Niekomercyjny

Co się wydarzyło w opuszczonym dworze? PANA NIE MA W DOMU

Pojawił się na naszej drodze całkiem przypadkiem. Zauważyłam go pierwsza, choć widoczny był jak na dłoni, to ani Ines ani Daniel nie namierzyli go wzrokiem. Ja tak mam. Zawsze i wszędzie i nieustannie lustruję teren. Skanuję dosłownie wszystko i to dlatego – choć wzrok mam już słaby, bo zużyłam go bardzo na pisaniu i czytaniu po nocach – widzę więcej od innych. Jestem po prostu zawsze skupiona na tym, aby coś wypatrzeć ciekawego, czego inni nie widzą. Chcecie wiedzieć co wydarzyło się w opuszczonym dworze? Rzućcie więc wszystko i chodźcie ze mną…

W opuszczonym dworze

To nie była jakaś wielka i planowana wyprawa. Zwyczajnie kopsnęliśmy się w teren po południu po pracy. To był wypad luksusowy, bo poruszaliśmy się autem, możliwości były więc spore. Pałac na mapie znalazła Ines, jednak na żywo nie widział tego obiektu nikt z nas. Takie miejsca, które nikogo w świecie nie obchodzą to najwspanialsze tematy dla naszego bloga. Odnajdujemy te pomniki historii  dla rozrywki. Żeby nakarmić pasję, rozruszać umysł, przeżyć coś niesamowitego, naładować baterie życiowe adrenaliną.

W opuszczonym dworze

Taki mamy styl spędzania wolnego czasu. Sto procent przygody za zero złotych. Potem wszystko to przerabiamy na wpisy blogowe i filmy, żebyście i Wy poczuli ducha Nieustannego Wędrowania. Dodam tutaj nieskromnie, że najlepiej wędruje mi się w naszych wdziankach. Czuję się taka zjednoczona z resztą ekipy we wspólnym celu. Wszyscy mamy na piersiach znak NW. Mnie dodaje on odwagi tam, gdzie piętrzą się trudności. I jest w tym głębsza charyzma. Odczuwam to najmocniej, kiedy robię rzeczy niebezpieczne. Jak już mam za coś umierać, albo – co bardziej jest prawdopodobne – beknąć, to niech to choć będzie pod sztandarem, który się dla mnie liczy. Jesteśmy Nieustanne Wędrowanie. Piszemy najlepszego bloga o Dolnym Śląsku. Znak – który jednoczy – jest potęgą i daje naprawdę potężnego kopa do działania. Historia od zarania dziejów to potwierdza.  

Logo Nieustannego Wędrowania

Za zamkniętymi drzwiami w opuszczonym dworze

Podeszłam do drzwi wejściowych. Były zamknięte. Przykleiłam twarz do leciwych wrót jak glonojad do szyby akwarium i zerkałam do wewnątrz. Ines i Daniel zajęli się archiwizowaniem obiektu, a ja próbowałam zobaczyć, co jest w środku.

W opuszczonym dworze

Wlazłam na niewielki gzyms i kukałam przez wybitą szybę…

W opuszczonym dworze

… zaglądałam do piwnicy przez niezabezpieczone okienko.

W opuszczonym dworze

A potem znowu zerkałam przez leciwe dworskie drzwi. Robiłam to zachłannie i desperacko. Żeby więcej zobaczyć, tak na nie napierałam wciskając twarz między skrzydła, że aż w pewnej chwili dosłownie wpadłam do środka…

W opuszczonym dworze

Wrota nie były zamknięte tylko spuchnięte od wilgoci. Kiedy mocniej się o nie oparłam, niechcący pchnęłam je używając swego ciała jak tarana. Nie było tam żadnego aktu wandalizmu. Drzwi same puściły…

W opuszczonym dworze

Ze zdziwieniem ogarnęłam, że pałac nie jest zamknięty. Spojrzałam na resztę ekipy. Nikt słowa nie powiedział, tylko natychmiast, jak jeden mąż, wszyscy znaleźliśmy się we wnętrz. Ines tylko coś tam mamrotała, że niby ciekawa jest, kto się będzie tłumaczył, jak nas na tym ktoś nakryje, ale nikt jej nie słuchał. Przecież nie mówiła tego po to, żebyśmy stamtąd wyszli natychmiast, tylko tak sobie marudziła pod nosem. Byliśmy ostatecznie wewnątrz obiektu, który jakby na to nie patrzeć, nie jest przeznaczony do zwiedzania. To był przywilej nadany nam przez LOS…

W opuszczonym dworze

Co się wydarzyło w opuszczonym dworze?

Nie wiem skąd się to bierze, ale kiedy dzieją się podobne, nieplanowane rzeczy, wszyscy – razem i osobno również – wiemy co robić. Ogarnęła nas gorączka, jednak nad nią panowaliśmy. Szeptaliśmy, robiliśmy zdjęcia, wchodziliśmy do pałacowych pokoi, potem na schody. Bokiem i w odstępach, żeby było bezpieczniej. Ostrzegaliśmy się przez niebezpieczeństwem szeptając. „Idź bokiem, bo na środku schody są zgniłe”. „Boże! Co to jest? To dziura w suficie?”. „Tutaj cuchnie kościołem”. „To po prostu wilgoć”. „Nie mogę oddychać z wrażenia”. „Uspokój się kurna…”

W opuszczonym dworze

Proszę Was, nie róbcie nigdy takich rzeczy. To bardzo niebezpieczna zabawa. Nie podejmujcie ryzyka, bo jest ogromne. Taki leciwy dwór, zalewany przez lata deszczem, ponieważ jego dach już dawno przestał go szczelnie nakrywać, to nie jest miejsce dla normalnych ludzi.

W opuszczonym dworze

Osobiście nie polecam i nie nakłaniam, a wręcz stanowczo odradzam podobnych praktyk. Sufity cuchnące wilgocią i zielone od grzyba wisiały nad naszymi głowami. Deski podłóg i stopnie schodów uginały się pod nami naprawdę bardzo, a przecież nikt z nas ciężki nie jest.

W opuszczonym dworze

Na strychu w opuszczonym dworze…

Fotografie robiliśmy bardzo zachłannie. To jedyne rzeczy, które zabieramy ze sobą z podobnych miejsc.

Piec kaflowy

Po drodze w pokojach widzieliśmy piece kaflowe…

Piec kaflowy

… ale pokoje były puste całkowicie.

W opuszczonym dworze

Daniel opuścił nas. Tak często działamy, że rozłazimy się po obiekcie każdy dokąd chce. Zostałyśmy z Ines na klatce schodowej i chciałybyśmy lustrować pomieszczenia po prawej stronie, ale wtedy na schodach zjawił się Daniel i gestem ręki pokazał nam, żebyśmy poszły za nim na strych. Dawał nam znaki bez słów, i my działałyśmy w milczeniu.

W opuszczonym dworze

Na paluszkach drobiłyśmy jak gejsze w ślad za nim, kiedy nagle on zatrzymał się i wystawił do nas rękę w geście mówiącym stanowczo STOP! Zamarłyśmy w bezruchu, Daniel przykucnął i pokazał nam, że mamy być cicho, przykładając palec wskazujący do ust. Zrobiło się bardzo ciężko. Nie słychać już było jak robią się zdjęcia i jak skrzypią schody. Tylko milczenie i szybkie oddechy. Nie rozumiałyśmy o co chodzi. Co takiego dzieje się na strychu i dlaczego nie wolno nam tam iść? Daniel lekko się uniósł i zaczął wycofywać. Więc i my powoli zaczęłyśmy schodzić w dół. On jeszcze, idąc całkowicie tyłem, robił fotografie na zumie szafie, która pełna była ksiąg, a do której nie zdążył podejść. Ines bardzo spokojnie i szeptem poradziła mi, żeby podczas wycofywania, schodzić ostrożnie. „Tylko bez paniki, bez paniki…Słyszysz?”.  Jednak kiedy stan napięcia osiągnął zenitu, i kiedy czuło się, że to już ostateczna chwila wytrzymałości, wszyscy zaczęliśmy zbiegać w dół. Byle do drzwi wejściowych. Byle jeszcze były otwarte. Byle na zewnątrz…

W opuszczonym dworze

Znaleźliśmy się na wolnym powietrzu. Bardzo starannie zamknęliśmy za sobą drzwi i przylgnęliśmy do ściany pałacu. Jakiś pies ujadał jak oszalały. Dochodziły nas dźwięki rozmów. Dwór nie stał w odosobnieniu. Dookoła niego znajdowało się kilka zamieszkałych budynków. Ktoś zauważył naszą obecność, kiedy byliśmy na samej górze. 

W opuszczonym dworze

Zniknęliśmy stamtąd jak duchy. Zanim ktoś przyszedł sprawdzić co się dzieje, już nas tam nie było. Widzieliśmy więcej niż inni, ponieważ podjęliśmy ryzyko. Widzieliśmy zabytkowy obiekt, któremu ot tak pozwala się umierać. Bohatersko zdewastowany, pozostawiony na łaskę losu, ginie. Pewnie nikt się nim nie interesuje. Wszystko jest ukryte. Ale… gdyby ktoś nas tam nakrył – to my bylibyśmy zbrodniarzami. Tymi winnymi, którzy zachowali się nie halo, bo odważyliśmy się spojrzeć…W opuszczonym dworze

 

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
120
OK
45
Kocham to!
23
Nie mam pewności
6
Takie sobie
9
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Kategoria:Niekomercyjny

0 %