Zabytkowy Żmigród. Gród Dietricha de Ysenberck
Zabytkowy Żmigród prawdziwie mnie oczarował. Wrażenie, jakie zrobiło na mnie to dolnośląskie miasto, spotęgowane było dodatkowo tym, że w ogóle nie przygotowałam się do zwiedzania i dlatego wszystko, co tam zastałam, było dla mnie nowością. Żmigród zaskakiwał mnie na każdym kroku. To była fantastyczna przygoda z historią! Kto ma uszy, niechaj słucha…
Miejscowość ta jest bardzo leciwa. Jej początki sięgają XIII stulecia i za założyciela tego ośrodka miejskiego uważa się Henryka III, księcia wrocławskiego. On to polecił Dietrichowi de Ysenberck wykonanie tego zadania w tym miejscu, przy brzegu Baryczy. I tak właśnie powstał wspaniały, ufortyfikowany gród nad rzeką. Otoczony palisadą, mokrą fosą i wałami ziemnymi. Do miasta prowadziły dwie bramy — wrocławska i polska.
Uwielbiam takie osady, których korzenie sięgają daleko wstecz. Tam zawsze kryją się tajemnice i legendy, których nikt nie bierze na poważnie, ale wszyscy z zainteresowaniem słuchają.
Zabytkowy Żmigród. W drodze do rynku
W drodze na plac główny natknęłam się na tę wspaniałą rezydencję. Wszystko wskazywało na to, że obiekt pełnił funkcję hotelowo-gastronomiczną, ale nie w tamtym czasie. Pandemia dopiero co zaczęła szaleć i większość gastro-przybytków była zamknięta. Ten uroczy pałacyk na ulicy Poznańskiej wyglądał wówczas bardzo smutno. Tak jakby był opuszczony.
Pamiętam, że długo staliśmy z Ines i Danielem na chodniku i przyglądaliśmy się tej uroczej budowli. Teren był niestety ogrodzony i wszystko zamknięte na cztery spusty, więc nie mieliśmy szans na zrobienie ciekawszych fotografii. Jednak po chwilach zadumy nad tym obiektem, burczenie w brzuchach kazało nam ruszać dalej. Kierowaliśmy się do rynku, mając nadzieję, że gdzieś tam uda nam się upolować obiad. W tamtym czasie to było naprawdę trudne. Po drodze mijaliśmy pomniki i kapliczki…
Diabeł Tasmański
Jednak nie przystawaliśmy przy nich, tylko dążyliśmy do naszego celu. Szukaliśmy jakiejkolwiek gastronomi i ostatecznie znaleźliśmy.
To była jakaś jadłodajnia w okolicach rynku. Trzeba było stać na zewnątrz i czekać, aż zamawiający przed nami wyjdą z lokalu. Przed barem stała barykada zbudowana ze stołu i krzeseł, blokująca podejście bliżej. Nie pamiętam, co wówczas zamówiliśmy, ale z całą pewnością nie było to nic fascynującego, skoro nie zapisałam tego na dysku w mojej głowie. Na przygotowanie posiłku musieliśmy czekać kilkanaście minut, a ja z tego chodnika pod barem dojrzałam ciekawe obiekty. Była to wieża ciśnień niezwykłej urody…
…i wieża kościoła, który górował nam miastem. Powiedziałam do Ines i Daniela, że zaraz wracam i szybko, jak diabeł tasmański, przeskoczyłam ulicę i pobiegłam tam z aparatem.
Kościół świętej Trójcy w Żmigrodzie
Wpadłam do namierzonej wcześniej świątyni zdyszana i na wysokich obrotach. Najsampierw zrobiłam zdjęcia z zewnątrz…
Nie miałam czasu na zastanawianie się nad kadrami, więc strzelałam z aparatu fotograficznego jak z karabinu maszynowego. Wiedziałam, że zaraz mój telefon zacznie dzwonić i będę musiała wracać, a więc maksymalnie skupiłam się na tym, aby nie powrócić z niczym. Taki stres w drodze i ogromne napięcie wynikające z pośpiechu to jest dla mnie norma. Opanowałam to przed te wszystkie lata nieustannego wędrowania do perfekcji. Nie jest to może mój ulubiony stan ducha na wyprawach, ale umiejętność ta bardzo się przydaje. Skorzystałam na niej na przykład, kiedy zostałam zaproszona na wyjazd prasowy do księstwa świdnicko-jaworskiego. Tam trzeba było biegać za przewodnikiem i cykać fotki szybko i sprytnie. Nie było czasu na zastanawianie się nad tym, co się widzi, ponieważ przewodnik miał grafik i ma, że boli.
Otwarty kościół parafialny!
Tak, to prawda, choć ciężko w to uwierzyć. Pierwszy raz od bardzo wielu lat spotkałam się z czymś takim, że świątynia była dostępna bez ograniczeń poza czasem mszy świętej i nabożeństwami. Po prostu nacinałam klamkę i weszłam. To był szok!
Obiekt sakralny jest w stylu gotycko-manierystycznym. Wzniesiono go na przełomie XVI i XVII wieku. Przedtem stał w tym miejscu drewniany kościół pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny. Przybytek ten w przeszłości swojej płonął kilka razy i tyleż samo razy był odbudowywany. Do wnętrza wchodzi się przez wspaniały portal z początku XVII stulecia, nad którym znajduje się herb jego fundatora — Adama von Schaffgotscha i małżonki tego jaśniepana, pani Katarzyny von Guttenstein.
Wnętrze świątyni okazało się całkiem bezludne. Znalazłam się tam sama i słyszałam własny oddech. Było to dla mnie bardzo ekscytujące. Serce mocno biło w mojej piersi, a na twarzy pojawiły się wypieki. To była ta chwila, kiedy w brzuchu moim budzą się motyle. Zawsze to robią, kiedy doświadczam rzeczy niecodziennych, fascynujących i według mnie wzniosłych. W takim momencie postrzegam swoje otoczenie w taki sposób, że uczucia z tym związane powodują, iż potykam się o własne nogi. Kompletnie tracę kontakt z rzeczywistością.
Kiedy stan ten dopada mnie w bezpiecznym miejscu, tak jak w tamtych okolicznościach, gdy byłam po prostu w kościele, nie jest to destrukcyjne. Znacznie gorzej dzieje się, jeżeli doświadczam tego gdzieś na odludziu i na urbexie. Wówczas staje się to groźne, ponieważ zatracam się i nie jestem czujna.
Wewnątrz obiektu zabytkowego znajduje się sporo ciekawych rzeczy, jednak nie wszystko udało mi się sfotografować. W pomieszczeniu panował mrok, z którym mój aparat sobie nie radził.
Można zobaczyć tam kaplicę grobową familii von Hatzfeldt, która bardzo długo gospodarowała na swoich włościach w Żmigrodzie. Za ołtarzem — leciwy, osiemnastowieczny obraz, bardzo zajmujący zresztą. To Adoracja Krzyża Świętego autorstwa Schefflera. Kiedy zobaczyłam to dzieło, byłam przekonana, że to tryptyk, ale nigdzie nie spotkałam się z takim opisem tego zabytku
Organy pochodzą z roku 1911, ale podczas ich budowy wykorzystano szafę wcześniejszego, dużo starszego instrumentu, który pochodził z pierwszej połowy XVIII wieku.
To były bardzo zajmujące chwile i właśnie wtedy zadzwonił telefon. Musiałam wracać do Ines i Daniela, bo mój posiłek już na mnie czekał.
Kościół pod wezwaniem Stanisława Kostki
Dostaliśmy nasze zamówienie na wynos i ruszyliśmy w miasto. Po drodze trafiliśmy na kolejny przybytek Pański w tej miejscowości. Kościół ten ma przeszłość protestancką, wzniesiono go w drugiej połowie XIX wieku na planie krzyża łacińskiego.
Po II wojnie światowej świątynia zaczęła służyć katolikom. W środku znajdują się organy, ołtarz i ambona. Wiem to, ponieważ poczytałam na temat tego zabytku, natomiast na własne oczy niestety nie widziałam. Obiekt sakralny zastaliśmy zamknięty. Podobno znajduje się on w złym stanie technicznym. Pocałowaliśmy więc klamkę i ruszyliśmy dalej.
Na placu głównym
Zabytkowy Żmigród to przede wszystkim rynek. Nie znalazłam tam jednak budynku ratusza z prawdziwego zdarzenia i to było trochę rozczarowujące. Namierzyłam wprawdzie gmach Urzędu Miejskiego, jednak nie w tym jest rzecz. Dla mnie to ma znaczenie, aby w centralnym punkcie forum stał najgłówniejszy budynek w mieście. Wyróżniający się gabarytem i lokalizacją. Więc najlepiej jest, gdy zajmuje miejsce na samym środku rynku. Jeżeli bryła jest szlachetna i zwieńczona wieżą zegarową, to może nawet znajdować się w szeregowej zabudowie razem z kamienicami, ponieważ nie sposób jej nie zauważyć.
Żmigród nie posiada takiego budynku w swoim sercu, jednak pomimo tego centrum jest bardzo zajmujące.
Kolumna Maryjna
Plac główny otaczają kamienice, a na samym jego środku znajduje się Kolumna Maryjna. Teraz to jest Plac Wojska Polskiego, natomiast kiedyś zwał się Placem Adolfa Hitlera. Jeżeli chodzi o wspomnianą kolumnę, to dawniej pełniła ona zupełnie inną funkcję. Był to pomnik wojenny upamiętniający zwycięstwo Prus nad Francją w latach 1870 – 1871. Najświętszą Panienkę ustawiono tam dopiero po II wojnie światowej.
Ciekawostką jest to, iż Madonna ta przybyła do Żmigrodu aż z Czortkowa. Przywiozły ją tam zakonnice. Jeżeli tak było rzeczywiście, to mam niemal 100% pewność, że figurę tę znała moja babcia Frania, która stamtąd pochodziła. Przyszło mi to do głowy, ponieważ dokładnie taką samą podobiznę Matki Boskiej ona również przywiozła ze sobą z Kresów. Zdjęcie zrobiłam z niewłaściwej strony. Kolumna jest bardzo wysoka, a ja nie miałam na nosie okularów. Tak bywa…
Pręgierz
Historia pręgierza w Żmigrodzie sięga końca XVII stulecia. Podobno ufundował go tamtejszy piekarz. Początkowo miejsce do wykonywania kar znajdowało się na placu głównym, ale w XIX wieku przeniesiono pręgierz tam, gdzie stała szubienica, czyli przy drodze do Morzęcina. Od tego czasu nie był już tak często używany i zwyczajnie ulegał niszczeniu. Pręgierz wysoki jest na cztery metry. Wykonano go z piaskowca. Zwieńcza go figura kata, który ubrany jest świątecznie. Na głowie ma kapelusz a w ręce rózgę. W pierwszej połowie XX stuleciu ten zabytek jurysdykcji karnej poddano renowacji i figura kata została zrekonstruowana. Po zakończonej pracy kamienny słup do biczowania ludzi powrócił na rynek, jednak po II wojnie światowej zaginął w tajemniczych okolicznościach. W 2017 roku ponownie został zrekonstruowany i znajduje się teraz na swoim starym miejscu. Gołębie lubią siadać na głowie kata…
Zabytkowy Żmigród. Jeden dzień w mieście
Jeden dzień to zdecydowanie za krótki czas, aby zwiedzić tę zajmującą miejscowość dolnośląską. To, co widziałam wówczas, jest jedynie zachętą do kolejnego przyjazdu. Krótki spacer z rynku do ruin dawnego pałacu i posiłek pod chmurką nie zaspokoił mojego apetytu na zabytkowy Żmigród. To, co widziałam po drodze, umocniło mnie tylko w przekonaniu, że czeka tam na mnie mnóstwo fascynujących tematów blogowych.
Na koniec pragnę zaprosić Was do najcenniejszego zakątka tego miasta. Tam, gdzie najsampierw wzniesiono drewniany fort, a potem zamek i kolejno twierdzę i pałac — w tym miejscu zaczął się Żmigród.
Trwałe ruiny wspaniałego barokowego pałacu, otoczone są roślinnością dawnego parku dominialnego. Warto przyjechać i zobaczyć to na własne oczy, zwłaszcza wiosną. Jednak póki co, w tym wpisie — Żmigród. Atrakcje dla wędrowców. Pałac, baszta i park dominialny — znajdziecie moją relację z tego miejsca. Gorąco polecam. Nie będziecie się nudzić, obiecuje :)
Więcej naszych opowieści z drogi, które nigdy nie były publikowane na tej stronie, znajdziecie w książce autorek bloga Nieustanne Wędrowanie — O rycerzach, śmiertelnych intrygach i bajecznych majątkach (patrz poniżej). Polecamy!
Artykuł zawiera autoreklamę
Żmigród i jego okolice to naprawde piekne miejsce pelne niesmowitych historii i tajemnic ktorych do tej pory nie udalo sie nikomu rozwiazac,
bardzo duzo mozna tu sie dowiedziec od mieszkancow czy z internetu na blogach i informacji odnalezionych przez Pawła Becelę
Jest to nie tylko mijsce ktore mozna podziwiac lecz gdy chodzi sie po tych wszystkich ulicach i ogląda sie stare mury – mozna poczuc ta historie,
Od niektorych opowiesci serce zaczyna szybciej bic i ta ochota by odkrywac dalej jest coraz wieksza, az po prostu ciezko mi opisac co to a uczucie
zapraszam czesciej hahaha
(napisane strasznie chaotycznie, wiem)
Pręgierz się znalazł, czy to wierna kopia? A, jak się znalazł to jaka była jego historia zniknięcia z rynku?
a o księzach misjonarach z orafif trójscy i o ich alkoholowych libacjacjach oraz orgiach gejowskic z platnymi chlopkami ani slopwa a to do[iero atrakcja żmigrodu. Policja wiele razy wzywana była na plebanie bo księza się bili i rzucali w siebie butelkami po wypitej wódce i innych alkoholowych trunkach z wyzszej pólki