Historyczny

ZAMEK GŁOGÓW. O torturach, wieży głodowej i królewskich bękartach

Zamek Głogów to miejsce, gdzie narodziło się kilka historii, którymi postanowiłam zająć się na naszym blogu. Z pewnością znawcom tematu nie będą one obce, jednak podejrzewam, że wielu moich Czytelników poczyta o tych wydarzeniach z ciekawością nieznanego. Oczywiście w zamku tym działo się dużo więcej interesujących rzeczy, jednak ja dla Was wybrałam te trzy historie głogowskie. Posłuchajcie…

Żeby napisać o tych wydarzeniach, muszę pokrótce przedstawić okoliczności, które je poprzedzały i sprawiły, że te straszliwości miały miejsce. Nie są to bowiem jedynie legendy, ale fakty, a wszystkie postaci, o których tu wspomnę są autentyczne. Będziemy rozprawiać o Piastach. O książętach, królach, wojownikach i wodzach z prawdziwego zdarzenia. Byli jednak wśród nich okrutnicy, sadyści, szaleńcy, cwaniacy i wszetecznicy. Oczywiście te ich skłonności nie przeszkadzały im nosić korony i zasiadać na tronach. Przysłowie – „Co wolno wojewodzie, to nie tobie – smrodzie”, bardzo pasuje do tych jakże szlachetnie urodzonych.

Zamek Głogów

Historia nr 1

Zamek Głogów. Okrucieństwo, tortury i męki Brzuchatego

W 1290 roku zmarł Henryk Probus (syn Henryka Białego i wnuk Pobożnego, który głowę stracił w bitwie pod Legnicą). Ponieważ był bezpotomny, dobra swe rozdzielił według własnego uznania, oddając Wrocław księciu głogowskiemu Henrykowi III ( synowi Konrada I i wnukowi Pobożnego). Jednak Henryka III Głogowskiego we Wrocławiu nie przyjęto życzliwie i niedługo potem został on stamtąd wypędzony, pomimo, że do miasta tego miał pełne prawo. Możni wrocławscy za nic jak widać  mieli testament Probusa i ściągnęli do Wrocławia księcia Legnickiego – Henryka V zwanego Brzuchatym (syna Bolesława Rogatki i wnuka Pobożnego), czyniąc go swoim władcą. Henryk V dobrze wiedział, że nie należało mu się nic z tego, co wówczas otrzymał.

Głogów dziś
Głogów dziś

Zanim pójdziemy dalej, zwrócę Wam tylko uwagę na pewne zależności. Tłustym drukiem zaznaczyłam imiona trzech bohaterów mojego opowiadania, a w nawiasach obok podałam imiona ich ojców, którzy byli braćmi z jednego ojca – Henryka II Pobożnego. Bracia ci całe życie swoje walczyli ze sobą o władzę, a walka ta niczym scheda dostała się ich synom. I z tych waśni właśnie narodziła się ta przerażająca historia.

Brzuchaty we Wrocławiu

Henryk V widząc ogromny żal swojego stryjecznego brata Henryka Głogowskiego, starał się załagodzić sprawę i oddał mu z majątku swego kilka miast, żeby wynagrodzić jego stratę. Książę głogowski niby się tym zadowolił, niby odpuścił, ale z tyłu głowy jego nieustannie rosły pokłady nienawiści do Brzuchatego. I to nie tylko z powodu przywłaszczenia Wrocławia, ale również przez to, że Brzuchaty obezwładnił go pod Stolcem w 1277, wziął do niewoli i upokorzył. Tak więc książę legnicki Henryk V nie do końca chyba zdawał sobie sprawę z tego, jak straszliwe wzbudzał emocje w Henryku, bo gospodarzył we Wrocławiu pełną gębą, z radością się tam urządzając, i nie dręczył się tym, w jakiej sytuacji postawił swojego kuzyna z Głogowa.

Książę Henryk Brzuchaty nie był szurnięty pod deklem tak jak jego ojciec Rogatka. Jego osobowość była raczej stabilna i szlachetna. Nie miał na koncie w dziejach swoich czynów hańbiących, jednak jako władca przedsiębiorczy musiał czasami podejmować trudne i brzemienne w skutkach decyzje, jak się sami za chwilę o tym przekonacie. Otóż byli na dworze wrocławskim obok niego skryci zwolennicy testamentu Probusa i książę Henryk V o tym wiedział. Nie pozostawało mu w tej sytuacji nic innego, jak sukcesywnie pozbywać się wrogów.

Głogów
Głogów

Wrogowie bez głów

Był tam nadal marszałek nieżyjącego już Probusa i nie mógł on przeboleć faktu, że wola jego pana nie została wykonana. Nie pasował mu Rogatkowy syn we Wrocławiu, ponieważ nie umarły jeszcze dzieje wcześniejszego pokolenia, gdy to między Rogatką a ojcem Probusa – Białym – trwała wieloletnia wojna o Wrocław, która rujnowała ten kraj. Marszałek zwany Pakosław Grzymała Zdzieszyc nieszczególnie ukrywał niechęć do Henryka Brzuchatego, więc kiedy przydarzyło mu się, że dnia któregoś, być może nawet niechcący całkiem, zabił jakiegoś, nieznanego nam z imienia rycerza, Brzuchaty skazał go na śmierć, chociaż wcale nie musiał, gdyż często w podobnych okolicznościach nakazywano raczej karę pieniężnego zadośćuczynienia rodzinie zamordowanego, wykuwanie krzyża pojednania i pielgrzymkę do miejsca świętego. Książę najwyraźniej jednak wykorzystał ten incydent, żeby pozbyć się w trybie natychmiastowym wroga na swoim dworze. Pakosława mordercę ścięto niemal natychmiast, a egzekucji tej osobiście przyglądał się jego małoletni syn Lutek. Brzuchaty nie oddalił chłopca z dworu, ale przygarnął go raczej i otoczył opieką. Obdarzył go zaufaniem, jako że Lutek dobrze i wiernie mu służył. 

Głogów
Głogów

O tym, jak rodzą się potwory

Lutek jednak po egzekucji swojego ojca, na którą patrzył, nie był już tym samym człowiekiem. Takie rzeczy potrafią poważnie zryć beret, i pomimo, że nic na to nie wskazywało wówczas, to w Lutkowej głowie urodził się i rósł w siłę potwór, o którego istnieniu nie miał pojęcia książę Henryk. Podobnie jak nie zdawał sobie sprawy z tego, że w głowie księcia z Głogowa, na którego własności się rozsiadł, również narodziła się straszliwa bestia i tylko czeka na chwilę, w której będzie mogła zadziałać. 

Mury obronne Głogowa
Mury obronne Głogowa

Henryk V więc żył sobie spokojnie na zamku w Wrocławiu, korzystał z życia, prowadził swoją politykę i planował przyszłość. Stawał się coraz grubszy, ponieważ nie brakowało mu jadła i żaden stres go nie zżerał. A tymczasem Henryk z Głogowa potajemnie spotkał się z Lutkiem i na spotkaniu tym potwory w ich głowach dogadały się między sobą. Książę Głogowski bardzo sprytnie podsycał nienawiść Lutka do Henryka, wspominając krzywdy jakich od niego doświadczył. Sierota dał się nakręcić i ustalono wtedy, że Lutek wykorzysta zaufanie swojego księcia i zorganizuje porwanie. Potem odstawi swoją ofiarę na zamek Głogów i dostanie za to sowitą zapłatę. Interes został ubity.

Porwanie Brzuchatego

Książę Henryk V lubował się w kąpielach i jak na tamte czasy dość często z nich korzystał. Syn ściętego Pakosława znał bardzo dobrze zwyczaje swojego pana i często mu towarzyszył również w wyprawach do łaźni jako obstawa. Kąpiele w tamtych czasach były prawdziwym luksusem. A więc, kiedy książę wybierał się do takiego miejsca, zabierał ze sobą najlepsze dla siebie towarzystwo, aby okazać jak bardzo je ceni. Tamtego listopadowego dnia A.D 1293 Brzuchaty podążył do łaźni ze swoimi najbliższymi kamratami. Na miejscu wszyscy rozebrali się jak do rosołu i odstawili broń. Obecność Lutka w niczym nie zaniepokoiła tej ekipy czyścioszków, ponieważ dość często towarzyszył im w podobnych okolicznościach, służąc. Wtedy jednak wszystko było inaczej. Lutek przyprowadził ze sobą innych zdrajców. Wpadli oni do zaparowanej łaźni i zaatakowali bezbronnych całkowicie i zszokowanych golasów. Któryś z rycerzy towarzyszących księciu Henrykowi, próbował bronić swojego władcy i zginął na miejscu, natomiast sam Brzuchaty został wytargany siłą na zewnątrz, gdzie mokry i nagi zaczął dygotać. Przykryto go łaskawie jedynie lichym płaszczem, związano i przerzucono przez konia. 

Akcja to była tak niespodziewana i tak precyzyjnie zorganizowana, że na pomoc księciu nie zdążył przybyć absolutnie nikt. Nocą wleczono go w kierunku Głogowa i zatrzymano się po drodze w niewielkiej, dziś już nieistniejącej osadzie, skąd odebrał go Henryk Głogowski i zawiózł na zamek Głogów. 

Zamek Głogów
Zamek Głogów

Sadysta z Głogowa

Najpierw Henryk Brzuchaty został zakuty w kajdany i wtrącony do lochu, może nawet do podziemi wieży, gdzie więźnia na sznurach spuszczano w dół, bo nie było tam schodów. Tam oczekiwał na dalsze swoje losy w gościnie u kuzyna. Henryk III zrobił wówczas coś, czego robić wcale nie musiał. Nie wystarczyło mu uwięzienie Henryka, który według jego sposobu myślenia odebrał mu zbyt wiele. Nie chodziło wówczas o to, żeby cokolwiek odzyskać, ale rzecz opierała się o zemstę. Henryk pragnął bólu swojego wroga. Kiedy ten siedział w lochu, budowano dla niego prawdziwe piekło na ziemi. Była to skrzynia drewniana, do której później wsadzono Brzuchatego i zamknięto na kilka miesięcy. Nie była to ani żelazna dziewica, ani płaszcz hańby. Nie było to również ustrojstwo, które widzieliśmy na filmie „Krzyżacy”, gdzie Jurand ze Spychowa na siedząco został zapakowany do drewnianego pudła. Henryk  miał znacznie gorzej, ponieważ w skrzyni tej nie mógł ani siedzieć, ani leżeć ani stać na wyprostowanych nogach. Pudło zostało zaprojektowane tak, żeby zafundować mu sto procent cierpienia. Nie przewidywano również wypuszczania go z tego miejsca nawet na chwilę, żeby mógł się posilić albo skorzystać z wychodka, ponieważ były tam dwa otwory – jeden do podawania jedzenia a drugi do wypróżniania się. Książę Głogowski najwyraźniej nie pragnął zabić Henryka V, a wręcz przeciwnie. Miał on być utrzymywany przy życiu aby można było go torturować. Po niedługim czasie na ciele jego zaczęły pojawiać się rany, które ropiały i gniły. Tam też, w ranach tych zalęgło się robactwo. Opis ten wyraźnie sugeruje, że pobyt jego w takich okrutnych warunkach na zamku w Głogowie musiał trwać dość długo. Jedni mówią o trzech a inni o sześciu miesiącach. W czasie tym nieszczęsny książę cierpiał straszliwie i nie doczekał się żadnej odsieczy. 

Zamek Głogów. Koniec historii o Brzuchatym

Brzuchaty okazał się bardzo wytrzymały i długo nie ulegał Henrykowi. Jednak po kilku miesiącach jego duch i ciało zostały złamane. Przystał na wszystko czego żądał jego kuzyn. Oddał mu miasta, które go interesowały, zapłacił ogromny okup za samego siebie, musiał przysięgać, że przez kilka lat będzie zbrojnie wspierał kuzyna, gdyby zaistniała taka potrzeba. Nie wolno mu też było budować nowych fortyfikacji przy granicy z księstwem głogowskim i jeszcze kilka innych pomysłów, które uczyniły go panem w małym już wówczas księstwie wrocławskim. Do tego wszystkiego, Henryk Głogowski kazał mu złożyć podpis na sporządzonym dokumencie z dopiskiem, że wszystko to robi z własnej woli i z miłości do stryjecznego brata. 

Zamek w Głogowie
Zamek w Głogowie

Brzuchaty został uwolniony z zamku w Głogowie i powrócił do Wrocławia, którego Henryk wcale nie pragnął mu już odbierać. Nasycił się zemstą i bólem swojego jakże bliskiego kuzyna, bo przecież ojcowie ich byli braćmi, którzy nawiasem mówiąc, również szczerze się nienawidzili. Książę Henryk V po powrocie z Głogowa nie pożył długo, w 1296 odszedł z tego świata. W ostatnich latach życia nie był już sobą. Zlękniony, schorowany, z połamaną psychiką i obolałym ciałem…

Historia nr 2

Zamek Głogów. Jan zwany Szalonym, który gównem i ścierwem warownię zdobywał, a potem w niej ludzi głodził

Jeżeli dotrwaliście do tego miejsca, oznacza to, że chyba Wam się podobało. A skoro tak, zapraszam do kolejnego opowiadania. Zarówno na blogu jak i w historii zamku w Głogowie będzie to wydarzenie następujące po kolei w dziejach. Tym razem opowiem Wam o szalonym księciu Janie, o jego polityce i sposobach wymuszania swojej woli na tych, którzy mu się sprzeciwiali. Postaci będą prawdziwe, daty również, jednak tutaj pozwolę sobie wpleść nieco legendy, bo któż to wie, czy nie ma niej ziarenka prawdy?

Zamek w Głogowie
Zamek w Głogowie

Kiedy w roku 1462 zmarł książę Władysław, który panował wówczas w Głogowie, na zamku rezydowała wdowa po nim Małgorzata. W tym czasie Jan II Szalony, który bardzo agresywnie okazywał swoje pretensje do miasta zdecydował, że podejmie się oblężenia grodu. Miało to miejsce w roku 1480. Na początku Jan próbował się dogadać z księżną wdową, jednak skoro sprawiała ona trudności, ściągnął zbrojnie do warowni i przez 7 tygodni nękał zamek Głogów aż ostatecznie go zdobył. Tyle suchych faktów, a teraz legenda!

Podanie to mówi o tym jak Jan Szalony wpadł na pomysł zdobycia warowni. Sprowadził pod mury zamku maszyny oblężnicze i katapulty, jednak załadowywać nakazał nie tradycyjną amunicję ale ścierwa zdechłych zwierząt i łajno wszelkiego rodzaju. Potem całe to cuchnące dziadostwo zaczął wysyłać do zamku, bombardując go chyba pierwszą w historii bronią biologiczną :) Niedługo potem Małgorzata z własnej woli otworzyła bramę warowni i wpuściła wroga. 

Zamek w Głogowie

Stołp głogowski, zwany wieżą głodową

Wieża głogowskiego zamku jest najstarszą jego częścią. To stołp, czyli miejsce ostatecznej obrony. Miejsce to oprócz takiej swojej roli było również więzieniem. Lochy były w podziemiach, do których nie schodziło się schodami, ponieważ ich nie było. Więźniów na sznurach spuszczano do tego tragicznego miejsca. Swoją głodową nazwę wieża ta dostała po kilku latach rezydowania na zamku w Głogowie Jana Szalonego. Poprzez politykę swoją książę wpadł na pomysł aby księstwo głogowskie przekazać swoim trzem zięciom. Miało to obalić wcześniejszą ugodę z królem Węgier, Korwinem, w której mowa była o tym, że po śmierci Szalonego księstwo to należeć będzie do węgierskiego władcy. Jan miał bowiem rządzić tam jedynie dożywotnio, i nikt z rodziny jego nie miał po nim dziedziczyć. Jednak najwyraźniej wcale mu się to nie podobało. Wydał więc za mąż swoje trzy córki za kogo trzeba i chciał przekazać swoim zięciom zamek Głogów jeszcze za swojego życia, aby nie wpadł on w ręce Korwina. Wtedy to również zażądał od rady miejskiej Głogowa absolutnego posłuszeństwa w sprawie swojej decyzji. Niestety spotkał się z protestem…

O umieraniu z rąk Piastów

Wówczas to Jan zwany Szalonym zamknął w murowanej wieży zamkowej siedmiu najpierwszych z rady miasta. Był bezlitosny, a okrucieństwo jego sięgnęło zenitu. Nikt nie zaglądał do cel tych nieszczęśników, nikt nie przynosił im ani wody ani jedzenia. Podobno klucz do ich lochu zaginął i stąd niemożność dostania się do ich celi z zewnątrz. Cała ta historia zakończyła się tragicznie. Więźniowie w straszliwych cierpieniach poumierali z głodu, a agonia ich trwała wiele dni. Na dziedzińcu zamkowym słychać było najpierw krzyki pochodzące z grubych murów, potem jęki i błagania o litość, później zaś była już tylko śmiertelna cisza…

Zamek w Głogowie
Zamek w Głogowie

Do dziś zamkowy stołp zwany jest wieżą głodową. Teraz zwieńcza ją metalowa konstrukcja, która symbolizuje koronę piastowską. Miejsce to ponure, przepełnione męką niewinnych. Piastowie byli okrutni. Możemy być z nich dumni, opowiadać o ich dziejach i chlubić się naszą historią, jednak… Piastowie byli okrutni.

Historia nr 3

Zamek Głogów. Piękna Kasia, straszna wiedźma i królewskie bękarty

O ile jakieś tam drobne piastowskie historie każdemu z nas w sumie mogły umknąć, to postać Zygmunta Starego, króla Polskiego, męża słynnej Bony – to już chyba raczej nie. Każdy Polak wie o kim mowa. Oczywiście Zygmunt zasługuje na ogromny szacunek, jego postać i majestat królewski napełnia nas dumą, podobnie jak osoba jego przodka Jagiełły, który to pod Grunwaldem dokopał Krzyżakom, z czego do dziś się cieszymy, choć od tamtego czasu minęło setki lat. 

Zapytacie teraz co to wszystko ma wspólnego z zamkiem piastowskim w Głogowie? Opowiem Wam o tym z przyjemnością, ponieważ jest to historia pełna skandalu, o którym raczej nie opowiada się chyba dzieciom w szkołach. Posłuchajcie…

Głogów
Głogów

Zamek Głogów. Zanim Zygmunt został królem

Los jakoś tak z nim pogrywał, że choć urodził się w królewskiej rodzinie, to bardzo długo musiał czekać, aż mu w końcu coś tam skapnie z monarszego stołu. Dopiero po długim wyczekiwaniu został najpierw panem księstwa głogowskiego, w roku 1499. Młody jeszcze wówczas władca przybył na zamek Głogów – uwaga! – razem ze swoją kochanicą i pierworodnym synem Janem, który wówczas był niemowlęciem. 

W Głogowie na zamku Zygmunt najwyraźniej czuł się szczęśliwy, ponieważ już niebawem rodzinka mu się powiększyła i został ojcem trojga dzieci. Jego ukochana urodziła mu jeszcze dwie córki. Zygmunt nie był wówczas jeszcze królem, a więc jego związki nie były zbyt istotne dla świata polityki. Dopóki nie nosił korony, mógł robić co mu się podobało, i tak też czynił. Później jednak, kiedy został wywyższony na tronach Litwy i Polski, musiał zdecydowanie zrezygnować ze swojej pierwszej rodziny. Historia mówi nam o tym, że dbał o pierworodnego, że pozostałe jego dzieci nie cierpiały niedostatku, podobnie jak jego kochanka, którą dobrze wydał za mąż… 

Tyle faktów, a teraz legenda :)

Jego ukochaną była piękna Morawianka – Kasia Telniczanka. Młody królewicz był podobno zakochany w niej bez pamięci, a ona miłość mu tę odwzajemniała bez granic. Czas spędzony na zamku w Głogowie był ich najszczęśliwszym okresem. Miłość kwitła, dzieci się rodziły, jednak nie do końca wszystko wyglądało tak idealnie, ponieważ Zygmunt miał poważne problemy ze zdrowiem. Cierpiał na chorobę, która sprawiała, że nie zawsze był dyspozycyjny. Miewał straszliwe bóle głowy, które przychodziły do niego co jakiś czas i odcinały go od rzeczywistości. Zamykał się wówczas w ciemnej komnacie i nie wychodził z niej przez kilka dni, do czasu, aż atak choroby minął. Oczywiście sprawa ta była skrzętnie ukrywana przed światem, ponieważ królewicz marzył o tronie w przyszłości swojej, a cherlawość podobna mogłaby go wykluczyć z listy przyszłych władców. 

Głogów dziś
Głogów dziś

Kasia bardzo ubolewała nad losem ukochanego i bardzo pragnęła przynieść mu ulgę. Najpierw sprowadzała na dwór w Głogowie medyków, ale szybko zorientowała się, że oni nie są w stanie mu pomóc. Wtedy to usłyszała o pewnej wiedźmie, która mieszkała samotnie w lesie i mówili o niej ludzie, że każdą dolegliwość potrafi zdjąć z człowieka. Katarzyna postanowiła odwiedzić czarownicę i udała się samotnie w drogę do miejsca, o którym słyszała. Kiedy spotkała czarownicę i opowiedziała jej o tym, z czym do niej przychodzi, zielarka podała jej worek z pachnącymi, suszonymi roślinami i dokładnie poinstruowała ją jak należy przygotować z nich miksturę. Zanim jednak Kasia odeszła, czarownica ostrzegła ją, że kiedy królewicz wyzdrowieje, przestanie ją kochać. Życie jej całkowicie się zmieni i szczęście od niej odejdzie.

Katarzyna Telniczanka

Młoda kobieta nie była żoną króla, ale jednak żyła po królewsku. Zygmunt wielbił ją i kochał ich dzieci. Zamek Głogów był dla niej bardzo wygodnym miejscem do życia, i była tam pierwszą panią. Tylko czasami przecież jej ukochany znikał w swoich komnatach, ale potem wracał i długo czuł się dobrze. W głowie Kasi myśli siłowały się i przekrzykiwały. Podać Zygmuntowi lekarstwo i przynieść mu ulgę, a potem zostać odrzuconą? Czy też pozostać szczęśliwą kosztem boleści ukochanego?

Zamek w Głogowie
Zamek w Głogowie

Ostatecznie Katarzyna postanowiła uleczyć królewicza. Miłość do ojca swoich dzieci pokonała wątpliwości. W tajemnicy podawała mu miksturę, którą dodawała do napojów. Po kilku tygodniach  kuracji, Zygmunt zaczął czuć się dużo lepiej, a ataki bólu głowy przestały go nękać. Zaczął radośniej spoglądać w przyszłość. Niedługo potem został królem Polski, a Kasia?

Ech życie…

Głogów
Głogów

Jak widać, zamek Głogów jest miejscem magicznym. Legendy przeplatają się tam z udokumentowaną historią i tworzą wachlarz opowieści niesamowitych. W taki sposób pragnęłam podać Wam do wglądu ten obiekt, do którego przybyłam po te właśnie historie. A jeżeli ktoś zechciałby dowiedzieć się o zamku tym więcej szczegółów dotyczących jego dziejów, to w necie mnóstwo jest stron, gdzie takie mądre opracowania znajdziecie. Z tego też powodu nie napisałam kolejnej, podobnej treści. Postanowiłam, że zrobię to inaczej…

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
238
OK
57
Kocham to!
34
Nie mam pewności
8
Takie sobie
5
Subscribe
Powiadom o
guest
6 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

[…] – to również dzień porwania z Wrocławia księcia Bolesława Brzuchatego, którego potem torturowano bestialsko w Głogowie, a któremu nikt na pomoc nie przybył? Zakon powstał – jak wyżej wspomniałam – z […]

[…] tym zamku nie znalazłam opowieści o duchach, zjawach, na śmierć zagłodzonych, powieszonych czy torturowanych […]

[…] syn, Henio Brzuchaty urodzony 1248, zmarły w 1296 […]

[…] przeszłości Wołów był niezwykle ważnym punktem na szlaku handlowym Wrocław-Głogów. W XV stuleciu mury obronne — wysokie na 8 metrów i grube na ponad jeden metr — szczelnie […]

[…] Zamek Książąt Głogowskich. Obiekt bezcenny historycznie, który pamięta XIII wiek. Wówczas to książę Konrad, syn Henryka Pobożnego, który był potomkiem księcia Henryka Brodatego i Jadwigi śląskiej, wybudował tam, przy Odrze pierwszą, drewnianą fortecę. Najstarsza na zamku dziś jest wieża, która jako najtrwalszy element zamkowy najbardziej oparła się czasowi. Zamek jest dziś dostępny dla każdego jako muzeum. […]

Damian

Nie do końca tylko lochy wieży w Głogowie były więzieniem. Co ciekawe – do dziś, choć nie wiadomo dlaczego muzeum się tym nie chwali – znajdują się w niej unikatowe prawie 300letnie inskrypcje zarówno chrześcijanskich mieszkańców miasta jak i żydowskich. O nich i o ciekawej historii można przeczytać w książce dostępnej tu:
http://www.ridero.eu/pl/books/wieza_glodowa/
Pozdrawiam i zapraszam częściej do arcyciekawego i nie do końca poznanego Głogowa!

Kategoria:Historyczny

0 %