Komercyjny

ŚCIEŻKA HOCHBERGÓW. W wąwozie Pełcznicy

Ścieżka Hochbergów jest tematem prawdziwie komercyjnym, powinnam więc – swoim zwyczajem – omijać go szerokim łukiem. Dlaczego jednak tego nie robię? Ponieważ nawet na typowo turystycznym szlaku, gdzie zwykle spotyka się wielu wędrowców i nie ma tam tajemnic do odkrycia, również można zostać uwiedzionym przez historię. Tak było w moim przypadku, chociaż uważam siebie za nieromantyczną i odporną na uwiedzenia…

Ścieżka Hochbergów

Ci, którzy znają już mnie trochę – wiedzą, że zdecydowanie wolę odkrywać to, co jeszcze nieznane. Jest to bardzo trudne zajęcie, ponieważ coraz mniej podobnych historii, a coraz więcej odkrywców. Dlatego też takie miejsca jak Zamek Książ, Stary Książ czy choćby Ścieżka Hochbergów nie dostarczają mi adrenaliny związanej z tajemnicami, bo wszystkie je już poznano. Pomimo tego jednak – wracam tam ze wzruszeniem i za każdym razem zachwycam się tak, jakby to było pierwszy raz.

Ścieżka Hochbergów

Ścieżka Hochbergów

Mieliśmy dużo szczęścia, ponieważ na ścieżkę weszliśmy w takiej godzinie, która dla niewielu była atrakcyjna. Długo więc nie spotkaliśmy po drodze nikogo, a i później raptem kilka osób. Sytuacji tej dopomógł również fakt, że pomimo atrakcyjności tego terenu, Ścieżka Hochbergów oblegana jest najbardziej w najbliższej okolicy obu zamków Książ. Nowego i Starego. To z tamtej strony zbierają się tłumy, ponieważ to prawdziwe kombajny turystyczne. Perła Dolnego Śląska działa jak magnes. W kolejce do zwiedzania zamku stoją licznie, choć bilety do najtańszych nie należą.

Zamek Książ

Ścieżka Hochbergów obejmuje cały teren Książańskiego Parku Krajobrazowego, jednak trasa w wąwozie Pełcznicy jest nieco bardziej wymagająca. Nie nadaje się na rodzinną, pieszą wycieczkę z małymi dziećmi, zwłaszcza kiedy do przemieszczania się potrzebny jest wózek spacerowy.

Ścieżka Hochbergów

Ta piękna trasa prowadzi wędrowca wokół zamku Książ. Została stworzona w XIX stuleciu i dziś niewiele tak naprawdę zostało z jej pierwotnych atrakcji. Znajdujące się tam najróżniejsze romantyczne budowle parkowe w większości już nie istnieją. Nie zmieniła się jedynie Pełcznica i wąwóz, który ją prowadzi. 

Ścieżka Hochbergów

Między światami i w samym sercu drogi

Kiedy wędrowałam tym szlakiem i przystawałam przy tablicach, którymi został on bardzo skrupulatnie opatrzony, pomyślałam, że droga ta jest takim samym wpisem blogowym jak ten, który teraz tworzę, tyle, że w wersji realistycznej, a nie wirtualnej. Uświadomiłam sobie wtedy, że moje wędrowanie i blogowanie łączy te dwa światy bardzo szczelnie. Jestem bowiem w tych dwóch rzeczywistościach całą sobą i na maxa się w nich odnajduję. Pozwalam też odnajdywać się tam innym. Nie ma granicy między moją drogą, a moim blogiem. To jedność. Ścieżka Hochbergów jest takim właśnie opowiadaniem, gdzie jako przemierzający ją wędrowiec czytałam nie z  pulpitu tylko z otoczenia. Potem opowiadam o tym co widzę i jedni tylko czytają, a inni podążają moimi śladami. Niektórzy zostają przy pierwszej opcji, bo tak wolą, ale są też tacy, którym pozostaje jedynie taki wybór, ponieważ jest wiele rzeczy ich ograniczających. Znam też ludzi zacieśniających swoje wędrowanie do moich szlaków i oni dosłownie depczą mi po piętach. Wszystkie te opcje sprawiają, że docieram do każdego spragnionego drogi serca, które śledzi moje wojaże. Bez względu na okoliczności – niemal każdy może ze mną wędrować. A ponieważ wszystko to o czym opowiadam zostało przeze mnie osobiście zbadane, dotknięte, zlustrowane – w światach mych znajdziecie tylko moje spojrzenie. Nie czyjeś, nie z drugiej ręki, nie powtórzone po raz kolejny w stylu – skopiuj i wklej. Nawet jeżeli pisać będę o Ścieżce Hochbergów, omówionej w sieci i w realu już tysiąc razy…

Ścieżka Hochbergów

Kościół świętej Anny

Zanim wejdziemy do lasu przy rzece, zatrzymajmy się na chwilę w Świebodzicach przy ruinach kościoła św. Anny. Często pomija się ten zabytek podczas opisu Ścieżki Hochbergów, a to też jest jedna z atrakcji tego szlaku. Dawna świątynia wybudowana została w Pełcznicy – dzielnicy Świebodzic. Obiekt jest bardzo tajemniczy. Nigdzie nie zanotowano dokładnej daty jego powstania oraz nie zapisywano też jego dziejów w księgach kościelnych.

Ruiny kościoła św. Anny w Świebodzicach

Dopiero w drugiej połowie XVII wieku pojawiają się wzmianki na jego temat o tym, że kościółek jest już w ruinie i nie nadaje się do odprawiania nabożeństw, dlatego też domniema się, że obiekt pochodzi z czasów średniowiecza. Krążą wokół niego legendy, jakoby został stawiony piorunowym ogniem, ale nie ma na to żadnych dowodów. Jednak biorąc pod uwagę wszystko to, co o nim na pewno wiadomo, można przypuszczać, że pogromu świątyni dokonała wojna trzydziestoletnia. Przynajmniej na to wskazują daty dotyczące tego sakralnego budynku. Przybytek poświęcony był świętej Annie – matce Marii, rodzicielki Jezusa.

Ruiny kościoła św. Anny w Świebodzicach

Ruiny stoją przy głównej drodze prowadzącej przez Pełcznicę. To niewielki budynek. Znawcy architektury dopatrują się tam gotyckiego stylu budowania. Ruiny kościoła są ogrodzone. Nie można ani podejść blisko ani też wejść na ich teren. Stworzono tam duży dystans między zabytkiem a zwiedzającym. Działanie to ma zapewne na celu ogólne bezpieczeństwo. Chroni turystę przez murami grożącymi zawaleniem i mury przez turystami, którzy czasem są równie niebezpieczni dla zabytków. Jestem w stanie pojąć rozumem te zabiegi, nie zmienia to jednak faktu, że brakowało mi tego zbliżenia. Zrobiłam z chodnika kilka trudnych zdjęć. Nie mogłam dotknąć tych murów, na zdjęciach widać siatkę ogrodzeniową. Myślę, że gdybym weszła do środka, wiedziałabym więcej o tym miejscu, a tak opowiadam tylko to, co przeczytałam o tej kaplicy. Nie mniej tego warto zatrzymać się tam i podumać.

Ruiny kościoła św. Anny w Świebodzicach

Ścieżka Hochbergów. Spacer po dnie morza

Z miejsca tego już praktycznie zaczyna się szlak leśny, pełen historii i najróżniejszych atrakcji na trasie. Niektóre z nich już nie istnieją, a z niektórych zostały strzępy. Są jednak i takie, którym można przyjrzeć się bardzo wyraźnie, trzeba tylko być zainteresowanym. Na tym terenie pierdyliard lat temu znajdowało się morze. Jakby dobrze poszukać, można by zapewne znaleźć samemu na to dowody. Sądzę jednak, że w tej kwestii nie ma powodów, żeby nie zaufać tym, którzy zawodowo zajmują się dziejami tej ziemi. Przyjęłam więc tę informację uznając ją za fakt i nie szukałam skamielin. Upajałam się myślą, że suchą stopą przekraczam morskie dno, jednak myśl ta nie gościła zbyt długo w mojej głowie. Lubię grzebać w dziejach, ale aż tak odległe czasy mnie nie pociągają. Bardziej zwrócił moją uwagę cis, który dosłownie wyrósł na mojej drodze…

Ścieżka Hochbergów

Pojechać po Cisie

Cisy jak wiadomo rosną bardzo wolno. Ten tutaj – zwany Bolko – jest wybitnie leciwy, choć nie aż tak ogromny jak inne gatunki drzew w jego wieku. Roślina ta ma najmniej 400 lat, ale może mieć i nawet 600. Jego gabaryty to prawie trzy metry w obwodzie pnia. Teraz jest pomnikiem przyrody. Sam w sobie nie robi zbyt piorunującego wrażenia. No nie jest to baobab, sekwoja czy choćby nasz Chrobry czy Bartek, jednak jak na pospolitego, wolno rosnącego Cisa – ustawił się w życiu całkiem nieźle. Teraz po tej gloryfikacji ludzie będą dbać o niego, chuchać i dmuchać i nie dadzą mu umrzeć, choćby nawet bardzo chciał. Mam dość mieszane uczucia wobec podobnych pomników.

Ścieżka Hochbergów

Ponieważ widzę w lasach tak dużo ściętych, pachnących żywicą sosen, dorodnych dębów i szlaki moje przez ostępy łysieją, to jakoś nie potrafię zachwycać się jednym czy drugim cisem czy dębem tylko dlatego, że przetrwał wieki. Ja żyję tu i teraz. Drzewa znikają w chwili obecnej, a ja ich potrzebuję do życia. Na nic mi jeden, wypierdkowaty, stary cis, kiedy ja potrzebuję lasów. Ktoś wypatrzył ten okaz i uczynił go symbolem. Od razu został otoczony ogrodzeniem i zniewolony. I nie chodzi mi tutaj bynajmniej o to, żeby nie doceniać takich leciwych roślin, rzecz w tym, żeby nie skupiać się na drobiazgach bardziej niż na rzeczach wielkich. Przyroda ledwo dycha i potrzeba jej wsparcia realnego, a nie tylko pomnikowego. Tak to widzę. Jednak co kto by o tej sprawie nie myślał, Cis jak najbardziej zwraca na siebie uwagę i skłania do refleksji. Ja sobie po nim pojechałam, a co…

Cis Bolko

Pełcznica

Tuż obok leciwego Bolka znajduje się tajemnicze przejście.

Ścieżka Hochbergów

To historia na osobny wpis, ale póki co wspominam o tym dla zaostrzenia apetytu na kolejne nieustanne wędrowanie, żebyście chętnie do nas zaglądali . 

Ścieżka Hochbergów

Ścieżka Hochbergów w wąwozie rzeki bez tłumów w piękny, ciepły i pogodny dzień to prawdziwy rarytas. Pełcznica płynie wartko. Wije się jak wąż pełzający wśród skał. Zawsze pałałam miłością do rzek. Lubię na nie patrzeć. Jest to dla mnie niesamowite, ponieważ rozumiem, że ta sama rzeka w każdej minucie ulega przemianom. Kiedy byłam tam nad Pełcznicą i przyglądałam się jej nurtowi, wiedziałam, że tej wody w tym miejscu nie widział nikt przede mną i nie zobaczy nikt po mnie. Każdy następny wędrowiec ujrzy jedynie koryto, ale woda będzie już inna.

Pełcznica

Niepowtarzalność i wartość takiej chwili jest często niezauważalna, ponieważ przeważnie nikt nie rozbiera płynącej rzeki na części pierwsze. Kiedy ktoś z Was znajdując się na brzegu Pełcznicy zanurzy w nią dłoń i zaraz wyjmie, a za chwilę zrobi to po raz drugi – to już nie będzie ta sama woda. Rzeki są magiczne…

Rzeka Pełcznica

Ścieżka Hochbergów. Rzecz o życiu drzew

Idąc wąwozem Pełcznicy czasami jest się blisko jej brzegu, a czasami dalej. Jednak nieustannie ją słychać. Między cisem Bolko a Łabędzim Stawem raz nawet zalicza się przeprawę przez nią po moście.

Ścieżka Hochbergów

Nie zabłądzi tam nikt, kto nie zna tego terenu, jeżeli nie zboczy ze szlaku. Jak na rezerwat przyrody przystało, flora tam trwa bez większej ingerencji człowieka. Przynajmniej jeżeli chodzi o las, bo do wody śmieci się wrzuca najróżniejsze i ingerencję tam widać na miarę naszych czasów.

Ścieżka Hochbergów

W każdym razie chodzi mi o to, że las jest z lekka stylizowany na pierwotny. Jak sobie drzewo umrze, to nie przyjeżdża się po nie traktorem z przyczepą i z piłą mechaniczną, tylko pozwala mu się tam połączyć z naturą. Pień jest pożywieniem dla innych roślin i dla grzybów oraz owadów. Tak jak w pierwotnej puszczy. Dzięki temu natura ma szansę pożyć bez stresu.

Ścieżka Hochbergów

Drzewa tam nie są znerwicowane aż tak bardzo jak w lasach, gdzie się gospodarzy typowo po ludzku. Mogą nawet same się rozmnażać i posiadać potomstwo. Karmić je i dbać o nie. Niestety w zwyczajnych lasach, które nie są rezerwatami, na podobne rzeczy nie ma miejsca. W szkółkach sadzi się drzewka jedno obok drugiego a wszystkie one pozbawione są korzeni, w sensie mentalnym rzecz jasna. Myślicie, że drzewa nie mają serc, rozumu i uczuć? Bardzo się mylicie. Zapewniam Was, że one czują bardzo wiele a ich mechanizmy obronne mogą zdumiewać. Potrafią okazać, że są szczęśliwe. Dobry obserwator natury zauważy też, kiedy rozpaczają. Jeżeli kogoś zainteresowałam tym tematem, polecam książkę. Po takiej lekturze już nigdy nie przejdziecie obok żadnego drzewa obojętnie.

Łabędzi Staw

Dziś nie jest to już akwen, ponieważ przestano dbać o ten konkretny punkt na szlaku Hochbergów. Staw był najprawdopodobniej sztucznie utworzony, a więc i woda dokoła niego pracowała jak człowiek jej kazał. Teraz zostało tam tylko wypiętrzenie otoczone wyschniętą fosą.

Łabędzi Staw

Dawniej była to wyspa na Łabędzim Stawie, a na środku niej znajdował się grobowiec. Spoczywali w nim, a może i nadal spoczywają Hochbergowie. Dwaj synowie Henryka VI i Anny Anhalt – Kothen-Pless. On był hrabią a ona księżniczką. Para ta pochodzi z osiemnastego stulecia i choć matrymonium ich było zapewne ustawione odgórnie, to podobno byli w sobie prawdziwie zakochani. Z małżeństwa tego narodziły się dzieci. Dwoje z nich zmarło w niemowlęctwie, kilka dni po przyjściu na świat. Byli to chłopcy urodzeni w odstępie kilku lat. Dwaj o tych samych imionach – Jan Henryk. 

Łabędzi Staw

Na wyspie wybudowano pomnik dla zmarłych i dopóki familia ta panowała na tym terenie, a dzisiejszy park książanki był ich podwórkiem, dopóty woda w stawie była a grobowiec otaczano szacunkiem.

Łabędzi Staw

Później jak widać czasy się zmieniły…

Łabędzi Staw

Książe ze bajki

Po drodze do ruin Starego Książa idzie się również cały czas wąwozem Pełcznicy. Czasami ścieżka jest tak wąska a przepaść tak straszliwie wysoka, że jak się ma taki lęk wysokości jak ja – to chwilami naprawdę jest strasznie.

Ścieżka Hochbergów

Były takie momenty, kiedy pies musiał iść na smyczy dla bezpieczeństwa i takie, kiedy niosłam go na rękach. Czasami jego zapał do wędrowania mnie przeraża, a wówczas właśnie był on bardzo zafascynowany trasą. Wszędzie chciał zajrzeć, wszystko powąchać, a ześlizgnąć się ze skarpy do rzeki z wysokości tak ogromnej nie było tam trudno. Na niebezpiecznych odcinkach był więc nasz książę ze bajki przenoszony i wcale mu to specjalnie nie przeszkadzało. 

Ścieżka Hochbergów

Zabójcza komercja

Wspomnę tutaj również o tym, że droga ta stwarza realne niebezpieczeństwo i nie są to jedynie strome zbocza kanionu. Na niektórych odcinkach trasy idzie się drewnianymi kładkami z balustradami, które wiszą nad przepaścią.

Ścieżka Hochbergów

Specjalnie na potrzeby tego wpisu, zrobiłam więcej niż jedną fotografię z tych kilku fragmentów drogi.

Ścieżka Hochbergów

Nie chodzi tu o to, że jestem stanem tych tarasów oburzona, bo mi się podobało. Chciałam jedynie abyście o tym wiedzieli.

Ścieżka Hochbergów

Zauważyłam też w którymś momencie ogromną skałę, która zsuwając się z góry na ścieżkę, utknęła między młodymi pniami drzew. Trudno mieć pretensję do głazu, że sobie leciał w dół, a teraz tak wisi, jednak kiedy już się tam wybierzecie – bądźcie czujni.

Ścieżka Hochbergów

Zawsze uważałam, i nadal uważam – że komercja jest zabójcza. Dlatego jej nie ufam…

Ścieżka Hochegów. Spojrzenie na zamek Książ

Zanim doszliśmy do Starego Książa, po drodze – obowiązkowy taras widokowy. Oczywiście, że koniecznie trzeba się tam zatrzymać. Robię to za każdym razem, kiedy tamtędy przechodzę i robi to każdy turysta bez wyjątku. Po prostu trzeba tam stanąć i się pogapić. 

Zamek Książ

Tak jak gapili się przed nami i jak gapić się będę przez wiele lat po nas. Choć akurat to archiwalne zdjęcie to chyba nie z tej samej strony.

Ścieżka Hochbergów

Na zamek Książ zawsze warto popatrzeć i nacieszyć oko. No nie ma o czym dyskutować – jest niesamowity. Jego historia zajmie mi cały wpis, któryś z kolei na blogu. Teraz patrzymy na niego przez pryzmat życia Daisy, ale to prawdziwa, rasowa warownia. Najsampierw była to forteca, a dopiero potem luksusowa rezydencja. Lubię myśleć o nim w ten sposób. Zaświadcza o tym najbardziej jego położenie. 

Stary zmutowany Książ

Te ruiny wabią do siebie turystów, ponieważ są niesamowicie atrakcyjne i znajdują się niedaleko Książa. Należałoby tylko wycofać się ze Ścieżki Hochbergów przy rzece, którą Was prowadzę i obrać krótszą drogę od dawnej rezydencji Jaśniepanów. To trasa dla lubiących bliskość ludzi – bo tam są przeważnie tłumy.

Zamek Stary Książ

Przy ruinach zawsze jest szaleństwo fotografowania. Każdy chce sobie zrobić fotkę na tle portalu w centrum zamku. Pomyślałam, że jakbym sobie wynajęła ten portal, postawiła tam krzesło i zaczęła kasować za każdą zrobioną fotografię – zrobiłam interes życia i bardzo szybko stać by mnie było na wiele niepotrzebnych rzeczy. Kolejka do tego kawałka Starego Książa jest naprawdę długa. Ostatecznie przeniosłam się na drugą stronę murów, gdzie również znajduje się portal, niemal taki sam jak przy dziedzińcu. Z nieznanych przyczyn ten jednak prawie nikogo nie interesuje i bez problemów mogłyśmy zrobić sobie tam kilka sielankowych rodzinnych fotografii do naszego archiwum.

Ze Starym Książem to jest trochę zamieszania, ponieważ na początku wielu myślało, że tak jak nazwa sugeruje najpierw tutaj stał pierwszy Książ, a dopiero potem wybudowano ten, który dziś można zwiedzać po zakupie biletu wstępu. Ruiny zostały porzucone i z czasem rozsypały się nieco. Potem kolejna wersja zaczęła wstępować na piedestał i do ogólnej wiadomości podawano, że są to jedynie sztuczne, romantyczne ruiny, wzniesione na przełomie XVIII i XIX stulecia.

Stary Książ

Dziś wiadomo już na pewno, że rzeczywiście ruiny są sztuczne, jednak miejsce po grodzie średniowiecznym prawdziwe. W budowli tej jest coś, co jakoś tak mi mąci w głowie. Dziwne to połączenie fundamentów rasowego fortu z jego imitacją, a może nawet rekonstrukcją w stylu gotyckim, kiedy i ta rekonstrukcja jest już dziś zabytkiem.

Stary Książ

Czym to więc jest? Dla mnie to mutant. Do tego zawsze oblegany przez turystów. Nie. Jednak nie lubię tego punktu na mapie ziemi wałbrzyskiej. Nigdy za nim nie przepadałam. Zdecydowanie wolę Cisy, położone nieco dalej i nie pozbawione tożsamości. 

Ścieżka Hochergów prowadziła nas dalej do zamku Książ

Szliśmy wzdłuż potoku, a potem znowu zaczęły się drewniane, wiszące nad przepaścią przejścia. Okazało się jednak, że im bliżej książańskich kas biletowych, tym lepiej one wyglądają. Ten kto nie szedł wąwozem Pełcznicy nigdy nie uwierzyłby, że tam człowiek najpierw stopą sprawdza czy można iść dalej po takim balkonie, bo może akurat spróchniała deska się trafi. A tutaj – proszę bardzo – można by leżak rozłożyć, parasolkę rozstawić i zamówić Chińczyka przez internet w porze obiadu. Na pewno nic się nie zawali. 

Ścieżka Hochbergów

Ładna i zadbana turystyka kręci się na bogato bliżej zamku Książ, a dalej jest już bardziej dziko, mniej tłumnie, nieco niebezpiecznie i nawet ekstremalnie.

Ścieżka Hochbergów

Ścieżka Hochbergów, która wiedzie przez wąwóz Pełcznicy ma swój urok. Lubię ją za to, że nie każdy ją lubi. Jest wymagająca i czasami niebezpieczna. I przede wszystkim nie dla każdego, a to redukuje tłumy. Teren wokół potrafi zachwycić. Rzeka zmieniająca się z sekundy na sekundę – nigdy nie przestaje szumieć. Las jest prawdziwy, nad głową wiszą skały. Zaprawdę mówię Wam, ta droga potrafi uwieść…

Na mecie można zwiedzać „na bogato”, ale to już zupełnie inny wpis będzie…

Zamek Książ

 

 

 

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
75
OK
27
Kocham to!
25
Nie mam pewności
3
Takie sobie
12
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

[…] bądź zamkiem, lub dworem obronnym zakupił Friedrich von Hoberg. Potem zwany Hochberg, z TYCH Hochbergów. Po Fryderyku i jego potomkach  przez wieki całe w Dobrocinie zmieniali się właściciele tego […]

Aga

Ile czasu zajmuje przejście tej ścieżki?

slawo

sciezke mozna podzielic na kilka tras – w gre wchodzi tez Stary Ksiaz – razem pare godzin, a nawet pol dnia z odpoczynkiem

Kategoria:Komercyjny

0 %