Komercyjny

BŁAZEN Z BOLKOWA. Morderca czy bohater?

Bolków to malownicze miasto położone na Dolnym Śląsku. Co roku odbywa się tam festiwal Castle Party. To właśnie z tego powodu miejsce to od lat cieszy się dość dużą popularnością i sporym rozgłosem w szerokim świecie. Tuż nad miejskimi zabudowaniami, na urwistym wzgórzu, u podnóża którego płynie Nysa Szalona, wznosi się XIII-wieczna forteca. Śmiało można powiedzieć, że tamtejszy zamek to jeden z ciekawszych, zabytkowych obiektów na tej ziemi.


Wybudowany został na polecenie Bolesława II Rogatki, a w kolejnych latach rozbudował go
książę świdnicko-jaworski — Bolesław I Surowy. Władca ten uchodził za dobrego i sprawiedliwego. Do tego był doskonałym strategiem, który bardzo dbał o to, aby tereny będące pod jego opieką były właściwie ufortyfikowane. To właśnie w ten sposób powstał cały szereg obronnych warowni. Wśród nich znalazł się i zamek w Bolkowie, o którym krąży wiele legend. Jedna z nich opowiada, że obiekt ma być podobno nawiedzany przez ducha pewnego błazna.

Błazen z Bolkowa — duchy starej fortecy


W XIV wieku w zamku w Bolkowie miało dojść do pewnej tragedii. Wiemy o tym wydarzeniu, ponieważ zostało ono opisane przez wielu kronikarzy, którzy zajmowali się uwiecznianiem dziejów ziemi
śląskiej. Działo się to w czasach, gdy w fortecy przebywał Bolko II Mały. Książę zmarł bezpotomnie, jednak… istnieje legenda, z której wynika, że miał on syna. Kilkuletnie dziecko mające w przyszłości zostać następcą Bolka II, bawiło się na dziedzińcu zamczyska. W figlach towarzyszył mu niejaki Jakub Thau — nadworny błazen. Mężczyzna niefortunnie cisnął kamieniem w kierunku młodego księcia. Skończyło się to dramatycznie, ponieważ skutkiem tej sytuacji była śmierć uderzonego. Błazen z Bolkowa został skazany na śmierć. Powleczono nieszczęśnika nieopodal jednej z bram miejskich i tamże ścięto jego głowę. W tym samym miejscu jakiś czas potem postawiono wykonany z kamienia krzyż.

Berło czeskich Luksemburgów


Przedwczesna śmierci syna Bolka II i Agnieszki Austriackiej zadecydowała o przyszłości rodu. Książę zmarł w lipcu 1368 roku, a niedługo potem większość ziem piastowskich została przejęta przez Czechów. To właśnie z ich inicjatywy zamek w Bolkowie został wkrótce przebudowany zgodnie z założeniami renesansowej sztuki fortyfikacyjnej. Przy całym przedsięwzięciu pracowało wielu wybitnych ludzi, a wśród nich znalazł się także sławny wówczas na tych terenach architekt — Jakub Parr. To właśnie on działał również w miejscach takich jak Zamek Piastowski w Chojnowie, w Brzegu i w Płakowicach.

Dalsze losy zamku w Bolkowie


Podczas wojny trzydziestoletniej w bolkowskiej twierdzy urzędowali Szwedzi, a od roku 1703
rozgościł się tam zakon cystersów i pozostał tam aż do 1810. Jeśli zaś chodzi o nieco bardziej współczesne nam czasy, to jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku w odremontowanym skrzydle zamczyska funkcjonował oddział Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Obecnie mieści się tam oddział Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze.


Ale co z tym błaznem? Wszystkim wspomnianym powyżej wydarzeniom, od setek lat miał przyglądać miał się nieszczęsny błazen z Bolkowa. Legenda głosi, że późnym wieczorem, dokładnie wtedy gdy
księżyc zaczyna być w pełni widoczny na nieboskłonie, a sowy zamieszkujące zamkowe baszty i
strzelnice zaczynają pohukiwać, wzdłuż murów obronnych twierdzy przechadza się cień w
rogatym, błazeńskim kołpaku. Miejscowi mówią, że jest to duch mężczyzny, który w XIV wieku
złożył głowę pod katowskim toporem. Podobno w latach 70. XX wieku pewien Szczecinianin przyjechał do Świdnicy, aby odbyć swoją studencką praktykę. Kiedy miał dzień wolny, przyjechał do Bolkowa i tak zachwycił się tym niewielkim dolnośląskim miasteczkiem, że zapragnął spędzić w nim noc. Ta okazała się niezwykle piękna i księżycowa. Młodzieniec przechadzał się wąskimi uliczkami i przyglądał się detalom zabytkowych kamienic.

Wreszcie dotarł do ścieżki prowadzącej wzdłuż murów zamkowych. Chciał obejść fortecę dookoła. Kiedy skierował się w stronę dziedzińca, nagle odniósł wrażenie, że jakaś wielka chmura
przysłoniła malowniczy księżyc. Jednak gdy uniósł głowę, pragnąc przyjrzeć się temu zjawisku,
odkrył, że niebo było jasne i pogodne. Tylko jakby w jego niższych partiach wszystko wydawało
się nieco ciemniejsze. Student spojrzał na basztę i ujrzał, jak tajemnicze widmo odkleja się od niej i przesuwa po murach. Kontur cienia wzbudzał skojarzenie z mężczyzną, który na głowie ma rogatą czapkę i wyraźnie odcinał się od od płaszczyzny dziedzińca oświetlanego przez lunę. Z każdą chwilą
cień stawał się większy…

Błazen z Bolkowa. Zamek w Bolkowie

Obserwator tego niezwykłego zjawiska nie czuł strachu. Przyglądał się temu raczej z dziką
ciekawością. Sądził, że jest to jakiś rodzaj złudzenia optycznego. Nie podejrzewał, że może być to
w istocie błazen z Bolkowa, czy też raczej jego udręczona dusza. W pewnej chwili zerwał się silny wiatr, który zrzucił drobne kamyczki z murów zamczyska. Jeden z nich mocno uderzył studenta w ramię. W tamtej chwili w jego sercu pojawić się miał niepokój, który sprawił, że szybko się stamtąd ewakuował.

Legenda o błaźnie z Bolkowa


Warto wspomnieć, że istnieje jeszcze jedna wersja wydarzeń, jeśli chodzi o los tytułowego błazna.
Została ona upowszechniona przez Juliana Janczaka — historyka i wykładowcę Uniwersytetu
Wrocławskiego. Według niego Jakub Thau, przed tym jak został nadwornym komikiem, był
uczniem zielarza Wolfsheimera. Zielarz ten miał dostać zlecenie zamordowania córki rycerza Lottara, Kunegundy. Dziewczynę tę książę Bolko II Mały darzył silnym uczuciem. Młodzi podobno nawet się zaręczyli. Jednak smutna prawda jest taka, że był to swoisty mezalians. Do tego dochodziły względy polityczne, które nie brały nijakich uczuć pod uwagę, i dlatego książę zmuszany był do poślubienia Agnieszki Austriackiej. Bolek mocno opierał się presji rodziny. To właśnie wtedy jego
matka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Najpierw ojca Kunegundy wtrąciła do więzienia. Wersja oficjalna była jednak taka, że został on wysłany na misję. Córkę jego siłą zamknięto w klasztorze, aby odseparować ją od jej miłości. Bolkowi sprzedano kit, że dziewczyna uciekła z francuskim oficerem…

Oszalały z rozpaczy Lottar


Choć książę ostatecznie poślubił Agnieszkę i spłodził z nią syna, matce wciąż było mało. Ze strachu, że prawda kiedyś może wyjść na jaw, poleciła zielarzom sporządzenie trucizny, która miała
na zawsze zatrzymać akcję serca biednej Kunegundy. Jakub pod presją został wciągnięty w spisek i samodzielnie przemycił trującą miksturę na teren klasztoru, w którym przebywała dziewczyna, ale zamiast jej ją podać, o wszystkim poinformował przełożoną przybytku. Tego samego dnia po okolicy rozpuszczono kłamliwą wieść o nagłej śmierci Kunegundy, a w samym klasztorze odprawiono pogrzeb z pustą trumną w roli głównej. Po wielu latach do Bolkowa powrócił rycerz Lottar. Był wówczas starcem, ale mimo ograniczonych sił poszukiwał swojej córki. Kiedy dotarł do miasta dowiedział się o zamachu na dziewczynę oraz o tym, że odpowiedzialnym za jej otrucie jest nadworny błazen Jakub.
Pogrążony w rozpaczy Lottar wparował na dziedziniec zamczyska, gdzie zobaczył jak „zabójca”
Kunegundy bawi się z małym księciem. Mężczyzna zapytał czyje jest to dziecko, a błazen z Bolkowa bez chwili namysłu powiedział, że to jego potomek. Wtedy rycerz przebił serce młodego księcia nożem i rzucił słowa „Dziecko za dziecko”.

Morderca czy bohater?

Jakub domyślił się, że to był ojciec Kunegundy. Miał świadomość, że nie ma on pojęcia, co tak naprawdę zaszło w klasztorze. Kiedy w ramionach trzymał martwego chłopca, zrozumiał także, że jeśli nie weźmie winy za to wydarzenie na siebie, Lottar zostanie stracony. Błazen z Bolkowa złożył więc głowę pod toporem kata w zastępstwie za rycerza, choć to nie on był winny tej tragedii. Jakiś czas później ojciec Kunegundy dowiedział się o tym, że biedny błazen z Bolkowa w rzeczywistości ochronił jego córkę, a wieść o tym, że zmarła była wyłącznie fikcją. Udało mu się wyrwać dziewczynę z klasztoru, jednak nawet to już go nie cieszyło. Nie zaznał radości do końca swoich dni, ponieważ zawsze trawiły go wyrzuty sumienia za to, że przez jego porywczość zginęły dwie niewinne osoby.

Błazen z Bolkowa. Zamek w Bolkowie


I cóż… w każdej z tych wersji nieszczęsny Jakub ginie nie dlatego, że faktycznie księcia
zamordował, ale dlatego że niefortunny splot wydarzeń wskazał go jako winnego. Może był to
wypadek, a może akt szlachetności, którym chciał uratować życie ojca Kunegundy? Tego nie dowiemy się nigdy. Być może kiedyś nieszczęśliwa dusza błazna, która w świetle luny przechadza się wzdłuż murów warowni przemówi, i wtedy dowiemy się jak to było naprawdę…

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
18
OK
9
Kocham to!
2
Nie mam pewności
1
Takie sobie
0
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Art

Przeczytajcie książkę Rapsodia Świdnicka. Tam występuje błazen Thao

Kategoria:Komercyjny

0 %