Historyczny

BITWA POD LUTYNIĄ. O wielkim królu i karczmarzu z Saara

Bitwa pod Lutynią miała miejsce A.D 1757 na ogromnym polu, całkiem niedaleko miasta w którym mieszkam – czyli Środy Śląskiej. Czasami wsiadam na rower i jadę do tego miejsca. Staję w najwyższym punkcie w tej okolicy, zwanym Lutyńską Górą i spoglądam na pole bitwy.

I myślę sobie tak — kiedy Prusacy walczyli tu z Austriakami, na wzgórzu tym stał król pruski, Fryderyk zwany Wielkim i dowodził bitwą. Potem przybył tu Napoleon Bonaparte w 1807, żeby pobyć sobie w miejscu tak niesamowitego zwycięstwa innego monarchy i zrozumieć jego fenomen. Następnie, żeby nasycić swój patriotyzm, na wzgórze to przyjechał w 1824 władca Prus Fryderyk Wilhelm III. Stał na tym wzniesieniu i gapił się na to pole. A teraz przyjeżdżam sobie tam ja. I też się gapię. Nieraz całymi godzinami…

Bitwa po Lutynią. Resztki kolumny zwycięstwa

Charty królewskie 

Teraz to tylko pole. Wiosną sieje się tu zboża, żeby potem złociły się w słońcu. Kiedy przychodzą żniwa, zbiera się plony. Na wzgórzu tym stoi kikut pomnika bitwy pod Lutynią. Strasznie jest popaprany sprayem, niekompletny i nadszarpnięty współczesnym brutalizmem. Błąkają się tam duchy zabitych ponad 250 lat temu żołnierzy pruskich i austriackich, a może i sam Fryderyk Wielki przychodzi tu na spacer ze swoimi chartami. Wolał je od ludzi i bardzo cenił ich towarzystwo. Z tego pola jeszcze wiele lat po bitwie wybierano kości zabitych. Teraz już ich niby nie ma, ale kto tam wie, jak to jest naprawdę…

Bitwa po Lutynią. Resztki kolumny zwycięstwa

Kolumna zwycięstwa

Dzisiaj bitwa pod Lutynią jest tematem poruszanym jedynie na lekcjach historii przy specjalnych okazjach. Miejsce jej stoczenia nie jest już na piedestale. Nie była to polska sprawa. Nie był to nasz król. Wydarzenie straciło nieco na wartości, odkąd nastąpiła wymiana ludności na tym terenie.

Bitwa po Lutynią. Resztki kolumny zwycięstwa

Gdyby ktoś jednak bardziej drążył temat, doszedłby w końcu do informacji, że król, który tu pod Lutynią zwyciężył i wyobrażał sobie, że wygrana ta uczyni go nieśmiertelnym, był najpierwszym w kolejce do rozbiorów Polski. Fryderyk Wielki był bardzo inteligentny, wykształcony i uzdolniony w wielu kierunkach. Jako wybitny strateg zapisał się na kartach dziejów Śląska. Jednak co nam z tego, skoro polskich szlachciców nazywał kogutami, a naród nasz traktował z pogardą. Jak mamy więc czcić jego tu chwałę, skoro szkodził polskości i próbował ją unicestwić. Dlatego, kiedy spoglądam na ten pruski pomnik, z którego tak niewiele zostało, nie dziwię się, że nikt o niego nie zadbał. Kiedyś nad polem tym górowała wysoka kolumna zwycięstwa, widoczna z każdej strony w tej okolicy. TUTAJ możecie kliknąć i zerknąć. A na zdjęciu poniżej widać jak wygląda dzisiaj i co z niej zostało. 

Bitwa po Lutynią. Resztki kolumny zwycięstwa

Jednak chciałabym teraz na chwilę o tym zapomnieć i jedynie opowiedzieć tę historię. Bez otwierania ran historii. Tylko same dzieje. Krystalicznie czysta emocjonalnie opowieść o…

Karczmarzu z latarnią w ręku

Kiedy już coś mnie zainteresuje, kiedy skupię uwagę na jakimś temacie i mam plany blogowe co do niego, to musi to być coś wyjątkowego. O królu Fryderyku napisano już tysiąc razy na najróżniejszych historycznych stronach, a kto nie chce czytać tysiąc — może tylko raz w Wikipedii i również zajmie mu to sporo czasu. O jego najsłynniejszej bitwie też zawsze się wszędzie wspomina. Tak już jest z monarchami. Nie mam więc wyjścia, i zanim dojdę do mojego karczmarza, muszę tu naskrobać o masakrze Lutyńskiej. Zrobię to, najkrócej jak się da, ponieważ temat jest już mocno w necie przewałkowany. Bardzo ciekawe jest również, że do mojego opowiadania bez najmniejszego problemu mogę dołączyć fotografie. Tak wiele pozostawiła po sobie ta historia…

Bitwa po Lutynią. Resztki kolumny zwycięstwa
Ona Wam to wszystko poopowiada, a ja sobie tutaj chwilę posiedzę, bo zmęczony jestem, kurna co nie…

Bitwa po Lutynią

Wydarzyło się to 5 grudnia A.D 1757 roku. Ponad 30 tysięcy dusz w mundurach pod dowództwem swego króla — Fryderyka Wielkiego, władcy Prus — maszerowało w stronę Wrocławia. Tam, pod Lutynią  czekali na nich Austriacy w liczbie 70 tysięcy zbrojnych, również w ciężkie działa. Obu stronom chodziło o Śląsk. Austriacy go zagarniali, a Prusacy nie chcieli oddać. Żeby rozwiązać ten konflikt, potrzeba było mordobicia. Biorąc pod uwagę przewagę liczebną Austrii, Prusy nie miały szans. Armią pruską dowodził sam król. Fryderyk miał coś z Juliusza Cezara — dużo szczęścia i naprawdę niezwykły talent wojenny. Rzymski bohater również niejednokrotnie wygrywał tam, gdzie na pierwszy rzut oka szans na wygraną nie było. Pruski władca najwyraźniej na nim się wzorował.

 Pole bitwy pod Lutynią

Przyznam, że słabo znam się na strategii, jednak z mojego pojmowania tej bitewnej historii wynika, że Fryderyk zmylił całkowicie Austriaków, posyłając wojska centralnie na wprost i na prawe skrzydło ich pozycji. Oni natychmiast łyknęli bakcyla i zatracili się w walce, podczas kiedy największe siły pruskie ruszyły na ich lewe skrzydło, a tam wówczas było u nich najsłabiej. To było dla nich totalne zaskoczenie. Ciężko to ogarnąć białogłowie, jednak pojmuję, że to fortel nie z tej ziemi. Był to majstersztyk sztuki wojennej. Czy tam bitewnej. Jak zwał tak zwał…

Lutynia na horyzoncie

Relikty przeszłości 

Prusakom w zwyciężaniu bardzo pomagały warunki klimatyczne — było mgliście, oraz układ terenu — pagórki, które skrywały przemieszczanie się oddziałów. Bitwa ta opowiedziana bardziej drobiazgowo, nabrałaby ogromnego splendoru, jednak mnie nie nią chodzi. Pociągnę temat jej jeszcze tylko świątyni Lutyńskiej, gdzie wojska pruskie rozwaliły mur kościoła, w którym bronili się Austriacy. Po tym wydarzeniu sporo się zachowało. Oryginalna kula armatnia, która utknęła w ścianie zewnętrznej tego przybytku. Utknęła oczywiście w tej pozycji dzięki wmurowaniu ją tam ku pamięci. Robi wrażenie…

Bitwa po Lutynią

Kościół nadal można podziwiać…

Kościół w Lutyni

Wraz z jego murami obronnymi, które czyniły z tego obiektu sakralnego warownię.

Mury obronne kościoła w Lutyni

Tuż obok znajduje się budynek muzeum bitwy pod Lutynią. Muzeum już nie do końca jest sobą, ale obiekt sam w sobie jak najbardziej ciekawy i warto zerknąć choćby tylko z zewnątrz. Wygląda jak miniatura rzymskiej świątyni na Forum Romanum. Takie mam skojarzenia, ilekroć tamtędy przejeżdżam. 

Lutynia. Muzeum bitwy pod Lutynią

Przy kościele znaleźć można już też leciwy pomnik poświęcony bohaterom tamtego wydarzenia. 

Bitwa po Lutynią.

Szczątki ludzkie, które jeszcze przez wiek cały walały się po Lutyńskim polu bitewnym, zostały zebrane i złożone w mogile na tym cmentarzu przykościelnym. 

Pod Lutynią, a nie pod Grunwaldem

Jak widzicie, bitwa pod Lutynią odbija się echem w tej wsi od ponad 250 lat. Znajduje się tam jeszcze jeden pomnik postawiony przez Prusaków ku czci poległych. Nie ma do niego drogi. Ruina ta stoi za wioską, w środku pola — w tym roku kukurydzianego — przy tym jedynym widocznym w oddali drzewie, a więc nie miałam szans na zrobienie fotografii.

Bitwa po Lutynią.

To fenomenalne wydarzenie jest swego rodzaju atrakcją turystyczną tej miejscowości. Albo inaczej – miejscowość ta być może chciałaby, aby tak było. Ale chyba tak nie jest do końca, bo w tym temacie docierają tam przeważnie tylko wycieczki szkolne. To była bitwa pod Lutynią, a nie pod Grunwaldem, którą każdy Polak z dumą wspomina…

Między Lutynią a Leśnicą

Skoro już przebrnęliśmy przez pole bitewne i ostateczne rozbicie sił austriackich w Lutyńskiej świątyni, dochodzimy do serca mojego opowiadania, czyli do karczmarza z latarnią w ręku. Ja się bardzo cieszę, ponieważ ten wątek najbardziej podoba mi się z całego tego historycznego zamieszania. To opowieść, którą znano w czasach, kiedy Prusacy zamieszkiwali tę ziemię i nieustannie czcili tamte wydarzenia pod Lutynią — swoje spektakularne zwycięstwo i chwałę. Natomiast potem wspominano jedynie króla, który pokonał wroga i czasem — jako ciekawostkę — jego wejście do zamku w Leśnicy i zaskoczenie tam austriackich oficerów. Natomiast dzisiaj nikt już nie opowiada o tym co wydarzyło się w drodze między Lutynią a Leśnicą. A mnie najbardziej ta historia zajmuje. 

Bitwa po Lutynią. Resztki kolumny zwycięstwa

Bitwa po Lutynią a potem Żar

Żar to osiedle należące Wrocławia, położone przy drodze 94, bardzo blisko Lutyni. Jednak w średniowieczu była to niezależna wieś z folwarkiem. Gdzieś tam, w starych dokumentach nazywano ją Saara, dokładnie tak jak ten kraj związkowy na zachodzie Niemiec. W dawnych czasach w osadzie znajdowała się karczma o tej samej nazwie. Funkcjonowała przez wiele długich lat i służyła jedynie zwyczajnym ludziom, którzy tam jedli, pili, tańczyli i czasem nocowali w podróży. Gospoda jak każda inna.

Talpe, właściciel gospody Saara

Wszystko jednak zmieniło się w 1757. Żar, leżący niedaleko Lutyni, zaraz po sławnej bitwie i słynnym zwycięstwie Prus nad Austrią, miał zaszczyt przyjmować króla, który dokonał tam wielkich czynów. Fryderyk zakwaterował się na kilka godzin po bitwie w skromnej gospodzie, i kłaniał mu się tam do samej ziemi i z radością przyjmował karczmarz Talpe. 

Bitwa po Lutynią. Resztki kolumny zwycięstwa

Ostatnio, kiedy rozmawiałam o tym wydarzeniu z Ines, dałam ponieść się wyobraźni. Mówiłam wtedy o tym, jakie to musiało być straszne dla tego karczmarza, który siedział w tej swojej tancbudzie i czekał na wynik bitwy. Żar był w rękach Austriaków, a pruski król stał po drugiej stronie ze swoją armią, która była tylko jedną trzecią sił wroga. Bitwa trwała kilka godzin. Talpe, zapewne skulony ze strachu,  nasłuchiwał huku dział, który dochodził z Lutyńskich wzgórz. To z pewnością były chwile pełne grozy i niepewności. Kilka godzin długich jak całe dni. Wszystko wówczas zależało od tego, czyje będzie na wierzchu.

Karczmarz i król

A potem do karczmy wkroczył król Fryderyk. Zwycięzca, bohater, geniusz wojenny. Talpe mógł mu usługiwać i zapewne robił to z promieniującą radością. Oto wielki monarcha nawiedził skromne progi gospody Saara. Je i pije po bitewnych trudach i pozwala się dopieszczać. Najlepsze piwo, najprzedniejsze mięso dla króla!

Kiedy puściłam wodze wyobraźni, wszystko to zobaczyłam. Karczmarza i króla, który uśmiecha się do niego, kiedy ten napełnia mu kufel, lejąc napitek z dzbana. Klepie go po ramieniu przyjaźnie. Dokoła panuje radość. Ogromna ulga spływa na każdego, kto patrzył na pruskiego władcę. Przez chwilę wszyscy czują się bezpiecznie. Fryderyk posilał się, a zmierzch powoli ogarniał świat. Proszono go, aby został na noc w karczmie, lecz on kazał szykować konie i ruszać do zamku w Leśnicy. 

Zamek w Leśnicy

Pozwól mi, choć Panie z latarnią iść przed tobą przez las, rozjaśniając ciemności w drodze — Talpe z oddaniem błagał króla o łaskę służenia.

Światło dla króla 

Fryderyk zgodził się na tę propozycję i całą drogę przez las Leśnicki maszerował przed nim karczmarz z latarnią w ręku. Tolpe serce miał pełne dumy mogąc samego króla przeprowadzać przez te ciemności, czyniąc jego drogę bezpieczną i jasną. Nawet w najśmielszych marzeniach nie miewał takich wizji, a tu wszystko działo się na jawie. Przy Fryderyku blisko znajdowała się jego straż przyboczna, jednak tylko karczmarz miał w ręku źródło światła. 

To wydarzenie przeszło do historii. W karczmie Saara wiele lat potem urządzono salę muzealną i miejsce to stało się ogromną atrakcją dla Niemców. Wrocławianie uwielbiali je odwiedzać. Bitwa pod Lutynią była pieczęcią przynależności Śląska do Prus aż do końca II wojny światowej. Wielbiono więc tę historię przez wiele lat. W mini muzeum w gospodzie Saara znajdowały się pamiątki po wizycie Fryderyka Wielkiego. Malowano obrazy przedstawiające scenę, w której karczmarz oświeca drogę swojemu władcy. TUTAJ możecie ją zobaczyć…

Gospoda Saara

Na TYM zdjęciu widać ją jak na dłoni. Koniecznie kliknijcie w podany przeze mnie link i zorientujcie się w tym temacie. Nie dotarłam do konkretnej daty unicestwienia Saary, jednak pofatygowałam się do tego miejsca osobiście, żeby zobaczyć, jak wygląda teraz. Gospoda stała na rogu ulic Średzkiej i Lutyńskiej, w dzisiejszym osiedlu wrocławskim Żar. Teraz miejsce to wygląda tak:

Miejsce, w którym stała gospoda Saara

Obiecałam sobie, że następnym razem zajadę tam w trasie rowerowej z Panem Frutkowskim i zjem obiad w tym Barze do Syta. Stoi on bowiem prawie w miejscu, gdzie stołował się król Fryderyk, a usługiwał mu mój karczmarz. W tych okolicznościach nie można być już bliżej tej historii. Jak więc widzicie, nawet taka mała przydrożna jadłodajnia może zaskoczyć…

Miejsce, w którym stała gospoda Saara

Ja wiem, że brzmi to jak bajka, a jednak to historia prawdziwa. Bitwa pod Lutynią to ważna rzecz, postać Fryderyka Wielkiego wyróżnia się na tle innych monarchów, i przydomek jego nie przylgną do niego bez powodu. Cóż jednak wszystko to dziś znaczy! Ta chwała? Ta głowa w koronie na czele zwycięskich wojsk? Czym to jest przy zadaniu karczmarza z Saary?

Dobrze mieć koronę, a jeszcze lepiej latarnię. Tak właśnie rodzą się bohaterowie moich opowiadań… 

Bitwa po Lutynią należy do historii Wojen Śląskich, a konkretnie do trzeciej z nich (1756 – 1763). 22 listopada tego samego roku, czyli kilka dni przed starciem Lutyńskim, Austriacy walczyli z Prusakami o Wrocław. W dwa dni potem zajęli miasto. Jak widać, reakcja pruskiego monarchy na to wydarzenie była natychmiastowa. Wrocław odzyskał już 21 grudnia…

Więcej naszych opowieści znajdziecie w książkach autorek bloga Nieustanne Wędrowanie (patrz poniżej). Polecamy!

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
145
OK
48
Kocham to!
15
Nie mam pewności
3
Takie sobie
2
Subscribe
Powiadom o
guest
12 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Reworek

Elewacja budynku Poczty Polskiej w Leśnicy. Bonsoir Messieurs – sgraffitowa dekoracja budynku poczty przedstawiająca wejście Fryderyka II do zamku w Leśnicy po wygranej bitwie pod Lutynią w 1757

Aneta Ormańczyk

To miejsce również bardzo dobrze znam. Budynek poczty jest nietuzinkowej urody :)

Reworek

comment image

[…] zobaczyłam tę jego drogę między tymi miastami. Leśnica, Żar, Wróblowice, Błonie, Źródła, Komorniki. Nie wątpię, że wszystkie one istniały już w […]

Januszz4

Te resztki pomnika do którego nie dotarłaś, to tzw. Ołtarz lutyński znajdujący się w miejscu, w którym po bitwie wojsko pruskie odśpiewało dziękczynny chorał protestancki. Pomnik ten postawiono przed I wojna światową, z okazji 150 rocznicy bitwy (1907 r.), Była to wysoka na 22 m, kolumna z granitu, zwężająca się ku górze i zwieńczona złota kulą z 2 m krzyżem, ufundowana została przez cesarza Wilhelma II. Obecnie jak widać, zostało z tego pomnika parę kamieni.

Aneta Ormańczyk

Dotarłam do tego miejsca, ale już po napisaniu tego wpisu :)

[…] do mojego opowiadania o tamtych wydarzeniach. Kliknąć należy w ten pomarańczowy napis – BITWA POD LUTYNIĄ. Link otworzy się w nowej karcie, a więc spokojnie może poczekać, aż skończymy naszą […]

Roman

Obiekt z czasów bardziej nam bliskich. Widoczny właściwie tylko z jednej strony.

miro

Austriacy zagarniali Śląsk?? Nic nie zagarniali. Typowo polska wersja historii.

[…] kwietnia do października w sadzie w Lutyni niedaleko Wrocławia (ulica Wiśniowa 22) odbywają się imprezy plenerowe, gdzie zastać można […]

[…] miejscowości, które również mają sporo do zaoferowania turyście. W pobliżu położona jest Lutynia, gdzie mnóstwo pamiątek po słynnej bitwie, która w XVIII wieku miała miejsce na otaczających […]

Kategoria:Historyczny

0 %