Historyczny

TWARDOCICE. Legendarny kościół Szwenkfeldystów

Twardocice to taka mała wioska dolnośląska, położona niedaleko Złotoryi, która zachowała na swoim terenie wielką historię, o której świat już dawno zapomniał. Nie szkodzi. My sobie ją tutaj przerobimy w duchu Szwenkfeldystów, czyli Wyznawców Chwały Chrystusa. Będzie to o tyle cenne dla nas doświadczenie, o ile jesteśmy tolerancyjni religijnie. Inaczej to się nie uda…

Twardocice dziś kojarzą się przede wszystkim z ruinami kościoła, które dosłownie starszą w samym środku wsi. Dawna protestancka świątynia otoczona jest byle jakim parkanem, dokoła niej cmentarny busz dolnośląski. Wejść może na teren dawnego przybytku kto chce, bo nie ma tam żadnego zabezpieczenia. Kilka lat temu ktoś zadecydował o oczyszczeniu z flory tego gruzowiska, ale od tamtej pory ślad po tych działaniach dawno zaginął. A więc jest co jest, nie ma co nosem kręcić.  Ruiny stoją nadal, choć ledwie się kupy trzymają. Historie mają fascynującą, czas na opowiadanie…

Twardocice kościół

Kościół Szwenkfeldystów

Wcale nie jest tym kościołem, za który powszechnie jest uznawany. Nie ma co się oszukiwać. Dziś to legendarne, chrześcijańskie zgromadzenie rozpala wyobraźnię, niestety jednak czas na kubeł zimnej wody! Tu w Twardocicach, w tym kościele nigdy nie odbywały się żadne obrządki  Szwenkfeldystów. To kłamstwo, które powtarzane będąc tak bardzo wiele razy, stało się zakłamaną „prawdą”. Żeby zrozumieć, dlaczego tak bardzo oponuję w sprawie tego obiektu, należy pojąć ideę tego odłamu chrześcijaństwa. Innymi słowy, poznać…

… Caspara Schwenckfelda

Nie da się tego inaczej opowiedzieć, jak tylko poprzez pryzmat tej zapomnianej dziś postaci, bez której zwyczajnie ciężko byłoby poprowadzić ten wątek dalej. Domyślam się, że każdy z Was słyszał o Marcinie Lutrze. Zapewne pytam niepotrzebnie, jednak dzięki temu będę mogła bardziej przybliżyć Wam postać Caspara. Był on bowiem uczniem prekursora protestantyzmu. Schwenckfeld uczył się pojmowania pisma świętego od Lutra, jednak po jakimś czasie jego poglądy rozbiegły się z teoriami mistrza. I od tego momentu zaczyna się ta historia o niesamowitej wręcz, niewyobrażalnej nietolerancji religijnej. Szwenkfeldystów bowiem nienawidziły wszystkie możliwe odłamy chrześcijaństwa. Nie znajdywali oni łask nawet u luteranów, od których przecież wzięli swoje początki. Agresja wobec tego wyznania religijnego stała się najprawdziwszym prześladowaniem, które często uderzało w najczulsze miejsca ludzkich praw do życia i umierania.

Twardocice kościół

Ogień wiary

Biorę więc dziś Szwenkfeldystów w obronę, ponieważ to było mega przegięcie. Nie po ludzku z nimi postępowano i należy im się dobre słowo. Zwłaszcza że byli to ludzie przepełnieni łagodnością aż do bólu. Moralni, pracowici i bardzo skromni. Ich duchowy przywódca Caspar, był współczesny Marcinowi Lutrowi. Urodził się A.D 1490 niedaleko Lubina. W 1519 roku doznał ogromnej bliskości z Bogiem. Innymi słowy — nawrócił się. Wtedy to jeszcze na protestantyzm. Od tamtej chwili głosił słowo boże w tym duchu, przemierzając cały Śląsk. Był to młodzik, w którego sercu palił się ogień wiary. Słuchał go sam książę legnicki Fryderyk, którego słowa Caspara poruszyły do żywego, aż ostatecznie on sam stał się wyznawcą tego religijnego ruchu protestu, a wraz z nim jego poddani.

Caspar Schwenckfel contra Marcin Luter

Schwenckfel nigdy nie miał planów, które celowałyby w rozłam kościoła. Wręcz przeciwnie, pragnął jedności w tym temacie. Chciał aby kościół był niezależny od polityki, aby każdy mógł czuć się w nim wolny, a nade wszystko pragnął tolerancji religijnej. Jako niezwykle wielkiej wiary człowiek, zachęcał do bliskiej relacji z Chrystusem, aby każdy wierzący rozwijał się duchowo. Wszystko po to, aby połączyć chrześcijańskie wyznania w jedności rozumienia Słowa. W szesnastym stuleciu na ziemi śląskiej tysiące wiernych skłaniało się ku jego naukom. Musieli jednak spotykać się na nabożeństwach modlitewnych potajemnie, ponieważ już wtedy bardzo nie podobali się nie tylko katolikom, ale również protestantom. Nastał bowiem czas, kiedy Schwenckfel począł wybiegać poza normy religijne Lutra. Począł tworzyć własne wizje dotyczące chrześcijańskiego życia, i paroma tezami bardzo denerwował wszystkie istniejące, współczesne mu religie.

Twardocice kościół

Nauka skandaliczna

Do najbardziej drażniących należały twierdzenia Caspara jakoby chrzest przyjęty w dzieciństwie, nieświadomie, nie był ważnym sakramentem. Według jego teorii jedynie jego świadome przyjęcie miało znaczenie dla Chrystusa. Ludzie wkurzali się, ponieważ nagle ktoś powiedział całej masie katolików i protestantów, że nadal są poganami. Ponadto reformator obalał prawdę wiary o zmienianiu się chleba i wina w ciało i krew Chrystusa podczas eucharystii. Zapewniał, że wszystko, co dzieje się na ołtarzu, ma jedynie postać symboliczną. I to dla wielu ludzi tamtych czasów było zarówno szokiem jak i ciosem. Na koniec dodam jeszcze, że wyznawcy teorii religijnych Caspara odmawiali wstępowania do wojska, udziału w wojnie i dotykania broni. Stąd właśnie płynęła nienawiść do Szwenkfeldystów. Wywrócili oni do góry nogami ówczesny religijny świat, tak jak czynią to dziś archeolodzy, którzy mówią, że znaleźli manuskrypty, na których napisano, że Jezus był żonaty. To było nie do wiary…

Twardocice i prześladowania

Zaczął się czas prześladowań. I to takich konkretnych, pełnych bezwzględności i okrucieństwa. Spora grupa Szwenkfeldystów przybyła do wioski, uznając Twardocice za spokojne miejsce, i osiedliła się na jej terenie. Od tego momentu zaczyna się ta nieprawdziwa historia kościoła, który dziś straszy ruiną. Wierni do tego przybytku  przybywali ze Śląska na swoje protestanckie nabożeństwa. Natomiast Szwenkfeldyści urządzali sobie modlitewne spotkania pod gołym niebem. Na łące za wioską albo daleko w polu znajdowała się ich świątynia. Bez murów, bez zdobień, bez miejsc siedzących i ambon. Nie uznawali oni bowiem kościoła jako budowli. Sami nim byli…

Twardocice kościół

Bez praw do życia

W 1719 roku Szwenkfeldyści w Twardocicach zostali praktycznie wyjęci spod prawa. Karol VI Habsburg, maniak na tle katolicyzmu, zarządził liczne instrukcje, które za zadanie miały wyniszczać innowierców. Wysłał do Twardocic dwóch cherlawych jezuitów i pozwolił im na realizację swoich zamierzeń. Nazywano to wówczas misją katolicką. Księża mięli nawracać, wiec ostro wzięli się do pracy. Napuszczali nawzajem na siebie Szwenkfeldystów i luteranów. Twardocice stały się polem walki religijnej. Urządzali katechezy, na które zaproszenie dostawali jedni i drudzy pod karą grzywny w razie nie stawienia się na nauki. Po czasie zyski z grzywien pozwoliły na postawienie nowego kościoła katolickiego w ramach wspomnianej misji. W Twardocicach w 1732 przystąpiono do budowy barokowej świątyni po wezwaniem Piotra i Pawła.

Twardocice kościół Piotra i Pawła

Zakazy i zniewolenia

Protestantom nie wolno było wchodzić w związki małżeńskie z wyznawcami Caspara. Zawarte już wcześniej takie małżeństwa, jezuici unieważniali. Dzieci urodzone w rodzinach nie katolickich, ochrzczone mogły zostać tylko i wyłącznie na łonie kościoła katolickiego. Po noworodka przychodziło cesarskie wojsko i niosło je do chrzcielnicy. Nie wolno było czytać publikacji innych, jak tylko te, na które pozwolili braciszkowie jezuici. Oczywiście wielkim wykroczeniem było uczestniczyć w nabożeństwie innym aniżeli katolickie. Kto się wyłamywał, przywiązywany był do pręgierza. A jak to nie pomagało, wieźli obolałych więźniów do lochów zamkowych. Do Legnicy, Grodźca czy Jawora. Szwenkfeldyści nie mieli wówczas prawa posiadać własnych dóbr. Nie wolno im było niczego kupować na własność. Nie mieli prawa oddalać się z wioski bez przepustki.

Twardocice kościół

Twardocice . Bydlęcą drogą na cmentarz

Nie pozwalano im chować zmarłych na cmentarzu. Traktowano ich jak samobójców. Nie dla nich była poświęcona ziemia i obrządek chrześcijański. Dlatego też do dziś w Twardocicach, za wioską znajduje się ich cmentarz. Droga do niego dawnymi laty zwana była „bydlęcą”. Sporo tam głębokich dziur w ziemi. To prawdopodobnie dawne miejsca pochówków Szwenkfeldystów.

Obelisk z wyrytym żalem

Na samym końcu tej ziemi umarłych, znajduje się miejsce z pomnikiem z 1863 roku. Pochowanych tam, na tym cmentarzu zostało około 300 osób, mieszkających w Twardocicach i w okolicach wsi. Teraz w tych otwartych od lat mogiłach nie ma już śladów po zmarłych. Jedynie pomnik wspomina ich istnienie na tym terenie. To potomkowie wyznawców nauk Caspera, którzy zmuszeni byli uciekać ze Śląska przed prześladowaniami, ufundowali ten obelisk.

Twardocice pomnik

Kilka lat tułali się po Europie, wiecznie ścigani przez kościół katolicki, aż w 1737 roku, spora ich grupa wylądowała na brzegu Ameryki. I tam ostatecznie odnaleźli spokój. Jednak wielu z uciekinierów nie doczekało się wolności. Złapano ich, sprzedawano do niewoli albo więziono i torturowano.

Twardocice pomnik

Twardocice. Krypta w wieży kościoła

Wróćmy jeszcze na moment do wspomnianego wcześniej zrujnowanego kościoła, który jak się ostatecznie okazuje, nie był przybytkiem, z którego korzystali uczniowie Caspara Schwenkfelda.

Twardocice kościół

Zastałam wejście do wieży świątyni zamurowane. Mur ten jednak był bardzo skąpy i zostawiał sporo miejsca, aby przełożyć przez niego ręce uzbrojone w aparat fotograficzny. Zrobiłam tylko dwie fotografie, przywarta do tej ażurowej ściany tak mocno i namiętnie, jak by to był sam Brad Pitt, a nie kostka betonowa.

Twardocice kościół

Napierałam na niego, żeby móc jak najdalej wyciągnąć ramiona i uchwycić w obiektywie jak najwięcej. W grobowcu jeszcze jakiś czas temu znajdowały się bogato zdobione sarkofagi i trumny złocone. Wszystkie je wywleczono i splądrowano. Podobno spoczywali tam dawni hrabiowie i baronowie z pałacu w Twardocicach. Pasowałyby do tej opowieści dwa nazwiska — von Braun i von Hochberg, którzy rezydowali tu jeden po drugim w czasie, kiedy kościół już był w trakcie budowy.

Twardocice kościół

Po rezydencji bogaczy zostały jedynie strzępy. Dawny park dominialny nie istnieje, stoi na jego terenie wiejskie blokowisko. Na tyłach pałacowych kilka budynków po dawnym folwarku. 

Twardocice mają swoją legendę. Opowiada ona, że bardzo dawno temu diabeł przelatywał nad wioską i w ręku trzymał pękaty worek. W worku tym znajdowali się szwenkfeldyści. Kiedy czart przelatywał nad Ostrzycą Proboszczowicką, worek zahaczył o wierzchołek wygasłego wulkanu i powysypywali się z niego owi „sekciarze”. Czym prędzej rozbiegli się po okolicy…

Ostrzyca Proboszczowicka

Legenda jak widać nadal żywa. Nie zapomniano tego podania i nadal się go powtarza. To jednak bardzo smutna jest historia…

Więcej opowieści Nieustannego Wędrowania znajdziecie w naszych książkach :) Koniecznie zerknijcie poniżej, gdzie zostawiliśmy dla Was informacje na ten temat. Polecamy!

Artykuł zawiera autoreklamę

 

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
120
OK
46
Kocham to!
14
Nie mam pewności
2
Takie sobie
5
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Jerzy

Smutne, ale nie wyciagamy nauk z historii…

Tomek

W tekście jest literówka. Caspar pragną, a powinno być pragnął. Pozdrawiam, robicie świetną robotę :)

Kategoria:Historyczny

0 %