WIEŚ OGRODNICA. Historia odczytana z gruntu
Wieś Ogrodnica należy do powiatu średzkiego. Miejscowość położona jest malowniczo wśród pól. Otaczają ją użytki rolne i lasy. Teren wokół wioski poprzecinany jest drogami gruntowymi, łączącymi ze sobą okoliczne miejscowości, z których jedne nadal pozostają sobą, a inne zostały już potraktowane asfaltem.
Zacznę od tego, czym jest w rzeczywistości Ogrodnica. Z punku widzenia człowieka jest to szkodnik, który uwielbia pożywiać się drzewami owocowymi. Jest niewielkich rozmiarów, dochodzi w maxie do 13 milimetrów długości. Ogrodnica uwielbia też truskawki i maliny. Nie pogardzi również krzewami jaśminu i róż. Owady te mają potencjał jeżeli chodzi o rozmnażanie. Zarówno dorosłe osobniki jak i ich potomstwo w fazie larwalnej stanowią poważne zagrożenie dla upraw. Dlatego też owada tego się tępi. Wspominam o tym, ponieważ – choć nigdzie nie znalazłam na ten temat informacji pisanych – uważam, że nazwa tej wioski nie wzięła się z przypadku. Wieś Ogrodnica najprawdopodobniej w przeszłości swojej toczyła zażartą walkę z tym szkodnikiem. Do tego stopnia wielka to była wojna, że pamieć o niej pozostała w nazewnictwie.
Wieś Ogrodnica. Trochę historii
No nie będę nikogo oszukiwać. Do żadnej bowiem napisanej historii tej miejscowości nie dotarłam. I każdy kto przede mną próbował tego w sieci dokonać, zostawiał po tych zabiegach informację, że niczego nie znalazł. Jedyne ustalone fakty związane z tą wsią dotyczą do dziś istniejącego tam pałacu. Napisano o nim tyle, że pochodzi z XIX stulecia i jego powierzchnia to 600 metrów kwadratowych. Dokoła niego stoją liczne budynki gospodarcze. Wszystko to razem z okalającym gruntem stanowi dziś własność prywatną.
Pałac w Ogrodnicy
Kiedy przybyłam do tego miejsca kilka lat temu, teren pałacu nie był zabezpieczony. Nie było tam zakazu wstępu. Brama otwarta na oścież. We dworze hulał wiatr, który wpadał tam jak oszalały przez pootwierane drzwi i okna. Budynek wydawał się niczyj. Prawdziwy dolnośląski urbex.
Moje fotografie pochodzą właśnie z tego okresu. Dzisiaj już zrobienie zdjęć obiektu jest niemożliwe bez specjalnego pozwolenia. Dworek ma bowiem właściciela, który zabezpieczył wszystkie wejścia na ten teren. Nie ma szans, żeby sobie pozwiedzać na własną rękę…
Zapomniany pałac
Historia tego miejsca nie nosi znamion wytworności i elegancji. To tylko dawny pański dom, z niewielkim parkiem przypałacowym. Majątek był z tych skromnych. Dworek wciśnięty między zabudowania gospodarcze a nieduży ogród z małym stawem i miniaturową wysepką. Niewiele pozostało fotografii tego obiektu z czasów, kiedy w pałacu rezydowali jaśniepaństwo, jednak TUTAJ można zerknąć dla rozbujania wyobraźni…
Takie majątki miały w sobie ducha prowincji. Wieśniacy i Panowie trwali wespół na ziemi, która ich żywiła. Zapewne mniejszy tu był „mur graniczny” między mieszkańcami wsi a mieszkańcami pałacu, niż na przykład w takim Miliczu, gdzie ogrom bogactwa nie dopuszczał do zbyt mocnej więzi między tymi co „na wozie” i tymi „pod wozem”.
Wieś Ogrodnica. Pałac był piękny…
Lokalsi opowiadają, że „pałac był piękny” i że w jego wnętrzu „było pięknie”. Odkąd zajmuję się tego typu obiektami, zawsze kiedy pytam miejscowych o ich przeszłość, słyszę tę samą odpowiedź. To bardzo ogólny opis. Czasami nawet nie prawdziwy. Jednak tutaj nie koniecznie muszę opierać się na niczyjej opinii. To co zostało – widzę własnymi oczami, a to czego nie widać – jestem w stanie sobie wyobrazić.
I rzeczywiście podoba mi się ta bryła. Jest bardzo zgrabna a i energia z niej płynąca jest pozytywna. Jakby życie, które ongiś tam prowadzono, pozostawiło po sobie ducha szczęśliwości. Czasami jest tak, że kiedy lustruję podobne wnętrza, ciarki przechodzą mi po plecach. Mam problemy z oddychaniem. Odczuwam chłód. Tam jednak było inaczej. Spokój płynął z korytarzy i salonów. Atmosfera była miła, pomimo ciemności.
Duchy przeszłości
Wierzę w to, że niektóre miejsca zatrzymują w swoich murach dawnych mieszkańców. Jeżeli życie ich było przepełnione szczęściem – energia taka może utrzymywać się tam przez wieki całe. Natomiast jeżeli wydarzyło się coś złego – echo cierpień niesie się przez lata nieustannie. Dlatego też niektórych starych domów po prostu nie sposób jest zamieszkiwać. Tutaj jednak, w tym dworze przeszłość nie wysyła negatywnych treści. Będzie szczęśliwy ten, który zamieszka na pałacowych pokojach.
Po II wojnie światowej majątek w Ogrodnicy przeszedł w ręce państwowe. Stał się PGR – em. W pałacu były zapewne albo pegeerowskie biura albo mieszkania dla pracowników. Gospodarstwo dawało zatrudnienie i dach nad głową wielu mieszkańcom wsi. Zmienił się wprawdzie system, ale nie zmieniły się życiowe potrzeby. Tak jak przed wojną, tak i po wojnie trzeba było gdzieś mieszkać i coś jeść. Dwór ten miał więcej szczęścia od innych podobnych mu obiektów, które obrócono w perzynę, a gruzem z nich wysypano okoliczne drogi dojazdowe do pól. Jego dawne budynki gospodarcze dopasowano do powojennych potrzeb. Dlatego tak wiele z nich ocalało. Porządne przedwojenne gospodarstwo odnalazło się w swojej roli i po roku ’45.
Projekcja przeszłości
Wnętrza dworu jednak nie przetrwały w formie oryginalnej. Tak jak wszędzie, również i tutaj sporo przerabiano na potrzeby chwili.
Z czasem też zniszczenie dokonało zmian. Obserwowałam ten obiekt rzez lata całe i widziałam jak trwał w zaniedbaniu. Aż się serce krajało…
Po tym jak upadł PGR i po opuszczeniu budynku przez ostatnich mieszkańców, jeszcze długo pałac w Ogrodnicy wyglądał tak, jakby był niczyj, choć z całą pewnością tak nie było. Odwiedzałam to miejsce od dzieciństwa. Przyjeżdżałam tam na rowerze od najmłodszych lat.
Lubiłam siadać przy stawie dla chwili odpoczynku. Miałam sporo czasu na obserwowanie tego terenu. Dworek zawsze był inspiracją dla moich podróży w czasie. Wtedy jeszcze można było po prostu wjechać na teren majątku. Nikt nie zamykał bram i nikt niczego nie zabraniał.
Pałac nie był wytworny, z pewnością jednak funkcjonalny. Posadzono przy nim kilka drzew, które dziś są już bardzo leciwe. I to nie są jakieś platanowce czy glediczje, tylko po prostu dęby. Dlatego tam tak swojsko jest. Bez wybujałych przerośniętych ambicji twórców tego wiejskiego zespołu pałacowo – parkowego. Przy dworze do dziś w jednym kawałku stoi dawna gorzelnia pańska, a komin jej jest jednym z najbardziej konkretnych punktów orientacyjnych na tym terenie.
Nieco dalej od dworu – w polu już niemal – stoi nowsza budowla gospodarcza. Wzniesiona zapewne przez PGR w czasie swojego tam panowania.
Wieś Ogrodnica. Pałac w rękach prywatnych
Zawsze raduje mnie, kiedy dowiaduję się, że podobne obiekty trafiają w ręce prywatnych osób i zaczyna się ich reanimacja, albo chociaż tylko zabezpieczenie przez dalszą dewastacją i działaniem czasu. Jednak każdy kij ma dwa końce. Kiedy budynek taki zostaje otoczony opieką, drzwi do niego najczęściej zostają zaryglowane. Dzieje się tak w zdecydowanej większości przypadków. Oczywiście rozumiem to bardzo dobrze i nie dziwię się. Każdy ma prawo zrobić ze swoją własnością to co chce, jednak jest w tym coś bardzo smutnego. I nie chodzi o to, żeby teren prywatny był otwarty dla każdego – bo to jest nie do przyjęcia – ale o to, żeby właściciele podobnych cudów dolnośląskich czasami wysłuchali próśb osób zainteresowanych i pozwolili im podziwiać te pomniki historii. Wiem jak ciężko jest otrzymać zgodę na zerknięcie na podobny obiekt po tym, jak został zakupiony. Często nie ma mowy o fotografowaniu. Prawo jest oczywiście po stronie właściciela, jednak prawda jest taka, że nie wszystko tak do samego końca można uczynić swoją własnością. Ten dwór w Ogrodnicy to pomnik dziejów tej wsi. Dziejów tych nie można kupić…
Osobiście jednak miałam to szczęście całkiem niedawno spacerować po pałacowych pokojach za pozwoleniem właściciela obiektu i w jego towarzystwie. Nie życzył on sobie jednak fotografowania na swoim terenie, dlatego też wszystko zdjęcia w tym wpisie pochodzą sprzed wielu lat, kiedy pałac stał samopas z otwartymi bramami, drzwiami, oknami i bez opieki. Dostąpiłam tego przywileju przez wzgląd na swoją wieloletnią pracę na blogu, który choć niszowy, ma swoich odbiorców, z każdym rokiem liczniejszych. Czasami taka „sława” – nawet niewielka – przeszkadza, a czasami pomaga…
Wieś Ogrodnica. Stary cmentarz ewangelicki
Taka leciwa nekropolia , ukryta przez ludzkim wzrokiem nie mogła przetrwać do naszych czasów w dobrym stanie. Cmentarz ten, podobnie jak wiele innych podobnych, został rozniesiony w perzynę.
Położenie jego jest standardowe. Zmarłych chowano w słusznej odległości od ostatnich domostw, na piaskowej górze. Potem korzystano z tego miejsca jak z piaskowni. Ciężko powiedzieć dziś jak bardzo i czy w ogóle ingerowano podczas tych zabiegów w ziemię umarłych. Tego nie dowiem się już nigdy, mogę jedynie snuć domysły. Wy również możecie…
Na cmentarzu panuje spustoszenie. Odkryte grobowce, dziury w ziemi, porozrzucane nagrobki, główny krzyż przewrócony. A wszystko to ogarnięte przez florę.
Dżungla tam najprawdziwsza, dolnośląska. Dawna roślinność cmentarna, posadzona dla ozdoby – zdziczała.
Jak zrozumieć ten totalny nieład? Komu chciało się wykonać taką tytaniczną pracę? Przecież ta rozpierducha to efekt ciężkiej pracy fizycznej. I nie chodzi jedynie o samo plądrowanie grobowców, ale o to że aż tak bardzo zdewastowano mogiły. Płyty leżą porozrzucane gdzie bądź. A to przecież ciężkie kamienie…
Wieś Ogrodnica. Pokolenia
W tym momencie wielu pomyśli, że to takie straszne zniszczenie i brak szacunku dla zmarłych. I dalej – że jak tak można. Kto to zrobił i dlaczego go nie ukarano? I jeszcze – że to jest straszne i w głowie się nie mieści. A ja Wam powiem, że jak najbardziej się mieści i jeszcze bardziej mieściło się w czasach, kiedy zniszczenia na tym cmentarzu miały miejsce.
To był czas powojenny. Ludzie zostali przesiedleni. Przyjechali tutaj ograbieni ze swoich dóbr. Wynędzniali, biedni i zmęczeni. Wielu z nich na wojnie straciło bliskich. Oni mieli gdzieś obce mogiły, a tym bardziej te, które opatrzone były niemieckimi, wrogimi nazwiskami. W grobowcach były cenne rzeczy, które można było wymienić na jedzenie, ubranie albo zwierzę, które pomogłoby przeżyć ten ciężki czas.
Pokolenia, które zostały pochowane w tej ziemi umarłych dostały rykoszetem. Jednak mówienie o tym dziś z oburzeniem świadczy o nieznajomości czasów powojennych. Wszyscy, każdy z nas w podobnych okolicznościach zrobiłby wszystko aby przeżyć. Nie możemy oceniać tamtych czasów przez pryzmat naszych.
Nie oceniam tego zniszczenia. W jakiś sposób rozumiem dlaczego tak się stało, choć kopanie w grobach, odkrywanie trumien, ściąganie z umarłych biżuterii i wyrywanie im złotych zębów jest dla mnie koszmarem. Jednak pamiętać należy też o tym, że znieczulica ta pochodziła z piekła wojennego. Po latach walki o przetrwanie dla hien cmentarnych kopanie w grobach nie było aż tak bardzo przerażające. Podczas wojny widzieli zapewne straszliwsze rzeczy od umarlaków w grobowcach.
Wieś Ogrodnica. Historia nigdzie nie spisana
Kolejny raz realizuję temat, do którego nie mam żadnych materiałów archiwalnych, którymi mogłabym się wesprzeć. Wszystko co napisałam tutaj, to moje obserwacje, nic więcej. Historia tej wsi pisze się niemal sama. Ja tylko chodziłam od jednego punktu do drugiego, robiłam fotografie i wysnuwałam wnioski. Może gdyby w Ogrodnicy wybudowano świątynię, pozostałyby po jej historii jakieś wzmianki. Jednak jest to jedna z tych miejscowości, gdzie kościoła nie było.
Na terenie wsi znajduje się jeszcze jeden ciekawy obiekt, tym razem pochodzący z czasów średniowiecza. Można przypuszczać, że jego miejsce nie zmieniło się od chwili, kiedy go tu ustawiono. Ten krzyż pokutny opowiada zapewne historię morderstwa. Chciałabym ją usłyszeć…
Dzieje wsi czyta się z samego gruntu. Wystarczy tylko dobrze przyglądać się tej ziemi i temu, co na niej się znajduje. Oczywiście, że wiele spraw pozostanie na zawsze tajemnicą, jednak od czego jest wyobraźnia? Nie jestem ani historykiem ani archeologiem. Nie mam udokumentowanych uprawnień do pisania takich treści, jednak uważam, że lepiej jest nie mieć takich praw niż je posiadać i być ślepym. Wielu bowiem patrzy a nie widzi. Opisuję nie dlatego, że posiadłam wszelką wiedzę, ale dlatego że wiem gdzie spojrzeć…
Swoim blogiem robicie kawał dobrej roboty, ale macie rację: nikt nie słucha… :( To boli tylko tych wrażliwych ludzi, którzy kochają zabytki. Pozdrawiam.
I my Ciebie pozdrawiamy :) jako bratnią nam duszę :)
..swietny artykół
Cieszę się, że się podobał :)
Mogłyście wrzucić te widokówki dla porównania.
Szkoda tak pięknego pałacu, ale co my mali i niebogaci możemy robić, żeby takie miejsca ratować? Prawie nic, poza opisaniem tego w sieci. Może jeszcze dałoby się wrzucić jego zdjęcie do Google Maps? Sprawdzając, gdzie to jest, zauważyłem, że jest kilka zdjęć z Ogrodnicy w mapach Googla, ale żadnego zdjęcia pałacu. Ani jednego!
Ale to na marginesie. Bardziej boli, że ktoś to kupił a nie zamierza ratować – po co kupował?? Z przemożnej chęci posiadania?? Nie rozumiem niektórych ludzi…
Serce boli – może właściciel walczy z” kustoszem” czy „konserwatorem” może dotrzeć do włodarzy terenu -może coś będzie więcej wiadomo? Pozdrawiam*****
Bo do pałacu jest bardzo dużo ziemi i pewnie tylko dla tego kupił
Piękny ten palac. Miałam przyjemność oglądać go w srodku. W Pałacu znajdują sie dwa kominki kiedyś był dach ze świetlikiem. Na piętro prowadzą schody z piękna balustrada. Była rownież winda. Dach niestety nie szczelny
A ja w nim mieszkałam jakieś 30 lat temu. Było super.
To Gosiu z pewnością masz dużą wiedzę na temat tego pałacu,podziel się tymi informacjami,bo my też chcemy wiedzieć,dziękujemy.
Gosiu podziel się swoimi wiadomościami,skoro tam kiedyś mieszkałaś co tam było co widziałaś i co o nim wiesz.
Na chwilę przenioslam się duchem w tamte rejony (cudowny stan) i wiem, że niebawem ciałem też się tam znajdę. Piękne, tajemnicze miejsce. Cieszę się, że są jeszcze tacy wrażliwi na piękno ludzie. Mam nadzieję, że dzięki temu blogowi ktoś się zainteresuje tym pałacem i spróbuje przywrócić mu dawny blask . No chyba, że wygram w totka i będę to JA . Pozdrawiam
Mógłbym tak czytać bez końca,a oczkami wyobraźni widzę to co wasza trójka. Dziękuję i proszę o więcej,pozdrawiam serdecznie.
Dziękujemy za dobre słowo i polecamy się na przyszłość :)
Link do strony ze starymi zdjęciami : http://www.slaskiezamki.pl/?p=2486
Link do strony ze starymi zdjęciami : http://www.slaskiezamki.pl/?p=2486
Pięknie
Piękne zdjęcia i wspaniały talent pisarski! Czytanie wciąga od pierwszych liter! Z niecierpliwością czekam na więcej! Czaaaad! Ale macie super pomysły na spędzanie wolnego czasu!!
Dzięki za dobre słowo :) Polecamy się na przyszłość :)
Trafiłam na blog szukając informacji o Ogrodnicy. W papierach rodzinnych znalazłam informację, że mój pradziadek po II wojnie ( bardzo już leciwy) mieszkał w Ogrodnicy razem ze swoim synem. Syn ten, jak to pradziadek określał, zarządzał majątkiem w Ogrodnicy i 6 lub 7 innych miejscowościach. Wiem, że przez dłuższy czas na tzw ziemiach odzyskanych majątki poniemieckie zarządzane były na wzór przedwojenny. Pradziadek przez całe życie zarządzał dużymi majtkami ziemskimi na ziemiach wschodnich. W Ogrodnicy mieszkali w latch 1955-1957.