Szpital w Środzie Śląskiej — w średniowieczu były trzy, dziś nie ma żadnego
Szpital w Środzie Śląskiej — czy też raczej jego brak — to temat, który wzbudza wiele emocji wśród mieszkańców od kilku lat. Z powodzeniem można mówić w tym przypadku o konkretnej zapaści w służbie zdrowia. Obiekt został zamknięty 1 lipca 2017 roku. Tym samym zmuszono ponad 50 tysięcy ludzi zamieszkujących powiat średzki do szukania pomocy medycznej w szpitalach znajdujących się w Brzegu Dolnym, Świdnicy, Wrocławiu i Wołowie.
Średzianki, mimo iż ich mieście znajduje się budynek dawnej lecznicy (będący w pełni przystosowany do różnego typu działań medycznych), dziś zmuszone są rodzić poza granicami Środy, nierzadko na korytarzach. Tak jest w XXI wieku, w dobie postępu i silnie rozwiniętych technologii. Jednak nie zawsze tak było. W średniowieczu na terenie Środy Śląskiej znajdowały się aż trzy miejsca, gdzie można było szukać wsparcia lekarzy.
Wszystko zaczęło się w pierwszej połowie XIII wieku
Na początku XIII stulecia na zachodnich obrzeżach Środy Śląskiej, tuż obok drogi prowadzącej do Legnicy wybudowano leprozorium dla kobiet dotkniętych trądem. Dziś już trudno rozstrzygnąć, czy był to akt łaski dla płci pięknej, czy raczej efekt podwójnej izolacji — bo nie dość, że trędowate, to jeszcze kobiety. Szpital ten został wzniesiony wraz z kościołem Najświętszej Marii Panny, który znajduje się w granicach miasta po dziś dzień i jest jedną z najstarszych budowli zachowanych w stylu romańskim na tym terenie. Z dokumentacji prowadzonej przez biskupa wrocławskiego Tomasza I, sporządzonej w 1239 roku, leprozorium zostało uposażone przez wcześniejszego biskupa Wawrzyńca, co oznacza, iż musiało mieć to miejsce między rokiem 1207 a 1232.
Mimo oczywistego patronatu biskupiego przyjęto, że ufundowanie tego przybytku było dziełem Henryka Brodatego i jego żony Jadwigi Śląskiej. Ogólnie rzecz biorąc to Jadwiśka rzeczywiście maczała swoje palce w budowie niejednej świątyni katolickiej, a dodatkowo zdarzenie to potwierdzają informacje zawarte w bulli (czyli liście lub dokumencie papieskim) pochodzącej z 1245 roku. Tam też wspomina się o Brodatym, jakoby był on darczyńcą lecznicy dla trędowatych, a w „Żywocie św. Jadwigi” z kolei mowa jest o tym, iż miała ona ten przybytek w swojej opiece.
Z całego tego zamieszania wynika, że szpital w Środzie Śląskiej znajdował się już w XIII wieku. Powiem więcej, było to miejsce o bardzo konkretnej specjalizacji. Wiadomo, że trąd był wówczas postrzegany nie tylko jako groźna choroba infekująca ludzkie ciało, ale również boska kara za najgorsze przewinienia. Osoby dotknięte trądem były więc nie tylko izolowane od reszty społeczeństwa, ale również przez nie przeklęte. Mówiąc zatem o specjalizacji szpitala przy kościele NMP, oczywiście trochę przesadzam, ponieważ podejrzewam, iż było to raczej miejsce, gdzie chorzy mogli dożyć końca swoich dni i mieli okazję do modlitwy i przepraszania Stwórcy za swoje — być może nieistniejące — grzechy. Przybytek nie bez powodu zlokalizowany był daleko poza średniowiecznymi murami miasta, co najmniej kilkaset metrów od rzeki, nad którą wybudowano resztę metropolii. Dziś kościółek położony jest nad rzeką, ale to wynik faktu, że podczas II wojny światowej zmieniono jej nurt. To jednak już zupełnie inna historia, którą opowiem Wam przy kolejnej okazji.
Kościół Najświętszej Marii Panny i znajdujący się przy nim szpital, w 1349 roku przejęte zostały przez czeskich benedyktynów z Opatowic. Od roku 1442 przybytek ten zmienił swoją patronkę z Marki Boskiej na św. Elżbietę. Nie ma dokumentów, dzięki którym można by było stwierdzić, kiedy utracił on swoją pierwotną funkcję bycia leprozorium.
Szpital w Środzie Śląskiej przy kaplicy świętego Tomasza
Zbudowanie kaplicy świętego Tomasza było efektem jednej z wielu fundacji mieszczańskich w tym czasie. Obiekt został wzniesiony poza granicami średniowiecznego miasta. Całość zlokalizowana była niedaleko za Bramą Świdnicką, czyli na dzisiejszej ulicy Wiejskiej. W dokumentacji dotyczącej Środy Śląskiej wyraźnie wspomina się o kaplicy św. Tomasza, przy której stał szpital lub przytułek. Historycy nie są zgodni co do funkcji obiektu przyłączonego do budowli sakralnej. Wszystko to miało miejsce przed rokiem 1401, czyli w XIV wieku.
Ogólnie rzecz biorąc, historycy nie są również jednogłośni w kwestii istnienia samej kaplicy. Są jednak dokumenty, gdzie wspomina się o Bramie Świdnickiej, jako o Bramie św. Tomasza. Poza tym mamy w tym mieście do czynienia z bramami Wrocławską, Legnicką, Rzeźniczą i Nową. Żadna z nich nie ma podwójnego nazewnictwa. Co więcej, na tej samej drodze znajdowała się dawniej gospoda opatrzona tym samym imieniem. Wszystko to ma być dziełem przypadku? Śmiem w to wątpić.
Warto zwrócić też uwagę na to, że według dostępnych dokumentów kaplica i szpital pod patronatem Tomka powstały przed 1401, a wyburzone zostały przed 1590 rokiem. Z kolei Bramę Świdnicką (św. Tomasza) wzniesiono ok. 1324 roku i wyburzono w 1870. Oznacza to, że obiekt sakralny powstał prawdopodobnie jakiś czas po inwestycji w bramę lub w tym samym okresie. Wszystkie elementy układanki kleją się do siebie aż miło, a daty moi Drodzy, daty nie kłamią. Nazwy obu obiektów wzięły się od siebie nawzajem. Trudno dziś określić, które nazwało się „imieniem” drugiego, jednak z całą pewnością wszystko to nie ma nic wspólnego z przypadkiem.
Można więc założyć, że historia ta ma jak najbardziej odzwierciedlenie w prawdziwych wydarzeniach. Jeśli obok kaplicy rzeczywiście znajdował się budynek lecznicy, oznacza to, że był to kolejny szpital w Środzie Śląskiej, który funkcjonował jeszcze — w jakże ciemnym —średniowieczu.
Wspomnę dodatkowo, że choć po kaplicy dziś śladu najmniejszego nie ma, to moja prababka, która przyjechała na te ziemie w 1946 roku, opowiadała o cmentarzu na wzgórku, gdzie dawnej mogła być budowla, jakiej patronował święty Tomasz. Nekropolia ujęta jest na starych mapach, więc o bajaniu mowy nie ma. Moim zdaniem miejsce to, jakże bardzo nadające się, by uczynić je ziemią umarłych, zostało zagospodarowane tam, gdzie już wcześniej wybudowano obiekt o znaczeniu sakralnym. Powiem więcej, myślę że w pobliżu kaplicy i wzmiankowanego szpitala mógł zostać założony cmentarz katolicki. W końcu w średniowieczu chowano tylko na terenach przykościelnych (no, chyba że ktoś samodzielnie odebrał sobie życie), a medycy w szpitalu z pewnością nie byli w stanie uratować każdego pacjenta.
Jest jeszcze jedna rzecz. Dzięki technologii LIDAR (ang. Light Detection and Ranging) działającej na zasadzie przypominającej radar, ale w swojej pracy wykorzystujące światło lasera zamiast mikrofal, udało mi się ustalić, że w miejscu, w którym lokalizuję kaplicę i szpital, znajduje się dodatkowe wzniesienie o wysokości około 80 cm i średnicy osiągającej 5,5 m. Ja uważam, że może być to pozostałość po mauzoleum, jakie z powodzeniem mogłoby stanąć w miejscu obiektu sakralnego, wykorzystując np. jego podziemia. W każdym razie coś tam jest i choć nikt nie wie co dokładnie, to niby przypadkiem łączy się to wszystko ze sobą idealnie. A tak konkretnie to ustaliłam to z pomocą Sławka.
Pozostaje jeszcze pytanie, o którego świętego Tomasza może w tym przypadku chodzić? Myślę, że o Tomasza Apostoła. Jest jednak jeszcze dwóch kandydatów na ten stołek — Tomasz Kantuaryjski żyjący prawdopodobnie na przestrzeni lat 1115-1170, będący arcybiskupem i oczywiście męczennikiem, albo Tomasz z Akwinu (1225/1226-1274), czyli dominikanin, filozof i doktor kościoła. Później święci Tomasze rodzili się już w drugiej połowie XV wieku.
Szpital przy kaplicy św. Mikołaja
Przed 1407 rokiem, na Przedmieściu Legnickim powstał szpital przy kaplicy św. Mikołaja. Istnieją przypuszczenia, jakoby mogło być to spowodowane działaniami cechu rzeźników. To kolejna lecznica, która znajdowała się poza murami średniowiecznej Środy Śląskiej. Zakładam, że wówczas miejsca te miały izolować chorych od reszty społeczeństwa. W końcu wtedy nie znano penicyliny i nie można było kupić gripexu w aptece. Zwykły katar często okazywał się zabójczy i miał predyspozycje by zdziesiątkować całe miasto. Dziś boimy się COVIDa, wtedy bano się wszystkiego. W przypadku „zwykłych” szpitali nie było jednak konieczności, aby umieszczać je naprawdę daleko od granic metropolii. Nieco inaczej wyglądało to, jeśli chodzi o miejsca leczenia choćby wspomnianych wcześniej trędowatych, którzy tak naprawdę od momentu zauważenia pierwszych symptomów choroby, mogli jedynie oczekiwać na swoją śmierć.
W dokumentach napisano, że szpital przy kaplicy św. Mikołaja (wzmiankowanej już w 1385 roku) został założony obok kościoła NMP (Nadążacie? Chodzi o ten, do którego przylegało leprozorium dla trędowatych kobiet) i miał pozostawać pod opieką Rady Miejskiej. Położenie obiektu w tym przypadku jest jednak przekłamane. Skąd to wiem? Wyczytałam z map i rysunków Wernera. Gość szczególnie utalentowanym ilustratorem nie był, ale pozostawił po sobie dorobek, który jest jedynym, z jakiego można dziś korzystać.
Przejdźmy do rysunku. Widać na nim niewielki budynek z dwuspadowym dachem, czterema oknami, zbudowany prawdopodobnie z szachulca i posiadający dwa kominy. Tuż za nim umiejscowiona jest kaplica. Friedrich Bernhard Werner narysował ją, posługując się jedynie własną wyobraźnią — rysownik urodził się w 1690 roku, a obiekt sakralny został rozebrano w 1633, ponieważ uległ on zniszczeniu przez wojska na służbie cesarskiej. Jak najbardziej możliwe jest, że ktoś z jego znajomych lub bliskich mógł ją pamiętać i mu o niej opowiedzieć. Trzeba też zaznaczyć, że gość miał niekwestionowaną zdolność do przesady i konkretny problem z perspektywą (można to stwierdzić choćby na przykładzie zilustrowanego przez niego pałacu w Pęczkowie). To właśnie dlatego kaplica na rycinie przypomina bardziej całkiem sporych rozmiarów kościół. W rzeczywistości zapewne obiekt był znacznie mniejszy.
Oba przybytki umiejscowione są nad rzeką. Myślę, że to właśnie ten element sprawił, iż lokalizowano ten szpital i kościół w pobliżu świątyni NPM, która w istocie dziś nad rzeką leży. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że nurt średzkiej wody został zmieniony w pierwszej połowie XX wieku. Miało to związek z hitlerowskimi planami względem Środy Śląskiej. Mam na to dowody w postaci planów z tego okresu i map. Powiem więcej, dawny nurt rzeki przepływał przez ulicę Legnicką, pomiędzy dawnym Domem Handlowym (dziś budynkiem, gdzie mieści się Rossmann) a Biedronką. Średzka woda płynęła dalej w kierunku kina Carmen, zakręcała przy tzw. kamyku (pozdro dla kumatych) i łączyła się z miejscem pozostałości po fosie, jakie można dziś zobaczyć na ulicy Basztowej, obok murów obronnych w pobliżu byłego gimnazjum.
Oznacza to, że możliwe jest, iż domek z dwuspadowym dachem na rysunku jest dokładnie tym, gdzie obecnie zawieszone są potężne bilbordy reklamowe, a kiedyś mieścił się sklep odzieżowy Mart-Mark, gdzie nawiasem mówiąc moja mama pracowała kiedyś jako ekspedientka. Widać w nim wyraźną przebudowę, ale zgadzają się zarówno okna, jak i kominy. To nie wszystko — po zniszczeniach, których dokonały wojska na służbie cesarskiej, odbudowano jedynie mały szpital. Miało to miejsce w 1747 roku i dołożono mu wówczas nowe dwukondygnacyjne skrzydło drewniano-szachulcowe. Najprawdopodobniej więc budynek, jaki znajduje się tam do dziś, to ten sam, który został narysowany przez Wernera, a jeśli jednak to nie jest to ten obiekt, to wybudowano go na jego fundamentach. Szpital świętego Mikołaja odbudowano ponownie w 1820 roku, a jego budynki — jak sądzę — zlokalizowane były za domkiem i wydaję mi się, że częściowo zachowały się do czasów obecnych. Cały obiekt leżałby dokładnie niewielki kawałek nad dawną Średzką Wodą, która była w tym miejscu, gdy żył Werner. Nie mam więc wątpliwości, iż chodzi o ten właśnie punkt na średzkiej mapie.
Co z tego wynika? Otóż to, że szpital przy kaplicy świętego Mikołaja rozpoczął swoją działalność jeszcze w XIV wieku, czyli podobnie jak wcześniej opisane przybytki, w okresie średniowiecza.
Szpital św. Mikołaja — dalsze losy
To nie wszystko, jeśli chodzi o „mikołajowy” szpital w Środzie Śląskiej. Jak już wspominałam, doczekał się on swojej odbudowy w 1820 roku. Nie pobył sobie on tam jednak zbyt długo, bo budynki te zostały sprzedane w 1870.
Co było dalej? Ano miasto potrzebowało lecznicy! Szpital więc opuścił swoje miejsce po kilkuset latach i został przeniesiony do nowego gmachu, powstałego na przełomie lat 1868-1869, który zlokalizowany jest w zachodniej części końca ulicy Junkerskiej, która obecnie podzielona jest ulicą Świdnicką na ulice Tadeusza Kościuszki i Żwirki i Wigury. Oznacza to, że budynek dziewiętnastowiecznego szpitala świętego Mikołaja to ostatni obiekt znajdujący się po prawej stronie kina Carmen, albo przynajmniej ten obecny wzniesiony został na starych fundamentach
Wnioski? Szpital w Środzie Śląskiej był potrzebny w średniowieczu i w XIX wieku, a dziś okazuje się zupełnie zbędny.
Szpital dla ubogich w Środzie Śląskiej
W XV stuleciu klasztor Franciszkanów zlokalizowany w Środzie Śląskiej, pozostawał pod opieką członów Rady Miejskiej. Obiekt mógł cieszyć się mieszczańskimi nadaniami licznych dóbr i dochodów. Wszystkie te korzyści franciszkanie oddali wspomnianej radzie dokładnie w roku 1507. Działanie to wiązało się z przeprowadzaną w tym okresie dziejów reformą w Kościele Katolickim. Świątynia Franciszkanów w 1527 przeszła w ręce protestanckiego pastora, ale budynek nie pełnił potem przez jakiś czas swojej pierwotnej funkcji.
I teraz ciekawostka! Jestem przekonana, że nawet jeśli Drogi Czytelniku jesteś ze Środy Śląskiej, to najprawdopodobniej pojęcia nie masz, iż od 1530 do 1675 roku w klasztorze przylegającym do dzisiejszej świątyni pod wezwaniem Świętego Krzyża, działał prężnie miejski szpital dla ubogich. Przez ponad sto lat budynek, gdzie do niedawna funkcjonowało gimnazjum (albo obiekt, na którego fundamentach zostało ono wzniesione) zrzeszał lekarzy niosących pomoc ludziom niemającym środków finansowych na leczenie w innych placówkach.
Czerwony szpital w Środzie Śląskiej
Na widokówce wykonanej w 1915 lub 1920 roku widoczny jest dawny szpital, który połączony był z domem związkowym. Na temat tego obiektu nie znalazłam zbyt wielu informacji, co jest totalnie śmieszne, jeśli zestawimy to z tym, ile faktów zebrałam do kupy na temat szpitali, po których prawie nic nie zostało.
Dlaczego czerwony szpital? Ta nazwa oczywiście nigdy oficjalna nie była, ale przydomek ten wziął się z dość prozaicznych powodów. Budynek zwyczajnie zbudowany jest z czerwonej cegły. Jakie fakty udało mi się ustalić?
Otóż do roku 1890 był to szpital ewangelicki. Ma to sens o tyle, że zaledwie dwie ulice dalej, dokładnie w miejscu dzisiejszego Oratorium im. ks. Bosko, od 1741 roku, znajdowała się szkoła ewangelicka, a tuż za nią kościół ewangelicki św. Trójcy funkcjonujący od 1744 do 1945. Co więcej, po tej samej stronie miasta zlokalizowane były dwa cmentarze dla ewangelików istniejące od 1756 roku do 1880. Swoją drogą obecnie ich teren to park, gdzie średzianie wyprowadzają swoje pieski.
Dodam, że choć budynek czerwonego szpitala nie jest szczególnie duży, to mieściło się w nim kilka oddziałów i sala operacyjna w latach 80. ubiegłego wieku. Wiem to, bo moja mama miała w nim wycinany wyrostek. Ja sama jeszcze pamiętam to, gdy przybytek funkcjonował. Później zmieniono jego funkcję na placówkę opiekuńczo-wychowawczą. Chodziłam do klasy z chłopcem, który wychowywał się we właśnie tym domu dziecka. A co teraz? A teraz to jest tak Powiatowe Centrum Orzekania o Niepełnosprawności, które rozgościło się we wszystkich pomieszczeniach. Najwyraźniej jest to ważniejsze, niż szpital.
Polski Holding Medyczny — główny szpital w Środzie Śląskiej
Mowa o szpitalu elżbietanek wybudowanym w 1882 roku. Zaskoczę Was i powiem, iż wiem o nim tyle, że był. Siostrzyczki przybyły do Środy Śląskiej w XIX wieku i osiedliły się w budynku, w którym urzędują do dziś. Lecznica powstała w kilka lat po ich przybyciu do miasta.
To wszystko ma sens, ponieważ Siostry św. Elżbiety w istocie kontynuują charyzmat założycielek zakonu poprzez prowadzoną przez siebie działalność charytatywno-opiekuńczą, czyli między innymi prowadzenie szpitali i innych zakładów leczniczych.
To obiekt naprawdę spory, a w kontekście wielkości miasta z powodzeniem można zaryzykować stwierdzenie, iż jest on ogromny. Zarówno moja mama jak i ja urodziłyśmy się tam. Wylądowałam w nim też jako nastolatka z powodu zaburzeń w górnych drogach oddechowych. A potem nagle się coś sypnęło i szpital w Środzie Śląskiej okazał się niepotrzebny. Efekt jest taki, że moja przyjaciółka rodziła swoje dziecko na korytarzu w świdnickim szpitalu.
Ponad 50 tys. osób bez pomocy medycznej
Jak o tym wszystkich myślę, to na usta pcha mi się wszystko, co wymaga cenzury. 1 lipca 2017 roku zamknięto ostatni oddział szpitala w Środzie Śląskiej i tym samym pozbawiono cały powiat możliwości otrzymania szybkiej pomocy medycznej. Wozy strażackie w tym mieście zmieniły swoją funkcję na lokalne karetki, a śmigłowce ratunkowe przybywające z Wrocławia nierzadko lądują na terenie parku, manewrując pomiędzy drzewami. Cyrk na kółkach!
Większość oddziałów średzkiego szpitala zamknięto już w 2015 roku. Od tego czasu wielu mieszkańców dokłada wszelkich starań, aby przywrócono jego dawne funkcje. Bo na Boga, strach w tym mieście jest nogę złamać, albo dostać zapalenia wyrostka robaczkowego! Niestety, w podobnej sytuacji jest wiele innych polskich miast.
Jeszcze jedna porcja historii — już ostatnia, obiecuję!
W 2004 roku do życia powołane zostało Średzkie Centrum Medyczne, co miało na celu umożliwienie prowadzenia Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w ramach zamkniętego lecznictwa. W tym samym czasie prowadzono postępowanie dotyczące restrukturyzacji wobec zadłużonego wówczas Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej. Ugody związane z tym przedsięwzięciem zawiązano ze 113 różnymi wierzycielami w listopadzie 2005 roku. Ostateczna decyzja o restrukturyzacji wydana została w dwa lata później.
Kolejne ważne wydarzenia miały miejsce w 2010 roku, kiedy to zarząd powiatu sprzedał udziały w Średzkim Centrum Medycznych spółce Polskie Centrum Zdrowia. Podmiot nabywający zobowiązał się wtedy do kontynuowania pracy szpitalnej w oddziałach chirurgii ogólnej, pediatrii, ginekologii, położnictwa i chorób wewnętrznych przez przynajmniej 5 lat od chwili podpisania stosownych dokumentów. I faktycznie, po upływie tego czasu oddziały zaczęły zamykać się jeden po drugim.
Co ciekawe, nowy właściciel lecznicy władował naprawdę potężną kasę, aby odremontować szpital. Prace trwały od 2010 do 2015 roku. Nie było więc żadnych przesłanek ku temu, jakoby przybytek ten miał zostać zamknięty. Kryzys osiągnął swoje apogeum, kiedy nocna i świąteczna opieka zostały przeniesione do Sobótki. Od lipca do września 2017 średzianie pozostawali bez absolutnie żadnego wparcia, jeśli chodzi o potrzebę natychmiastowej pomocy medycznej. Na szczęście dzięki wysiłkowi ówczesnego starosty przywrócono zarówno nocną, jak i świąteczną opiekę lekarską do budynku szpitala w Środzie Śląskiej, który w tamtym momencie już był zarządzany przez syndyka masy upadłościowej.
Ale jest nadzieja!
Szpital w Środzie Śląskiej od kilku lat nie służy ludziom. Podobno jest jednak jakaś nadzieja na zmiany dotyczące tego tematu. 27 stycznia 2020 roku starostowie powiatu w osobach Krzysztofa Szałankiewicza i Sebastiana Burdzy podpisały dokument aktu notarialnego, który stanowi jednoznaczne potwierdzenie odkupienia budynku lecznicy położonej przy ulicy Kolejowej.
Szpital znów znalazł się w rękach władz powiatu, a więc być może za jakiś czas średzką społeczność doczeka chwili, gdy nie będzie drżeć za każdym razem, kiedy coś zaboli po prawej stronie u dołu brzucha.
Szpital w Środzie Śląskiej to mocno historyczny i jednocześnie bardzo kontrowersyjny temat. Jak widzicie, na przestrzeni dziejów w mieście zawsze działała jakaś placówka niosąca wsparcie chorym osobom. Myślę, że skoro w ciemnym średniowieczu się dało, to w XXI wieku również nie ma rzeczy niemożliwych. a
Dziekuje za spory kes historii Srody Sl. Smutna konstatacja, ze w niektorych dziedzinach cofnelismy sie znacznie dalej niz sredniowiecze… Myslalem, ze to dotyczy tyko mentalnosci pewnej grupy ludzi… ;)
[…] kilka tygodni temu tworzyłam wpis na temat szpitala — czy też raczej jego braku — w Środzie Śląskiej, natrafiłam zupełnym przypadkiem na […]