WYSPA NA POLU. Ligotka — osada wolna od danin
Ligotka. Wyspa na polu. Od zawsze tak o niej myślałam. To jedna z tych miejscowości na Dolnym Śląsku, której istnienie jest bardzo mało znane. Ukryta wśród dostojeństwa dolnośląskich pól, ta mała osada istnieje jakby poza światem. Dwa domy, w których może ktoś mieszka, a może nie, i dwie ruiny dawnych domostw.
W centrum tego założenia, za murem stoi pałac w asyście budynków gospodarczych. Przy drodze kapliczka…
Tajemnicza wyspa na polu
No i to byłoby na tyle. Miejsce to przejmuje ciszą i historią swojego istnienia, które nie poddało się czasowi i trwa, jakby to ująć — pomimo wszystko.
Do Ligotki nie prowadzi ani jedna asfaltowa, konkretna trasa. Wszystkie drogi dojazdowe to poniemieckie gościńce, które dziś są w stanie opłakanym, i tylko błoto na nich i dziury jesienią.
Za to latem to najcudniejsze szlaki rowerowe. Drogi prowadzą do Ligotki z kilku stron. Można dojechać tam z Proszkowa, aleją obsadzoną starymi lipami. Z Bukówka prowadzi do Ligotki droga pełna dzwoniących na wietrze topili.
Z Dębic gościniec również jest „topolowy”, choć już bardzo przerzedzony, a z pobliskiej Ogrodnicy to cudowna droga przez pola, na której nigdy nie spotkałam żywej duszy. Wygląda więc na to, że ta wyspa na polu nie widziała nigdy asfaltu ani betonu.
Na pałacowych pokojach
Latem dokoła niej faluje morze zbóż. Pola pełne są dzikiego zwierza i wolności, której nie sposób sobie wyobrazić, żyjąc w mieście.
Dawnymi laty dość często przejeżdżałam przez Ligotkę będąc w trasach rowerowych. Potem przybyłam tam z Ines w Niedzielę Wielkanocną dwa czy trzy lata temu.
Poszłyśmy wówczas na długą, pieszą wędrówkę, i kiedy zawędrowałyśmy do tego miejsca na pustkowiu, zostałyśmy zaproszone na pałacowe pokoje i pięknie ugoszczone przez obecnego właściciela. Wielka to była dla nas przygoda.
Najmniejsza w powiecie średzkim
Zdarzyło nam się też ostatnimi czasy „zakopać” autem na dolnośląskich bezdrożach, które zaprowadziły nas po raz kolejny właśnie do Ligoty. Wyspa na polu tym razem tonęła w wilgoci i słocie jesieni…
Oprócz właściciela zabytkowej rezydencji Ligotka podobno ma jeszcze innych mieszkańców, ale nikogo tam ani nie widzieliśmy, ani nie słyszeliśmy.
W 2014 roku zameldowanych tam mieszkańców było trzech, ciężko powiedzieć, jak dziś sprawa ta wygląda. Zdaje się, że to najmniejsza miejscowość powiatu średzkiego.
Dziś mówi się o Ligotce jako o przysiółku pobliskiego Bukówka, jednak nie powstała ta wyspa na polu jako przysiółek, ale jako samodzielna wieś, której nazwa oznacza tyle, co wolną od danin osadę.
Miejscowość ta jest leciwa, jej istnienie to najmniej siedemset lat trwania wśród dolnośląskich pól. Zmieniały się brzmienia jej nazwy, zmieniali się ludzie tu żyjący, ale ani pola, ani Ligotka nie zmieniły swojego charakteru. Do dziś pozostała „wyspą” na „Morzu Zbóż”…
Ligotkowy pałac
Na wyspie tej, w samym jej sercu stoi pałac, który oficjalnie pochodzi z roku 1888. Natomiast mało kto wie, że najstarsza cześć zabytku dotyka pamięcią szesnastego stulecia. O tamtych czasach niewiele wiadomo w związku z Ligotką.
Być może na samym początku stała tu wieża obronna, albo dwór obronny o surowej formie, do którego w późniejszych latach dobudowywano kolejne części i rozbudowywano bądź przebudowywano, przekształcając w rezydencję. A kiedy ta przybrała obecne kształty — jak z bajki — nadano jej datę powstania ostateczną.
Po drugiej wojnie światowej rezydował tu „pan” zwany PRG — erem i wiele on zmienił w dworskich pokojach. To cud, że pałacyk ocalał i jak widać gołym okiem — ma się dobrze. Wygląda pięknie zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz.
Wyspa na polu. Kapliczka dolnośląska
W Ligotce natrafiliśmy na przyrożną kapliczkę. Przybytek ten wygląda na pielęgnowany i dotkliwie dotknięty remontem. Kto się opiekuje tą przydrożną kapliczką? Nie dowiedzieliśmy się, ponieważ nikogo tam nie spotkaliśmy.
Figurka Madonny i dwa wypalone znicze. Całość otacza kuty płotek, a tuż przy kapliczce stoi plastikowe krzesełko ogrodowe. Ktoś tu przybywa, zapala ogień, być może zasiada w zadumie. Odwiedza Najświętszą Panienkę jak dobrą znajomą i wyprasza od niej łaski. To miłe wyobrażenia. Żal tylko, że kapliczka nie zachowała się w swojej pierwotnej formie. Szkoda, że nie jest już sobą…
Jedyne żywe istoty, które tam spotkaliśmy, to był jeden sporych rozmiarów zając i stado krów, a może byków? Były zbyt daleko od nas, żeby to ustalić.
To cud, że udało nam się nie zakopać w koleinach tamtejszych dróg, że udało nam się przejechać autem, które nie jest terenowym w najmniejszym nawet stopniu. Ta wyspa na polu to prawdziwy kraniec świata. Człowiek mógłby się tu urodzić, żyć i umrzeć całkowicie niezauważonym przez świat…
Na tej stronie znajdziesz więcej naszych opowieści z drogi. Jednak gdyby okazało się, że to za mało, koniecznie zamów nasze książki, których treści nigdy nie były publikowane na tym blogu. Poniżej zostawiamy informacje o tych papierowych publikacjach Nieustannego Wędrowania i polecamy do wglądu!
Artykuł zawiera autoreklamę
Warto też odwiedzić cmentarz przyległy do włości. Mało jest czytelnych płyt nagrobnych niestety ale jest za to krypta która wprawny eksplorator znajdzie.
Pozdrowienia od ekipy z Ciechowa :)
Byliśmy razem na ruinach grodu w Chwalimierzu.
Byliśmy i tam :) https://nieustanne-wedrowanie.pl/cmentarz-dworski/
Również pozdrawiamy i do zobaczenie na szlaku :)
Aneta napisałaś piękny artykuł o mojej rodzinnej wsi, chętnie bym się z Tobą skontaktował, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
Już przecież się ze mną skontaktowałeś :)
[…] ich rycerska dodawała im splendoru. Niejednokrotnie w podobnych miejscach, takich niewielkich wyspach na polu wnoszono ogromną rezydencję. Wiejskie domy dominialne były wówczas w […]
Mam książkę meldunkowa z lat 50-60 jakoś z ligotki kupę ludzi tam mieszkało. Mam adresy nazwiska dane. Itp. zainteresowanych zapraszam do kontaktu.
jdynda@vitro.com
Bądź na FB Jacek Dynda
Pozdrawiam
Warto jeszcze dodać, że przez Ligotkę prowadzi nieczynna linia kolejowa Malczyce – Strzegom (m.in. przez Ujazd Górny, Udanin i Jaroszów). Była tam stacja kolejowa, której budynek z 10, lub więcej, lat temu, zrujnowany, jeszcze stał. Wokół pasły się te rude krowy. Po kilku latach budynek zniknął.
Ja z tamtąd pochodzę, mieszkałem tam do 1999roku.