Historyczny

STRÓŻA. Średniowieczne miasto Białego Księcia

Dziś Stróża (powiat wrocławski) to niewielka wieś dolnośląska. Kiedy się tam przyjedzie i rozejrzy dookoła, nijakich typowych miastowych śladów z całą pewnością nikt nie zobaczy. Teren jej jest wprawdzie rozległy, jednak zabudowa całkowicie wiejska. Żeby ujrzeć w tym miejscu założenie miejskie, koniecznie trzeba cofnąć się w czasie o wiele wieków. Do momentu, kiedy na ziemi tej panował Henryk III Biały…

Stróża powstała w roku 1254. To był ten okres w dziejach tej ziemi, kiedy pozostawała ona w chaosie potatarskim. Ciągle jeszcze rządzą tam śląscy książęta, czas czeskich władców dopiero nadchodzi w pełni. Czech się już jednak skrada, po Tatarach jeszcze dobrze nie pogasły domy w spalonych wsiach, a Rogatka już zdążył porządnie narozrabiać. Ale żeby się w tym wszystkim połapać, należy odrobinę naszkicować tę historię. Żebyście bardziej zorientowali się w tym terenie, załączam mapę do wglądu. 

 

Wojna dwóch braci 

W bitwie pod Legnicą zginął książę śląski Henryk Pobożny. Zostawił po sobie pięciu synów. Bolka Rogatkę, który zanim umarł rozniósł w perzynę całą niemal ojcowiznę, Mieszka, Henryka, Konrada i Władysława. Najstarszy z nich Bolesław, na samym początku samodzielnie, bez braci, zastąpił swojego ojca Henryka Pobożnego, ale niedługo potem do władzy nad dzielnicą śląską dopuszczony został również jego brat Henryk. W sumie to prawnie każdy z synów poległego pod Legnicą księcia miał prawa do takiej władzy, jednak pozostałym przeznaczone były inne zadania. Na arenie tej więc został Rogatka i Henryk. Pierwszy z nich dostał Wrocław, a drugi Legnicę. Wówczas nie było raczej mowy o rozdzieleniu tych ziem. Plan Brodatego i Pobożnego, czyli marzenia o zjednoczeniu jeszcze wtedy nie skonały, choć była to już rzeczywiście agonia. Bracia mieli rządzić każdy u siebie ale dla wspólnego dobra. Jednak niedługo po takim podziale okazało się, że Biały książę jednak woli Wrocław. Od tego czasu zaczęła się wojna braci. Krwawa i wyniszczająca te ziemię. Trzeba jednak dodać w tym miejscu, że historia mocno sugeruje, że zanim Rogatka zrzekł się Wrocławia na rzecz swojego młodszego brata, niefortunnie i nieprzypadkowo został więźniem na zamku legnickim, którego panem był Henryk. Posiedział tam trochę zamknięty w wieży i zaraz potem nastąpiła legalna zamiana. Moim zdaniem nie ma wątpliwości, że Biały książę zmusił Rogatkę do oddania mu Wrocławia w zamian za Legnicę. 

Wojna trzech braci

Henryk III Biały rządził ziemią wrocławską od 1248 do 1266 i był w stanie wojny z bratem Bolkiem Rogatką, który najwyraźniej nie zaakceptował zaistniałych zmian. Niedługo później do owej wojny dołączył Konrad I, który również zmienił zdanie w związku ze swoją przyszłością. Już nie chciał być  duchownym i zapragnął odzyskać swoją cześć ojcowizny. Zażądał jej od Rogatki, bo tak wszystko zostało ustalone po śmierci Henryka Pobożnego. Jednak książę Bolesław nie palił się do dzielenia się księstwem z Konradem, zdecydowanie bardziej pasowało mu, żeby pełnił on rolę dostojnika kościelnego. Kiedy Konrad nalegał – Rogatka chciał go otruć. Będący w stanie wojny z bratem Bolesławem, Henryk Biały stanął po stronie Konrada. Jednak wsparcia tego było mu za mało. Nie omieszkał pożalić się na swój los do Przemysła I, który władał Wielkopolską. Ponieważ siostra wielkopolskiego księcia była żoną Konrada, Przemysł chętnie przystąpił do wojny przeciw Rogatce, mając w tym swój własny interes. Taka sytuacja spowodowała, że zarówno Henryk Biały jak i Bolesław Rogatka nieoczekiwanie stanęli w obliczu wspólnego wroga. Konrad okazał się bardziej zachłanny i niebezpieczny niż przypuszczano, czaił się nie tylko na swoją część ojcowizny znajdującej się w rękach Bolka, ale i chciał trochę od Henryka. Do tego jeszcze budował dobre dla siebie a niebezpieczne dla nich stosunki z Wielkopolską, które sprawiły, że obaj bracia – Rogatka i Henryk – dotąd zażarci wrogowie, zaczęli szukać porozumienia, ponieważ tylko połączenie sił dawało im szansę na odparcie ataku. Wtedy Konrad podstępnie pochwycił Henryka i uwięził, próbując zmusić go do współpracy przeciwko Bolkowi. Niedługo potem, dzięki zbrojnemu wparciu Wielkopolski utworzone zostało księstwo głogowskie, którego panem został Konrad. W 1252 wraz z Przemysłem I, książę Konrad najechał na księstwo wrocławskie Białego, który nie pozostał mu dłużny, i jeszcze w tym samym roku napadł na jego Głogów. Wiosną A.D 1254 Przemysł I po raz kolejny zaatakował zbrojnie ziemię Białego księcia z zupełnie innych powodów, ale już mocno rozochocony wcześniejszymi działaniami w wojnie braci. Spodziewano się kolejnego ataku, który rzeczywiście nastąpił we wrześniu tego samego roku.

Miasto Stróża

Właśnie w tym czasie na terenie tej małej dolnośląskiej wsi do życia został powołany fort. Biały książę postanowił, że Stróża będzie miastem mającym na celu bronić i strzec tej części księstwa. Gród zbudowany na podwyższonym terenie otoczony był głęboką fosą.

Grodzisko Zameczek. Stróża Dolna

Na zjeździe książąt śląskich we Wrocławiu latem tamtego roku wydano specjalne pisma z wytycznymi gdzie w księstwie wrocławskim mają powstawać nowe warownie. Stróża była jedną z wielu, które wówczas powołano do życia ze strachu przed najazdami Przemysła z Wielkopolski. Za obwarowaniem stale znajdowali się wojowie, ale do zadań obronnych zobowiązani byli również ci, którzy mieszkali przy grodzie i żyli po chłopsku. Stróża więc nie była jedynie nazwą nowopowstałego miasta, zwanego z łacińska civitas Strose, ale żywym prawem. Taki stan rzeczy trwał do 1319 roku, kiedy to miasto zostało zdegradowane, stając się wsią dosłownie z dnia na dzień. Lata 1319 – 1335 to czas panowania na ziemi wrocławskiej kolejnego Piasta, Henryka IV Dobrego, w prostej linii potomka tego wariata Rogatki z Legnicy, był on bowiem jego wnukiem. Najwyraźniej nowy pan Stróży pierwsze co zrobił na tych ziemiach, to skreślił miastową przyszłość tej miejscowości. 

Mam asa w rękawie 

Oto krótki rys historyczny o tym jak powstała Stróża nad Strzegomką. To wojna trzech Piastów sprawiła, że podjęto decyzję o jej założeniu. Można by pomyśleć, że skoro od tamtych czasów minęły wieki, to po historii tej nie ma już najmniejszych śladów. I teoretycznie tak jest, ponieważ kiedy ktoś przypadkiem przejedzie przez Stróżę, minie ją obojętnie i nie ma co się temu dziwić. Na pierwszy rzut oka to miejscowość pozbawiona walorów turystycznych tak bardzo, że już chyba bardziej nie można. Stróża nie posiada nawet namacalnych pozostałości po nowszej swojej historii. W czasach pruskich przecież istniały tam dwa ogromne majątki, a przynajmniej w jednym z nich znajdowała się luksusowa rezydencja dominialna. Po tym też już śladów jak na lekarstwo. Pisząc takie rzeczy, nie zachęcam Was do odwiedzenia Stróży, prawda? :) Nie martwię się tym zbytnio, ponieważ wiem, że ci z Was, którzy mnie znają wiedzą – że mam asa w rękawie i nie zawaham się go użyć…

Dolna i Górna Stróża

Stróża przez kilkadziesiąt lat była miastem leżącym nad rzeką Strzegomką. Zaistniała w takiej formie jako potrzeba swoich czasów. Jej centralnym punktem była warownia, otoczona fosą zasilaną przez rzekę. Później po roku 1336 stała się ona własnością szlachecką, gdzie urządzali się „vonowie” niemieccy, których nasprowadzał na te ziemie Rogatka, żeby pomogli mu w wojnie z bratem o Wrocław. A potem oni przez wieki całe się tam rozmnażali, urządzali, budowali zamki, gromadzili majątki, dziedziczyli po sobie i dlatego teraz tak ciężko jest z historii tej wyłowić choćby jedno polskie nazwisko. W Stróży Dolnej mamy już za panowania czeskiego von Libenau, von Seidlitz, von Piotz (ale ci ostatni to już akurat za prusaków tam rządzili). Natomiast Stróża Górna była od końca XVI stulecia własnością familii von Saurna i von Jeltsch. Zarówno górna jak i dolna część Stróży swoje losy splatała z majątkami, które stanowiły ich centrum. Dobra te były z „urodzenia” rycerskie i na starych niemieckich mapach z XIX i XX wieku zaznaczono je jako gut

Serce Stróży

W Górnej Stróży po tamtej historii nie zostało nic, natomiast w Dolnej można jeszcze coś nie coś znaleźć. Jednak nie jest to takie oczywiste i bynajmniej łatwe. We wsi tej od czasów średniowiecza stoi świątynia. To kościół pod wezwaniem Jana Chrzciciela. Jak widać – typowo wiejski, nieduży.

Kościół pw Jana Chrzciciela w Stróży

Oczywiście średniowieczny kościół już nie istnieje. Przy obiekcie widocznym na fotografii wyżej, na niemieckich mapach znalazłam oznaczenie wskazujące, że wówczas mogła być to jedynie kaplica cmentarna, konkretnie obiekt sakralny bez wieży. W każdym razie moja teoria, że przy kościele i na kościelnym cmentarzu najpierw należy szukać historii – tutaj się nie sprawdziła. Teren ten po wiekach swoich nie przemówił do mnie.

Kościół pw Jana Chrzciciela w Stróży

Może z tego powodu, że czasy o których piszę kierowały moją uwagę w zupełnie innym kierunku. Przybyłam tam żeby znaleźć gród. Początki Stróży. Jej średniowieczne serce. Szukałam miejsca, gdzie stała wieża obronna, gdzie znajdowała się fosa…

Miasto Stróża. Zameczek

Dziś to kupa krzaków, którą znający tę historią nazywają Zameczkiem. Miejsce to dotrwało do naszych czasów w takiej kondycji i teraz lokalizuje się je w Stróży Dolnej. Nawet na teraźniejszej mapie satelitarnej widać dawny gród (patrz – mapa na początku wpisu). Niedaleko od niego do dziś zachowane są pozostałości po majątku rycerskim. W późniejszych latach powstała tam rezydencja dominialna właścicieli tych dóbr, a obok założono park. To tutaj wszystko się zaczęło…

Grodzisko średniowieczne Zameczek. Stróża

Przyjechaliśmy do Stróży w którąś letnią niedzielę. Ja, Sławek i Pan Frutkowski. Zaparkowaliśmy na Ogrodowej, niedaleko grodziska. Wzdłuż drogi wił się mokry rów. Żeby wejść na ten teren, najpierw musieliśmy go przeskoczyć. Trochę się z tym guzdraliśmy, bo nikt nie chciał na dzień dobry zaliczyć  kąpieli, więc kombinowaliśmy jak się przeprawić i nie zmoczyć butów. Wcześniej próbowaliśmy znaleźć jakieś legalne wejście do dawnego grodu, jednak nie udało nam się to wcale. Pozostało więc włażenie na żywca. Skakanie przez wodę i przedzieranie się przez krzaczory. To zabytek pamiętający czasy Henryków śląskich, a jednak nie został zaopiekowany i najwyraźniej nawet zbadany pod kątem archeologii. Tam widać bardzo wyraźnie ile znaczy dziś dla ludzi historia. 

Dwa stożki i fosa

Ponieważ przybyłam tam w pełni sił witalnych lata, miałam do czynienia z porą niesprzyjającą takim wyprawom, gdzie chce się coś znaleźć a to jest na pewno bardzo ukryte. Na miejscu zastałam dżunglę, oszalałe z radości na mój widok komary i zainteresowane mną kleszcze. Do tego miałam marne światło, więc zdjęcia wyszły takie sobie. Wszystko to jednak było małym zmartwieniem, ponieważ dotykałam się tak odległej historii, że w sumie sama sobie zazdrościłam tego szczęścia. Przedzieraliśmy się wszyscy przez las drzew i gąszcz samosiejek, aż doszliśmy do pagórka. Wdrapywaliśmy się po stromej ścianie do góry, chwytając gałęzi i traw, dysząc jak dziki. Na wierzchołku nie znaleźliśmy nic. Dawny grodziskowy majdan bez artefaktów i sucha fosa w dole.

Zeszliśmy do tej fosy i dnem jej, jak się okazało nie do końca jednak suchym i nieco wciągającym, dotarliśmy do kolejnego, sąsiedniego pagórka. Trzeba było szybko biegać, żeby nie dać się wciągnąć mułowi. Frutek, jako że niewiele waży, nie odczuwał tego i myślał, że to taka zabawa. Ja biegłam po dnie fosy do drugiego brzegu, a on mnie ścigał i zębami łapał za nogawki. No lekko nie było… :)

Grodzisko średniowieczne Zameczek. Stróża

Stróża. Cmentarz dworski 

Drugi stożek był znacznie większy. Szybko stworzyłam teorię, że oba wzniesienia kiedyś łączyło przejście. Być może kładka albo coś większego – most. W tamtym miejscu rów miał szerokość dobrych kliku metrów. Za drugim wypiętrzeniem fosa była mokra. Stojąca woda tak jak przed wiekami. Ponieważ nie byłam zbyt dobrze zorientowana w tym terenie, nie wiedziałam co zastanę na szczycie, a więc znalezienie tam dawnego cmentarza dworskiego było dla mnie szokiem.

Grodzisko średniowieczne Zameczek. Stróża

To już historia XIX wieczna, którą widać doskonale na mapach z tego okresu. Z majątku bezpośrednio na cmentarz prowadziła droga. Miejsce to zaznaczono krzyżem. 

Grodzisko średniowieczne Zameczek. Stróża

Spotykam się dość często z takimi metamorfozami. Prusacy lubili na piastowskich grodziskach stawiać sobie pomniki poległych w swoich wojnach, albo budować tam lodownie pałacowe lub mauzolea bądź też całe cmentarze, tak jak tutaj.

Grodzisko średniowieczne Zameczek. Stróża

Można się w sumie o to na nich obrazić, jednak prawda jest taka, że to dzięki takim właśnie działaniom miejsca te przetrwały do dziś. Niemcy przynajmniej dbali o ten teren. Cmentarz w Stróży, na którym chowano członków pańskiej familii, miał charakter romantyczny. Groby na wzgórzu otoczonym fosą z wodą. Można było przyjść i podumać…

Grodzisko średniowieczne Zameczek. Stróża 

Spędziliśmy tam trochę czasu. Robiliśmy fotografie terenu i pozostałościom po mogiłach. Podobnie jak w innych, zapomnianych miejscach pochówków i tam zastaliśmy wszystko zdewastowane.

Grodzisko średniowieczne Zameczek. Stróża

Miałam takie wrażenie, jakbym grała w jakąś grę, a wszystko to było poziomami w niej. Szukałam miasta, znalazłam wieś. Weszłam do grodziska, znalazłam cmentarz. Jedna historia otwierała mi drzwi do kolejnej, a wszystko to w realnym świecie. Bez plansz, pulpitów, konsoli. Prawdziwa przygoda, żadnych sztucznych wizualizacji…

Grodzisko średniowieczne Zameczek. Stróża

Indiana Jones 

Na podobne wyprawy gorąco polecam przygotować się na pół gwizdka. Nie oglądać wcześniej zdjęć w internecie i nie czytywać relacji innych. Staram się tak właśnie pracować w terenie, nie dając się nakręcać przed wyprawą. Wówczas można przeżyć każde spotkanie z dziejami bardziej, mocniej, prawdziwiej. Przyjrzeć się miejscu, które lustrujemy i wyciągnąć z takich oględzin własne wnioski. Dopiero po powrocie do domu zaczynam szukać konkretnych informacji, porównywać swoje spostrzeżenia z sugestiami innych. Wówczas to buduje, natomiast przed wyprawą zubaża.

Grodzisko średniowieczne Zameczek. Stróża

Lubię korzystać z własnego rozumu najpierw, a dopiero potem sięgam po więcej. Dzięki temu mam poczucie, że dokonuję odkryć. To oczywiście nie jest prawdą, ponieważ tam gdzie chodzę, zawsze ktoś już przede mną był, nie zmienia to jednak faktu, że mam sto procent frajdy i czuję się jak Indiana Jones. Dlatego też moim wyprawom często towarzyszą niesamowite emocje. Mam wypieki na twarzy, zawroty głowy i motyle w brzuchu.

Grodzisko średniowieczne Zameczek. Stróża

Marzę o tym, żeby kiedyś odkryć coś naprawdę nieznanego. Być pierwszą osobą, która powie o tym światu. To byłoby coś…

Grodzisko średniowieczne Zameczek. Stróża

Stróża Dolna. Zespół pałacowo-parkowy

Tę naszą lustrację terenu łatwo prześledzić na załączonej wyżej mapie. Między grodziskiem a zabudowaniami folwarku jest droga. Szliśmy nią aż do samego końca i tam, na skraju parku, gdzie zaczynają się pola, zanurzyliśmy się w ten busz. Polecam spacerowanie po takich miejscach tym, którzy marzą o wędrowaniu po lasach Amazonii, a nie stać ich na podobne wyprawy. Tam poczują ducha puszczy z tego kawałka Ziemi, bo w lesie naszym, dotkniętym gospodarką leśną, to raczej nie. Parki podominialne zawsze są nieco egzotyczne, ponieważ sadzono w nich różności z całego świata. Poza tym taki zaniedbany ogród to raj dla pnączy i samosiejek. A więc jak się tam wejdzie z maczetą, można dać się ponieść wyobraźni. Znam to z autopsji. Niejeden już zapuszczony park dworski sprawił, że poczułam się jak Jana z dżungli.

Ja pierwsza!

Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że dawna rezydencja dominialna w Stróży Dolnej nie istnieje od lat, jednak szczerze liczyliśmy na to, że uda nam się znaleźć jakieś ruiny. Rozmawiałam o tym ze Sławkiem, kiedy zniknęliśmy w tym buszu. Od samego początku wzrokiem lustrowałam teren, skanując każdy metr kwadratowy ziemi przede mną. Chciałam – o ile cokolwiek tam było – znaleźć to pierwsza. Zobaczyć pierwsza. Być pierwsza. Mam to od czasu wspólnego wędrowania ze Sławkiem. Tak mi się porobiło na szlakach naszych wypraw, że nie mogę oprzeć się chęci wyprzedzania go choćby o ułamek sekundy. I nawet to mi wystarczy, bylebym była przed nim. I w ogóle nie lubię i źle to znoszę, jak on coś znajdzie beze mnie na wyprawach samotnych albo z kimś innym. Za to ja bez niego jak najbardziej znaleźć coś mogę i wcale mi to nie przeszkadza :) Jestem po prostu straszliwie zachłanna jeżeli chodzi o osiągnięcia w poszukiwaniach, choć prawdą jest, że to on nauczył mnie patrzeć tak, żeby coś zobaczyć tam, gdzie nic nie ma. I przy nim nabrałam doświadczenia, którym teraz tak swobodnie i pewnie posługuję się w terenie. I rzeczywiście czasem go wyprzedzę o jeden krok, tak jak w tym parku w Stróży, kiedy kawałek czerwonego muru mignął mi między listowiem i zaczęłam się drzeć w niebogłosy, że widzę ruiny pałacu! Że go mam! No i oczywiście, że jestem pierwsza…

Dawny park dominialny. Stróża

Nie ruiny pałacu

To nie był jednak pałac. W gorączce emocji w następnej chwili oceniłam tę parkową budowlę jako grobowiec, jednak już po paru krokach, kiedy byłam przy obiekcie, stwierdziłam, że w sumie to…nie wiem. Zaczęło się śledztwo.

Dawny park dominialny. Stróża

Oglądanie, niuchanie, szperanie w liściach dookoła, ocenianie konstrukcji, znalezienie wykopu pod jedną ze ścian.

Dawny park dominialny. Stróża

Kiedy wyszliśmy z terenu grodziska i ruszyliśmy do parku, jakiś przypadkowo napotkany człowiek powiedział nam, że stoi/stała tam szubienica. Przypomnieliśmy to sobie i zaczęło się kombinowanie, czy możliwe jest aby to coś przed nami służyło do podobnych celów.

Dawny park dominialny. Stróża

Nie było tam śladów po konstrukcji dachowej, a drzwiczki małe i niskie, w sam raz do wyciągania wisielca po egzekucji. Po tym, jak go już odcięto i spadł na ziemię.

Dawny park dominialny. Stróża

Jednak ta wersja wydarzeń jakoś nas nie przekonywała i Sławek wysnuł teorię, że może jest to wieża ciśnień. Według niego dziura w ziemi obok budynku to studnia, którą ktoś próbował odkopać, czyli że to było ujęcie wody. Jak już coś zaczynało się kupy trzymać, w wykopie znaleźliśmy talerzyk. Wyglądało mi to wtedy bardziej na splądrowaną dziś skrytkę Niemców, którzy zakopywali swoje rzeczy przed ewakuacją w 1945 roku.

Dawny park dominialny. Stróża

Ostatecznie stanęło na tym, że nie ustaliliśmy nic konkretnego. Znalezisko to, choć ciekawe, nie było na tyle oczywiste, aby móc nabrać pewności co do jego przeznaczenia. Przeglądając mapę tego terenu z XIX i XX wieku zauważyłam, że obiekt ten niezidentyfikowany został tam zaznaczony jako jedyna parkowa budowla i gdybym go nie widziała na żywo pomyślałabym, że to chłodnia pałacowa.

Dawny park dominialny. Stróża

Poza nim znajdowały się tam tylko aleje i niewielki staw. Z mapy odczytuję, że był to naprawdę ciekawie zagospodarowany teren. Z jednej strony otoczony murem, z drugiej rzeką, a wszystkie drogi stamtąd, i z folwarku i z pałacu i z parku prowadziły na wzgórze cmentarne na grodzisku. 

Pałac namierzony

Opuściliśmy tajemniczą budowlę i ruszyliśmy dalej w głąb zarośniętego ogrodu w poszukiwaniu resztek rezydencji. Po drodze natrafialiśmy na jakieś drobiazgi.

Dawny park dominialny. Stróża

Przy każdym takim znalezisku przystawaliśmy i dokładnie badaliśmy detale. Jednak prawda jest taka, że nawet o jedną, konkretną niemiecką cegłę było tam ciężko.

Dawny park dominialny. Stróża

Zarośnięta alejka zaprowadziła nas do skraju zabudowań folwarcznych.

Stróża

Zdecydowaliśmy się wejść na gospodarczy majdan i wtedy zauważył nas jakiś mężczyzna. Podszedł bliżej i od razu został zbombardowany pytaniami o tutejszy dwór.

Stróża

Z tego wszystkiego nie zapytał nas o to co tam robimy, skąd przyszliśmy i po co, tylko palcem pokazał na pusty plac za sobą i powiedział – „Tam stał.”

Stróża

A potem wskazał ręką dalej ku linii parku i dodał – „A tam zepchnięto gruzy z niego”.

Faktycznie z gruzowiska po latach zrobił się na skraju parku – od strony folwarku – wał. Każdego roku jest zapewne niższy, bo czas go wbija w ziemię, deszcze rozpuszczają, a rośliny zapuszczają w nim korzenie. Rezydencja nie istnieje.

Stróża

To co po niej zostało, to już tylko ziemia wymieszana z cegłą. A był to ongiś majątek rycerski. 

Pałac w Stróży

Zakończenie 

Stróża nie wszystko tego dnia odkryła przed nami, jednak nasz czas się skończył. Historia tej miejscowości prawdziwie mnie oczarowała. Jej zapomnienie w tym momencie jest dla mnie ogromnym atutem. Ludzie jeżdżą po całym świecie, szukając zapomnianych i nieznanych miejsc, po to, żeby podróżami swymi zwrócić uwagę na swoją pracę oraz dopaść się do prawdziwie ciekawych tematów do opisania, a ja coś takiego miałam na wyciągnięcie ręki. Podobnie zresztą jak Wy wszyscy, którzy mieszkacie na Dolnym Śląsku … :)

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
114
OK
32
Kocham to!
23
Nie mam pewności
1
Takie sobie
4
Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Leszek

Lubię Pani relacje z ciekawych wypraw odkrywczych. Czyta się je i ogląda z wielkim zainteresowaniem. Piękny język, wartka akcja. Duże uznanie!!!

Roman

Stróża to częsty punkt na moich trasach rowerowych. Rzecz jasna, nie eksplorowałem tych terenów. Dodam jeszcze, że ze Stróży Dolnej (obecnie funkcjonuje jedna Stróża, ale na starej, PRL-owskiej mapie sprzed pół wieku są dwie) można się przedostać przez pola i las oraz wiadukt nad A4 do Piotrowic.

Jol

Po 1945 przybyli/przewiezieni/ repatrianci ze Wschodu. Nie wiem w jakim stanie ruscy „wyzwoliciele” zostawili to miejsce. Dodatkowo czas komuny. W pozostałych budynkach mieścił się tzw. Kołchoz i nikt już nie dbał o te resztki murów. Tym bardziej mając w pamięci okrucieństwa 2 wojny światowej nikt nie myślał żeby zadbać o poniemieckie nagrobki.
Cóż krytykowanie, że Stróża niby była miastem a teraz tak wygląda… Coś pisaka poniosło to było kilkaset lat wcześniej. I nie ma co się wymądrzać- walorem Stróży jest spokój, dużo zieleni, lasów, zwierząt. Uwielbiam zapach ziemi i roślin w zależności w którym jestem miejscu. Nie wszystko musi być centrum Wrocławia :(
Stróża to przyroda a nie betonoza ! Ma to swój urok. Nie wszystko złoto, co się świeci.
J. S.

Kategoria:Historyczny

0 %