Naturalny

Carl Christoph von Lest. MOGIŁA UPIORA Z RAKOSZYC

Mogiła upiora z Rakoszyc to temat sprzed kilku lat, który nieustannie do mnie powraca. Zagadka wydaje się być nie do odgadnięcia, ponieważ von Lest zmarł w drugiej połowie XVII stulecia i pochowano go nie wiadomo gdzie. Wiemy jedynie gdzie spoczął po raz pierwszy, zanim nocą wykopano z cmentarza jego zwłoki i wywieziono za wioskę aby raz na zawsze pozbyć się upiora…

Mogiła upiora z Rakoszyc

„Sagen und Erzählungen aus dem Kreise Neumarkt”

Ta legenda na pierwszy rzut oka wydaje się całkowicie baśniowa, jednak, kiedy zaczyna deptać się jej po piętach, można zauważyć, że wiele z jej szczegółów ma konkretne potwierdzenie w faktach. Postać von Lesta pojawia się w różnych źródłach pisanych, a jego nazwisko namierzyłam na epitafium przy rakoszyckim kościele. Zamek, w którym mieszkał, ewoluował wprawdzie do sylwetki pałacowej, jednak znalazłam w jego wnętrzu mury, które mogą pochodzić z czasów podania. Lest istniał, a jego historia nie może być do końca jedynie bajką, ponieważ znajduję ją również w starej publikacji niemieckiej z tych terenów (powiat średzki). P. Baumgart spisał (bądź spisała, bo tego nie ustaliłam) opowieści z tej ziemi w swojej książce „Sagen und Erzählungen aus dem Kreise Neumarkt”. Publikacja ta pochodzi z 1937 roku i zawiera najróżniejsze podania z tych okolic. „Legendy i opowiadania z Powiatu Średzkiego” to książka, która przeleżała wiele lat niezauważana w bibliotece Muzeum Regionalnego w Środzie Śląskiej, aż któregoś dnia doczekała się uwagi. Nieżyjący już niestety dyrektor muzeum w moim mieście, Grzegorz Borowski, na jej podstawie zaczął publikować owe opowieści w cyklu „Legendy średzkie”. Przetłumaczone z języka niemieckiego przez Aleksandrę Nabożny i ilustrowane przez Małgorzatę Bogucką były i nadal są bardzo interesującym akcentem na stronie internetowej muzeum. Między wieloma ciekawymi opowiadaniami znajduje się tam również historia naszego Lesta. Dlaczego piszę Wam o tym wszystkim? Ponieważ dla mnie jest to ważna informacja. Ta legenda była tu znana do końca II wojny światowej. Ktoś ją spisał i opublikował. Być może mogiła upiora stanowiła jakąś lokalną atrakcję, tak jak na przykład teraz kamienne kręgi na Ślęży, albo sarkofag Liczyrzepy niedaleko Świeradowa? Tak czy inaczej Niemcy bardzo dobrze znali von Lesta, stąd tak sporo o nim informacji.

Mogiła upiora z Rakoszyc

Mogiła upiora. Carl Christoph von Lest z Rakoszyc

Moja przygoda z lokalnym upiorem zaczęła się od poszukiwania jego grobowca w lesie za Rakoszycami, do którego miała zaprowadzić mnie stara mapa. TUTAJ możecie przeczytać o moich pierwszych krokach poszukiwawczych. A w TYM opowiadaniu idę o krok dalej, nakręcona legendą. Jeżeli ktoś nie zna wcześniejszych nieudanych wypraw do mogiły von Lesta, warto kliknąć na pomarańczowe linki i zapoznać się z tematem, bo w innym wypadku ciężko będzie się Wam połapać o co caman. Z kolei wg wspominanej wcześniej książki z podaniami, Carl Christoph z Rakoszyc po śmierci miał ukazywać się jako bezgłowy rycerz. Źródło tej informacji to cykl z serii „Legendy średzkie”. Straszył on w tej okolicy od XVII wieku i zdaje się, że straszy do dziś. O postaci tej najsampierw usłyszałam od tambylców. Nikt wówczas nie wspominał o tym, że upiorowi odcięto czaszkę, ale i bez tego szczegółu w opowiadaniu, historia ta była prawdziwie porywająca. Las między Rakoszycami, Sikorzycacmi a Budziszowem został przeze mnie maniakalnie przeczesany. Przybywałam tam kilkakrotnie w różnych porach roku, aż ostatecznie odnalazłam grobowiec rodzinny jaśniepanów z Sikorzyc, ale mogiły Lesta niestety nie! To była porażka, po której ciężko było mi się pozbierać. Aż któregoś dnia, długo po tamtym odkryciu, Sławek podesłał mi kawałek starej mapy, na której przeczytałam, że…

Mogiła upiora z Rakoszyc

Mogiła upiora na starej mapie

Między Świdnicą Polską a Sikorzycami, w szczerym polu, Niemcy zaznaczyli wyraźnie miejsce, które opisali jako grób (Grab i krzyżyk obok). Obiekt nie leżał w parku dominialnym, ani w szczególnej części jakiegoś starego, ewangelickiego cmentarza, tylko między użytkami po prostu. Mogiła znajdowała się przy rowie z wodą, przy którym rosły drzewa, prowadziła do niego ścieżka odbijająca od trasy łączącej Świdnicę z Sikorzycami.

Mogiła upiora z Rakoszyc

Dróżka stanowczo przecinała wodę, a więc najprawdopodobniej znajdywał się tam mostek. Czyj to grób w polu? W takim miejscu, gdzie praktycznie niczego nie ma? Gdyby pochowano tam jakiegoś chłopa (bo na pewno nie Jaśniepana), który – no niech będzie – powiesił się, i nie wolno mu było spocząć w świętej ziemi, to czy zaznaczono by to na mapie? Ta mogiła zadziałała na mnie jak zapalnik. Tym bardziej, że to z Rakoszyc w linii prostej – rzut beretem. Sławek tropił Lesta tak jak ja, tyle, że on jest mniej emocjonalny. Ja – wiadomo – od razu połknęłam bakcyla. Zapaliłam się. Zagotowałam. Jednak… na wyprawę musiałam poczekać, ponieważ lato się skończyło i potrzebowałam Sławka, aby mnie tam autem zabrał. Sezon rowerowy się skończył…

Mogiła upiora z Rakoszyc

Ta legenda ma kilka wersji

Trzeba być czujnym. Nie wszystko bowiem jest tym na co wygląda. Przez wieki ludzie przekazywali sobie ustnie tę opowieść i z całą pewnością każdy dodał coś od siebie. Jeden bajarz obciął Lestowi głowę, inny pochował go po raz drugi w rakoszyckim lesie. A co jeżeli kiedyś las rósł również na polach między Rakoszycami a Świdnicą Polską? Wówczas mogiła upiora mogłaby znajdować się zupełnie w innym miejscu. Na przykład tam, gdzie prowadzi nas niemiecka mapa, czyli do punktu za Świdnicą z zaznaczonym samotnym grobem, który nie wiadomo do kogo należał. Musimy pamiętać, że ta historia ma ponad 300 lat.

Mogiła upiora z Rakoszyc

Nadszedł jednak taki dzień, kiedy udało nam się spotkać. Tym razem we troje: ja, Ines i Sławek plus gwiazda internetu – Pan Frutkowski. Pojechaliśmy tam. Za Świdnicę Polską. Na pola. Do końca tej historii, gdzie miała znajdować się mogiła upiora z Rakoszyc. Tam naprawdę nie ma nic. Tylko rola. Jak strasznie musiano się go bać i jak bardzo nienawidzić, żeby trupa ciągać po nocy, ze trzy, może cztery kilometry, co w tak odległych czasach było naprawdę długą drogą, potem dół kopać i w polu pochować. Tak bez księdza, po ciemnu i w tajemnicy. I może wtedy też łeb mu obcięli, dla pewności, że już stamtąd się nie ruszy…

Na miejscu akcji

Samochód zostawiliśmy przy rowie z wodą. Jest tam do dziś. Drogę łącząca Świdnicę Polską i Sikorzyce znaleźliśmy podczas prac remontowych. To już jesień. Mokro i błotniście. Ruszyliśmy wzdłuż wąskiego koryta. Szliśmy po jednej jego stronie, po tej, po której spodziewaliśmy się naszego celu. Z daleko widać było kępę drzew. Znajdowała się w podobnej odległości od drogi jak grób na mapie i dlatego działało nam to na wyobraźnię.

Mogiła upiora z Rakoszyc

Ziemia mokra i gliniasta przyklejała się do butów. Frutek grzązł w polu i nie był zadowolony z tego faktu.

Pan Frutkowski

Wszyscy byliśmy umorusani na maksa. Ines szła przodem, do kępy drzew, a ja lustrowałam brzeg, w tamtym miejscu już suchego cieku wodnego. W pewnym momencie gąszcz zieleni stał się szerszy i dlatego zaciekawiona zaczęłam zaglądać między chaszcze. Znalazłam tam wybrzuszenie z licznymi kamieniami. „To kamienie wyzbierane z pola” – Sławek ekspresowo skomentował znalezisko. Jakoś słabo mnie to przekonywało, ale zostawiłam to miejsce i ruszyłam dalej za resztą ekipy. Doszliśmy do wspominanych drzew. Były jednego gatunku, jakby z lekka ozdobnego.

Mogiła upiora z Rakoszyc

Przeprawiliśmy się na drugą stronę cieku. Tam zauważyliśmy miedzę. Idealnie pasowała do wąskiej dróżki z mapy, która prowadziła do mostku. W rowie leżały wycięte krzaki. Nic prawie nie było widać, ale Ines „zanurkowała” w dół i wyjęła z wgłębienia kawałek cegły i łupka. „To resztki mostku” – skomentował Sławek i żadne z nas nie miało wątpliwości, że tak jest.

Mogiła upiora z Rakoszyc

Grobowiec musi być w pobliżu. To jest to miejsce!

Mogiła upiora z Rakoszyc

Mogiła upiora. „Takich małych nie zbiera się z pola!”

Rozleźliśmy się każde w swoją stronę. Ines w rowie znalazła kawałek deski, Sławek jakieś ozdobne rośliny, a ja w głowie miałam tylko ten kamienisty wzgórek, który wcześniej namierzyłam.

Mogiła upiora z Rakoszyc

Uzgodniliśmy, że ja pójdę z powrotem tą samą stroną z Frutkiem, a oni we dwoje zlustrują drugi brzeg cieku. Ta sytuacja dała mi okazję do spokojnego powrotu do tamtego miejsca. Wlazłam w te cierniste krzewy, tak że kolce darły na mnie ubranie a włosy całkiem się potentegowały i zaczęłam oglądać teren.

Mogiła upiora z Rakoszyc

Tam roślinność była mocno wypuszczona w pole.

Mogiła upiora z Rakoszyc

Od resztek mostku dzieliło mnie kilkanaście kroków. Wzięłam do ręki kamień i zaczęłam mu się przyglądać. Potem drugi i trzeci. Takie małe? Niektóre niebieskie, białe… kolorowe.

Kamienie polne

Takich małych nie zbiera się z pola! Takimi małymi nawet dziś obsypuje się teren przy grobowcach na cmentarzach komunalnych. Leżały ułożone w wyrazisty pagórek wbite w ziemię i gdyby były większe, nigdy bym tak nie pomyślała, ale ta drobnica sprawiła, że przestałam mieć wątpliwości. Ines! zaczęłam się wydzierać – takich małych nie zbiera się z pola! I ona przybiegła i też wbiła się w te ciernie.

Ciernie

Tylko Sławek w to nie bardzo wierzył i niezainteresowany został z Frutem na zewnątrz. Ines zaczęła grzebać w ziemi i wyjmować kamienie.

Kamienie polne

Sama drobnica kolorowa.

Kamienie polne

I mówi do mnie – takich małych nie zbiera się z pola. A ja jej odpowiadam, że nie. Takich nie zbiera się z pola. Są za małe… Płyta nam się wyraźnie zacięła. Potem pokazuję kamienie Sławkowi, ale on kompletnie tego nie łykał.

Kamienie polne

Nie zostały wysypane ale ułożone. Sławek nie reagował. W pewnym momencie poczułyśmy wilgoć. Taką jak z krypty. Mówię do córki, że już dość. Wystarczy. Nie chcemy niczego wykopać, ale teren wskazuje wyraźnie, że jest to właśnie to miejsce. Mogiła upiora z Rakoszyc. To tu go wywieziono i zakopano. Potem miejsce to stało się lokalną atrakcją, stąd oznaczenie na mapie z XIX wieku. Sławek nawet zdjęcia nie zrobił. Nie kupił tego…

Kamienie polne

Ale wtedy jego stanowisko w tej sprawie niczego nie zmieniało. Ja już wiedziałam. Czułam to. To jest ta zapomniana mogiła. Grób samotny i smutny bardziej niż inne. Bez marmurów, krzyża czy murowanej komory. Po prostu dół wykopany w ziemi, przysypany kamieniami, które ułożono na delikatnym pagórku. Przez wzgląd na podanie, zapewne zadbany w przeszłości i odwiedzany przez ciekawskich, którzy chcieli dotknąć się legendy opisanej w książce. Mogiła upiora wśród pól. Dokładnie tam, gdzie naznaczyli go kartografowie sprzed dwóch wieków. Kilka kilometrów od Rakoszyc. To nie może być jedynie zbieg okoliczności…

Mogiła upiora z Rakoszyc
Mogiła upiora z Rakoszyc

To już koniec. Znalazłyśmy go. Legenda stała się prawdziwą historią. To dowód na to, że podania to nie zawsze bajki…

Mogiła upiora z Rakoszyc
W oddali wśród kępy roślinności – Mogiła upiora z Rakoszyc

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
55
OK
6
Kocham to!
4
Nie mam pewności
0
Takie sobie
0
Subscribe
Powiadom o
guest
7 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Roman

Z tej mapy niemieckiej, na Geoportalu Dolnego Śląska, można odczytać współrzędne geograficzne dowolnego punktu. Mając je łatwo znaleźć miejsce przy pomocy GPS. Ale ja na tej mapie nie widzę oznaczenia samotnego grobu w polu. Bo jest miejsce oznaczone jako Grab w lasku koło Sikorzyc, ale chodzi tu o Mauzoleum księcia von Wandersee.

[…] czasów. Inaczej nie miałby szans na tak długie życie. Tropienie legendy o straszliwym rycerzu von Lest z Rakoszyc zajęło mi kilka lat, zanim udało mi się odnaleźć jego […]

[…] Carl Christoph von Lest. Mogiła upiora z Rakoszyc część II […]

Wojtek

Witam. Na przełomie lat 80 i 90 poprzedniego wieku, jako dziecko mieszkałem w Gozdawie. To mała wioska kawałek od drogi między Krynicznem, a Rakoszycami. Ojciec mój był kierownikiem znajdującego się tam PGRu. Zajmowaliśmy mieszkanie służbowe w pałacu, za którym był mocno zarośnięty park. Po przejściu przez park wychodziło się na pastwisko, z którego Ojciec polecił wydzielić boisko do „nogi”, aby dzieci pracowników w tym ja, miały gdzie się wyszaleć. Z tego miejsca było już widać Rakoszyce. W lini prostej to pewnie niewiele ponad kilometr. Tyle wstępu. Od pierwszych dni, gdy tam zamieszkaliśmy, wszyscy ostrzegali nas, a szczególnie mnie, aby nie włóczyć się po parku i wzgórzu przy drodze w nocy, bo można spotkać postać bez głowy. Ponoć był to duch zakopanego w lesie rycerza, któremu współcześni mu odcięli głowę. Tyle pamiętam po 35 latach. W opowieści jest mowa o wzgórzu na który woły nie dały rady wciągnąć trumny i jak zbliżamy się do Gozdawy drogą z Rakoszyc to teraz mocno się unosi. Co prawda wzgórze jest łyse, ale kiedyś mogło być inaczej. Postaci bez głowy nigdy nie spotkałem, ale też nie specjalnie jej szukałem. U podnóża wzniesienia, przy samej drodze postawiono kapliczkę, może chciano tego ducha przepędzić? Jest to miejsce zupełnie inne niż opisane w książce, ale czuję że powinienem się tym z Wami podzielić. Pozdrawiam, Wojtek.

Wojtek

Cześć. Chodzi mi od asfaltową drogę nr 346 i kapliczkę po lewej stronie od tej drogi. Od zakrętu w prawo teren unosi się. Kiedyś na szczycie tego wzniesienia po lewej stronie od drogi był spory sad czereśniowy. Jako dorosły, wytłumaczyłem sobie tę historię tak, że chciano aby dzieci trzymały się z dala od ruchliwej drogi i tego sadu.

Screenshot_20230122_203038_com.google.android.apps.maps.jpg

Kategoria:Naturalny

0 %