BĘDKOWICE. Rezerwat archeologiczny
Wieś, o której dziś Wam opowiem to Będkowice. Teraz to tylko mała miejscowość, bez szczególnego znaczenia dla świata. Kiedyś jednak było to miejsce o znaczeniu strategicznym. Budowano tu warownie i bez przerwy wypatrywano wroga na horyzoncie, przed którym trzeba się było bronić na poważnie. Ale kiedy to było! Ano wieki temu…
O Będkowicach pierwszy raz na piśmie wspomniano na samym początku trzynastego stulecia. Będkowiczanie pobudowali sobie domy i zagrody na wschodnim stoku świętej góry Ślęży. Była to wówczas wioska książęca. W jej centralnej części wzniesiono nawodny dwór obronny. Obiekt ten pochodzi z 1546 roku i nadal istnieje. I choć bryła jego surowa i bardzo praktyczna, to zdobią go obramowania okiennic i portal renesansowy. Dwór ten ma swoją historię, pełną czarnych dziur do zrekonstruowania. Roboty przy nim będzie co niemiara, jednak nie tym razem. Dziś jedynie wspominam o tej leciwej warowni, która teraz jest nie mniej niedostępna jak przed wiekami. Nie można bez pozwolenia podejść bliżej do obiektu.
Rezerwat archeologiczny
Istotą zaś dzisiejszego wpisu będzie coś znacznie starszego. Wbijemy na teren rezerwatu archeologicznego, który dał początek dzisiejszym Będkowicom. Cofniemy się kilka kilometrów od Będkowic i kilkaset lat wstecz. Bo to właśnie tutaj zaczęła się cała ta historia…
I niesamowitą jest, ponieważ nadal można ją tropić, depcząc po piętach ludowi, zwanemu Ślężanami. Będziemy teraz chodzić ich ścieżkami, odwiedzimy miejsca kultu oraz ich cmentarzysko. Oczywiście, że takich stanowisk jest na Dolnym Śląsku dużo więcej, ale nie są aż tak dobrze zachowane. Są też grodziska, po których nie ma najmniejszych śladów. Ciężko dokopać się tam do historii i jakichkolwiek dowodów na ich istnienie. Rezerwat Archeologiczny Będkowice jest więc wyjątkowy, ponieważ tu wszystko jest wyłożone jak na dłoni, a teren dawnego grodu to otwarta książka. Wystarczy tylko zacząć czytać…
Będkowice. Łatwizna i turystyka
Nie ma tam parkingu, nie ma sklepu z pamiątkami, nie ma baru, sklepu, żadnej cywilizacji, oprócz jednego domu na tym terenie, który stoi za ogrodzeniem na prywatnej posesji i wydaje się nie mieć nic wspólnego z rezerwatem z formalnego punktu widzenia. Nie zastaniecie tam przewodników i nie ma kas biletowych. A jednak to miejsce turystyczne jest! Mnóstwo tam informacji wypisanych na tablicach i wyrytych w kamieniach. Poza tym są szlaki malowane na kolorowo. Łatwizna!
Przy odrobinie szczęścia, nie zastaniecie tam ani jednej żywej duszy. Być może znajdziecie się zupełnie sami, wśród kamieni związanych z kultem solarnym bóstw i kurhanów, wypełnionych resztkami spalonych na stosach przed wiekami Ślężan. Jeżeli znajdziecie się tam w takiej właśnie chwili, poczujecie klimat tego miejsca. Czasami bowiem zdarza się, choć nieczęsto, że zabłądzi w rezerwacie jakiś niedzielny turysta i wtedy czar pryska…
Będkowice. Korzenie
Ludzie osiedlili się tam w ósmym stuleciu i trwali tam z dziada pradziada do trzynastego wieku. Samo grodzisko było pokaźnych jak na tamte czasy rozmiarów. Mierzy 75 m na 65. Otoczone było fosą albo wałem obronnym i ma kształt elipsy. Dzisiaj znajduje się tam skansen.
Kilka chat i studnia. Genialnie wszystko zaniedbane.
Niedaleko od tej mini niby osady znajdują się wiaty z miejscem na ognisko. Można tam poczytać sobie trochę o historii i zapoznać z terenem, oglądając kolorowe mapki.
Zaraz obok znajduje się kultowy krąg, grobla i staw. W akwenie wody nie zastałam.
Cmentarzysko płyt informacyjnych
Teren ten również okala wał obronny. W lesie leżą kamienie, które dziś nie układają się już w idealny krąg. Jednak i bez tego mocno działają na wyobraźnię. Oprócz nich wszędzie mnóstwo tablic kamiennych, które pochodzą z całego terenu Ślężańskiego.
Wygląda to jak cmentarzysko płyt informacyjnych. Stały w różnych miejscach, wokół góry i na niej samej, z wyrytymi napisami, na każdej płycie innym, które wprowadzały turystów do tego magicznego świata sprzed wieków. A teraz zeszły się do grodziska w Będkowicach, jak stare słonie z sawanny na swoje cmentarzysko, żeby tutaj umrzeć i spocząć wśród swoich.
Wszystkie te kamienne płyty powoli tworzą własny kult. Leżą porzucone podobnie jak pradawne części kamiennego kręgu i robią naprawdę spore wrażenie. Przystajesz przy każdej i czytasz, co tam napisano. A tam o kręgach kamiennych na Ślęży i o rzeźbach kultowych, i o różnych innych miejscach, do których możesz się udać teraz, jeżeli wcześniej o nich nie słyszałeś…
Będkowice i kurhany
Jest ich tam w lesie na wzgórku kilkadziesiąt, ale tylko kilka z nich to pokaźnych rozmiarów kopce.
Niektóre z nich obłożone są kamieniami, a na niektórych znajdowały się kamienne stele. To pewnie dodatki specjalne dla nieżywych bogaczy tamtego świata.
Grobowce są często ogrodzone, a część z nich mocno zrekonstruowana.
Szczątki zmarłych, pochowanych w tej ziemi pochodzą z VIII wieku. Archeolodzy znajdowali w mogiłach naczynia, które ongiś wypełnione były darami dla zmarłych. Reszta już pewnie nie istnieje po tym, jak spalono ich na stosie.
Cmentarzysko to jest najstarszym, jakie odwiedziłam do tej pory w historii mojego podróżowania po dolnośląskiej ziemi. Świadomość, że mam do czynienia z ziemią umarłych sprzed tak wielu wieków, na której do dziś zachowały się mogiły, mocno rozpaliła moją wyobraźnię.
Poganie z Będkowic
Jest bardzo prawdopodobne, że zmarli i pochowani tu ludzie, nigdy nie słyszeli o Jezusie z Nazaretu. Czy znajdują się teraz pod opieką Stwórcy? Tego, którego imię brzmi Jahwe? Czy też może nigdy go nie spotkają? Oddawali przecież cześć jakiemuś bogu, który symbolizował słońce. Wierzyli, że czynią właściwie, ale jednak byli poganami. Czy to jest dla nich wyrok? Czy to nie ma znaczenia dla Pana Boga, który przecież wie, że nie mieli szans na poznanie, czym jest chrześcijaństwo?
Nie mogłam oprzeć się tym myślom i pytaniom. One nie przychodziły nigdy na żadnym innym cmentarzu. Ani katolickim, ani ewangelickim, ani nawet żydowskim.
Czar prysł
Wczesna wiosna budziła świat do życia. Szukaliśmy promieni słońca, żeby choć trochę się rozgrzać. Liście szeleściły pod butami jeszcze zimowo albo jesiennie. Koniec zwiedzania rezerwatu zwieńczyliśmy posiłkiem. Skorzystaliśmy z wiat i miejsc do siedzenia.
To była chwila refleksji, którą brutalnie zaczęli przerywać turyści. Zjeżdżali się znienacka całymi rodzinami, i z psami, oraz samotnie na rowerach, i w kaskach. Czar prysł…
Do rezerwatu prowadzi brama z basztą. Tuż obok niej majestatycznie wyglądający średniowieczni piastowscy woje. Przystojniacy jakich mało! Stoją na straży grodziska, wypatrując wroga jak za dawnych czasów. Pamiętam ich od najmłodszych swoich lat. Jeszcze tylko chwila, a same te figury staną się zabytkami. Rezerwat Archeologiczny Będkowice to perła historyczna na Dolnym Śląsku. Prawdziwa bomba pełna wiedzy o czasach pradawnych. Tam jest jak w Starej Baśni. Jednak…
Czy Ty wiedziałeś o tym?
Jako Rodzimowierca, dla którego jest to ważne miejsce kultu to cały podtytuł „Poganie z Będkowic” mi osobiście się nie podobał. Choć to Twoje prywatne przemyślenia, gwarantuje, że dawni słowianie mieli je głęboko w poważaniu. Nie chcieli być pod opieką „Jahwe” tylko radowali się, że trafią do Nawii, „Oddawali przecież cześć jakiemuś bogu, który symbolizował słońce”. Nie jakiemuś bogu,tylko Swarogowi! Ignorancja aż wylewa się z tego artykułu, jako Ślężański Rodzimowierca uważam, że wywołujesz gniew i pogardę u tych, których obrażasz swoją ignorancją, na szczęście mamy twarde skóry i to nie pierwszczyzna więc nawet nie będę używał słowa, jakiego używają wyznawcy jakiegoś jahwe gdy ich uczucia religijne są szargane. Pozdrawiam i bezpiecznych szlaków. Niech Cie dobrzy Bogowie prowadzą na drogę mądrości. Dużo zdrowia!
Bardzo dziękuję za ten komentarz. Moje opowiadanie rzeczywiście skłania się do traktowania dawnych wierzeń po macoszemu. I rzeczywiście mogłam tym samym urazić czyjeś uczucia. Wynika to jednak z tego, że w chwili obecnej świat nasz zalany jest chrześcijaństwem, a to ma wpływ na myślenie a ja temu uległam. Chciałabym jednak nieco się wytłumaczyć. Ten blog wraz z upływem czasu staje się swego rodzaju pamiętnikiem. Kiedyś myślałam inaczej o chrześcijaństwie. Prawdziwie skłaniałam się do jego najprawdziwszej prawdziwości. W ten sposób, pod wpływem mojej wiary powstały też inne wpisy, w których podobnie jak tutaj, deklaruję swój sposób myślenia. Jednak z czasem on się zmienił. Teraz nie zbudowałabym tej opowieści w ten sposób. Moje poglądy się zmieniły. Ani Jahwe ani Swarog, o którym wspominasz, nie robią na mnie wrażenia, choć nadal jestem zainteresowana religiami wszelkiej maści. Nie ma jednak już we mnie tendencji do faworyzowania którejkolwiek. Wspomniałam wcześniej, że blog jest jak pamiętnik. Zmienia się, tak jak i ja się zmieniam. Stare treści pozostają. Nie będę ich modyfikować. To też już historia :) Ciebie pozostaje mi jedynie przeprosić i obiecuję, że nie spotkasz się z podobnymi odczuciami na stronach bloga podczas czytania nowych treści. Mam nadzieję, że przyjmiesz moje przeprosiny, bo choć rzeczywiście wywołałam w Tobie gniew, to stało się to niechcący… :)
W porządku rozumiem teraz koncepcje, jednak jak pamiętnik wystawiasz publicznie no to takie oceny Twoich dawnych poglądów mogą się trafiać. :) Nie wywołałaś akurat u mnie gniewu więc spokojnie, jak mówiłem mamy twardą skórę bo to codzienność dla nas. Przeprosiny przyjęte wszystko w porządku. Najważniejsze to się szanować. „Szacunek jest do zrozumienia kluczem”. Pozdrawiam serdecznie i dalszych przyjemności ze zwiedzania Ślęży! Kryje ona jeszcze wiele miejsc. ;) Sława!
Sprawy wierzeń są bardzo delikatne, a chrześcijaństwo mocno je podeptało. Dziś wszystko widzę inaczej :) Jednak blog prowadzony od tak dawna ma już swoje tradycje. Cieszę się, że nie czujesz urazy. ps. pamiętnik jest publiczny, ponieważ to tematy podróżnicze, z lekka okraszone moimi spostrzeżeniami.
Może opowiesz mi o tym Bogu, o którym wspominałeś z imienia? O Swarogu? ;)
Z chęcią, tutaj czy e-mailem, czy na fb? Nie tylko o nim, ale i o innych.
Bardzo proszę tutaj, bo na blogu treści nie zginą w sieci :) Na Fb za jakiś czas nie będzie ich widać. Tutaj więcej osób będzie miało również okazję poczytać :) To bardzo ciekawe…
Na początek polecam historię związaną z powstaniem świata, czyli taka podstawa każdego z wierzeń. https://slowianszczyzna.fandom.com/pl/wiki/Stworzenie_%C5%9Awiata
Googlując i szukając źródeł ostrzegam przed mitomanami o Wielkiej Lechii, którzy tylko odbierają powagę środowisku i spłycają dyskusję. Rodzimowiercy, bo takie miano obecnie nosimy to duże środowisko. Polecam znaleźć jakąś gromadę i wybrać się na jakieś święto zobaczyć samemu jak to wygląda. Są różne gromady czy to Watra czy to Ślężańscy Rodzimowiecy. Swaróg zaś to Bóg ognia i kowalstwa. Bóstwo solarne. Najważniejszy z Bogów to Świętowit o 4 obliczach. Wszystkie pozostałe informację na pewno udzieli Ci ktoś z w/w gromad, lub trochę literatura dostępna w księgarniach, tylko warto sprawdzić źródła i opinie, by nie była to fantazmagoria „lechitów”.
Dorzuć jeszcze bitkę Lecha z Juliuszem Cezarem i więcej tego rusko – wikińskiego panteonu „rodzimego” zza Buga od zeslawizowanych Waregów i XIX wiecznej carskiej propagandy panslawistycznej elegancko powtórzonej przez Stalina. xD A i nie zapomnij o haplogrupach xD
Pani Aneto, spokojnie. Akurat „rodzimowierstwo” przyszło zza Buga i nie ma nic wspólnego z wierzeniami z Zachodniej Słowiańszczyzny. Taki post stalinowski, neoromantyczny panslawizm bez grama potwierdzenia w źródłach. Najczęściej wymyślany w XIX wieku. Polecam prace etnologiczne. Ślężanie, jak i reszta plemion zachodnich wykształciła pojęcie Boga pod naporem chrześcijaństwa od IX wieku. Wcześniej pojęcie to dotyczyło osoby BOGatej, wpływowej. Przodkom wystarczyła wiara w duchy przodków, duchy przyrody. Żadnych tam ruskich bóstewek, czy napływowych wymyślonych bzdetów z Nawią czy Trygławami wyprodukowanymi na długo po upadku pierwszego grodu w Będkowicach. ;) To były czyste kulty natury i przodków, a sama Ślęża nie była święta, tak jak nie czczono samych drzew / zagajników. To było miejsce kultu duchów, a nie miejsce, które czczono. No chyba, że mówimy o wczesniejszych Celtach na Ślęży, którzy faktycznie mieli tam rozrośnięte sanktuarium (Radunia, Ślęża, Wieżyca, Gozdnica), albo jeszcze wcześniejszej kultury łużyckiej. Pozdrawiam (i żadna tam sława, bo to chory rusycyzm).
I jeszcze dodam jednego z licznych, młodych ale ogarniętych doktorów, zbierających stan faktycznej wiedzy w oparciu o konkrety, a nie ruskie zabobony „rodzime”, promowane przez turbosłowian w siermięgach, którzy nie mają, prawdopodobnie, odpowiednich inklinacji intelektualnych, żeby zrozumieć nieco bardziej skomplikowany (bo scientystyczny) przekaz. Polecam (sporo o Raju słowiańskim, itd.): https://www.youtube.com/watch?v=-Ka4oIKrOqY
Dokładnie tak to odczułam również
Odpisałam już w tym temacie Gromosławowi. Przykro mi, że uraziłam Wasze uczucia i przeprosiłam. Chciałam jeszcze dodać, że – szczerze – nie sądziłam, że są ludzie, których mogłaby obrazić pisząc o dawnych wierzeniach słowiańskich. Naprawdę myślałam, że to już przeszłość. Spotkanie z Wami to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Chętnie poznałabym bardziej ten temat…