Naturalny

Rezerwat Stawy Milickie. Droga z widokiem

To była wczesna wiosna tego roku, gdy rozszalała się pandemia. Któraś z tych wielkich fal, ale nie pamiętam która. Nie zarejestrowałam tego, ponieważ prawie w ogóle nie zwracałam na to wszystko uwagi. Tajemnicza zaraz panoszyła się, a ja żyłam jak zawsze. Kiedy więc wybraliśmy się w tamtą podróż, wszystko u nas było po staremu, jedynie świat dookoła wyglądał inaczej. Musieliśmy kombinować, aby gdzieś się zakwaterować i jeszcze bardziej kombinować, żeby coś zjeść. Czasy to nie były łatwe, ale daliśmy radę. Posłuchajcie…

Pan Frutkowski

Sprawa pandemii była mi obojętna. Wirus ten zaatakował mnie trzy razy i chorowanie to nie różniło się zbyt mocno od każdego innego przeziębienia, które w życiu przechodziłam. Stąd zatem moja obojętność na te okoliczności. Mój organizm poradził siebie z tym problemem tak samo, jak z każdą inną infekcją wirusową czy bakteryjną. Jestem po prostu silnym człowiekiem. Dzieje się tak dlatego, że prowadzę zdrowy tryb życia. Nigdy nie zamęczam i nie osłabiam niepotrzebnie organizmu, dbam o kondycję i hartuję ciało i ducha nieustannie. Jednak najbardziej istotne są w tym wszystkim geny. Korzenie moje bowiem wyrastają z dobrego gruntu. Nie bez znaczenia jest również kondycja psychiczna. Wiele zależy od naszego nastawienia do życia. Ja nigdy nie bałam się tego pandemicznego wirusa, dlatego też on nigdy nie zrobił mi szkody. Wróćmy jednak już do przygody w rezerwacie Stawy Milickie. Opowiem Wam o drodze z widokiem.

Rezerwat Stawy Milickie

Pokój z tapetą

Zakwaterowaliśmy się w pewnym bardzo przyjemnym hoteliku. Parking był pusty, a przy drzwiach wejściowych musieliśmy długo czekać, zanim ktoś nam otworzył. Wszyscy byli przerażeni, tak jakby to był jakiś thriller. Zapłaciliśmy za kilka nocy w pokoju i pojechaliśmy windą ku naszej kondygnacji. Pan Frutkowski jechał takim ustrojstwem pierwszy raz i był naprawdę konkretnie zdziwiony.

Winda hotelowa

Mieliśmy więc z niego prawdziwą bekę. Kiedy wyszliśmy na korytarz, skierowaliśmy się do naszej kwatery. Pokój był przestronny i bardzo ładnie urządzony. Wszędzie było czysto i schludnie, a pani pokojowa czuwała, aby niczego nam nie brakowało. Znaleźliśmy się tam w pełnym składzie Nieustannego Wędrowania i musieliśmy podzielić wyrkami.

Pokój hotelowy

Fotel Frutkowskiego

On od zawsze przyzwyczajony do wygód, szybko wybrał sobie miejsce na wypoczynek. Niestety jedynie dzienny, bo w nocy przychodził do mnie i wciskał się pod kołdrę. Frutek jest niereformowalny, jego osobowość specyficzna. Zawsze robił ze mną, co chciał i jego musiało być na wierzchu. Nie było więc najmniejszego sensu, żeby z nim walczyć, pozostała mi jedynie nadzieja, że następnej nocy przeniesie się na inne wyrko.

Pan Frutkowski

W takich chwilach często przypominają mi się początki naszego wędrowania. Bez pieniędzy, z plecakiem i wyciągniętym kciukiem, a nocą na dziko pod namiotem. Wiele się zmieniło, ale jedna rzecz pozostała taka sama. Zawsze jestem szczęśliwa na szlaku, dokądkolwiek idę lub jadę.

Pogoda barowa

Popołudnie to zapowiadało się deszczowe. Wszyscy byliśmy zmęczeni mijającym tygodniem i podróżą. Postanowiliśmy, że zejdziemy do restauracji na sam dół i przy barze spędzimy czas aż do zamknięcia. Frutek dostał posiłek i legł na swoim fotelu, zostawiliśmy go więc i zaczęliśmy realizować nasz plan. Hotel był prawie pusty i restauracja prawie bezludna. Zajęliśmy lożę w zacienionym kąciku i zamówiliśmy napoje wyskokowo-rozrywkowe.

Lane piwo

Byliśmy tylko w swoim towarzystwie, jednak niczego więcej nie potrzebowaliśmy. Zawsze świetnie się razem dogadujemy, a więc nie nudziliśmy się wcale. Pamiętam, że wtedy pierwszy raz prowadziliśmy poważną rozmowę na temat książki, którą planowaliśmy napisać. Wówczas była to odległa przyszłość, a dziś? Zresztą sami zobaczcie!

To był długi i wesoły wieczór, podczas którego zaplanowaliśmy następny dzień. Kiedy napoje się nam skończyły, zamówiliśmy kolejne i staliśmy się coraz to bardziej pomysłowi. Tylko ja zostałam przy swoim browarze z sokiem, gdyż to mi po prostu wystarcza.

Drink

Rezerwat Stawy Milickie

Ten teren nie był dla mnie całkiem obcy, ponieważ zdarzało mi się w przeszłości bywać w tamtej okolicy, jednak jest to nadal terra incognita. Tam przy granicy z Wielkopolską jest inaczej. Wszędzie jak okiem sięgnąć płasko i gdziekolwiek się pójdzie, tam zawsze jest woda. Pomimo tego, że na mapach tego obszaru znajduje się mnóstwo zaznaczonych szlaków, to w terenie na każdym kroku jest jakiś zakaz. Tych zakazów było tak strasznie dużo, że chwilami doprowadzało mnie to do rozpaczy i na domiar złego zauważyłam, że tamtejsze szlaki turystyczne zorganizowane były w zasadzie jedynie pod rowerzystów, bo piesi nie mieli gdzie się podziać. Byłam więc zagubiona, rozkojarzona i chwilami niezadowolona.

Rezerwat Stawy Milickie

Ja nie jestem do tego przyzwyczajona, ponieważ w mojej okolicy zawsze na horyzoncie dostrzegam Ślężę i Radunię, o akwen tu nie jest tak łatwo, a drogi zawsze są dla mnie otwarte. Wszystkie i bez wyjątku. Gubiłam się więc w tamtym terenie który, chociaż naprawdę urokliwy to był dla mnie trudny do ogarnięcia.

Wędrowanie w deszczu

Nasze pierwsze wyjście w plener nie było zbyt przyjemne, chociaż wiosna już mocno dokazywała i na świecie zrobiło się ciepło. Lało jednak nieustannie, odkąd przybyliśmy w te okolice. Nie miałam pomysłu na tę sytuację, bo przecież nie przybyliśmy tam, żeby oglądać telewizor w pokoju, dlatego też postanowiliśmy wyruszyć w drogę pomimo wszystko.

Ruda Milicka

Zaparkowaliśmy niedaleko Rudy Milickiej i poszliśmy w nieznane. Deszcz moczył nas bez litości. Nieustannie kapało nam na głowy. W butach miałam kałuże a Frutek cały był w błocie. Z uporem maniaka jednak lustrowaliśmy teren. Ciężko było w tych okolicznościach robić fotografie, ale starałam się…

Rezerwat Stawy Milickie
Szlak turystyczny w okolicy Rudy Milickiej.
Rezerwat Stawy Milickie
Dawna leśniczówka von Maltzanów w Rudzie Milickiej.

Na trasie tej trudno było skupić się na zachwytach, ale i tak upajałam się wiosną na całego. To jest ta ulotna chwila, zlokalizowana na początek maja, kiedy zieleń jest seledynowa. Później przez całe lato ten kolor towarzyszy mi w moich wojażach, ale to już nie ten wyjątkowy odcień. Jeżeli więc nie nacieszę oczu tą barwą w odpowiednim czasie, na następną okazję będę musiała czekać cały rok. Dlatego staram się, aby mi to nie umknęło.

Stawy Milickie Ruda Milicka

Wiatrak na horyzoncie

Obiekt ten został zaznaczony na mapie i chcieliśmy go znaleźć tamtego dnia, ale niestety deszcz nas ostatecznie pokonał. Zobaczyliśmy go z daleka. Znajduje się na lekkim wypiętrzeniu. Zrezygnowaliśmy jednak z dalszego wędrowania, bo byliśmy przemoczeniu do ostatniej suchej nitki.

Rezerwat przyrody Stawy Milickie
Mapa terenu. Stawy Milickie

Patrząc przez pryzmat tamtego mokrego dnia, można odnieść wrażenie, że nie była to wymarzona majówka, choć kosztowna. Nie ma nic gorszego na podobnym wypadzie jak nieodpowiednia pogoda.

Niedługo trwała nasza wyprawa w plener. Wróciliśmy do hotelu i każde z nas wzięło gorącą kąpiel. Frutek dostał swoją pełną miskę i legł w fotelu bez sił, a my? Znowu zjechaliśmy windą do baru, bo naprawdę bardzo nam się tam podobało. Byliśmy głodni jak wilcy, zamówiliśmy więc porządny obiad, a potem napoje wyskokowe, przy których spędziliśmy wieczór. I tak nam minęły dwa majówkowe dni…

Dania obiadowe
Napoje wyskokowe

Rezerwat Stawy Milickie. W Dolinie Baryczy

Podczas naszej deszczowej wyprawy w okolicy Rudy Milickiej narodził się pomysł na piesze wojaże w kolejnym dniu. Nie byliśmy zniechęceni aurą. Okolica ta, pełna dzikiego ptactwa i wody prawdziwie nas zajmowała. Daniel opracował trasę rajdu i to on prowadził nas po tamtym terenie. Wyruszyliśmy z tego samego parkingu, na którym zostawiliśmy auto poprzedniego dnia. Ten odcinek trasy był koszmarny. Mijało nas mnóstwo samochodów…

Ruda Milicka

Ja nawet nie spoglądałam na mapę. Moim zadaniem było fotografowanie. Niedługo potem doszliśmy do brukowej promenady, gdzie po obu stronach znajdowały się akweny. Byliśmy na szlaku turystycznym w rezerwacie Stawy Milickie. Auta przestały nas terroryzować, na trasie nie spotykaliśmy zbyt wielu ludzi, Frutkowski wędrował bez smyczy. Zakazy widywaliśmy dość często, ale przed nami droga była wolna od szlabanów.

Rezerwat przyrody Stawy Milickie to teren w Dolinie Baryczy, który jest częścią Parku Krajobrazowego Dolina Baryczy. Rezerwat jest faunistyczny i leży na terenie gmin Żmigród i Milicz na Dolnym Śląsku.

Rezerwat Stawy Milickie.

Zmieniam się w takich okolicznościach w Chińczyka z aparatem, który jest na wycieczcie turystycznej w Europie. Robię pierdyliard zdjęć i archiwizuję dosłownie wszystko. Pamiętam, że wkurzałam tym wtedy resztę ekipy. Ines i Daniel mieli zamiar prawdziwie odpocząć, natomiast ja wcale. Mieliśmy w tym dniu mały konflikt interesów.

Droga z widokiem

Zrobiło się cicho. Na szlaku często byliśmy tylko my, rzadko mijając się z innymi wędrowcami. Niebo starczyło deszczem, wiatr porywał włosy, a wilgoć unosiła się w powietrzu bardzo gęsta. Idąc tak pomiędzy jednym stawem z prawej i drugim z lewej, słyszałam odgłosy fal i czułam zapach wody. Często zostawałam w tyle, żeby fotografować. Naprawdę ciężko było się powstrzymać.

Rezerwat Stawy Milickie

Zostawałam sama na tym szlaku, a resztę ekipy miałam jedynie w zasięgu wzroku. Lubię być sama ze sobą, bo wtedy nic mnie nie rozprasza. Zachwycałam się tym, co mnie otaczało, a było to bardzo piękne…

Łódź

W podobnych okolicznościach niczego więcej mi nie trzeba. Moje oczy były szczęśliwe, serce rosło mi w piersi, a dusza bujała w obłokach. I do tego wszystkiego nie padało wcale.

Stawy Milickie

Bardzo podobała mi się ta trasa. Być może w sezonie i podczas lepszej pogody miałabym na jej temat inne zdanie, ale wtedy był to szlak idealny. Bez tłumów wędrować lubię najbardziej.

Rezerwat przyrody

Ochrona takich miejsc to w naszych czasach priorytet. Gdyby nie było tych wszystkich ograniczeń i zakazów, ludzie nie poszanowaliby tego dobra. Znaleźliby się bardzo szybko tacy, którzy rezerwat zmieniliby w śmietnik. Mnie bardzo to przeszkadza, że szlabany nie pozwalają mi wchodzić na każdą ścieżką, którą sobie upatrzę, a tablice grożą mandatem, ale rozumiem, skąd to się wzięło. W mojej okolicy również znajdują się takie miejsca, które są chronione prawem i wstęp do nich jest zabroniony. Wszystkie je zwiedziłam, nie zważając na to. Tam jednak, nie będąc u siebie, nie miałam na to odwagi.

Rezerwat Stawy Milickie

Nigdy jednak nie zostawiam po sobie śmieci. Śladu po mojej obecności nie ma najmniejszego. Jednak rezerwat Stawy Milickie to coś więcej. Tam hoduje się również ryby i przebywanie wśród akwenów z takim przeznaczeniem zwiększa ryzyko zanieczyszczenia stawu. Zwyczajnie sanepid tego zabrania. Stąd rygor i szlabany oraz wyznaczone bardzo ściśle szlaki.

Warto wiedzieć i pamiętać, że wstęp do rezerwatu przyrody Stawy Milickie wymaga zezwolenia na piśmie od Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody. Odstępstwem od tej reguły są drogi publiczne i wytyczone trasy turystyczne. Zabronione jest również i surowo karane naruszanie obrębów hodowlanych.

Natomiast ścieżki dla wędrowców są ciekawie opracowane. Opisane na tablicach ustawionych w konkretnych punktach przystanki pozwalają na zgłębienie wiedzy na temat tego interesującego obszaru. Można zatrzymać się i poczytać o tym, co mijamy po drodze. Dolina Baryczy to baśniowa kraina. Prawdziwy dolnośląski Eden.

Rezerwat ornitologiczny Stawy Milickie

Jadłodajnia na szlaku

Nie mieliśmy większego problemu, aby dotrzeć do tego miejsca, ponieważ nie łamaliśmy przepisów i trzymaliśmy się legalnego szlaku. Stała tam taka budka, w której można było zamówić szybkie, ale gorące jedzenie. Frytki, smażona kiełbasa, musztarda albo ketchup, ogórek kiszony, kawa, herbata. Niestety paradoksalnie żadnych smażonych ryb.

Mapa Doliny Baryczy

Byliśmy głodni, a więc daliśmy zarobić tej polnej gastronomi. Mieliśmy szczęście, że akurat miejsce pod wiatą było wolne. Posiłek nie był najsmaczniejszy, ale nas pokrzepił i mieliśmy energię do dalszej drogi.

Wiata

Wiosna, choć bardzo piękna już, nie rozpieszczała nas komfortową temperaturą. Wiało tam od wody i zanim zdążyłam zjeść swoje frytki, herbata była całkiem zimna. Poza tym jednak nie było w sumie na co narzekać.

Stawy Milickie

Dyminy

Z tego miejsca ruszyliśmy dalej, jednak nasza droga bardzo się zmieniła. Brukowana grobla skończyła się przy jadłodajni, skąd blisko było do Nowego Grodziska i przed nami szlak był tylko gruntowy. Od tej pory prawie nikogo już tam nie spotykaliśmy. Byliśmy tylko my i rezerwat Stawy Milickie.

Rezerwat Stawy Milickie

Maszerowaliśmy dość długo całkowicie poza terenem zabudowanym, więc kiedy zobaczyłam przed sobą budynki tej osady na szlaku, byłam z lekka w szoku. Minęliśmy je wszystkie, ale nie spotkaliśmy tam nikogo. Miałam wrażenie, że nikt tam nie mieszkał.

Folwark Dyminy
Folwark Dymimy

Później były już tylko woda i las. Mieliśmy dużo kilometrów w nogach, ale nikt nie narzekał. Szlak ten był naprawdę fantastyczny. Niebo nad nami cały czas się burmuszyło i groziło deszczem, jednak żadne z nas się tym nie przejmowało. Wcale nie baliśmy się, że zmokniemy i chyba przede wszystkim dlatego nie zmokliśmy.

Stawy Milickie

Rezerwat Stawy Milickie. Ptaki i ryby

Ja, choć dużo przebywam w lesie i ogólnie na łonie natury, nie znam się na ornitologi. Na rybach też zresztą nie szczególnie, a więc potraktowałam te zajmujące tablice na ścieżce przyrodniczej jako dobre źródło wiedzy. Naprawdę warto się zatrzymać i przeczytać, o czym tam napisano. Ktoś wykonał tę pracę właśnie dla takich ludzi jak ja, którzy nie siedzą głęboko w temacie ptaków i ryb, a przecież rezerwat Stawy Milicki z tego głównie słynie. Zawsze wychodzę z założenia, że warto uczyć się podczas podróży.

Rezerwat przyrody Stawy Milickie. Ścieżka przyrodnicza
Ścieżka przyrodnicza na Stawach Milickich

W wodach tych akwenów pływa wiele gatunków ryb. Nie jestem z tych, co je łowią, dlatego tak niewiele o nich wiem. A tutaj — proszę bardzo — wiedza na wyciągnięcie ręki. Łatwo, miło i przyjemnie.

Ryby Stawów Milickich
Karp

Nasze wędrowanie tamtego dnia było naprawdę udane. Wszyscy bardzo tego potrzebowaliśmy, aby styrać się na szlaku, zachłysnąć świeżym powietrzem i całkiem nowymi widokami. Pan Frutek, choć od połowy drogi czuł się już trochę zmęczony, to widać było, że bardzo podobała mu się nasza wyprawa.

Pan Frutkowski

Jeźdźcy na horyzoncie

Tego widoku również się tam nie spodziałam. Jestem dalekowidzem, więc pierwsza namierzyłam grupę ludzi w siodłach. Wyglądało to niesamowicie! Czułam się tak, jakbym cofnęła się w czasie.

Stawy Milickie

Wrażenie to spotęgował fakt, że droga była gruntowa, a przy niej ani żadnych słupów energetycznych, ani lamp. Taka scenka mogłaby z powodzeniem pochodzić z przeszłości. Sto lat temu, dwieście, a może nawet i trzysta. Wtedy to była rzeczywistość, a teraz to niecodzienny widok. Powiedziałabym wręcz, że zjawiskowy!

Jeźdźcy konni

Wybiegłam im naprzeciw, żeby zrobić fotografie. Natomiast reszta ekipy zeszła z drogi. Baliśmy się, że nasz Frutek będzie zainteresowany i zechce podejść bliżej. Mógłby nie przeżyć kopania się z koniem.

Szlak, który opracował dla nas Daniel, był pętlą. Wyruszyliśmy z Rudy Milickiej i powróciliśmy do niej, nie pokonując tej samem trasy dwa razy. Dlatego właśnie było tak ciekawie i od samego początku do końca wszystko przed nami nieznane. To była wielka przygoda w terenie, gdzie przyroda gra pierwsze skrzypce. Jeszcze długo potem, już po powrocie do domu, w głowie słyszałam plusk fal i ptasie odgłosy, a kiedy zamykałam oczy, widziałam wiosenną, seledynową zieleń, która wówczas już była przeszłością. Nie mogłam wymarzyć sobie piękniejszej drogi z widokiem.

W rezerwacie przyrody Stawy Milickie
Stawy Milickie

Jeżeli kiedyś zawitacie w okolice Żmigrodu i Milicza, koniecznie wybierzcie się na wędrowanie po Dolinie Baryczy. Rezerwat Stawy Milickie oferuje więcej podobnych tras, jednak z moich obserwacji wynika, że najlepiej wybrać się tam rowerem. Sama marzę o tym od jakiegoś czasu i często wyobrażam sobie, jak szalejemy z Frutkiem na dwóch kółkach, a potem zatrzymujemy się przy wodzie na biwaki. Teren ten jest idealny dla takich wojaży. Płasko tam jest, a szlaki są jak marzenie…

Łódź

Więcej naszych opowieści z drogi, które nigdy nie były publikowane na tej stronie, znajdziecie w książkach autorek bloga Nieustanne Wędrowanie (patrz poniżej). Polecamy!

Artykuł zawiera autoreklamę

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
15
OK
2
Kocham to!
3
Nie mam pewności
1
Takie sobie
0
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Kategoria:Naturalny

0 %