Naturalny

ZAMEK CZOCHA. Szlaki turystyczne. Droga śmierci

Zamek Czocha szlaki turystyczne wokół siebie rozciągnął bardzo szeroko. Tam naprawdę jest dokąd wędrować, a okolica jest cudowna. Przy warowni zastaliśmy dwa wspaniałe jeziora i rzekę. Co jest zagospodarowane na cito, to widać gołym okiem, ale co pozostawiono w zgodzie z naturą, to zupełnie inna para butów. Spodziewałam się tam być blisko natury, jednak nie śniło mi się nawet, że ta odległość będzie aż tak zaskakująca.

Ta historia to druga część opowiadania, które zaczyna się tutaj – ZAMEK CZOCHA ATRAKCJE. Warto się cofnąć do podlinkowanego tytułu, ponieważ tam została pierwsza połowa naszego wędrowania niebieskim szlakiem. Tak to sobie zaplanowałam, aby każdy komu spodobają się okolice zamku, mógł wybrać sobie z naszych treści to, co najbardziej go interesuje. Zajęłam się więc tematem bardzo kompleksowo. Wiodącym nurtem jednak jest nasza wyprawa od Zapory Leśniańskiej do Zapory Złotnickiej.

Wędrowaliśmy niebieskim pieszym szlakiem wzdłóż brzegów jeziora i rzeki. Wspominałam w pierwszej części tej historii, że trasa ta wyglądała początkowo na lekką, miłą i przyjemną. W sam raz dla kogoś kto nie planuje się zmęczyć, a jednak marzą mu się chwile z dala od miasta. W takich nastrojach dotarliśmy do Zamku Rajsko, który znajduje się na totalnym odludziu. W tym miejscu zostawiłam swoich Czytelników i obiecałam, że już niedługo pojawi się ciąg dalszy. I tak się też stało, więc teraz ruszamy w drogę. Tam, gdzie turyści nie docierają, a wędrowca spotyka się niezwykle rzadko…

Szlak śmierci. Potwory i smoki

Czytałam o niebieskim szlaku, że prowadzi on od Rajsko wysokimi brzegami przełomu Kwisy do Jeziora Złotnickiego. Skarpy są zalesione. Ani słowa o tym, że nie jest to deptak spacerowy. Zauważyłam, że większość treści internetowych na temat tej trasy powstało już spory czas temu i w sieci brak świeżyzny. Droga nasza rzeczywiście stawała się z każdym krokiem bardziej trudna, jednak nie stanowiło to dla nas problemu. Postanowiliśmy dotrzeć do celu, przejść cały zaplanowany odcinek i jedyne co nas tam dziwiło, to realny stan drogi turystycznej, która nas prowadziła. Przecież nie wędrowaliśmy na dziko.

Zaraz po oddaleniu się od zamku Rajsko, malunki na drzewach wskazały nam drogę po … polu kukurydzy. 

Czocha szlaki turystyczne

Ten fragment szlaku został po prostu zaorany, jednak dzięki temu, że zasiano tam kukurydzę, a nie na przykład pszenicę, daliśmy radę bez problemu wędrować wśród zboża nie uszkadzając ani jednej sadzonki. Wiadome jest, że kukurydza siana jest w sporych odstępach. Tutaj pierwszy raz zauważyłam, że nikogo ta trasa chyba nie obchodzi. Zamek Czocha, szlaki turystyczne przy Jeziorze Złotnickim, rejsy i Rajsko – jak najbardziej! Ale dalej… Dalej to są już tylko potwory i smoki. 

Czocha. Szlaki turystyczne. Niebieskim brzegiem Kwisy

Od tego momentu naprawdę zaczęło się „pod górę”. Wszyscy bardzo mocno skupiliśmy się na tym, aby dostrzegać oznaczenia drogi, bo z tym było coraz gorzej. Ines zaczęła komentować, że prawdziwe wpakowaliśmy się w dzicz, ale to jeszcze nie było tak do końca. Dopiero przed nami to wszystko…

Czocha szlaki turystyczne

Nikt z nas nie jest słabeuszem. Nie raz i nie dwa wędrowaliśmy w podobnych okolicznościach, nawet niekiedy w ogóle bez ścieżki, a więc dopóki jakaś była, uznawaliśmy, że wszystko gra…

Czocha szlaki turystyczne

Jednak powoli przestawaliśmy się spodziewać na szlaku innych wędrowców. Od dawna już nie słyszeliśmy żadnych dźwięków pochodzących z cywilizacji. Tylko szum płynącej rzeki, odgłosy ptaków, brzęczenie owadów, burza gdzieś w oddali, wiatr od wody.

Nikt nie wiedział gdzie jesteśmy

Może kogoś to zaniepokoiło, ale ja bardzo szybko się przyzwyczaiłam. Nie odczuwam strachu, kiedy jestem bardzo daleko od ludzkich domostw. Nawet gdybym była tam sama, też nie bałabym się tej drogi. Dużo lepiej przyjmuję bezludny szlak, od komercyjnego, gdzie nieustannie kogoś się na nim mija. Natura mnie fascynuje. Fakt, że był to pogodny dzień, a deszcz dopiero nadchodził, czynił w moich oczach tę trasę bardzo łaskawą. Zwłaszcza, że nie spodziewałam się, że będzie tam aż tak naturalnie i ani butów nie miałam odpowiednich, ani bandaża elastycznego przy sobie. Zero jakiegokolwiek apteczkowego sprzętu. Tylko środki przeciwbólowe. Do tego dochodzi jeszcze absolutny brak zasięgu. Ani Internetu ani telefonu. Gdybyśmy tam zginęli, pechowo zsuwając się ze skarpy, to może znalazłby nas ktoś za rok, albo dwa. Przecież nikomu nie powiedzieliśmy gdzie idziemy…

Zamek Czocha szlaki turystyczne

Woda źródlana

Dużym pocieszeniem w tej drodze były liczne strumienie. Woda była czysta, świeża i zimna. Nie obawiałabym się jej napić, gdyby zabrakło nam płynów w plecakach. Frutkowski korzystał z każdej takiej okazji. Nie omijał najmniejszego potoku. Delektował się wodą, a potem wchodził do niej i moczył stópki. Za każdym razem tak było i musieliśmy czekać, aż ceremonii stanie się za dość. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby tak chętnie wchodził do wody. Najwyraźniej chłodzenie łapek przynosiło mu ulgę. Być może bolały go nóżki. Schodził się nam mocno chłopak podczas tych wakacji. Najwięcej było – jak zawsze – pieszych wypraw. 

Zamek Czocha szlaki turystyczne

Zarejestrowałam ten moment na fotografii, żeby pokazać Wam jak prowadziły nas oznaczenie szlaku. Musieliśmy sami go wydeptywać, a najlżej miał ten, kto szedł ostatni…

W poszukiwaniu zaginionej ścieżki

Minęliśmy boisko. Niekoszone chyba od początku lata. Po lewej, w tym buszu z traw i  pokrzyw ciągnęła się nasza trasa turystyczna. Stała tam latarnia. Całkowicie odcięta od zasilania. Ale miejsce na ognisko było, a ławki choć już próchniejące, jeszcze całkiem spoko. 

Niebieski szlak przy Kwisie

Nie weszliśmy jednak w te pokrzywy. Nic tam nie było widać. Ścieżka zniknęła. Ruszyliśmy bokiem po skarpie. Dotarliśmy do ośrodka wypoczynkowego. Domki, przystrzyżony trawnik, porządne ogrodzenie. Cisza, zero ludzi, brama zamknięta. A teren pokaźnych rozmiarów i dobrze wysterowany na letni wypoczynek. Czułam się jak po apokalipsie :) Ziemia wymarła. Niesamowite uczucie zawłaszcza, że ośrodek znajduje się pośrodku niczego, podobnie jak zamek Rajsko. To totalne odludzie. Nie było się nawet kogo o drogę zapytać. Sądzę, że gdyby nagle stamtąd ktoś wyszedł, poczułaby niepokój. Przerwanie tej stagnacji wydawało mi się niemożliwe. Nie potrafiłam sobie wyobrazić ruchu w tym miejscu. 

Zamek Czocha szlaki turystyczne

Szliśmy przez chwilę wzdłóż ogrodzenia, na skarpie, po wąziutkiej wydeptanej przez zwierzęta dróżce. Z wysokości udało mi się w dole, bliżej rzeki dostrzec nasz niebieski szlak. Zawsze widzę dużo lepiej z daleka niż z bliska. Pokazałam swoje znalezisko reszcie ekipy i zaczęliśmy schodzić ze skarby…

Czocha. Szlaki turystyczne daleko od zamku

Bez śladów jakiejkolwiek ścieżki. Po zeschniętym dywanie liści. Frutek się zapadał, ja ledwie równowagę utrzymywałam. Na zdjęciach tego nie widać, ale tam było naprawdę stromo. 

Niebieskim szlak przy brzegu Kwisy

Potem standardowo, otrzepaliśmy się z kleszczy i ruszyliśmy dalej, wzdłuż Kwisy. Teren był bardzo różnorodny, często musieliśmy się wspinać. Frutkowi trzeba było pomagać w niektórych okolicznościach, ale był naprawdę bardzo dzielny. Patrzyłam jak staruszek drze naprzód na tych swoich krótkich łapkach i prawdziwie go podziwiałam. Co to za wspaniały pies! On już taki leciwy. Prawie nic nie widzi, a tak sobie radzi. Myślę, że ta fotka poniżej trochę zobrazuje to, jak Frutek odbiera wzrokiem świat.  Ale kto wie, może jest jeszcze gorzej, bo przecież za każdym razem, kiedy podchodzi do nas, najpierw każdego z osobna wącha, żeby dowiedzieć się, kto kim jest. I taki ociemniały, na węch tylko pokonywał ten niełatwy, niebieski szlak przy brzegu Kwisy.

Szerszenie 

W takim miejscu świat wygląda zupełnie inaczej. Często jestem w lesie, daleko od miasta i wsi, ale pomimo wszystko jest tam jakaś droga i w zasięgu wzroku albo słuchu – jakaś cywilizacja, którą można bokiem ominąć. Tam, przy Kwisie, na tym zapomnianym przez turystów odcinku, czułam, że naprawdę jestem blisko przyrody.

Niebieskim szlak przy brzegu Kwisy

Rzeka była naturalna, taka jak ją Pan Bóg stworzył. Brzegi zarośnięte, skarpy nad nią, skały, szlak nieustannie ginący. Od zawsze marzyłam, żeby przedzierać się dzikim brzegiem takiej rzeki. Trasą trudną i wyciskającą ze mnie wszystkie poty.

Niebieskim szlak przy brzegu Kwisy

Gdzieś tam mieliśmy przybyć do wodospadu, ale nikt z nas nie wiedział dokładnie, kiedy tam dojdziemy. Takiej przygody naprawdę się nie spodziewałam. 

Niebieskim szlak przy brzegu Kwisy

Ines zauważyła gniazdo szerszeni, które ulokowane było w skale. Przyspieszyła i ostrzegała mnie, poganiając, aby jak najszybciej ominąć tamto miejsce. Rzeczywiście ogromne owady na przemian wlatywały i wylatywały ze skalnej szczeliny. Uwiły sobie gniazdo przy samym niebieskim szlaku. Z jednej strony mijałam ten ul, a z drugiej – spoglądałam w dół ze skarpy, gdzie płynęła Kwisa. Nie było gdzie uciekać w razie zagrożenia. Zatrzymałam się, żeby zrobić fotografię, a ona się na mnie wściekała, że zamiast się oddalać, stoję w miejscu i kuszę los. 

Gniazdo szerszeni w skale

Moje serce zostało na dzikim brzegu Kwisy

Czasami pojawiają się w życiu takie chwile, w którym człowiek robi jakąś jedną, wydawałoby się mało znaczącą dla świata rzecz, a jednak ona zmienia całe jego istnienie i burzy dotychczasowy porządek rzeczy. Kiedy wędrowałam w tej dziczy, poczułam całą sobą, że to moje miejsce do życia. Idealne dla kogoś takiego jak ja. Pogórze Izerskie to baśniowa kraina. Ciągle jeszcze na wpół nieoswojona. Można się tam zatracić w drodze. To magiczny świat, gdzie nietrudno zniknąć naprawdę. Moje serce zostało na dzikim brzegu Kwisy.

Rzeka Kwisa

Okolice zamku Czocha, szlaki turystyczne i jeziora po prostu mnie zaczarowały. Jestem zmęczona światem, który mnie otacza. Tęsknię za prawdziwą ciszą, i ta myśl mnie opętała. To wygląda tak, jakbym znalazła wreszcie, po tylu latach szukania, po chwilach zwątpienia… swoje miejsce na ziemi. Myślę o tym pomimo tego, że zawsze bałam się bliskości zapory, a tam między jeziorami są aż dwie. Ten dreszczyk zagrożenia nie odstrasza mnie o dziwo, ale pociąga. Budzą się wszystkie motyle w moim brzuchu i szaleją, szaleją, szaleją z emocji. Pokochałam Kwisę i Jezioro Leśniańskie i Złotnickie i te małe wioski i miasteczka urocze, które widziałam w tamtej okolicy.

Niebieskim szlak przy brzegu Kwisy

To mój Eden…

O ile ścieżka nasza turystyczna od samego początku zdumiewała mnie swoją dzikością, to kiedy dotarliśmy do tej skały, naprawdę byłam zaskoczona. Nie wiem, czy miejsce to ma jakąś nazwę, ale bardzo możliwe że tak jest, tyle, że ja niczego w sieci o tym nie znalazłam. Tam jest takie wąskie zejście nad samym urwiskiem. Po jednej stronie ściana skalna a po drugiej przepaść. Niezła bania, jeżeli czegoś takiego człowiek się nie spodziewa. Pierwszy poszedł Daniel zostawiając nas jeszcze na skarpie. Szukał w tym buszu oznaczenia drogi. Zniknął i długo go nie było, a my czekałyśmy. Potem usłyszałyśmy jak woła, że znalazł niebieską farbę na drzewie i wtedy zaczęłyśmy się szykować do zejścia. Nie chodzi o to, że było ono jakieś szczególnie wysokie, a skała zabójczo niebezpieczna. Bardziej rzecz w tym, że mieliśmy ze sobą Frutka i trzeba było mu pomóc, nawet więcej! Przenieść go. Okoliczności się z tego powodu skomplikowały, ponieważ wszystko to razem stwarzało zagrożenie i obie z Ines czułyśmy, że nie jest dobrze. 

Skała śmierci

Gdyby ktoś stamtąd spadł, ześlizgując się niefortunnie, wpadłby ze sporej wysokości wprost do Kwisy. Może nie koniecznie od razy by zginął, ale dlaczego nie? Gdyby ten ktoś znalazł się w takich okolicznościach i był sam. Miałby poważny problem. 

Czocha szlaki turystyczne

My byliśmy w trójkę, jednak zejście w tym miejscu i tak było bardzo stresujące. Skała znajduje się naprawę wysoko, a miejsca na niej tyle, co na lekarstwo. Ines wzięła psa na ręce i pomału zeszła w dół. Tam czekał na nią Daniel i rozpoczęła się akcja przetransportowania psa na drugą stronę. Ten rudy gnojek próbował się wyrywać, bo coś mu tam nie podpasowało.

Czocha szlaki turystyczne

Ines złapała go w ostatniej chwili za obrożę, bo próbował zrzucić się z przepaści. Między zejściem z tej skały a skarpą prawie nie było gdzie stanąć. Byłam wtedy na górze i wszystko to widziałam z odległości. Robiłam fotografie. Serce prawie mi stanęło w miejscu, kiedy Frutek zaczął wyprawiać swoje. Byliśmy wszyscy w stresie.

Czocha szlaki turystyczne 

Ostatecznie Daniel odebrał Frutkowskiego i Ines zaczęła schodzić w dół. Ale nie było lekko mając przed oczami przepaść. Zrobiła kilka podejść asekurowana przez Daniela, jednak i tak w tej sytuacji musiała poradzić sobie sama. Kiedy jakoś już to poszło i cała trójka była po drugiej stronie, nadeszła moja kolej.

Czocha szlaki turystyczne

Zamek Czocha, szlaki turystyczne i Rysy

Kilka lat temu wybrałam sią na Rysy. Tam to dopiero dostałam od szlaku po czerech literach. To była ścieżka śmierci. Mówią ludzie, że Rysy to bułka z masłem, ja myślę, że przed tą górą należy mieć respekt.

Wyprawa na Rysy

Wyprawa na Rysy

I kiedy schodziłam w dół do krawędzi urwiska przy Kwisie, mówiłam sobie, że przecież nie takie rzeczy się robiło. Jednak gdy zobaczyłam, że skała jest wysoka, a ściana nad rzeką stroma, dostałam ataku paniki. Najniżej do zejścia ze skały było przy samej krawędzi skarpy. Wystarczył tylko jeden niewłaściwy ruch i po mnie. 

W Tatrach na szlaku lęk wysokości nie opuszczał mnie ani na chwilę. Droga pod górę bardzo  wyczerpująca. Były momenty, kiedy niewiele brakowało, abym dziś już nie istniała. Rysy to nie Gerlach, ale i tam bardzo łatwo można zginąć. Kiedy przymierzałam się do zejścia z tej skały nad Kwisą, byłam przerażona. Przecież ja mam lęk wysokości ostatniego stopnia. Bardziej już bać się nie można…

Wyprawa na Rysy

Kiedy ktoś ma gigantyczny lęk wysokości, który paraliżuje go i unieruchamia, najlepiej wtedy wybrać się na Rysy… :) Ja tak zrobiłam. Jednak szczerze powiem, że to nic nie dało. Dalej się boję…

Ines próbowała mnie wspierać, ale dopiero Daniel pomógł mi zejść. Było w tym więcej lęku aniżeli trudności, jednak jeżeli ktoś z Was zdecyduje się podążyć naszym śladem, niech przeliczy zamiary na siły. Lęk przed wysokością nie pomaga w takich chwilach. 

Wodospad 

Od tamtego zejścia do wodospadu był kawałek drogi. Ines powiedziała wówczas, że ma nadzieję, że najgorsze już za nami. Droga nie przechodziła w lżejszą, a wręcz stawała się jeszcze bardziej dzika. Przygoda ze skałą zryła nam berety. Prawie straciliśmy Frutka, który nie dość, że leciwy, to jeszcze niemal całkiem niewidomy, dokonywał takich wyczynów. Ines nadaje się do takich akcji. Ona jest jak jej ojciec, reaguje bardzo instynktownie. Kiedy Frutek zbiegał po skale wprost do przepaści, złapała go za obroże i wyciągnęła w ostatniej chwili, choć z całą pewnością sprawiła mu ból. Nie cacka się z nikim w podobnych chwilach. Ocenia sytuację w taki sposób, że liczą się tylko najważniejsze rzeczy. W tym przypadku życie Pana Frutkowskiego. Ines ma bardzo jasny umysł, jest dzielna i wytrzymała. Zawsze nastawiona na przeżycie, żeby nie wiem co się działo. Wykorzystuje to w okolicznościach podbramkowych. To ona wzięła Frutka na ręce i podawała Danielowi, a nie ja. Wiedziała, że jest ode mnie bardziej odporna.  

Czocha szlaki turystyczne

Ten wodospad był całkowicie naturalnym tworem natury. Piękna rzecz. Wodę słychać było z daleka, spadała ze sporej wysokości. To też była skarpa. Przechodziliśmy pojedynczo. Daniel odebrał Frutka od Ines.

Wodospad

Potem Frutek na drugim brzegu chciał się napić, i musieliśmy stać nad przepaścią i czekać. Następnie zapragnął zanurzyć stópki w zimnej wodzie.

Wodospad

Po wszystkim zaczęłam przeprawiać się ja. Szłam ostrożnie. Bardzo uważnie stąpałam po mokrych kamieniach. Tam nie mogło się nic wydarzyć, no bez przesady! A jednak … poślizgnęłam się. Zarzuciło mnie w stronę opadającej w przepaść wody. To, że nie spadłam jest jak cud. Złapałam równowagę w ostatniej chwili…

A woda płynęła dalej. Z wysoka, coraz niżej. Obojętna na to, że mogłam tam stracić zdrowie albo życie. Wodospad zostawiliśmy za sobą w chwilę po tym wydarzeniu. To było jedyne miejsce na tej trasie, gdzie ustawiono kilka – może dwa, albo trzy metry barierek. Zbito je z gałęzi. Konstrukcja była bardzo sfatygowana czasem. 

Czocha szlaki turystyczne

Zamek Czocha, szlaki turystyczne, jezioro i rzeka to niesamowity wachlarz przygód, które nam się tam przytrafiły. Zdecydowanie łatwiej się o tym pisze aniżeli przeżywa. Wydaje się, że to bułka z masłem, jednak kiedy nogi zjeżdżają w dół do przepaści, wówczas inaczej się na to patrzy. Tutaj Was opuszczę, żeby zaprosić do ostatniej części tego opowiadania. Klikajcie w SZUBIENICA BASZTOWA i idźcie z nami do samego końca…

 

 

 

 

 

 

 

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
43
OK
12
Kocham to!
10
Nie mam pewności
1
Takie sobie
0
Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

[…] tak chcę! Jednak na zrealizowanie swojego planu musiałam poczekać do następnego dnia, ponieważ po przejściu całej naszej trasy niebieskim szlakiem, wszyscy byliśmy zbyt mocno zmęczeni na rejsy po Jeziorze […]

[…] niejedną ciekawą historię. Przy okazji zachęcam też do lektury o przygodzie, podczas której Zamek Czocha podarował nam szlak śmierci. Było […]

Barbara

Mam pytanie. Czy trasę z zamku Czocha do zamku Rajsko jest w stanie przejść starszy człowiek? Czy jest bardzo trudna?

[…] pisząc treści z terenu, na którym buszowaliśmy w tym roku. Wszystkie je możecie znaleźć na naszej stronie. A teraz czas na przygodę z legendarnym schroniskiem w Izerach. […]

Kategoria:Naturalny

0 %