SPACEROWANIE Z PSEM. Pan Frutkowski w parku miejskim
Spacerowanie z psem w mieście dla futrzaka takiego jak nasz Frutek nie jest łatwe. Pan Frutkowski kocha przestrzenie i swobodne poruszanie się w terenie bez smyczy i ograniczeń. Od zawsze bowiem znajdywaliśmy upodobanie w wyprawach poza miastem, gdzie otaczały nas pola, ścieżki były pyliste, a las jest w zasięgu wzroku. Czasami jednak niemożliwe jest, aby spacerowanie z psem odbywało się w takich okolicznościach. Wówczas pozostają nam tylko parki miejskie, nie oznacza to jednak, że to musi być nudne…
Spacerowanie z psem — parki w Środzie Śląskiej
Parki w Środzie Śląskiej nie są botanicznymi cudami. Główny park — ten z fontanną — jest w miarę dobrze ogarnięty, a kolejny — bezpośrednio przy nim — to jedynie trawnik i kilka ławeczek. Miejska zieleń ciągnie się dalej, choć przecina ją jedna ze średzkich ulic. Wąski pas parkowy biegnie cały czas wzdłuż murów obronnych miasta. One bardzo zdobią te miejsca.
Dla psa to teren do biegania za piłeczką bądź patykiem. Frutek często z upodobaniem ugania się za podobnymi rzeczami, korzystając z trawinka parkowego.
Nasz pies zna tu każdy kąt, poznaje zapachy swoich kumpli, których dość często spotyka w takich miejscach. Na ławkach siadają spacerowicze. Sporo tutaj młodzieży, zwłaszcza po zachodzie słońca.
Spacerowanie z psem — Średniowieczna fosa i ziemia umarłych
Ten ciąg miejskiej zieleni, który przylega do murów obronnych miasta, to pozostałości dawnej fosy. Czuć to, kiedy się tam spaceruje. Teren parkowy położony jest dużo niżej od muru. Oczywiście dawna fosa jest zasypana, i dziś naprawdę prawie jej nie widać. Jednak ten mały uskok, to drobne wgłębienie zdradza przeszłość i nawiązuje do czasów średniowiecza. Kiedy więc tak idziemy z Frutkiem parkiem miejskim w Środzie Śląskiej, zastanawiam się za każdym razem nad tym, jak przed wiekami wyglądało to miejsce. Oczami wyobraźni widzę w miejscu teraźniejszych ścieżek szeroki i dość głęboki rów ze stojącą wodą. Zamiast parkowych krzaczków — starodrzew. Za murami obronnymi średniowiecznej Środy Sląskiej nie biegały wówczas pieski na smyczy z kokardkami na głowach, ale czaił się tam wróg…
Fosa jednak nie istnieje od wieków
Po drugiej wojnie światowej w miejscu tego parkowego terenu, napływająca do miasta ludność Polska zastała cmentarz. Niemieckich grobów już tu dziś nie widać, choć ziemia umarłych nadal miękka jest i tylko od czasu do czasu wypatrzeć można w niby to nic nieznaczących kawałkach kamieni, ułożonych niby to dla ozdoby — fragmenty płyt grobowych. Drobne, granitowe strzępy, których nikt nie zauważa i nie podejrzewa o takie pochodzenie. Szlifowane i gładkie cmentarne pamiątki tego miejsca. Ludzie nocą boją się cmentarzy, ale tutaj po zachodzie słońca wielu chętnie przychodzi.
Spacerowanie z psem.”Dzikie parki”
Spacerowanie z psem po parkach miejskich — tych „cywilizowanych” – Frutkowi jednak szybko się nudzi i ciągnie psina do „dzikich parków” na obrzeżach. Bliżej Średzkiej Wody teren miasta znacznie się obniża, tamtejsze parki są bardziej zarośnięte, mniej koszone, mniej zadbane, a bardziej właśnie dzikie. Tam ławki są sfatygowane i tak w ogólnie to niecały teren jest trawnikiem, ale ogólnie placem zieleni, bo wszystko tam co się samo nasieje, to rośnie, dopóki władze miasta nie zarządzą koszenia.
Zaraz za ulicą Ogrody Zamkowe, gdzie mury obronne starego miasta się kończą, wkraczamy w zacieniony drzewami pas zieleni. Ścieżka parkowa jest wydeptana przez ludzi, którzy od niezliczonej ilości lat tamtędy spacerują, nie pozwalając jej zarosnąć. To niby park, a niby kawałek lasu w mieście.
Wieczorami ciemno tam, a zimą, kiedy spadnie śnieg — jakby nie w mieście się było, ale w dzikiej puszczy…
Natomiast latem, kiedy wchodzimy do tego parku, to czuję się tak jakbyśmy przekraczali z Frutkiem zieloną granicę między średniowiecznym miastem a starodawnym lasem, który mógłby się nazywać na przykład Sherwood…
Las ten wydaje się na samym początku taki tajemniczy, ogromny i pełen pogańskich bóstw, podobnie jak ten, który otaczał Edwinstow w Nottingham w Anglii.
Zanim wejdziemy na jego teren, przechodzimy przez mostek, pod którym płynie wąska stróżka wody
Poręcze jego są zardzewiałe i przypominające czasy PRL-u, ale kocie łby na przejściu kojarzą się z czasami sprzed wieków. I prawie widzi się wówczas wierzchem przemierzającego most, w żelazo uzbrojonego jeźdźca, który jeszcze długo po swoim zniknięciu z oczu, pozostawia po sobie klaskanie końskich kopyt o kamienną kostkę, a echo tego dźwięku niesie się po parkowym placu…
Ale potem, kiedy człowiek otrząśnie się z wyobraźni, w tym przypadku wybujałej, przychodzi zrozumienie, że kostka ta jest co najwyżej dziewiętnastowieczna. A kiedy jeszcze do tego wszystkiego mija się na mostku siedzących na PRL-owskiej poręczy młodych ludzi w telefonami komórkowymi w rękach, wówczas historia zaczyna mieszać się i kotłować straszliwie. Może wówczas nastąpić wstrząs… :)
Spacerowanie z psem — Dziki park za dawną mleczarnią
Po mleczarni zostały jedynie niektóre jej budynki, ale park za nią nadal istnieje. To już niemal koniec miasta. Przez ten sporych rozmiarów zielony teren biegnie aleja kasztanowa.
Dość dużo tam starych drzew. Z jednej strony to park, a z drugiej las. Czym jest w istocie tak naprawdę, skoro gdyby tylko przestano go kosić, zaczęłyby rosnąć tam grzyby, krzewiłyby się jagody, a nade wszystko rozprzestrzeniłby się bluszcz?
Nie było tam nigdy cmentarza, prawdziwego, strojnego parku również nikt tam nie urządzał. Drzewostan ten, choć nie do końca leśny, to mało wyszukany. Stare dęby, o grubych trzonach i posadzone przy ścieżce kasztany. Takie połączenie dzikości rodem z puszczy z delikatnością miejskiego życia.
Na Basztowej
Wychowałam się w cieniu tych drzew. Mieszkałam w dzieciństwie tak blisko tego miejsca, że wystarczyło tylko wyjść na podwórko, zrobić dziesięć kroków, aby znaleźć się wśród starodrzewia na Basztowej…
Pan Frutkowski uwielbia ten park, choć tak naprawdę nie jest on parkiem w miejskim znaczeniu. Na Basztowej widać, jak nigdzie indziej w mieście, średniowieczne korzenie Środy Śląskiej. Mury obronne z basztami, głęboka fosa — nawet bez wody — działa na wyobraźnię. Główna ścieżka biegnie groblą, tuż przy krawędzi głębokiego rowu, ale na całym terenie tego parku mnóstwo jest wydeptanych wąziutkich ścieżynek. Wiją się one wzdłuż obwarowania i przecinają dno fosy.
„…za murami”
Na Basztowej ptaki dokazują w koronach drzew. Bujne czupryny jesionów, dębów, akacji i lip dają im schronienie. Teren jest koszony, ale kiedy zaniedba się go czasem, staje się prawdziwym, przyrodniczym rajem. Gołębie urządzają się na lato na wysokości muru obronnego. Koty polują w trawie na myszy. Kiedy któremuś z psich pupili uda się zerwać ze smyczy, na gigancie romansuje tam z płcią przeciwną. Park na Basztowej to miejsce prawdziwie historyczne, które dzieje swoje zaczęło spisywać w średniowieczu. Dziś mówi się o nim – „… za murami”. I tak jest w istocie.
Spacerowanie z psem może odbyć się w sposób tradycyjny. Kilkaset metrów wzdłuż parku w obie strony i do domu na kanapę. Ale my z Frutkiem lubimy dodać do tego coś nie coś więcej. Odrobina historii, szczypta wyobraźni, trochę fantazji tak, żeby nawet zwykły spacer parkiem miejskim wnosił w życie coś ciekawego…
Kiedy postanowiłam kilka lat temu napisać ten wpis blogowy, Frutek dzielnie pozował mi do zdjęć, których potrzebowałam, aby wykonać to zadanie. Dawał radę, choć nie był już młody i upał go męczył. Pomimo że spacerowaliśmy w cieniu koron drzew, Fruciu cały czas maszerował z wywalonym językiem. Kochany, dzielny i wierny zawsze. Umarł 12 stycznia 2024 roku. Był z nami całe 17 lat nieustannie. Zostawił po sobie łzy, tęsknotę i książkę. Poniżej możecie o niej więcej poczytać. Zapraszamy.
Artykuł zawiera autoreklamę
jak dla mnie taki spacerek z pieskiem to super spacer przynajmniej sie wybiega psiak ale warunek pozbieranie kupki po psie a ffrutusek taki fajny piesek niech biega bez smyczy