ROZKOPANY CMENTARZ. Szymanów, Rachów i Rusko
Już od dłuższego czasu tropię stare, przedwojenne nekropolie na Dolnym Śląsku. Czasem trafiam na znaleziska, które nie są owiane tajemnicą i zwykle zastaję je w lepszym stanie od miejsc pochówków oddalonych od ludzkich domostw. Bo kiedy namierzam leśny, rozkopany cmentarz lub położony w szczerym polu z dala od wioski, do której dawnymi czasy należał, to nie spodziewam się tam widoku opuszczonych grobów umarłych, które po wojnie traktowano z szacunkiem. Spodziewam się zawsze spustoszenia. Spodziewam się i zawsze na nie trafiam.
Rozkopany cmentarz — Szymanów
To jeden z tych cmentarzy, który zaskoczył mnie bardziej od innych. Szymanów to bardzo mała wioska w powiecie średzkim na Dolnym Śląsku. W środku wsi stoi niezbyt urodziwy pałac. Kilka gospodarstw i kilkanaście rodzin stanowi całość miejscowości. Znajdujemy tam również kilka opuszczonych domów. Wieś leży wśród pól i jest bardzo malowniczo położona. Z głównej trasy wjeżdża się do niej, mijając mały lasek na wzgórzu. Podejrzewałam to miejsce o bycie starym cmentarzem Szymanowa, ale po kilku podejściach do gruntownej lustracji terenu stwierdzam, że stał tam wiatrak. To nie ulega wątpliwości, gdyż teren bardzo sprzyja tej tezie. Nie mniej tego dziur w ziemi nie brakuje tam, podobnie jak na starych, opuszczonych cmentarzach. Jedna z nich nawet wyłożona jest cegłami…
Jednak pomimo tego, miejsce to z pewnością nie było cmentarzem. Stara nekropolia Szymanowa znajduje się około stu metrów dalej. Położona w szczerym polu i z daleka wygląda jak zwykła wysepka zieleni na polu.
Wiele takich widzimy na naszym terenie. Z daleka absolutnie nic nie wskazywało na to, że to miejsce pochówków. Wysepka zieleni jest bardzo mała. Nie ma kształtu prostokąta, jak to zwykle bywa z poniemieckimi cmentarzami. Drzewa nie wyglądały z daleka na posadzone regularnie. Po prostu zwyczajna kępa krzaków na polu. I nikomu nie przyjdzie do głowy z daleka ocenić tego inaczej. I ja do samego końca byłam przekonana, że niczego tam nie znajdę. Wątpiłam. I dlatego właśnie ten rozkopany cmentarz tak mnie zadziwił.
To najmniejszy przedwojenny cmentarz, jaki dotąd znalazłam. Jego wymiary to około pięćdziesięciu metrów szerokości na pięćdziesiąt długości. Kiedy dobrze się mu przyjrzeć zauważa się, że roślinność na jego terenie nie jest przypadkowa. Jest tam kilka starych drzew posadzonych regularnie.
W centralnej części znalazłam miejsce po dość sporych rozmiarów, murowanym grobowcu, który raczej nie był miejscem spoczynku zwykłego rolnika.
Tuż obok dziura w ziemi jakby niedawno wykopana. Nie ma w niej śladów cegieł.
Idąc dalej, natknęłam się na resztki grobu dziecka i kilka kawałków rozbitej płyty nagrobnej.
Ziemia tam jest miękka. Z pewnością stąpałam po mogiłach, ale już nie mogłam ich rozpoznać. W jednym miejscu bardzo mocno rozrósł się barwinek, ale nawet jeżeli pod nim ktoś spoczywał, to w chwili obecnej oprócz barwinka niczego tam już zobaczyć nie można.
Ludzie z okolicy mówili, że nie ma tam żadnego starego cmentarza…
Rozkopany cmentarz — Rachów
W Rachowie rzecz miała się inaczej. Cmentarz położony jest wprawdzie za wioską, ale nie za daleko. Tak jak to dawniej było w zwyczaju. Sporych rozmiarów nekropolia dziś w połowie jest wyniesiona, gdyż korzystano z niej jak z piaskowni. Druga jej cześć, której jeszcze nie rozniesiono w perzynę, nadal jest cmentarzyskiem. Zarośniętym, zdewastowanym i opuszczonym. Tutaj więcej znalazłam śladów po zmarłych.
Metalowy krzyż oparty o drzewo, pozostałości po pomnikach i nawet kilka nazwisk i dat urodzin i śmierci. Stare drzewa, bluszcz, ziemia miękka jak gruby, wełniany dywan. Jak wszędzie groby są tu przekopane.
Zmarli, którzy zostali tu pochowani, nieczęsto dziś są odwiedzani, jednak znalazłam tam wypalone znicze. Może to ktoś z wioski odwiedza nieznajomych z zaświatów, a może poszukiwacze dawnych czasów?
I ja również zapalam dziś światło w takich miejscach, aby podkreślić swoją wizytę i nadać jej ton oficjalny. Przybywam jedynie po to, aby uchwycić i opisać te resztki historii. Pomniki pełne są ludzkich istnień, o których świat zapomniał.
Przybywam, aby fotografować to, co jeszcze można ocalić od zapomnienia. Umarli witają mnie zapewne zdziwieniem. Być może słuchają, jak czytam z płyt nagrobnych ich imiona i nazwiska, których od wielu lat nikt głośno nie wypowiadał. Przyglądają mi się, jak stąpam po ich mogiłach i zapadam w miękkiej ziemi. Niekiedy czuję się w podobnych miejscach nieco roztrojona, a czasem mój pies demonstracyjnie odmawia obchodu takiego cmentarza. Zapiera się łapkami i piszczy. Nie chce iść dalej. Wtedy wydaje mi się, że on widzi więcej, a mnie dreszcze przechodzą po plecach.
Rozkopany cmentarz — Rusko
Tak właśnie było na starym cmentarzu w Rusku. Frutek odmawiał lustracji terenu. Piszczał i okazywał lęk. Było już dość późno, ale jeszcze miałam nadzieję zrobić tam kilka fotografii.
Cmentarz ten jest położony bardzo blisko głównej drogi, która przebiega przez wioskę i jest bardzo ruchliwa. Tuż przy tej trasie stał niegdyś kościół. Przy świątyni wybudował się organista. Do dziś w jego dawnym sadzie dojrzewają jabłka. Za tym stojącym na swoim miejscu domem organisty i za terenem nieistniejącego kościółka, znalazłam stary cmentarz, który bezpośrednio graniczy z ogrodem mieszkających przy nim.
Stare nagrobki wyłaniają się z traw i krzaków. Tam, gdzie nie ma już widocznych śladów grobów, widać zarysy mogił jedynie z bujnie rosnącym barwinkiem i bluszczem. Pies faktycznie mocno się zbuntował, a ja bardziej niż zwykle lękałam się stąpać po tej ziemi umarłych. Bardziej niż zwykle obawiałam się, że wśród tak bujnej trawy i bluszczu w końcu tak postawię nogę, że wpadnę do jakiegoś otwartego grobowca.
Praktycznie nic już nie było widać, kiedy wychodziłam z terenu tego cmentarza.
Przez wzgląd na dość późne popołudnie i nadchodzące ciemności, zrezygnowałam z drobiazgowej lustracji.
Przystanęłam w drodze powrotnej przy małym grobie w sektorze dziecięcym. Mogiły już wprawdzie prawie nie ma, ale płyta jest nad wyraz dobrze zachowana.
Mała Herta żyła tylko rok. Na płycie czytam o bólu jej rodziców i o szukaniu wsparcia w Bogu. To tam zapaliłam znicz i postawiłam przy pamiątkowej płycie dziewczynki, a mój przyjaciel zrobił wtedy zdjęcie. Czy i Wy widzicie na nim więcej niż tylko płytę nagrobną małej Herty? Powiększcie fotografię i przyjrzyjcie się prawemu, górnemu rogowi.
Rozkopany cmentarz to miejsce ludzi umarłych, nękanych po śmierci. Nikt nie wie ile bólu, złości i żalu nadal unosi się między ich mogiłami. Być może myśleli, że po śmierci będą mieli spokój, ale stało się inaczej. W moich wpisach zawsze podkreślam brak szacunku do zmarłych, który zastaję w takich miejscach. Staję po stronie umarłych i upominam się o spokój ich dusz…
W Nieustannym Wędrowaniu ciężko jest o miłą, radosną i dobrze kończącą się historię. Nie spisujemy takich, bo nie wpadamy na nie. Natomiast opowieści o ludziach, którzy dawno temu umarli i o ich straszliwych i zajmujących uwagę losach na dolnośląskiej ziemi, jest u nas dostatek. Można pobuszować u nas na blogu do woli i zakochać się w naszym wędrowaniu. Można też zamówić nasze książki (patrz poniżej), których treści nigdy nie były publikowane na tej stronie :)
Artykuł zawiera autoreklamę
Z tym straszliwym i ohydnym rozkopywaniem grobów to jest jeszcze druga strona medalu… Zgłębiałem ostatnio temat i wynika z tego, że sami Niemcy, przed nadejściem Rosjan często zakopywali swoje kosztowności w rodzinnych grobach, grobowcach a nawet urządzano fikcyjne pochówki z papierami i wpisami do ksiąg ale w trumnach zamiast zmarłych znajdowały się dobra cenne. Jest sporo relacji o odwiedzających , zwłaszcza leśne cmentarze niemieckich ” turystach” w latach 70-80-90 tych, po wizycie których zostawały rozkopane groby. Nawet chyba na tym blogu coś wspominane było. Wystarczyło potem, że to się rozniosło i wiadomo… Ale żeby było jasne – NIE USPRAWIEDLIWIAM HIEN CMENTARNYCH!
Dokładnie, można znaleźć bardzo dużo relacji, a i dzieje się to współcześnie. Granice się otwarły i Niemcy przyjeżdżają na wykopki mając dokładne lokalizację skrytek w których schowane zostały kosztowności przed nacierającą Armią Czerwoną.
To co Niemcy chcieli wykopać, to już dawno wykopali, a Polacy dalej kochają historię o skarbie zakopanym pod ziemią. Fantazja o ukrytym pociągu za złotem, kleinotach rodzinnych, czaszce Hitlera, czy bursztynowej komnacie nadal trwa.
Brawo Aneta!
Bardzo się cieszę, że poruszasz ten temat ! Zajmuję się podobnymi tematami, piszę o tym na moim blogu. Ktoś nazwał mnie „Samotnym wilkiem”. To nie jest tak, jest nas wielu w całej Polsce, tylko, że nie stworzyliśmy WATAHY ! Myślę, ze podobne artykuły pomogą w zmianie myślenia naszego społeczeństwa! Jeszcze raz gratuluję i pozdrawiam
Andrzej Braun
ps. mój blog: historia-nieznana.blogspot.com/
Dziękuje Andrzeju za Twoją wizytę na blogu Nieustannego Wędrowania. Cieszę się, że mamy podobne zainteresowania. Zajrzałam pod podany przez Ciebie adres i z całą pewnością będę tam często zaglądać. :)
niestety hieny są nie tylko w ZOO, ale chwała odkrywcom, którzy robią namiastkę dokumentacji jakże zanikającej historii naszych ziem bez względu na narodowość, wyznanie czy status społeczny…..
Witam
Bardzo podobny cmentarz znajduje się w miejscowości Holendry (k. Strzelec k.Kutna) na granicy województw łódzkiego i mazowieckiego, wszystko zarośnięte, pozarywane groby i pootwierane trumny cynowe.
Czy masz może fotografie z tego miejsca?
Ja mam, w dzień je odnajdę i udostępnię. Następnym takim rozkopanym cmentarzem jest cmentarz ewangelicki w Aleksandrowie (między Falenicą a Wiązowną w woj. mazowieckim). Także posiadam zdjęcia. I wspomnienia kogoś mieszkającego w pobliżu od lat. Takich cmentarzy jest niestety sporo :(
Witam Wędrowcy,
Około kilometra na południowy-zachód od Kobylniki podobne miejsce.
Znamy je :) To opuszczony cmentarz w lesie.
Tak, na tablicy nagrobnej Herty Pawlik po powiększeniu w prawym górnym roku ukazuje się wizerunek leżącego noworodka, który krzyczy….nie wolno naruszać miru zmarłych, nigdy, w żadnych okolicznościach. To nieludzkie.
Ja nic nie widzę
To tylko gra cieni i liści.
Mazury poewangelicki cmentarz w Kumielsku zaniedbany przez wszystkich.
Jest postać w rogu na tablicy. Jak dla mnie to się uśmiecha :)