Niekomercyjny

Dom bez człowieka umiera. Śmierć przez opuszczenie

Widziałam to setki razy — dom opuszczony przez ludzi zaczyna nagle niszczeć, na jego ścianach szybko pojawia się grzyb, a dach przestaje być szczelny. Budynek nawet nie musi być rozkradany, aby wdarła się do niego zagłada. Wystarczy jedynie, że ktoś go porzuci. 

opuszczony dom


Rodzajów opuszczenia jest wiele. Czasami to wynik faktu, iż obiekt jest zabytkowy, a konserwator nie potrafi pójść na żaden kompromis z właścicielem. Innym razem to konsekwencje śmierci domowników i tego, że spadkobiercy nie znajdują między sobą wspólnego języka. Jest też tak, że niekiedy dom nie jest niczyją własnością. Zdarza się to co prawda rzadko, ale jednak można się spotkać z takim stanem rzeczywistości. 

Śmierć przez opuszczenie

Kara śmierci zawsze jest karą, choć nie zawsze sprawiedliwą. Dotyka ona wiele domów, które codziennie mija każdy z nas, kompletnie nie zwracając na nie uwagi. Przechodzimy obok obiektów, które zostały odcięte od prądu. Niekiedy nad drzwiami można dojrzeć zakurzone syreny alarmowe. Pewnie działały dziesięć lub piętnaście lat temu. Dziś większość z nich jest jedynie bezużytecznym elementem urbexowego krajobrazu. 

opuszczony dom na Dolnym Śląsku


Jest we mnie coś takiego, że opuszczone miejsca wzbudzają moją fascynację. Byłam w wielu pałacach i zamkach, których zamożni właściciele nie żyją od kilkudziesięciu lat. Zwiedzałam gospody, folwarki oraz zwykłe domy. Wszystkie te obiekty łączy ze sobą to, że są najczęściej skazane na zapomnienie. Remontowanie ich zwykle jest zbyt kosztowne, albo po prostu nikomu już nie zależy na ocaleniu tych walących się ścian. 

Grzyb i pleśń — opuszczony dom na Dolnym Śląsku

W miejscowości, w której się wychowałam, mieszkało małżeństwo starych ludzi. Żyli ze sobą w zgodzie, obdarzając się wzajemnym szacunkiem. Kobieta miała konkretnego fioła na punkcie uprawianego przez siebie ogródka — grządki w warzywniaku były niczym od linijki, a trawnik przed chatką zawsze pozostawał równiutko przystrzyżony. Właścicielka obiektu nie miała kosiarki, więc co kilkanaście dni przycinała trawę… nożyczkami.

opuszczony dom dolnośląskie

Brzmi jak przesada? Z pewnością, ale nadgorliwość ta powodowała, że w tej dolnośląskiej wsi nie było ładniejszej zieleni. Niejeden ogród botaniczny mógłby tego pozazdrościć. 

opuszczona chata z wyposażeniem

Wnętrze domu składało się z dwóch dość dużych pokojów i kuchni zlokalizowanej pomiędzy nimi. Był tam też stryszek, który wtedy co prawda nie zagospodarowano, ale miał spory potencjał mieszkaniowy. Na górę prowadziły wąskie i strome schody, zapewne dlatego ta para starych ludzi nie trudziła się na prowadzenie tam prac remontowych.

opuszczony dom z wyposażeniem

W kuchni, pod oknem wychodzącym na ulicę, stał drewniany stół. Zawsze znajdowały się na nim dwie szklanki z herbatą — takie z cienkiego szła, umieszczone w metalowym koszyczku. Po prawej stronie właścicielka trzymała paczkę mocnych papierosów. Dziś by to nie przeszło, ale czasami wysyłała mnie po nie do wiejskiego sklepu. 

urbex dolnośląskie

Małżonek z kolei zajmował się hodowaniem zwierząt — z tyłu domu w chlewie mieli jedną lub dwie świnie, a kawałek dalej kilka klatek z królikami i nutriami. Mężczyzna miał wadę wymowy, nie zawsze można było zrozumieć, co mówi, ale doskonale pamiętam, że zawsze brzmiało to w bardzo przyjazny sposób. 

opuszczony dom umiera

Dziś jest to opuszczony dom na Dolnym Śląsku. Po śmierci opisanych ludzi kilkukrotnie zmieniał swoich właścicieli, nikt jednak nie dbał już o niego z podobnym zaangażowaniem. Ktoś go kupował, a potem porzucał. Aż wreszcie, po tych wszystkim przejściach, ostatecznie zamieszkał w nim grzyb i pleśń. Drzwi do obiektu są wyważone, a niegdyś piękny ogród został pochłonięty przez bujną przyrodę. W środku jest parę starych, zawilgoconych mebli.

opuszczona chatka

Ostało się kilka przypraw, kakao i całe stosy puszek po piwie. W dawnej sypialni, na stole obok łóżka znajduje się popielniczka, a w niej — na moje oko — jakaś setka zagaszonych petów. Śmierdzi tam niemiłosiernie. Kiedy weszłam do tego domu, ożyły wszystkie wspomnienia i pomyślałam, że nieżywa już właścicielka, jeśli widzi to z zaświatów, to w grobie się ze złości przewraca. 

zniszczony dom

Niekochane ściany

Niedaleko mojego rodzinnego miasteczka, w innej dolnośląskiej wsi znajduje się opuszczona dwuizbówka. Zachowała się w niej część wyposażenia i choć jest ona w totalnym nieładzie, to wciąż można z niej wiele wyczytać na temat właścicieli. Zapewne byli to starsi ludzie — tak wnoszę po ubraniach, jakie można znaleźć w szafach. Jest tam wiele naczyń, które bardzo przypominają mi te posiadane przez moją własną babcię. Dach opuszczonego domu jest w nie najgorszym stanie. Gdyby obiekt został zamieszkany, nawet jeśli nie przeprowadzono tam generalnego remontu, zapewne jeszcze przez jakiś czas opierałby się wilgoci i ogólnemu zniszczeniu.

opuszczona dwuizbówka

Stało się jednak inaczej. Można odnieść wrażenie, że porzuciły go nawet duchy dawnych domowników. We wnętrzu hula wiatr, a grzyb i pleśń na dobre ulokowały się w jego ścianach. Tam również cuchnie. Nie zrozumcie mnie źle — ja naprawdę lubię eksplorację takich miejsc, nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że odwiedzając takie domy, wchodzę do architektonicznej mogiły, w której umarły już nawet wspomnienia po żyjących tam niegdyś ludziach. 

urbex dom

Chcę zwrócić uwagę, że domy bez człowieka naprawdę umierają. Jeśli budynek jest zamieszkany, choćby przez lumpenproletariat, to w jakiś magiczny sposób opiera się on zniszczeniu. Podejmuje on walkę z zagładą.

opuszczony dom dolny śląsk

Kiedy jednak ostatecznie przestaje być on czyimś mieszkaniem i tym samym żegna się z ludzką miłością — wszystko to, co kiedyś nie było aż tak groźne, zaczyna być zabójcze. 

opuszczony dom śląsk

Opuszczony dom wreszcie zostaje wyburzony

W mojej okolicy jest wiele domów kolejowych, które zostały opuszczone przez ludzi. Najpierw stało im się to wszystko, co opisałam powyżej, a potem oficjalnie stały się bezpośrednim zagrożeniem dla życia osób je eksplorujących. Taki obiekt również znajduje się w mojej rodzinnej okolicy. Obserwowałam proces jego niszczenia, a konkretnie to, jak z miesiąca na miesiąc było go coraz mniej. Znikały kolejne elementy jego wyposażenia, aż reszcie stał się typowym pustostanem. Potem ktoś ukradł stamtąd drzwi wejściowe i framugi. W końcu inny ktoś dobrał się do kabli i rur.

opuszczony budynek kolejowy

Opuszczony dom powoli przestawał przypominać dom, a stał się raczej szkieletem złożonym z zimnych cegieł. Zupełnie jak martwy człowiek, którego ciało się rozłożyło i zostały z niego same kości. Zmarniały obiekt stał pusty jeszcze przez kilka lat, a potem na dobre zniknął z powierzchni ziemi. Jego cegły utwardziły jedną z okolicznych dróg.

budynek urbex

Dziś w tym miejscu jest pusto. Jeśli nie wie się o tym, że kiedyś było ono czyimś domem, to trudno się tego domyślić po tamtejszym krajobrazie. Choć oczywiście nie jest to niemożliwe — wciąż znajduje się tam droga z kostki brukowej, plac i nieco gruzu rozrzuconego po krzakach. Wprawne oko dostrzeże cień toczącego się tam niegdyś życia.

opuszczony budynek

Zabytki — lepiej opuścić niż ratować

Mogłabym z marszu wymienić przynajmniej kilkadziesiąt zabytkowych obiektów, które powoli ulegają tragicznym skutkom porzucenia. Są to pałace, zamki, wille i dwory, ale także gospody, oficyny mieszkalne i gospodarcze oraz inne budynki. Część z nich jest kupowana ze względu na hektary ziemi, które są im przypisane. Niektórzy inwestorzy wchodzą więc w ich posiadanie tylko po to, aby zwiększyć swój dochód z uprawianej ziemi. Same zabytkowe obiekty mało ich obchodzą, a że wymogu ich remontowania nie ma, to też nie starają się podnieść tych ruin i przywrócić im świetności. 

opuszczony folwark

Nie zawsze tak jednak jest. Zdarza się, że ktoś naprawdę chce uratować zabytek od zapomnienia, grzyba, pleśni i przed zawalającym się dachem. Nie może tego jednak zrobić, bo konserwator zabytków narzuca na niego powinności, których nie wytrzymałby niemal żaden portfel. Ocaleniem w takich przypadkach mógłby okazać się kompromis — np. zastosowanie tańszych okien z PCV zamiast drewnianych i zdobionych. Rzecz jasne te drugie prezentowałyby się lepiej, ale jeśli budżetowa opcja jest jedyną, jaka może pomóc zachować piękny obiekt, to moim zdaniem należałoby się nią posłużyć. Niestety, wielu konserwatorów najwyraźniej woli, aby pałac czy dwór skończyły jako gruz do utwardzania dróg gruntowych, niż żeby zachowały się w ogóle. 

marysinek

Jako przykład podam coś nieoczywistego, mianowicie folwark Marienhof, nazywany przez lokalsów Marysinkiem. Obiekt stoi pośród pól. Dawniej miejsce to tętniło życiem. Był tam ogromny dom mieszkalny i kilka budynków gospodarczych. Dookoła uprawiano pola, a na terenie samego folwarku hodowano zapewne kury, świnie i krowy. Potem losy Marysinka układały się różne, aż w końcu został on zupełnie opuszczony. Wygląda to wszystko majestatycznie, gdy tak nagle wyłania się zza linii lasu. 

opuszczone gospodarstwo

Nieco to mroczne, ale i piękne, mimo że opuszczone. Nie mam wątpliwości, że folwark wciąż mógłby być czyimś domem. Zapewne nie pełniłby już swojej dawnej funkcji, ale co stałoby na przeszkodzie, aby np. założyć tam nietuzinkową agroturystykę, wyjątkowy hotel, albo chociaż urządzić sobie tam prywatne gospodarstwo? Niestety, to jedno z tych miejsc, po którym już niedługo zostanie tylko gruz i wspomnienia. Dlaczego to wszystko? Bo dom bez człowieka umiera. Dotyczy to każdego budynku — tego zamieszkiwanego dawniej przez Jaśniepaństwo i tego, gdzie żyli niepiśmienni chłopi. Opuszczone obiekty tańczą w swoim własnym dance macabre i wszystkie w końcu kończą tam samo marnie. Samotnie, w zgniliźnie, tonąc w wilgoci. 

Obejrzyj relację z opuszczonej wędzarni ryb:

Więcej naszych opowieści, które nigdy nie były publikowane na tym blogu, znajdziesz drogi Czytelniku/Czytelniczko w naszych książkach (patrz poniżej). Zapraszamy do wglądu :)

Artykuł zawiera autoreklamę

Co o tym sądzisz?

Ekscytujące!
117
OK
45
Kocham to!
19
Nie mam pewności
9
Takie sobie
12
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

[…] na pastwę losu. Docieramy jednak nie tylko do dawnych posiadłości bogaczy. Często eksplorujemy stare domostwa — od lat niezamieszkiwane przez ludzi, pochłaniane przez wilgoć i porastające […]

Paula

Świetny artykuł, dokładnie tak samo to widzę. Też zwiedzam, fotografuję i wewnetrznie płaczę nad losem tych wszystkich domów, mebli, sprzętów…nad tym, że ktoś kiedyś tak bardzo o to dbał, włożył wysiłek, pracę, czas i pieniądze. Po to, by ostatecznie przepadło wraz z nim lub nieco później

Kategoria:Niekomercyjny

0 %