Opowiadania babci Frani. Historie z ubiegłego wieku
Jeżeli trafiłeś tutaj, drogi Czytelniku/Czytelniczko, to musisz wiedzieć, że jest to druga część Strasznych opowieści babci Frani. Pierwszy wpis wzbudził sporo emocji, dlatego też postanowiłam stworzyć kolejny, w którym zakończę ten temat…
Moja babcia Frania często, szczególnie podczas długich, zimowych wieczorów opowiadała mi najróżniejsze historie. Częściowo były one prawdziwe, częściowo powtarzane z pokolenia na pokolenie jak podania, a niektóre z nich znajdowały się na granicy pomiędzy dwoma światami — realnym i paranormalnym. Ona była jakby z innego wymiaru. Przyjechała na Dolny Śląsk po II wojnie światowej z terenów dzisiejszej Ukrainy. Przywiozła stamtąd wiedzę o ziołach. Potrafiła odczyniać uroki. Leczyła wiele schorzeń. Wywoływała duchy i bardzo rzadko chodziła do kościoła. Wyraźnie unikała tego miejsca, tłumacząc to stanem swojego zdrowia. Dusiły ją kadzidła, bolały ją kolana od klęczenia i wiele innych podobnych. Nie przypominam sobie też, aby u mojej babci Frani wisiały jakieś tzw. święte obrazy. Był tylko jeden mały krzyż nad drzwiami, nic więcej. Nie pamiętam jej z różańcem w ręku, ani klęczącej przy modlitwie. Oczywiście nie stwierdzam tutaj, że się nie modliła, mówię jedynie, że nigdy tego nie widziałam…
Lepianka w lesie
Babcia opowiedziała mi tę historię tylko jeden raz, pomimo tego zapamiętałam wiele szczegółów. Mówiła mi, że musiała gdzieś pojechać, a potem, w drodze powrotnej korzystała z pociągu. To był sam początek wojny, a ona wtedy już mieszkała w Czortkowie. Podczas podróży do pociągu wpadła grupa banderowców. Babcia zawsze tak o nich mówiła. Kiedy maszyna opuściła stację i znalazła się pośród niczego, oni zaczęli nękać pasażerów. Ludzie wpadli w popłoch. Zrobiła się panika. Krzyki, płacz kobiet, okrutne zamieszanie. Wtedy ona otworzyła drzwi wagonu i wyskoczyła z pociągu. Pouczała mnie przy tej okazji, że jeżeli kiedyś będę musiała w ten sposób uciekać, to nigdy nie wolno mi skakać w przeciwnym kierunku, niż jedzie maszyna. Zawsze w tę stronę, w którą zmierza pociąg, inaczej zginę.
Gdy znalazła się przy torach, szybko zebrała siły i uciekła do lasu. Tam odczekała chwilę i obserwowała, czy nikt za nią nie biegnie. Maszyna jednak zniknęła za zakrętem i wszystko ucichło. Wtedy ona zaczęła maszerować wzdłuż żelaznej drogi. Trwało to długo i słońce zaczęło znikać za horyzontem. Noc zbliżała się wielkimi krokami, a ona była sama w dziczy, daleko do domu.
Pytałam ją wtedy, czy się bała? Mówiła, że jedyne, o czym myślała to, że w Czortkowie została jej maleńka córeczka pod opieką męża i nie była pewna, czy jeszcze ją zobaczy. Tylko to zaprzątało jej myśli. Kiedy zrobiło się już całkiem ciemno, gdzieś w oddali, w lesie zauważyła światełko. Postanowiła podejść bliżej, jednak była bardzo ostrożna i starała się nie zostać zauważoną.
Gdy znalazła się już obok tego miejsca, okazało się, że stała tam mała, jednoizbowa chatka. W środku palił się kaganek, a światło z niego widoczne było z maleńkiego okienka. Babcia zajrzała do środka i zobaczyła tam dwoje ludzi. Dziadek i babcia siedzieli przy ławie i jedli kolację. Wtedy postanowiła zapukać i poprosić o pomoc. I tak też się stało.
Gospodarze byli zaniepokojeni, ale drzwi otworzyli
Wysłuchali tego, co Frania miała im do powiedzenia i zaproponowali nocleg. Poczęstowali ją też chlebem i mlekiem.
W taki sposób ominęło ją nocowanie pod gołym niebem w środku lasu. Rano podziękowała im i wyruszyła pieszo do Czortkowa. Gdy wróciła do domu, wszystko to opowiedziała mężowi. Było wtedy sporo radości, ponieważ w tych czasach śmierć zbierała obfite żniwo na tamtych terenach. Wtedy mój dziadek postanowił, że pojedzie tam jeszcze raz z moją babcią i razem podziękują staruszkom za pomoc. Zabrali ze sobą trochę jedzenia, żeby nie przybyć z pustymi rękami. Worek mąki, trochę jajek, słoninę — jako zapłatę za nocleg. Babcia Frania opowiadała, że kiedy doszli do tego miejsca, nigdzie nie było śladów po lepiance. Ona poznawała ten teren, ponieważ opuszczała go za dnia, lecz oprócz drogi, przy której znajdowała się chatka, niczego więcej tam nie było…
Biała Pani
Kiedy dziś analizuję tamte jej opisy tego, jak się czuła, myślę, że babcia Frania miewała depresję. Często wspominała, że odczuwa przykrości. Przychodziły one do niej bez jakiegokolwiek konkretnego powodu i nękały ją. Teraz są na podobne rzeczy nazwy fachowe. Stany depresyjne, stany lękowe…
Dawniej jednak ludzie ich nie znali i nie rozumieli co się z nimi dzieje. Często chodziła smutna i widać było, że dusza jej cierpi. Oczy miała zgaszone i niechętnie się odzywała, nawet do mnie. W pewnym okresie jej życia niedługo przedtem, gdy zmarła w szpitalu opowiadała mi, że chodzi za nią Biała Pani. Mówiła, że widzi ją zawsze tylko kątem oka, gdzieś z tyłu, za plecami. Nigdy twarzą w twarz. Opisywała postać w białej, długiej szacie. Nigdy nie podkreślała, że się tego boi.
Jej wielka miłość
Babcia Frania tylko raz była prawdziwie zakochana. Miała w młodości swojej chłopca, którego kochała ponad wszystko na świecie. Jej miłość nie była nieszczęśliwa, ponieważ nikt nie zabraniał im się pobrać. Z tej zapomnianej już dawno historii zostało tylko to jedno, stare zdjęcie. Stoją obok siebie, a ona położyła mu na ramieniu głowę.
We wiosce, w której wówczas mieszkała, był taki zwyczaj, że zawsze przed weselem trzeba było odświeżyć chałupę. Wszyscy robili to w taki sam sposób. Trzeba było iść do pobliskich górek, gdzie zamiast skał była kreda. Kilofem wyłamywało się kawałek takiej ściany, a potem miażdżyło na mączkę. Później trzeba było dolać wody, dokładnie wymieszać i taką substancją bielono ściany. Narzeczony babci (miał na imię Edward, tak jak potem mój tato) wybrał się w to miejsce po kredę. Coś poszło nie tak, jak trzeba i podczas pracy ogromny kawał ściany spadł na niego i zabił go na miejscu.
Babcia Frania od tamtej pory przestała myśleć o swojej przyszłości. Mówiła mi, że najbardziej potem lubiła, gdy mama kazała jej paść krowę. Szła wtedy daleko na łąkę, z książką i siedziała tam samotnie całe dnie bez protestu. Później jednak wyszła za mąż za mojego dziadka, ponieważ on bardzo o to zabiegał. Miała wtedy 25 lat, a więc jak na tamte standardy, była już nieco stara. Przyczyniła się do tego ślubu również wojna. Dziadek obiecał ją chronić. Między mini było aż 12 lat różnicy wieku i był to związek z rozsądku.
Adoratorzy i dziady
Babcia Frania była wprawdzie zakochana na zabój, jednak zanim to się stało, zawsze miała wokół siebie adoratorów. Ona sama bardzo dbała o siebie. Mówiła mi o tym, jak się stroiła, jaką miała figurę i jak uwielbiała chodzić na tańce. Dobrze pamiętam te opowieści.
Kiedy ona i jej siostra Maria szły na zabawę, ich tato, a mój pradziadek Leon zawsze im towarzyszył jako obstawa. One tańczyły, a on spał na siedząco na ławce. Babcia Frania mówiła, że strasznie ją to denerwowało, ale inaczej nie było mowy o potańcowaniu. Ona zawsze miała adoratorów. Na zabawie prawie nigdy nie siedziała, bo co rusz ktoś porywał ją na parkiet.
Pamiętam jednego takiego jej amatora, z którym spotykała się zawsze w niedzielę po mszy świętej, w Czortkowie. Nie była wtedy sama, bo dziewczyny zawsze chodziły w grupie. Po nabożeństwie całą paczką wybierali się do cukierni i chłopaki stawiali słodkości. Wtedy jednak coś ciężko było z kasą i ten jej adorator wpadł na genialny pomysł, jak zdobyć pieniądze. Zdjął marynarkę, obrócił ją na lewą stronę i założył. Potem poszedł pod kościół i usiadł w rzędzie z żebrzącymi dziadami, których było tam mnóstwo. Niedługo potem wrócił z garścią monet. Babcia Frania nigdy już potem nawet słowem się do niego nie odezwała. Mówiła mi, że paliła się ze wstydu…
Jasnowidząca?
To jest taka naprawdę dziwna historia, ponieważ sama nie wiem, jak ją wytłumaczyć. Byłam małą dziewczynką, kiedy w domu pojawił się telewizor. Były tam tylko trzy kanały, zwane wówczas programami. Program pierwszy, drugi i Czechy, gdzie zawsze śnieżyło. Oprócz tego mieliśmy też radio, a dopiero dużo później, gdy byłam nastolatką, dostałam w prezencie od rodziców magnetofon szpulowy. Czterościeżkowy. Super nowoczesny sprzęt, wszyscy w klasie mi zazdrościli. Ale do czego zmierzam…
Otóż w czasie, kiedy miałam około 5 – 6 lat moja babcia opowiadała mi, że niedługo na świecie zostaną stworzone takie małe telewizory, które każdy będzie posiadał i ludzie będą mogli rozmawiać ze sobą indywidualnie, patrząc w ekrany na swoje twarze. Pamiętam, że myślałam wtedy, że straszne głupoty opowiada. Nie mam pojęcia, skąd wiedziała o telefonach komórkowych z internetem, ale wiedziała!
To była prosta, wiejska kobieta, która nie miała dostępu do wiedzy. Skończyła tylko 3 klasy. Uczyła się pisać na tabliczkach, gdzie stawiało się znaki, a potem wymazywało, żeby napisać kolejne. Po trzech latach nauki, ojciec zabronił jej chodzić do szkoły, bo w polu i przy gospodarstwie trzeba było pomagać mamie. Opowiadała o tym z wielkim żalem, bo bardzo pragnęła się uczyć.
O pierwszym komputerze usłyszałam wiele lat później, a swój własny niałam dopiero gdy byłam dorosłą osobą. Skąd ta kobieta miała taką wiedzę?
Te historie z ubiegłego wieku wydają się chwilami być nieprawdopodobne. Świat tak bardzo się zmienił od tamtej pory, że ciężko sobie niektóre rzeczy wyobrazić. Babcia Frania żyła w czasach, kiedy jedynymi dostępnymi mediami były radio i telewizor, ale te luksusy pojawiły się w jej domu dopiero kilka lat po wojnie. Wcześniej ludzie zawsze umilali sobie wieczory opowiadaniami, a w wigilię sami, rodzinnie śpiewali kolędy. To był zupełnie inny świat, który ja jeszcze pamiętam…
Jak zwykle cudowne ! Mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy ❤❤
To nie jasnowidzenie.
To SF
Kocham takie historie
Myślę,że babcia była łącznikiem między naszym i światem a światem którego nie znamy a Ona go czuła i widziała
Bardzo ciekawe. Czekam na kolejne opowieści. Pozdrawiam.
Czekam na kolejną część opowiadań
Czekam z niecierpliwością na kolejne historie
Mnie się bardzo podobało i mam nadzieję że 3 część powstanie
Czekam !
3 część prosimy.Zawsze lubiłem takie opowieści
Czekamy
Poproszę o dużo więcej opowieści babci Frani !
Z niecierpliwością czekam na 3 część
Liczę na kolejnà część :)
Czekam na kolejną część
Kiedyś były zupełnie inne czasy.
Czekam na nastepne czesci.Piekne opowiesci .Dziekuje. Jeszcze troszke i moze ksiazka bedzie wydana .pozdrawiam serdecznie.
Czekam z niecierpliwością na kolejną część ❤
Uwielbiam takie opowieści, proszę o więcej
Wincyyyjj! Przyjemne w czytaniu, jak zawsze a opowiadania babci Frani są świetne
Czytam z zapartym tchem, czekam na więcej!
Poproszę o więcej
Super opowiadania
Czekam z niecierpliwością
Czekam na więcej takich historii
Czekam na kolejna cześć z utęsknieniem
Super. Twoja babcia była niesamowita. Macie to Niej. Czekam na 3 część .
Czekam na więcej!
Proszę o więcej
I ja czekam na dalsze opowiadania.
Cudownie❤️❤️. Czekamy na wiecej
Prosimy o dalszy ciąg….
Czekam na kolejną część
Z niecierpliwością czekam na kolejne opowieści Babci Frani :)
Czekam na dalsze części. Uwielbiam takie stare historię
Czekam na kolejne.
Czekam na kolejne niesamowite opowieści, jestem pod wrażeniem przedstawionych historii.
Czekam z niecierpliwością
Czekam na ciągu dalszy!
Czekam na kolejne opowieści
Świetnie napisane, przeczytałam jednym tchem, trzymam kciuki za te 200 komentarzy czytam i czuyje, że widzę to o czym piszesz, prawdziwa magia
Czekam na kolejną część
Czekam na kolejną część :)
Cudne historie! Czekam na wiecej
Czekam na kolejną część
Poproszę ciąg dalszy opowieści.
Poproszę o więcej czesci
Czekam na kolejną część opowieści Babci
Czekam na ciąg dalszy
Super!
Oj tak! Czekam na następną część!