Za kościelnym murem kryje się wiele tajemnic. O tym będzie ten wpis
Ujazd Górny położony jest na ziemi dolnośląskiej, w powiecie średzkim i w gminie Udanin. Usytuowany przy dość ruchliwej drodze prowadzącej do autostrady, codziennie mijany jest przez mnóstwo aut. Chociaż odwiedzany przez wielu przyjezdnych z daleka to pozostaje dla nich całkowicie anonimowy. A za tamtejszym, kościelnym murem kryje się wiele tajemnic.
Świątynia i jej teren w tej miejscowości są wyjątkowo treściwe dziejowo. Wystarczy otworzyć furtę i wejść na stary cmentarz, żeby całkowicie odciąć się od teraźniejszości. Obszar przykościelny jest jak wyspa na oceanie. Dookoła szum przejeżdżających samochodów, a tam cisza i bezruch. Posłuchajcie…
Ujazd Górny. Kościół św. Marcina
Dawniej miejscowość tę zwano Ober Mois. Świątynię wzniesiono tam już w 1217 roku, jednak po tym leciwym obiekcie niewiele dotrwało do naszych czasów. Nie umniejsza to jednak jego wartości, ponieważ historia zapisywała się w tych murach bardzo treściwie. W pierwszej połowie XV stulecia przybytek spłonął niemal doszczętnie. Później nastała wojna trzydziestoletnia i nie oszczędziła sakralnej budowli w tej wsi, podobnie jak w wielu innych na ziemi dolnośląskiej. W dziejach swoich obiekt ten sakralny był podnoszony z ruiny wielokrotnie. Za każdym razem powstawał w innej odsłonie. W XVII wieku wieża kościelna wykonana została z drewna i cegieł. Czyli był to mur pruski. Dodatkowo dach kościelny przykryto gontem. To zupełnie coś innego aniżeli w chwili obecnej. Aż żal, że nastąpiły takie zmiany!
W drugiej połowie XIX stulecia świątynię ponownie przebudowano. Po II wojnie światowej również wiele zmieniono w tej sakralnej bryle. Kościół ten od XIII wieku do 1810 roku, czyli do czasów sekularyzacji należał do klasztoru w Lubiążu. Cały teren świątynny otoczony jest murem ogrodzeniowym z łupka. Obok stoi barokowy budynek plebanii. Przy świątyni rozchodzą się drogi w trzech kierunkach. Do Budziszowa Małego, Jarosławia i Środy Śląskiej.
Za kościelnym murem
Nikt nie broni wstąpić tam i zwiedzać. Jednak chętnych nigdy nie widziałam, poza Nieustannym Wędrowaniem :) Byłam świadkiem remontu tej świątyni kilka lat temu. Teraz wygląda jak malowana, ale ja wolałam ją taką z lekka ruszoną patyną czasu. Pomimo wszystko jednak nadal czuję się tam swojsko.
Na leciwym cmentarzu odwiedzam starych znajomych. Nie żyją od bardzo dawna, ale nie jesteśmy sobie obcy. Dobrze znam wielu martwych ludzi…
Mogiły stare, krzyże stojąco ukośnie, ziemia miękka, nieczytelne napisy na płytach, resztki pomników. Na terenie tym rosną lipy. Pamiętają ubiegłe stulecie, ale nadal mają się dobrze.
Jest tam również kikut dawnego krzyża cmentarnego. Zostawiono go zapewne na pamiątkę. Wygląda jak strażnik czasu.
Nekropolia jest bardzo zajmująca. Można czytać z niej jak z otwartej książki. W ziemi tej spoczywają ludzie, którzy przez całe swoje życie związani byli z tą miejscowością.
Ujazd Górny był ich domem, albo pobliski Ujazd Dolny czy też Karnice, w których wprawdzie był cmentarz ewangelicki, ale nie wzniesiono tam kościoła.
Pomimo tego, że zaglądam tam przynajmniej raz w roku, latem, podczas wojaży rowerowych, to zawsze znajduję coś nowego, co przeoczyłam. Doznaję olśnienia.
Płyty nagrobne i epitafium
Ocalenie podobnych, cmentarnych zabytków ma ogromną wartość, zwłaszcza kiedy są one nadal czytelne. W takiej formie przetrwały wieki całe. Całopostaciowe płyty dodatkowo działają na wyobraźnię, ponieważ można zwizualizować sobie osobę, która żyła w czasach, kiedy niekoniecznie fotografia była codziennością. Wiemy, jak wyglądała, ponieważ jej obraz został przedstawiony w kamieniu. Często jednak jest on nieprawdziwy. Stroje i zbroje pochodzą nie z tej epoki, w jakiej żyła zmarła osoba. Dzieci, które odeszły w niemowlęctwie ukazywane są jako starsze. Sprawy te można zweryfikować, porównując szczegóły, jednak i tak obrazy te kamienne zawsze robią na mnie ogromne wrażenie. Ulegam iluzji i wierzę, że oto patrzę w oczy osobom, które tak właśnie dokładnie wyglądały…
Inskrypcje bardzo dokładnie opisują to wydarzenie, kiedy człowiek odchodzi z tego świata. Oprócz cytatów biblijnych znajdujemy tam szereg informacji dotyczących ich życia, pochodzenia oraz okoliczności śmierci. Różnie to bywa, jednak zawsze pozostają jakieś informacje. Tak jak w przypadku tych dwojga dzieci. Jedynie dlatego, że płyta jest czytelna, mogę Wam o nich opowiedzieć.
George von Strachwitz
Na kamieniu widzimy chłopca, który trzyma w dłoniach bukiet kwiatów. Po prawej jego stronie, na samym dole leży kapelusz. Wokół niego, w rogach płyty — cztery herby. Z linii ojca to von Strachwitz i von Biedau. Kartusze z linii matki to von Stenberg i von Landskron. Napisano tam też, że w roku 1600 zasnął w Bogu ukochany syneczek Georg, który żył 4 lata i 10 tygodni. Podkreśla się również, że jego ojcem jest szlachetny, czcigodny i szacowny Christof von Strachwitz, pan na Karnicach.
Obok wizerunku panicza znajduje się obraz małej dziewczynki…
To jego siostra
Inskrypcja nie jest do końca czytelna, i nie wiemy, jak dziewczynka miała na imię. Widać na fotografii wyraźnie, że płyta jest naruszona czasem i pęknięta. Pomimo wszystko jednak przetrwały informacje na temat jej wieku. Zmarła w 1590 roku, w lipcu, mając zaledwie 5 tygodni. Ojciec — Christof von Strachwizt nazywa ją ukochaną córeczką. Dalej czytamy prośbę do Boga, aby był dla niej łaskawy.
To są dosłownie dramaty sprzed wieków, które skamieniały i nigdy nie zostały wyciszone.
Wiemy, że rodzeństwo pochodziło z pobliskich Karnic. Z całą pewnością, nie był to ich dom, ponieważ wówczas jeszcze obiekt ten nie istniał, ale to w tym miejscu musieli się urodzić oboje.
Otoczona fosą rezydencja dominialna miała wtedy zapewne bardziej wyraźny profil warowny.
Dopiero w późniejszym czasie wzniesiono tam ten luksusowy dwór. Powstał przy nim park niezwykłej urody, a tuż obok wybudowano folwark.
Pamiętajmy o tym, że cały czas znajdujemy się w zamkniętym murem cmentarnym terenie kościelnym w Ujeździe Górnym i czytamy z gruntu.
Ujazd Górny. Historie sprzed wieków
W ściany świątyni wmurowane zostały jeszcze trzy płyty. Tym razem to nie jest wspomnienie dzieci, ale dorosłych osób, które można zidentyfikować.
Katharina von Seydlitz
Obraz jest bardzo czytelny. Postać wyraźna. Widzimy dorosłą kobietę odzianą w płaszcz z kołnierzem. Na głowie ma najprawdopodobniej czapkę futrzaną. W dłoniach trzyma rękawiczki. Nieczytelne są niestety otaczające ją kartusze herbowe. Inskrypcja nie zdradza wszystkiego, jednak dowiadujemy się z niej, że Katharina była cnotliwa i szlachetna, że najprawdopodobniej nazywano ją panią w Czechach (wieś dolnośląska) i w Karnicach, oraz że była czyjąś ukochaną żoną. Zmarła w wieku 39 lat i 7 tygodni. Data śmierci jest nieczytelna, więc nie wiemy, w którym roku odeszła.
Anna Schmidt
Płyta przedstawia tym razem Chrystusa ukrzyżowanego. Jest mocno wyniszczona, jednak pomimo tego, sporo można z niej wyczytać.
Pani Anna umarła w 1666 roku. Była „wielce cnotliwa”. Żona Hansa Schmidta, sołtysa dziedzicznego w Ujeździe Górnym. Nie dowiemy się, ile miała lat, kiedy zeszła śmiertelnie. Inskrypcja już nas niestety nie doinformuje. Jest nieczytelna. Natomiast skądinąd wiemy, że jej mąż odszedł w grudniu 1630 roku. Można się więc domyślać, że pani Anna nie umarła młodo. Pomimo tego, że brakuje jej szlacheckiego pochodzenia, majątek sołtysi dorównywał z całą pewnością dobrom rycerskim, a może nawet je przewyższał. Można więc śmiało stwierdzić, że Zmarła, była osobą bardzo zamożną, za czym przemawia miejsce w kościele, gdzie znalazłam jej płytę nagrobną.
Eva Breuer
23 sierpnia 1744 roku zmarła pani Eva, z domu Panin. Żona „szanownego i wielmożnego” Gottfrieda Breuera, sądowego i dziedzicznego sołtysa Ujazdu Górnego. Nazywa się ją ukochaną małżonką. Nieczytelny jest jej wiek w chwili śmierci, ale wiemy, że jej ślubny ją przeżył, ponieważ w zamian za położenie jej płyty na mogile podarował kościołowi dwa komplety świeczników. Rodzina ta wielokrotnie wcześniej i potem wspierała licznymi darami tę świątynię. Podarki były bardzo wartościowe.
Ujazd Górny. Dziejów ciąg dalszy
W murach kościoła i ogrodzenia w Ujeździe Górnym znalazłam tym razem nowości. Zobaczcie sami. To świeża sprawa.
W samym rogu, na placu przyświątynnym, od strony ulicy znajduje się budowla, która przypomina kaplicę cmentarną, ale nawet jeżeli kiedyś nią była, teraz chyba już nie pełni tej funkcji.
Zabytek średniowieczny — krzyż pojednania
Krzyże pokutne na Dolnym Śląsku spotykam nadwyraz często. Są to bardzo tajemnicze relikty przeszłości. Rzadko zdarza się, że jakaś wiedza na temat zdarzeń z nimi związanych przerwała do naszych czasów. Przeważnie są to jedynie ogólne wnioski, ale nie w przypadku krzyża pojednania z Ujazdu Górnego…
Zabytek wmurowany został w łupkowy mur ogrodzeniowy, i widoczny jest z obu stron. To bardzo cenny relikt historii. Pochodzi z pierwszej połowy XV stulecia. Zachowały się leciwe pisma, w których zanotowano sporządzoną umowę pomiędzy mordercą a poszkodowanymi. Rodzina uśmierconego zobowiązywała się do nieszukania zemsty, a ich oprawca obiecał wypłacić im rekompensatę pieniężną za wyrządzoną krzywdę. Ale to nie wszystko, ponieważ najważniejsze dopiero przed nami. Otóż dodatkowo i priorytetowo miał on jeszcze złożyć porządną ofiarę na kościół, po czym wybrać się na wycieczkę do Rzymu. To znaczy na pielgrzymkę…
Dopiero teraz wychodzimy z terenu przykościelnego w Ujeździe Górnym. Jak sami widzicie, za murami tymi skrywa się aż tak wiele ciekawych historii. Nie zapominajcie o tym, kiedy będziecie przejeżdżać obok tego miejsca w drodze do zjazdu na autostradę. Warto się zatrzymać…
Jeżeli porywa Cię drogi Czytelniku/Czytelniczko nasze Nieustanne Wędrowanie i masz ochotę na więcej dolnośląskich historii, o których nie słyszał świat, polecamy Ci nasze książki (patrz poniżej). Znajdziesz w nich treści nigdy niepublikowane na naszym blogu :). Polecamy!
Artykuł zawiera autoreklamę
Szukając artykułu do przeczytania, na liście znalazłam ten właśni, pomyślałam „eee, a co tam może być ciekawego”. Oj jak ja się myliłam! Lubię się tak mylić. Dziękuję, świetny artykuł.
Dziękuję za dobre słowo i cieszę się, że się podobało. :) Polecam się na przyszłość :)
Bzdury piszecie! Ujazd Górny owszem, znajduje się w powiecie średzkim, ale to jest gmina UDANIN, nie Kostomłoty! Gdzie Rzym, gdzie Krym! Artykuł jest słaby, widać, że autorka nie przyłożyła się zbytnio, żeby rzetelnie przedstawić historię miejscowości.
Co do pałacu w Karnicach, w stylu neoklasycystycznym, to zamieszkiwał w nim Hans Ferdindand Neide. Wystarczy sięgnąć do źródeł, a nie pisać bzdury.
Ciekawy artykuł ! Dolny Śląsk kryje wiele tajemnic ! Chętnie czytam Pani artykuły ! Powodzenia !