zapraszam do mojej kolejnej opowieści. Obiecuję, że nie będziecie się nudzić — MADONNA Z NIEWIRKOWA.
Czy wiesz drogi Czytelniku/Czytelniczko, że autorki bloga Nieustanne Wędrowanie są również autorkami książek? Jeżeli jesteś zainteresowany opowieściami, których nie uświadczysz na tej stronie, koniecznie zerknij na te publikacje (patrz poniżej). Polecamy! :)
Artykuł zawiera autoreklamę
Bardzo rzeczowy i wyważony opis ostatnich dni wojny na Dolnym Śląsku. Wspaniała historia. Gratulacje. Może na profilu Bóbr 1945 uda nam się opisać moment wkroczenia Sowietów do Rommowa.
Warto te dzieje wspominać. Dziękujemy za odwiedziny w naszych skromnych progach :)
„Panzer Sturm-Abzeichen”.to Szturmowa odznaka czołgisty -aby ją otrzymać msiał brać udział w kilku szturmach czyli atakach bojowych -Panzer Grenadier także warto przetłumaczyć jako „piechota Zmotoryzowana „(zmechanizowana ) a nie używać obcej nazwy
I nalezy zadać pytanie: ilu niewinnych zgineło z jego ręli podczas tych szturmów…
Wierzę w opisane zdarzenia, ale swastyka uniemożliwia współczucie https://www.youtube.com/watch?v=DRmHOSnehTk
Bardzo chaotyczny ten artykul I niedopracowany niestety
Napisz lepszy
Dzień Dobry. To,czego mi brakuje, to zaczerpnięcie opowieści bez dokładnego podania źródła. Kronikę Romnowa, spisana przez rodzinę Leder, można oglądać w zbiorach Regionalnej Izby Pamięci w Kątach Wrocławskich (warto!), a została świetnie przetłumaczona i pięknie wydana staraniem Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Kąckiej.
Nieprawą jest, że w tekście nie podałam źródła. Kronika jest wyraźnie podlinkowana, a niżej jeszcze raz wspominam o tym, że link do kroniki znajduje się wyżej. Proszę dokładnie przejrzeć tekst, a przekona się Pani, że mówię prawdę.